Drzwi do pokoju otworzyły się, a do środka wszedł
Severus Snape. Nie był jednak sam. Towarzyszyła mu kilka lat młodsza kobieta.
Obejmowała go za szyję i nawet na chwilę nie odrywała się od jego ust. Oboje
zdawali się nie pamiętać o poważnych sprawach, które ostatnio się wydarzyły. Całe
przedsięwzięcie z przechwyconym listem było ostatnią rzeczą, o której chcieli
myśleć. Teraz ich umysły skierowane były jedynie ku sobie nawzajem.
Dwoje kochanków runęło na łóżko. Ale nie byli sami.
Kiedy tylko znaleźli się w pokoju, namalowana na płótnie Astraja uśmiechnęła
się. Gdy jednak zobaczyła swojego ukochanego z inną kobietą, do jej oczu
podeszły łzy, a uśmiech zniknął bez śladu. W milczeniu obserwowała Severusa, i
chociaż była tylko obrazem prawdziwej, martwej już Astraji, w sercu poczuła
ukłucie żalu.
Ledwo kobieta zdjęła Snape’owi czarną koszulę, ten
usiadł na łóżku i zerknął na obraz.
- Nie mogę, kiedy ona tak na mnie patrzy – mruknął.
Blond włosa kobieta usiadła obok Severusa i oparła policzek o jego ramię.
- Więc zasuń kotary – poleciła mu. Severus jednak nie
ruszył się z miejsca. Czuł się głupio, kiedy tak odtrącał tą dziewczynę, ale
obawiał się, co później powie portret Astraji, a przede wszystkim Selene, gdy
się dowie. Jej reakcji obawiał się najbardziej.
- Charity Prewett – westchnął. – Znamy się już tyle
czasu, ale kiedy ona tak patrzy… To głupie.
- Więc co się stało? – spytała Charity. – Robiliśmy to
wiele razy.
- No właśnie. Czuję się, jakbym ją zdradzał – odparł
Snape, nie odrywając wzroku od swoich stóp. Charity wstała z łóżka i ubrała
buty.
- Przyniosę ci coś.
Opuściła pokój i Severus został sam na sam z portretem.
Odwrócił się do niego twarzą. Astraja nie wyglądała na radosną. Smutny wzrok
utkwiła w Mistrzu Eliksirów, ale nie odezwała się ani słowem.
- Przepraszam, że musiałaś na to patrzeć – przemówił
Snape.
- Co obchodzą cię moje uczucia, przecież jestem tylko
portretem – mruknęła Astraja. – A ona… to nie jest kobieta tylko na jedną noc,
prawda? Chcesz, żeby mnie zastąpiła.
- Ale ciebie nikt nie może zastąpić – żachnął się Snape.
– Gdybym jakoś mógł przywrócić ci życie…
- Ale nie możesz tego zrobić – brzmiała cicha
odpowiedź. – Teraz nie tyle martwię się o ciebie, ale o Selene… Najpierw mówisz
jej o mnie, a następnie przedstawisz kochankę. Boję się, jak ona zareaguje. To
wrażliwa dziewczyna.
- Charity nie będzie próbować zastąpić jej matki –
odpowiedział Severus. – Ale Selene potrzebuje kobiecych rad. Już za kilka
tygodni stanie się dorosła. Ona nie poznała czegoś takiego, jak zakupy z matką,
czy innych głupot. Nawet za tym nie tęskni. Zamknęła się tylko w świecie służby
Czarnemu Panu…
- Po co ją wciągałeś między Śmierciożerców? – przerwała
mu z goryczą w głosie Astraja.
- Czarny Pan… wiesz, że jemu się nie odmawia.
Astraja zakryła uszy
rękami.
- Nie chcę tego słuchać – warknęła. – Rozumiem, że
chcesz po mojej śmierci znaleźć inną kobietę. Ale nie pozwolę, aby ona
zastąpiła Selene matkę. To ja nią jestem, a nie ta Charity.
Severus ukrył twarz w dłoniach. W tym samym momencie
kotary z hukiem zasłoniły obraz. Chwilę później wróciła Charity Prewett, niosąc
na srebrnej tacy dwa kieliszki i butelkę jakiegoś alkoholu. Zadęła miejsce na
łóżku, a Snape bez zaproszenia wziął z tacy szklankę i nalał im wina.
- Sądzę, że już czas, aby Selene mnie poznała –
odezwała się blond włosa.
- Myślałem nad tym trochę – mruknął Snape. – Ale ona
podchodzi do wszystkiego dość emocjonalnie… niestety w sensie, że agresywnie.
