Rozprawę
czas zacząć, pomyślała Selene, gdy Severus i Narcyza
weszli do małego salonu w domu przy Spinner’s End. Oboje mieli kamienne twarze,
gdy siadali w fotelach, niczym sędziowie, naprzeciwko Elin i Dracona –
oskarżonych.
Za to Selene w ogóle się nie przejmowała tym sądem. Siedziała
spokojnie, opierając czubki butów o niski stolik. Trzymała w ręku różdżkę, nad
którą kilka centymetrów w powietrzu wisiał krótki, srebrny nóż. Jego ostrze co
chwilę skręcało się we wszystkie strony niczym wąż.
Dorośli siedzieli przez chwilę w milczeniu,
przyglądając się temu wszystkiemu. W końcu Snape nie wytrzymał.
- Możesz skończyć? – zwrócił się do córki.
- Nie.
Nóż zrobił w powietrzu salto i zawiązał się w supeł.
- A więc, tak – zaczęła oficjalnym tonem Narcyza. –
Przyszliśmy tutaj, żeby wyjaśnić zaistniałą…
- A obrońcę dostaniemy? – przerwała jej Elin. –
Oskarżycielem może być Charity, ona i tak pcha się tam, gdzie jej nie chcą.
Draco parsknął stłumionym śmiechem, lecz widząc karcące
spojrzenie matki, przyjął minę odpowiednią dla osoby pogrążonej w żałobie.
- Selene – syknął Snape. – Bo się za ciebie wstydzę.
Teraz ona się zaśmiała.
- Wstydź się za Charity – odparła. – To ona przynosi
nam hańbę. Udaje zbuntowaną Gryfonkę, a w rzeczywistości donosi na nas
Dumbledore’owi. Ale on już niedługo będzie martwy.
Uśmiechnęła się złośliwie do ojca i powróciła do
wywijania nożem w powietrzu. Snape westchnął ostentacyjnie i oparł się o fotel.
Zamknął na chwilę oczy, marszcząc czoło.
- Selene, czy ty nie możesz choć raz zachować się tak,
jak ja tego chcę? – zapytał. – Od zawsze mam z tobą same problemy.
- Cóż, dobrze wiedzieć, jak o mnie myślisz – wpadła mu
w słowo Elin. – Sąd czas zacząć!
Narcyza przejęła inicjatywę, podczas gdy Severus
siedział ze zrezygnowaną miną, bez najmniejszej już ochoty na tę rozmowę.
- Chcielibyśmy wytłumaczyć wam, że to, co robicie, może
mieć swoje przykre konsekwencje – odezwała się.
- A jeśli nawet, to co? – prychnął Malfoy, doznawszy
nagłego napływu śmiałości. – Kocham Selene, nie rozumiem, dlaczego chcesz nas
rozdzielić.
Narcyza otworzyła usta, ale Elin ją ubiegła.
- Ja ci to wytłumaczę, Draco – powiedziała. – Twoja
matka nie chce mieć w rodzinie kogoś takiego, jak ja. Nie chce, żeby narzeczoną
jej syna, tak pełnego czystej krwi i innych pierdów, została jakaś zwykła,
szara, biedna Selene Snape.
Pani Malfoy oburzyła się na te słowa, ale Elin ponownie
przemówiła, tym razem do Severusa.
- A ty, tato – dodała. – Nie chcesz, żebym sypiała z
Draconem, a sam nie byłeś lepszy. Mama urodziła mnie niedługo po zakończeniu
Hogwartu. Jak możesz być takim hipokrytą.
- Ja hipokrytą, tak? – wrzasnął nagle Snape, kładąc
obie dłonie na stoliku i pochylając się mocno ku córce. – Spójrz na siebie,
obrażasz Charity na każdym kroku, a gdy ona powie coś na ciebie…
- Nie wspominaj w mojej obecności o tej szmacie! –
przerwała mu Selene. Pochwyciła lewitujący nóż, który wyprostował się
natychmiast. Wbiła go w stół pomiędzy rozczapierzone palce ojca.
