Dziewiętnaście
lat później…
Była jesień. W tym roku
słońce grzało wyjątkowo ciepło, a wiatr nie był tak silny. Złote liście
stertami walały się po dworcu, przez który właśnie przeszła czteroosobowa
rodzina. Jasnowłosy, ubrany w wytworną, czarną pelerynę mężczyzna o ostrych
rysach twarzy, kobieta o bladej twarzy, krótkich, czarnych włosach i poważnej
minie oraz dwójka dzieci. Wysoki, dorównujący już wzrostem swojej matce chłopak
z szaroniebieskimi oczami, długimi, platynowymi włosami, w wieku mniej więcej
czternastu lat i jedenastoletnia dziewczyna. Można było powiedzieć, że była swoją,
swego czasu jeszcze jedenastoletnią matką, tyle że trochę niższą, niż Selene
dwadzieścia sześć lat temu. Szli spiesznym krokiem w stronę żelaznej barierki,
a mijający ich mugole przyglądali im się dziwnie, pewnie ze względu na dwa
wypchane kufry i skrzeczącą, czarną sowę zamkniętą w klatce. Kiedy dotarli do
barierki, pani Malfoy szepnęła synowi do ucha:
- Idź pierwszy.
Scorpius ruszył
zdecydowanym krokiem na barierkę. Chwilę potem zniknął. Pani Malfoy chwyciła
córkę za przegub, opadła się, niby przypadkiem, o kawałek żelaza i obie nagle
pojawiły się po drugiej stronie. Draco pojawił się przy nich chwilkę później.
Znaleźli się na pełnym pary peronie. Czerwony pociąg z przedziałami był już do
połowy zapełniony podnieconymi, szczęśliwymi uczniami. Przeciskając się coraz
bliżej, Selene co chwilę spotykała znajome twarze. Zobaczyła Blaise’a
Zabini’ego z córką, Remusa Lupina, bardzo już posiwiałego, z żoną Nimfadorą,
która, choć już o wiele starsza, przez tyle lat pozostała wierna wściekle
różowemu kolorowi włosów i ich synem Tedem, który był chyba w wieku syna
Selene. W końcu zobaczyła też…
- Charity! – Selene zawołała
w kierunku kobiety z długimi, jasnymi włosami zaplecionymi w gruby warkocz.
Odwróciła się, słysząc swoje imię.
- Selene!
Szybko podbiegła w stronę
czarnowłosej i chwyciła ją w objęcia. Wyglądała o wiele starzej, niż w dniu
ślubu córki swojego męża. Twarz miała poznaczoną drobnymi zmarszczkami, we
włosach widniały siwe pasma, choć nie były tak bardzo widoczne. Ostatnio
widziały się z Selene na początku lipca. Pamiętały spór, który prowadziły
dawno, bardzo dawno temu, ale topór wojenny zakopały wiele lat temu.
Elin puściła panią Snape i
przyjrzała się swojemu przyrodniemu bratu, czającemu się za matką. Nie widzieli
się od Świąt Wielkanocnych. Miał mocno kręcone, ciemnobrązowe włosy, oczy
bardzo podobne do oczu Severusa. Był niższy od Scorpiusa, mimo że urodził się
trochę wcześniej od niego.
- Bardzo wyrosłeś, bracie
– powiedziała Juliusowi, uśmiechając się lekko. – Jesteś o wiele bardziej
przystojniejszy niż wtedy, gdy cię ostatnio widziałam.
Spojrzała na Charity.
- Ojciec pojechał już
dawno? – zapytała.
- Tak, jest w Hogwarcie od
wczorajszego wieczora – przyznała jej macocha. Nadszedł Draco z dziećmi, więc
zwróciła się do niego. – Witaj, dobrze cię widzieć. Coś kiepsko wyglądasz,
stało się coś?
- Moja matka choruje, to
nic poważnego, ale mimo wszystko… - urwał. – Cały dom na mojej głowie, bo
ojciec wyjechał do Niemiec w interesach.
