Selene, zgodnie z obietnicą, została wypuszczona
następnego dnia.
Podczas podróży Express Londyn-Hogwart chłodno
traktowała Pottera i jego przyjaciół. Znużona nudnym towarzystwem Harry’ego
Pottera, Rona, Ginny, Luny i Neville’a, wróciła do przedziału Ślizgonów. Pansy
nie została dopuszczona do towarzystwa, więc z wielkim fochem opuściła
przedział.
Selene usiadła tuż przy oknie. To było jej ulubione
miejsce. Lubiła obserwować krajobrazy, a gdy padało, przyciskała ucho do
chłodnej szyby i wsłuchiwała się w rytmiczny stukot pociągu.
Teraz wyciągnęła z torby kartkę pergaminu, zwykły,
drewniany ołówek, podciągnęła kolana na wysokość podbródka i wbiła pięty w
brzeg siedzenia. Co chwilę zerkała na siedzącą naprzeciwko niej Kareen,
pogrążonej w lekturze „Proroka Codziennego”. Szkicowała jej portret. Nie była
do końca z nią pogodzona, bo nadal traktowała ją z chłodem, ale czuła, ż jej
uczucia do niej stają się coraz cieplejsze.
Malfoy, siedzący obok Elin, zajrzał jej przez ramię.
- Jest ładniejsza, niż w rzeczywistości – mruknął,
porównując ukończony już rysunek z prawdziwą Kareen.
Selene tylko pokiwała głową na znak, że słyszy.
Pogłębiła trochę cienie pod oczami, naszkicowała charakterystyczną dla myślącej
nad czymś Mary pomiędzy brwiami zmarszczkę i schowała swoje dzieło do torby.
*
Pociąg dojechał na stację. Słońce już prawie zaszło. Ze
stacji zwykle odbierała Selene matka Kareen. Mieszkała z córką na sąsiednim
osiedlu, więc chętnie podwoziła pannę Serpens pod dom.
Dulcia Black była piękną, sympatyczną kobietą. Hinduska
miała długie, pofalowane, czarne włosy, ciemną, jakby opaloną na złoto
karnację, duże, orzechowe oczy i ciągle uśmiechnięte, pełne usta. Od matki
Selene starsza była tylko o dwa lata. Mimo to w Hogwarcie bardzo się
przyjaźniły, mimo że Dulcia należała do Slytherinu.
Ubrana w czerwony płaszcz, gustowny beret i
dziesięciocentymetrowe, szkarłatne szpilki, pomachała dziewczynom, gdy te tylko
wysiadły z pociągu. Selene szturchnęła Kareen i wskazała jej Dulcię.
- Tam stoi – rzekła.
Obie zaczęły się ku niej przepychać przez tłum uczniów
i ich rodziców.
Pani Black przywitała je wylewnie. Mimo że po śmierci
Syriusza, Dulcia miała jeszcze dwóch mężów, nigdy nie porzuciła nazwiska tego
pierwszego, który zmarł niecały rok temu.
- Jak semestr? – zapytała. – Chodźcie, zaparkowałam
daleko od stacji.
Opuściły peron dziewięć i trzy czwarte i dotarły do
samochodu. Był to czerwony Rover, ulepszony za pomocą magii.
Dulcia umieściła bagaże na tylnych siedzeniach, podczas
gdy Selene i Kareen usiadły na rozciągniętym fotelu obok kierowcy.
Ruszyły z piskiem opon pośród trąbiących kierowców
mugolskich samochodów.
Na Spinner’s End były dwadzieścia minut później. Selene
wzięła swój kufer i klatkę z sową, pożegnała się i weszła na trochę zaniedbane,
niewielkie podwórko przed swoim domem. Zobaczyła, że w salonie paliło się
światło. A więc Snape był już w domu.
Wyciągnęła z torby klucze, wsunęła jeden w zamek i
otworzyła drzwi.