- Nie zmuszaj mnie, żebym go użyła – wyszeptała,
patrząc mu prosto w oczy.
Oboje oparli się powoli o oparcia foteli, nie
spuszczając z siebie nienawistnych spojrzeń.
Narcyza przyglądała się tej kłótni z przerażeniem na
twarzy. Bała się odezwać, żeby i na nią Selene nie nakrzyczała.
- Skończyliście już się nad nami pastwić? – zwrócił się
do Snape’a i swojej matki Malfoy, przerywając krępującą ciszę. – Jeśli tak, to
wyjdźcie, chcę jeszcze porozmawiać z Selene.
Ani Narcyza, ani Severus nie ruszyli się z miejsca,
więc Draco wstał i wziął Elin za rękę.
- W takim razie my wychodzimy – dodał.
Poprowadził czarnowłosą na podwórko przed domem. Selene
usiadła na niewysokim murku.
- Jaka ohyda – mruknęła. – Teraz ojciec będzie mnie
śledził nawet w kiblu.
- Kiedy wrócimy do Hogwartu, wszystko się zmieni –
odparł blondyn.
Elin parsknęła śmiechem, a jej wargi wykrzywił grymas
goryczy.
- Chyba z twojej strony – prychnęła. – Mój ojciec nadal
będzie tam, gdzie ja. Chciałabym być w innym domu. Wtedy by się tak nie
czepiał.
Westchnęła ciężko, po czym dodała:
- Wiesz, nie jesteś ostatnio tym wkurzającym gnojkiem,
którego znałam wcześniej.
Malfoy zaśmiał się, a po jego minie można było poznać
prawdziwe zadowolenie.
- Dziękuję za komplement – powiedział, ujął twarz Elin w
obie dłonie i pocałował ją w policzek.
*
Z ulgą Selene przyjęła powrót do Hogwartu. Jeszcze jej
tak nie cieszyło zatruwanie życia uczeniom z niższych klas w pociągu, jak tego
dnia.
W szkole za to i ona, i Kareen miały niezłą zabawę. Był
wypad do Hogsmeade, a Harry Potter chciał się z nią umówić. Selene zwodziła go,
mówiąc, że nie ma czasu, nie wie, czy w ogóle pójdzie…
Kiedy Malfoy popatrzył na nią krzywo, gdy kolejny raz
spławiła Wybrańca, tylko wzruszyła ramionami.
- Na tym polega miłość – wyjaśniła, choć w jej tonie
głosu wyraźnie słychać było drwinę. – Niech się Harry o mnie stara, żebym się
mu szybko nie znudziła. Trzeba ciągnąć to przedstawienie, jak długo się da.
Dopiero dzień przed wypadem do Hogsmeade, po kolacji,
Selene złapała Pottera tuż przy drzwiach do Wielkiej Sali. Z niechęcią
stwierdziła, że pałętają się przy nim ci jego „najlepsi przyjaciele” i
zazdrosna rusa smarkula od Weasleyów.
- Wiesz, jeśli nie masz nic w planach, możemy jutro iść
razem – odezwała się, ignorując całkowicie wyzywające spojrzenia Rona i jego siostry.
- O-oczywiście – odpowiedział Harry, lekko się jąkając.
Selene uśmiechnęła się.
- No to jesteśmy umówieni.
Odwróciła się i odeszła w stronę lochów, gdzie
znajdowało się dormitorium Ślizgonów.
Hermiona od razu odwróciła się w stronę na Pottera z
groźną miną.
- Zanim coś na nią powiedz – uprzedził ją. – Wiedz, że
mnie nigdy nie przekonasz.