- Widziałam wielu naszych
starych znajomych – odezwała się Selene. – Córka Blaise’a chyba jest w wieku
naszej Laury.
- No tak – Charity
uśmiechnęła się szeroko. – Laura w tym roku idzie do Hogwartu, tak?
Wszyscy spojrzeli na
dziewczynę. Nie wydała się wcale zmieszana ani speszona. Wręcz przeciwnie.
- Tak. Kiedy Scorpius
szedł do szkoły po raz pierwszy, bardzo się denerwował, że nie trafi do
Slytherinu. On zawsze się wszystkim za bardzo przejmuje, jak dziewczyna –
przyznała Laura.
- Nie prawda! – wtrącił
się Scorpius. Często kłócił się z siostrą, ale mimo wszystko bardzo się o nią
troszczył. – Głupoty gadasz, jak zwykle. Dużo gadasz, ale zawsze bez sensu.
Laura miała taką minę,
jakby zamierzała mu się odszczekać, ale matka zakryła jej usta ręką.
- Patrzcie tak – mruknęła
Charity, wskazując na dużą grupkę ludzi głową.
Było tam dziewięć osób, w
tym dwójka z płomiennie rudymi włosami. Pochłonięci byli rozmową, najwidoczniej
nie zdając sobie sprawy z obecności Malfoyów. A przecież nie stali wcale w tak
dużej odległości od nich. Selene z satysfakcją zauważyła, że Hermiona Granger,
a właściwie już Weasley, bardzo się zestarzała. Włosy jej się przerzedziły, pod
oczami i na czole zrobiły się jej zmarszczki. Harry stał do niej odwrócony
plecami, przez co nie widział i Malfoyów, ale Selene uznała, że to nawet
lepiej. Obawiała się, że do niej podejdzie i wda się w krępującą rozmowę.
Ale Ginny Potter
dostrzegła i poznała rodzinę Malfoyów. Szturchnęła męża w ramię i wskazała na
nich palcem.
- Spójrz, kto tam stoi –
szepnęła.
Harry odwrócił się.
Poczuł, jakby jakaś niewidzialna, żelazna ręka chwyciła go za wnętrzności i nie
puszczała. Zobaczył znajomy profil dziewczyny, trochę starszej niż
dziewiętnaście lat temu, ale wciąż bardzo dobrze zachowaną. Może to skutek
towarzystwa, w którym się znalazła, a może po prostu prostego, spokojnego
życia, ale Selene Snape wygląda olśniewająco. Jego mózg odrzucał tę wiadomość,
że teraz nazywa się Malfoy.
Przez te wszystkie lata,
kiedy zdał sobie sprawę z tego, że nigdy z Elin nie stworzą rodziny, nauczył
się bez niej żyć. Obdarzył miłością Ginny, zaczął z nią chodzić w siódmej
klasie; po zakończeniu szkoły pobrali się, niedługo później to samo zrobili Ron
i Hermiona. Niecały rok potem Ginny urodziła pierwsze dziecko, Jamesa Syriusza.
Harry nauczył się żyć bez swojej szkolnej miłości. Można powiedzieć, że o niej
zapomniał. Miał swoją rodzinę, swoją pracę, swoich przyjaciół i swoje życie.
Później urodził mu się drugi syn, Albus Severus. Harry dowiedział się o
wszystkim. Bohaterskim poświęceniu dla Dumbledore’a najbardziej znienawidzonego
przez Harry’ego nauczyciela. Nie oczekiwał, że Severus Snape będzie darzył
sympatią jego dzieci. Liczyło się to poświęcenie. No i w końcu na świat
przyszła jego córka, Lily Luna. Była jego oczkiem w głowie. Obecność Lily jakoś
zapełniła pustkę po utracie Elin. Pojawienie się dwójki dzieci Rona i Hermiony,
Hugona i Rose też jakoś pomogło mu wyrzucić z pamięci córkę Snape’a. Ale teraz,
kiedy ją zobaczył, wszystko wróciło. Patrzył na nią tak intensywnie, że Selene,
jakby to wyczuła, odwróciła na chwilę głowę w jego kierunku. Ich spojrzenia
spotkały się. Elin ani się nie uśmiechnęła, ani nie posłała mu groźnej miny. Po
prostu przez chwilę patrzyła na niego beznamiętnie, po czym odwróciła wzrok, by
powiedzieć kilka słów do męża. Draco też zerknął na Harry’ego. Uśmiechnął się
drwiąco, pochylił się i pocałował Selene w usta, świadomy tego, że Potter ich
obserwuje. Chciał w ten sposób pokazać mu, że mimo że Harry zwyciężył walkę ze
złem, przegrał tę ważniejszą bitwę. Bitwę o miłość.