Jej ojciec siedział w skórzanym fotelu i czytał jakąś
gazetę. Gd usłyszał trzaśnięcie drzwiami, podniósł wzrok.
- Cieszę się, że cię widzę – powitał córkę.
- Od kiedy? – zdziwiła się Selene.
Już miała iść do swojego pokoju, kiedy usłyszała jakieś
hałasy, dobiegające z kuchni.
- Glizdogon jest tutaj? – spytała z grymasem
obrzydzenia na twarzy.
Rozległy się kroki i w drzwiach do kuchni stanęła jakaś
kobieta.
Selene uniosła brwi.
- Myślałam, że nie stać nas na sprzątaczkę – dodała,
patrząc na kwiecisty fartuch, który miała na ubraniu.
Severus zaśmiał się.
- Nie, to jest Charity Prewett – rzekł. – Moja partnerka.
Selene postawiła klatkę i kufer na podłodze.
- Zaraz – powiedziała. – Ja mam chyba coś ze słuchem.
Powiedziałeś, że to twoja dziewczyna?
Spojrzała najpierw na Snape’a, później na blondynkę.
Miała bystre, zielone oczy i wyglądała na wcale nie głupią. Znów utkwiła wzrok
w ojcu.
- Tak, nie przesłyszałaś się – odparł z uśmiechem,
podszedł do kobiety i objął ją ramieniem. – Zamieszka z nami.
Selene zmrużyła oczy ze złości.
- Dlaczego ze mną tego nie uzgodniłeś? – wycedziła
przez zaciśnięte zęby. – Czemu nawet nie raczyłeś mnie poinformować, że ta baba
się tu zwlokła? Ona ma mi zastąpić matkę?!
Wpadła w prawdziwą furię. Najpierw ojciec mówił jej
tyle o Astraji, a następnie przyprowadza do domu obcą pannę i oświadcza, że od
dziś zamieszkają we trójkę. Selene czuła okropną niesprawiedliwość.
Chwyciła klatkę, kufer, wbiegła po schodach na pierwsze
piętro i trzasnęła drzwiami do swojego pokoju. Nad klamką powiesiła miłą
informację dla ojca i jego kochanki, gdyby któremuś przyszła nagle ochota na
wycieczkę do jej sypialni:
Kto
tu przylezie, ma jeb w łeb
Pod napisem narysowała głowę bez oka i ze strzałą,
tkwiącą w czole.
Otworzyła na oścież okno, usiadła na parapecie i
przerzuciła nogi na jego zewnętrzną stronę. Patrzyła na niebo, które zrobiło
się już fioletowe. Gwiazdy powoli zaczęły się pojawiać na swoich miejscach.
Usłyszała skrzypienie drewnianych schodów, a po chwili
jęk zawiasów.
- Nie widziałeś ostrzeżenia? – zapytała Selene, pewna,
że to ojciec, bo Charity nie odważyłaby się do niej wejść. Na pewno.
- Zaryzykuję – odrzekł. – Nie możesz zaakceptować
Charity?
- Nie.
- Dlaczego?
- Dlatego.
- Selene…
- Spadaj.
Severus westchnął ciężko. Nienawidził takich rozmów z
córką.
- Muszę znać powód – nalegał.
Elin odwróciła głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
- Jest ich tyle, że nawet nie wiem, od czego zacząć! –
krzyknęła. – Nic mi nie powiedziałeś,
nie liczysz się z moim zdaniem, zdradzasz mamę… Nienawidzę tej kobiety!
Severus podszedł bliżej niej.
- Astraja nie żyje, a ty musisz mieć kogoś, z kim
mogłabyś pogadać – odparł.
- Matka Kareen mi wystarczy – warknęła. – Dlaczego z
nią się nie zwiążesz? Poza tym, ta blondynka nie będzie mi się tu wałęsać.