- Ona cię wykorzystuje i manipuluje tobą – powiedziała
Hermiona, udając, że nie usłyszała uwagi Wybrańca. – Nie widzisz tego? Zwodzi
cię, z czego ma wielką uciechę. Nie zdziwiłabym się, gdyby tuż przed wyjściem
odwołała wasze spotkanie.
- Hermiono – zwrócił się do nie po imieniu Harry. –
Znajdź sobie chłopaka i daj mi spokój.
Zostawił oburzoną pannę Granger i zdumionego Rona w
Wielkiej Sali, a sam udał się do dormitorium Gryffindoru. Nie zauważył, że
towarzyszy mu nadal Ginny.
- Kochasz ją? – zapytała z Nienacka.
Harry aż podskoczył ze strachu.
- Nie wiedziałem, że idziesz za mną – odpowiedział
wymijająco.
- Kochasz?
- Tak, bardzo – odparł, patrząc jej prosto w oczy.
Ginny spuściła wzrok.
- Nie chcę, żebyś się na mnie obraził – mruknęła. – Ale
Ron i Hermiona mają trochę racji.
Zamilkła, widząc karcące spojrzenie Pottera.
- Nie rozumiem was – stwierdził. – Mówicie, jak to by
było fajnie, gdyby Gryfoni pogodzili się ze Ślizgonami. A kiedy już powoli
nasze stosunki się ocieplają, kręcicie nosami i kwękacie, jaki to popełniam
błąd. Sami się zachowujecie jak Ślizgoni, nienawidząc ich z niewiadomego
powodu.
Podał hasło Grubej Damie i przelazł przez dziurę pod
porterem do dormitorium.
W Pokoju Wspólnym nie było jeszcze tłumów, bo większość
uczniów nie skończyło jeszcze kolacji. Zajął najlepszy fotel przed kominkiem i
wyciągnął z torby swój nowy podręcznik do eliksirów.
Bardzo brakowało mu tego egzemplarza, należącego
niegdyś do Księcia Półkrwi, ale za bardzo się bał, by po niego wrócić,
zwłaszcza że Snape podczas lekcji obrony przed czarną magią go obserwował. Z
pewnością węszył też poza zajęciami. Harry starał się go na korytarzach unikać.
Musiał tylko odwalać dla niego te szlabany, a jeden był nudniejszy od drugiego.
Snape nie skąpił mu kąśliwych uwag, jaka to na dworze piękna pogoda, że słońce
świeci idealnie, prosto na treningi quidditcha…
Nagły spadek stopni na lekcjach eliksirów Snape
komentował triumfalnym uśmiechem, za to Slughorn tłumaczył go jego zauroczeniem
Elin Hate, którą i on sam był oczarowany. Harry wiedział jednak, że długo tak
nie pociągnie, więc najlepszym wyjściem było wziąć się do nauki.
Do Pokoju Wspólnego wszedł Ron i Hermiona. Wspólne
nieszczęście, jakim był dla nich związek Harry’ego z Elin Hate sprawił, że
oboje zapomnieli o sporze, który toczyli od chwili, gdy Lavender Brown zaczęła
chodzić z Ronem. Przyczyniła się też do tego nieudana próba otrucia Weasleya,
po której właśnie on i jego natarczywa dziewczyna zerwali ze sobą.
- Teraz jesteś bardzo zauroczony – odezwała się
Hermiona, lecz Weasley postanowił zastosować terapię szokową, bo uciszył ją
gestem ręki i przemówił dość napastliwym, stanowczym tonem:
- Masz przyćmiony umysł, wiem, bo sam też przez to
przechodziłem, stary. Twoje komórki mózgowe oszalały.
- Nie odgrywaj doktora – mruknął Potter, wstając z
fotela. Ron chciał się odezwać, żeby najprawdopodobniej spytać, kto to jest ten
doktor, ale ten dodał: - Idę spać.
Spakował książki do torby i wszedł krętymi, wąskimi
schodami do sypialni chłopców.