- Co to za ludzie? –
zapytała Lily, ciągnąc ojca za rękaw szaty.
- To nasi znajomi ze
szkoły – wyjaśniła szybko Hermiona. Tylko ona dostrzegła ten żar w oczach
Hary’ego, gdy ten patrzył na Selene.
- Ten to Julius Snape, syn
naszego wrednego nauczyciela od obrony – powiedział James. – A tamten Scorpius
Malfoy. Jeden gorszy od drugiego. Podpalił mi kiedyś włosy.
Skrzywił się na
wspomnienie tamtego incydentu.
- Ma bardzo piękną matkę –
zauważyła Rose, przyglądając się Selene.
- A ona ma jeszcze
ładniejszą córkę – wtrącił się Albus, a jego policzki gwałtownie pociemniały.
- To Laura Malfoy, jest w
twoim wieku - odpowiedziała Ginny. – Tylko się w niej nie zakochaj, tego by nam
brakowało, żebyś ożenił się z dziewczyną z rodu Malfoyów.
- Daj mu spokój, musisz
już napuszczać ich na siebie? – zapytał Harry, klepiąc młodszego syna po
ramieniu.
Kilka metrów dalej Selene
i Draco żegnali się już z dziećmi.
- Bądźcie grzeczni, Lauro,
pamiętaj, że pierwsze wrażenie jest najistotniejsze – powiedział córce ojciec.
Selene szturchnęła go w bok.
- Daj jej spokój, niech
dziewczyna sobie nie psuje opinii tym, że jest miła i koleżeńska – prychnęła. –
Przyniosłabyś mi wstyd, gdybyś była zbyt posłuszna. Dlatego nie słuchaj
nauczycieli i nie odrabiaj pracy domowej. W granicach rozsądku.
Laura uśmiechnęła się,
słysząc te słowa.
- Zapomniałaś o jednym –
rzekła. – Mam nienawidzić Gryfonów. Zwłaszcza Potterów i Weasleyów.
- Dokładnie, patrz, Draco,
jak się szybko uczy – przyznała Selene. – Widzisz tego? – zwróciła się teraz do
córki, wskazując na Harry’ego Pottera. – Kochał się we mnie przez cały Hogwart.
Ale ja, jak na Ślizgonkę przystało, złamałam mu serce i go porzuciłam.
Specjalnie się z nim związałam, żeby moja strata była dla niego boleśniejsza.
Wybrałam kogoś, kto był mnie godzien.
- Mamo, ten oblech się na
mnie gapi – Laura skrzywiła się i pokazała palcem na Albusa Pottera.
- Pewnie się w tobie
podkochuje – zauważył Draco. – Jeśli tak, potraktuj go tak, jak twoja matka
jego ojca.
Oboje ucałowali córkę,
później syna, a oni weszli do pociągu, znaleźli sobie przedział i wychylili się
przez okno, by pomachać rodzicom na pożegnanie.
- Widzimy się na Boże
Narodzenie! – zawołała Selene, gdy pociąg ruszył. Przez chwilę razem z mężem
machali dzieciom, aż ich głowy nie poznikały w przedziale. Draco objął żonę
ramieniem.
- Zawsze tak się o nich
martwisz – rzekł. – Ale twój ojciec przecież tam jest. Ma na nich oko.