- Proszę cię, zaakceptuj Charity – poprosił Snape. –
Ona nie będzie ci w niczym przeszkadzać, wtrącać się w twoje sprawy, jeśli nie
chcesz…
Selene zamyśliła się. Czuła do narzeczonej ojca niechęć
i złość. Najchętniej utopiłaby ją w sedesie. Jednak stwierdziła, że nigdy nie
pomyślała o Severusie i o jego potrzebach. A w tej sytuacji i tak już nic nie
może zrobić.
- Dobrze – odpowiedziała w końcu. – Ale nie mam zamiaru
z nią rozmawiać, spotykać się przy śniadaniu, walczyć z nią o łazienkę. Ma mi
nie wchodzić w drogę. O pokoju nawet nie wspomnę. Idź jej to powiedz. Teraz.
Wskazała palcem na otwarte drzwi. Snape pojął aluzję.
Bez słowa opuścił pokój córki z ciężkim westchnieniem.
*
Rano Selene obudził odgłos hałasującej sowy. Niechętnie
wstała z łóżka i wsypała jej do miski trochę ziarna. Stwierdziła, że już raz
obudzona, drugi raz nie zaśnie. Spojrzała na budzik. Wskazywał godzinę ósmą
trzynaście.
Wyciągnęła z szafy jakieś ubranie i poszła do łazienki.
I na tym „pójściu” się skończyło, bo ktoś w łazience już był. Elin załomotała w
drzwi.
- Już wychodzę!
Był to głos kobiecy. Selene aż poczerwieniała na
twarzy. Nie powiedziała jednak ani słowa.
Gdy Charity wyszła, Elin zatrzasnęła jej
bezceremonialnie drzwi przed nosem.
- To jest wojna – wycedziła, patrząc na żółty ręcznik,
widzący na haku, który należał zwykle do niej.
Strąciła go na podłogę i powiesiła na haku swój
ręcznik.
Kiedy zeszła na śniadanie do kuchni, Charity od razu
skomentowała jej strój.
- Musisz ubierać się na czarno? – zapytała uprzejmie,
podczas gdy Selene wpychała ze złością kromki chleba w toster.
Charity jeszcze raz przyjrzała się jej glanom, czarnym,
starym spodniom, nabijanej ćwiekami skórzanej kurtce i pomalowanym na czarno
długim paznokciom Selene.
- Mogłabym ci jakoś doradzić, jeśli chcesz…
- Bądź tak miła i zamknij się – przerwała jej Elin.
Myślała, że rozerwie ją gołymi rękami.
Naszedł Severus.
- Mam dziś coś do załatwienia na Pokątnej – rzekł. –
Selene, pomożesz Charity posprzątać po śniadaniu.
- Wypchaj się smarkami – warknęła i wepchnęła do ust
całego tosta. Odprowadziła zirytowanego ojca wzrokiem do drzwi. No i została
sama w domu z psychopatką gotowania. Bez słowa wzięła ze stolika porannego
„Proroka”.
Usłyszała jak Charity wchodzi po schodach na pierwsze
piętro.
Wybiła dziesiąta. Selene postanowiła napisać do Kareen,
co się jej przydarzyło. Weszła do swojego pokoju… a tam niespodzianka. Charity
siedziała przy jej biurku i przeglądała coś, co okazało się jej szkicami. W
ręku miała akurat ten, który Selene naszkicowała w pociągu poprzedniego dnia.
Gdy panna Prewett zorientowała się, że Elin jest w
pokoju, uśmiechnęła się i powiedziała:
- Ładnie rysujesz.
Selene podeszła do niej i zatrzasnęła wieko tekturowej
teczki.
- Co ja wczoraj powiedziałam? – krzyknęła. – Żebyś nie
wtrącała się i nie grzebała w moich rzeczach.
- Co ty do mnie właściwie masz? – zapytała podniesionym
głosem Charity.