Potrafi krzyczeć na mnie godzinami.
- Więc nie pozwalaj jej na to – odparła Charity.
- Kiedyś cię z nią poznam – powiedział po chwili
namysłu Mistrz Eliksirów. – Ale pamiętaj, że to ja ją wychowuję. Nie chcę, abyś
zmieniła jej dotychczasowe przyzwyczajenia.
Blondynka pokiwała głową.
- Oczywiście – zgodziła się. – Już niedługo będzie
przerwa wielkanocna. Może Selene przyjechałaby tu?
- Ona ma dużo pracy w Hogwarcie – Snape skrzywił się
lekko. – Nie można jej odrywać od zadania, które powierzył jej Czarny Pan. Ale
jeśli się zgodzi… to Czemu nie. To jej dom.
Charity podeszła do toaletki i spojrzała w lustro.
Zawsze podziwiała z zachwytem swoją urodę, ale nie popadła w próżność. Była
mądrą dziewczyną.
- Mówisz o niej tak, jakby tylko ona była dla ciebie
najważniejsza – mruknęła i zaczęła poprawiać włosy.
- Bo tak jest – brzmiała krótka odpowiedź. – Ty też
jesteś dla mnie ważna, ale inaczej niż Selene.
Wypił do dna i odstawił szklankę. Zaczął się ubierać i
Charity polecił to samo.
- Mam jeszcze dziś parę spraw do załatwienia – dodał.
- Ale zobaczymy się później? – zapytała, całując
Snape’a na pożegnanie w policzek.
- Może.
Odprowadził ją do wyjścia i sam zamknął różdżką drzwi.
Doszli do drogi, a Severus skręcił w boczną dróżkę i zniknął dziewczynie z
oczu.
*
Szła szybkim krokiem przez lśniącą od deszczu ulicą, co
jakiś czas zerkając na kartkę. Miała na niej wypisany adres Kasandry Violet –
owdowiałej, wyniosłej starszej pani, którą właśnie zamierzała odwiedzić.
W końcu dotarła na miejsce. Zatrzymała się przed
starym, trzypiętrowym, przygnębiającym apartamencie z nieco zapuszczonym
ogrodem. Jeszcze raz sprawdziła adres, porównując z kartką napis na żelaznej
tabliczce:
Barnicjusz
i Kasandra Violet
Ul.
Cuthbert’a 13
West
Clock
Selene pchnęła skrzypiącą furtkę i weszła na teren
posiadłości. W żołądku poczuła jakby wielką bryłę lodu, gdy zapukała do drzwi.
Chwilę później stanęła przed nią brzydka, pomarszczona skrzatka.
- Po co tu przylazła? – zapiszczała.
Zanim Selene zdążyła odpowiedzieć, za skrzatką stanęła
starsza kobieta z monoklem w oczodole. Miała żywe, szare oczy, kręcone, brązowe
włosy, mocno przyprószone już siwizną, a ubrana była w starodawne, od wielu lat
już niemodne szaty. Wyglądała na energiczną i surową kobietę, jak profesor
McGonagall albo babcia Neville’a Longbottoma. Zmierzyła Selene ostrym,
przeszywającym spojrzeniem.
Trudno było odgadnąć, czy Kasandra ucieszyła się na
widok wnuczki, czy nie. Pewne było jednak, że od razu ją rozpoznała.
- Selene. W końcu raczyłaś odwiedzić swoją starą babkę
– odezwała się. – Wchodź.
Kiedy tylko Selene znalazła się w salonie, od razu
zauważyła, że stara Kasandra żyje w swoim świecie. W ogóle nie akceptowała
nowej technologii, która nawet w świecie czarodziejów postępowała znacznie na
przód.
Wskazała wnuczce kanapę, a sama wyszła z salonu.
Wróciła chwilkę później i zajęła miejsce w fotelu naprzeciwko niej. Dzielił je
tylko mały stolik do herbaty.
- Zgrzebka za chwilę przyniesie herbatę – oświadczyła.
Uwagę Selene przykuł duży portret dwóch identycznych
dziewczyn. Selene natychmiast poznała w jednej z nich swoją matkę, mimo że ona
i jej siostra były do siebie uderzająco podobne, z tą tylko małą różnicą, że
Astraja miała oczy niebieskie, a bliźniaczka szare. Obie uśmiechały się w ten
sam sposób.
Kasandra spostrzegła spojrzenie wnuczki, a jej usta
wykrzywił ponury uśmiech.