- Tak, wiem – odparła. –
Ale może jestem też trochę egoistką, bo nie tęsknię tylko za nimi. Wiesz, przez
te wszystkie lata, kiedy go szukałam, miałam nadzieję, że wróci.
- Przez ten cały czas
wciąż za nim tęsknisz? – spytał Malfoy.
- Tak. I to ci tak dziwi?
- Czarny Pan już taki jest
– powiedział jej mąż. – Nie wróci dziś, ale kiedy już to zrobi, odnajdzie cię.
On wie, że go szukasz.
- Tak, wiem.
Otarła samotną łzę, która
spłynęła jej po policzku. Z oczu obecnych na stacji Express Londyn-Hogwart już
całkowicie zniknął. Ludzie zaczęli się już rozchodzić, ale Selene nadal stała i
wpatrywała się w miejsce, gdzie pociąg zniknął jej z oczu. Stała i uśmiechała
się, bo mimo wszystko była szczęśliwa.
~*~
I tak się kończy to
opowiadanie. Nie wiem, co powiedzieć. Płaczę, pisząc to zakończenie. Mimo to,
że przeżyłam z tym blogiem chwile dobre i złe, bardzo się z nim związałam.
Chciałabym powiedzieć tyle rzeczy. Po pierwsze, dziękuję za polecenie rozdziału
numer trzydzieści siedem pod tytułem „Kraina Kamiennego Pana”. Cieszę się, że
moja praca została doceniona. Po drugie, pragnę jeszcze wspomnieć, że 29
sierpnia mijają dwa lata istnienia tego bloga. Można więc powiedzieć, że za
kilka dni świętujemy urodziny. Cóż, wychodzi jednak na to, że trzeba to trochę
przyspieszyć. Po trzecie, podziękowania. Chciałbym podziękować Wam wszystkim.
Nie miałam pojęcia, że uda mi się to opowiadanie zakończyć naturalnie, bez
przymusu spowodowanego brakiem weny czy pomysłów. W bardzo dużej mierze to
dzięki Wam nie zawiesiłam tego opowiadania, a pragnę dodać, że ze wszystkich
moich blogów właśnie to było, zwłaszcza na początku, najbardziej wątpliwe,
nieprzemyślane, założone pod wpływem chwili…
Chciałabym podziękować Eles., która może nie była ze mną od
samego początku, ale zawsze bardzo mnie wspierała (doradzała też przy
szablonach xD). To właśnie po rozmowie z nią podjęłam decyzję, by ocalić życie
Selene. Dziękuję też Cam. Ona
również służyła mi dobrą radą, szczerze wypowiadała się na temat moich
pomysłów. Dziękuję Claudii. Była
moją podporą w wielu trudnych chwilach. Podziękowania dla Tuli i Alelka, zawsze
mogłam liczyć na szczerą opinię na temat rozdziału. Dziękuję też K&M, za jej opinie i szczerość. Za
krótkie, ale treściwe komentarze Dziękuję Diabelnej_Księżniczce,
Olce, Pisarce i AdriAnnce.
Dziękuję Nadii i Nadine. Mimo że mają podobne Nicki, są
zupełnie inne, ale obie dodawały mi otuchy w trudnych momentach. Podziękowania
dla Clumsy, nicole., Lady Malfoyki, Elizabeth Schmitt, Pinnacle, alice. i Nataszy. Chciałabym wymienić
wszystkich, ale to niestety niemożliwe. Dziękuję House’owi, Gonii, Everze, kicyslawie, Dosce, wiki-pedii, POB, Amelii, Pannie M, Ciemnej Pani, Morsmorde,
Caitlin, Nieśmiertelnej, Kadzie113
i Jolievin. Gdybym mogła,
wymieniłabym tu wszystkich, ale nie każdy komentuje, a czyta.
Cóż, może kiedyś będę
kontynuować tu losy dzieci Selene i Dracona. Nie wiem. Ale jeśli coś tu się
pojawi, to wszyscy się o tym dowiecie. Życzę Wam wszystkiego najlepszego. No to
do zobaczenia, miejmy nadzieję, że szybkiego.