- Nie lubię cię, bo jesteś wścibska – odpowiedziała. –
I nie krzycz na mnie, bo to nie twoje mieszkanie. Nie masz nade mną żadnej
władzy.
- Więc kto ma?
- Tylko Czarny Pan! W ogóle nie wiem, dlaczego prowadzę
z tobą tę rozmowę. Wyjdź – rozkazała i wypchnęła ją z pokoju.
Charity zmarszczyła brwi i otworzyła usta z oburzenia.
Zanim Selene zatrzasnęła jej drzwi przed nosem, uśmiechnęła się i dodała:
- Zamknij buzię, bo połkniesz muchę.
Całym domem wstrząsnął hałas zatrzaskujących się drzwi.
Elin usiadła na parapecie i rozchyliła jedną żaluzję.
Czuła ponurą satysfakcję i triumf, że doprowadziła kochankę ojca do
wściekłości.
Ledwo spojrzała w szare niebo, musiała natychmiast
otworzyć okno, żeby lecąca wprost na nie czarna sowa nie zderzyła się z nim.
Sowa usiadła na szczycie klatki ptaka Elin, który
zmierzył ją chłodnym spojrzeniem i nastroszył z poirytowania pióra.
Selene odczepiła swoi list od nóżki i przeczytała go:
Selene
Zapytałem
Cię, czy mogłabyś do mnie wpaść. Bo widzisz, jest pewien problem. On jest w
nastroju, no… trochę ponurym. To znaczy, bardziej, niż zwykle. Nie życzy sobie
odwiedzin. Chciałbym, żebyś mnie odwiedziła, ale sama rozumiesz. Siła wyższa.
Może mógłbym Ci to jakoś wynagrodzić?
Draco
Selene nie czuła do Malfoya żalu. Może to nawet i
dobrze, że tak się złożyło. Wzięła zatem pióro i napisała odpowiedź.
Nie no, jasne, jego słowo jest najważniejsze. I wiesz,
może to nawet lepiej, bo Ty mógłbyś odwiedzić mnie. Mam problem z pewną osobą,
a Twoja pomoc byłaby wskazana. Przyjdź jutro, dobrze?
Selene
Przywiązała list do nóżki sowy Malfoya, wyrzuciła ją na
zewnątrz i zatrzasnęła okno.
Zeszła na parter. Charity siedziała w fotelu, trzymała
na kolanach magiczne radio i stukała w nie co chwilę różdżką w celu
poszukiwania jakiejś stacji. Selene minęła ją bez słowa i otworzyła drzwi na
oścież.
- A ty gdzie się wybierasz? – zapytała nagle Charity.
- Jak najdalej od ciebie – warknęła Selene i trzasnęła
drzwiami, aż szyby zadźwięczały w oknach.
*
Opadła obok niego na poduszki, nadal dysząc nieznacznie
po ich miłosnych zapasach. Severus objął ją ramieniem. Zauważył zmianę na
twarzy Charity, gdy jej wzrok padł na ruchome zdjęcie piętnastoletniej jeszcze
Selene.
- O co chodzi? – zapytał Snape.
- O nic – odpowiedziała z ciężkim westchnieniem. – Ale
czuję, że Selene mnie nie akceptuje.
- Daj jej czas – brzmiała odpowiedź. – Nic jej o tobie
nie powiedziałem, to moja wina, że tak jest do ciebie nastawiona. Ale to się
zmieni, zobaczysz.
- Przez to czuję się tutaj jak intruz – mruknęła
Charity. – Dzisiaj usłyszałam od niej chyba więcej obelg, wyzwisk i warczenia,
niż jej największy wróg przez całe życie.
Snape oparł się na łokciu. Nie miał najmniejszej ochoty
rozmawiać teraz z Charity o złym zachowaniu swojej córki. Miał za dużo innych
problemów na głowie.
- Porozmawiam z nią – rzekł mimo woli. – A ty się nią
nie przejmuj. Jesteś mądrą kobietą.