*
Rano Selene jak zwykle, ubrała się niespecjalnie,
zjadła śniadanie w Wielkiej Sali… Przestało jej zależeć, czy podoba się
Potterowi, czy też nie. I tak był w niej zadurzony mimo tego, w co się
ubierała.
Zeszła do holu, gdzie zobaczyła czekającego na nią
Harry’ego.
- Gdzie najpierw pójdziemy? – zapytał ją.
- Ty wybierz.
Harry zmarszczył czoło.
- Może do Trzech Mioteł? – zaproponował po chwili
zastanowienia. – Ron, Hermiona i Ginny też tam będą.
Selene uniosła nieco brwi, ale nie dała po sobie
poznać, że ten pomysł się jej nie podoba.
Romantyczna
randka, nie ma co, pomyślała. Jest bystry jak woda w klozecie.
Pozwoliła wziąć się za rękę i wyprowadzić z budynki
szkoły.
Gdy doszli do Hogsmeade, uczniowie rozeszli się we
wszystkich stronach. Harry pociągnął swoją dziewczynę w kierunku Trzech Mioteł.
Jak wspominał wcześniej, Ron, Hermiona i Ginny siedzieli przy jednym stoliku,
pili kremowe piwo i gawędzili wesoło.
Uśmiechy spełzły im z twarzy, gdy zobaczyli, kto jest z
ich przyjacielem.
- Przyprowadziłem Elin – powiedział, odsuwając jedno z
wolnych krzeseł, żeby pomóc jej usiąść.
Selene opadła z groźną miną na krzesło, łypiąc spode
łba na Hermionę.
- Ciekawy strój – odezwała się z mocno wymuszonym
uśmiechem Ginny, patrząc na czarną, koronkową spódnicę Ślizgonki oraz nabijaną
ćwiekami, czarną, skórzaną kurtkę.
Selene uznała to za atak na jej styl. Spojrzała rudej
prosto w oczy, chcąc zastraszyć ją samym spojrzeniem. Poniekąd osiągnęła
sukces, bo Ginny przestała się uśmiechać i jakby skurczyła się w sobie.
- Czy ty masz coś do mnie? – zapytała wyzywającym
tonem.
Weasley wytrzeszczyła na nią oczy.
- Nie, przecież powiedziałam, że podobają mi się twoje
ciuchy – odparła ruda, bardzo już zdenerwowana.
Ciebie
nawet na worek po ziemniakach nie stać, pomyślała Selene.
*
- Ogólnie rzecz biorąc, była to okropna randka – Elin
podsumowała całe popołudnie, spędzone w Hogsmeade.
Wracali powoli do zamku, a Harry trochę już się
zaniepokoił złym samopoczuciem swojej dziewczyny.
- Więc może ci to wynagrodzę? – zapytał. – Powiedzmy… w
przyszły piątek w Pokoju Życzeń?
Selene skrzywiła się.
- Za tydzień mam urodziny, jadę do dziadków – odparła.
Po części skłamała, bo do zwariowanej, tkwiącej w swoim
świecie babci Kasandry nie miała najmniejszej ochoty jechać, ale rzeczywiście,
dwudziestego trzeciego kwietnia kończyła siedemnaście lat.
Harry, mimo odmowy, uśmiechnął się.
- Już staniesz się dorosła – rzekł. – Wszystkiego
najlepszego.
Pocałował Selene w policzek. Ona grzecznie podziękowała
za życzenia, mając nadzieję, że ten cyrk już długo nie potrwa.
~*~
Ten rozdział został w całości napisany w szkole.
Głównie na przerwach, ale zahaczyłam też o angielski, godzinę wychowawczą i
matematykę.
Wiem, że nagłówek jest dziwny, ale gdy zobaczyłam to
zdjęcie, zakochałam się. Nie pisałam tyle czasu, bo miałam próbne testy
gimnazjalne, trzeba się było uczyć.
Dedykacja dla Eles.
:* *serce*