- Bardzo ładny obraz – rzekła. Przybyła Zgrzebka,
niosąc na srebrnej tacy dwie filiżanki, starodawną cukiernicę i porcelanowy
czajnik. Postawiła to wszystko na stole i wycofała się.
- Niezbyt często przyjmuję tutaj gości – odezwała się
ponownie Kasandra. – Wybacz mi moje chłodne obejście.
Przyjrzała się wnuczce, a jej usta rozjaśnił po raz
pierwszy ciepły, babciny uśmiech.
- Co ten Severus z tobą zrobił – westchnęła, a jej
wzrok padł najpierw na krótkie włosy Selene, pomalowane czarnym lakierem długie
paznokcie i glany. – Jesteś śliczną dziewczyną, zupełnie jak twoja matka. Tak,
Astraja była damą.
Wskazała na duży portret nad kominkiem.
- Jej siostra bliźniaczka, Amity za to była
buntowniczką. Tak samo, jak ty teraz – dodała. – Wielki Boże, nie widziałam się
dziesięć lat!
Choć Kasandra przeważnie nie okazywała emocji, teraz w
jej oczach rozbłysły łzy.
- Ojciec nigdy nie mówił mi, że mama miała siostrę
bliźniaczkę – powiedziała Selene. Kasandra westchnęła.
- Jestem pewna, że Severus nigdy nawet nie wypowiedział
jej imienia po pogrzebie – mruknęła. – Wychował cię jak chłopaka, chociaż
osobiście obojętne mu było, czy będzie miał syna czy córkę.
- Ostatnio właśnie mówił o mamie bardzo dużo – odrzekła
Elin. – Pokazał mi wspomnienia, kilka zdjęć… dał mi nawet to.
Wyciągnęła spod czarnej bluzki medalion, zawieszony na
rzemyku. Kasandra odstawiła filiżankę.
- Mogę go zobaczyć? – spytała.
Selene bez słowa zdjęła medalion i oddała go na ręce
babki. Ta otworzyła go, poszperała przy zdjęciach, znajdujących się w jego
wnętrzu i zwróciła wnuczce medalion. Selene zobaczyła, że Kasandra wyciągnęła
rodzinne zdjęcie. Pod nim znajdowała się fotografia siedzących na schodach
Hogwartu bliźniaczek. Wyglądały na przesadnie szczęśliwe.
- Gdzie ona teraz jest? – zapytała. – Amity.
- Jest teraz dobrą żoną, ma córkę… - na twarzy Kasandry
pojawił się swego rodzaju gorzki uśmiech, jakby wspomnienie drugiej córki
sprawiało jej przykrość. – Nie odwiedza mnie często. Zresztą… ona uciekła z
domu. Nie lubiłam jej chłopaka, więc w końcu spakowała się i odeszła.
Selene już to raz słyszała. Zauważyła, że jej babka
jest osobą, która lubi manipulować ludźmi i narzucać im swoje racje. Nie
dziwiła się Amity, że uciekła z domu. Ona sama zrobiłaby podobnie.
- Jeśli chcesz, dam ci jej adres – dodała Kasandra.
Zawołała swoją skrzatkę, aby przyniosła jej coś do pisania. Zgrzebka wróciła z
kartką pergaminu i starym, pawim piórem. Kobieta nakreśliła coś na niej i
podała wnuczce. Selene spojrzała na pergamin.
Amity
Jackal
Ul.
Sagittarius 42
Sheffield
- To dość daleko – mruknęła, patrząc na słowo Sheffield.
- Tak, ale co to dla czarownicy – zaśmiała się
Kasandra.
Kiedy Selene była już przy drzwiach, ta pochwyciła ją w
ramiona i przytuliła.
- Odwiedź czasem swoją babkę – poprosiła.
- Dobrze – odparła Elin, mając nadzieję, że jej babka
nigdy nie będzie próbowała ją wyswatać. – I dziękuję, że mi powiedziałaś o
Amity.
- Ślizgoni nigdy nie dziękują – Kasandra udała
zaskoczoną, słysząc w ustach wnuczki słowo „dziękuję”, ale naprawdę widziała w
niej po części Astraję i Amity. Choć kolor oczu, włosów i inne detale odziedziczyła po ojcu,
pani Violet zobaczyła w niej swoje córki.
~*~
Nad tym rozdziałem dość długo pracowałam. Pewnie dla
tego, że mam co raz więcej nauki. Już jestem po trzech kartkówkach z
angielskiego, a na jutro szykuje się czwarta. Więc bądźcie, proszę,
wyrozumiali. Dedykacja dla carmen37
:*