- To, że jestem blondynką nie znaczy, że jestem głupia.
Severus zaśmiał się.
- Wiem, kolor włosów nie świadczy o zasobie
inteligencji – odparł.
Zerknął na zegarek. Była dwudziesta pierwsza
trzydzieści, a Selene jeszcze nie wróciła. Mistrz Eliksirów wstał i zaczął się
ubierać.
- Poczekam na nią na dole – dodał i zszedł do salonu.
Dla umilenia czasu włączył magiczne radio. Długo jednak nie musiał czekać. Elin
wróciła piętnaście minut później. Usłyszał ją, zanim doszła do drzwi, bo
najpierw kopnęła w blaszany śmietnik, a następnie żelazną bramkę. Kiedy weszła
do środka, nawet się nie przywitała.
- Już myślałem, że będziesz tam nocować – odezwał się
Snape. – Gdzie byłaś?
- U Kareen – odpowiedziała. – Jestem już prawie
dorosła, więc nie muszę ci się tłumaczyć.
- Ale jednak prawie.
Selene chciała wciec na górę, ale Snape zatrzymał ją:
- Porozmawiajmy, co?
Selene uniosła brwi i usiadła na brzegu niskiego
stolika.
- Teraz chcesz rozmawiać, zdrajco? – zapytała. – Czego
się podczas tej rozmowy dowiem? Że masz kilku braci, chcesz przejść na stronę
Dumbledore’a, a może że jestem adoptowana?
Snape przewrócił oczami ze zniecierpliwienia.
- Charity powiedziała mi, że nieładnie się względem
niej zachowałaś – odrzekł, starając się, aby jego głos zabrzmiał spokojnie.
- Pier*olona konfidentka – warknęła Selene. – Założę
się, że to Gryfonka.
- To nie ma nic do rzeczy – westchnął Severus. –
Przyznaję, że źle zrobiłem, że nie byłem dobrym ojcem, ale nie musisz się
odgrywać na Charity.
- Teraz ci się na sentymenty zebrało? – zapytała z
wyrzutem Elin. – Po co ona się mnie czepia?
- Chce być dla ciebie jak matka…
- To moja nowa stara? – krzyknęła Selene. – Zapomnij!
Nigdy nie zastąpi mi prawdziwej maki, z którą zresztą zabraniasz mi się
kontaktować! Jej portret wisiał w twoim pokoju przez całe szesnaście lat, a ja
nie rozmawiałam z nią ani razu!
Snape podszedł do córki, która już zbierała się do
odejścia.
- A więc zrobimy tak – rzekł. – Ty będziesz mogła o
każde porze z nią porozmawiać, ale za to postaraj się być dla Charity milsza.
Selene uniosła jedną brew.
- Postaram się – odpowiedziała.
- Chcę ci stworzyć normalną rodzinę – dodał jeszcze
Snape, gdy ta była już na schodach.
- Ale dotąd ty byłeś moją rodziną – odparła Selene. –
Nie potrzebuję takiej kobiety, która zamiast coś zrobić, tylko potrafi krytykować
mój strój, słownictwo i w ogóle wszystko.
Mistrz Eliksirów zmarszczył brwi. Chciał już zakończyć
tą rozmowę, a już nowa posada „sowy”, na którą się zdążył załapać z chwilę
poznania Selene z Charity, kompletnie mu nie leżała.
- Powiem jej, żeby z tobą doszła do kompromisu –
oświadczył. – Jestem zmęczony, idę spać.
Minął córkę, wbiegł po schodach na piętro i zamknął za
sobą cicho drzwi. Elin też nie pozostało nic innego, jak położyć się spać,
myśląc o swojej tragicznej sytuacji.
~*~
Ale się opisałam… Aż mnie bolą palce od przyciskania
klawiszy w klawiaturze. Mam nadzieję, że się podobało. Dedykacja dla Kicysławy :*