25 listopada 2008

8. Zastrzyk najczystszej odwagi

Selene wciąż bardzo przeżywała wczorajsze wydarzenie znad jeziorka. Oczywiście prędzej zgodziłaby się na kolejny pocałunek z Draconem Malfoyem, niż dała po sobie poznać, że czymś się frasuje, aczkolwiek ukrycie prawdy przed Karen okazało się o wiele trudniejsze. Nauka z transmutacji stała się dla Elin wybawieniem, a szlaban u Slughorna — idealną wymówką. Kto by pomyślał. Nareszcie mogła uciec od napastliwych spojrzeń przyjaciółki.
Podczas kolacji dość długo siedziała przy stole, żując powoli kanapkę z szynką i obserwując ukradkiem stół nauczycielski. Prawie wszyscy już dawno wrócili do swoich dormitoriów, a w Wielkiej Sali pozostali jedynie ci, którzy lubili sobie trochę więcej podjeść (był wśród nich również profesor Slughorn). Ale Selene nie siedziała sama. Towarzyszyła jej Karen, udając rzep, którego Elin chciała się pozbyć od samego rana.
— Pansy rozpowiada, że jesteś lesbijką i robisz Malfoya w bambuko. — Karen już poznała drugą stronę związku swojej przyjaciółki z rozchwytywanym Ślizgonem, aczkolwiek od samego początku domyślała się, że może chodzić właśnie o coś takiego.
Selene tylko wzruszyła ramionami. Miała głęboko w poważaniu to, co mówiła o niej Pansy Parkinson; przecież zawsze mogła zaczaić się na nią w toalecie i pokazać, na co stać jej różdżkę.
— Zobaczymy, czy będzie taka wyszczekana, kiedy zamienię jej gębę z dupskiem. Może wtedy będzie miała większe powodzenie…
Spostrzegła, że Slughorn otarł wąsy haftowaną chusteczką, dopił herbatę, którą wcześniej doprawił czymś mocniejszym ze swojej piersiówki, po czym wstał i przeturlał się między ścianą a stołem, mrugając do Selene, która wpakowała do ust ostatni kawałek kanapki i dodała:
— Dobra… Spadam. Zobaczymy się później.
Karen odprowadziła ją wzrokiem do drzwi wyjściowych, przy których Elin dogoniła nauczyciela i razem odeszli w kierunku lochów. Slughorn był w wyjątkowo dobrym humorze, dlatego nie planował zbytnio karać swojej ulubionej uczennicy za uczynek, o którym wszyscy już dawno zapomnieli (aczkolwiek niektórzy pierwszo i drugoklasiści nadal podniecali się bójką z Wielkiej Sali).
Przeszli przez długi, ciemny korytarz oświetlony jedynie niewielkimi pochodniami o gazowych płomykach, które nie dawały zbyt wiele światła, a Selene już była zmuszona do wysłuchania historii z młodości profesora, który chwalił się, że już jako uczeń był doceniany przez społeczeństwo, a skrzaty domowe same przynosiły mu do dormitorium jakieś wyszukane smakołyki, dzięki czemu nie musiał zakradać się do kuchni. Do tego zapewnił ją, że wszyscy nauczyciele doskonale zdają sobie sprawę z tego, że niektórzy uczniowie wynoszą z kuchni jedzenie, a na podkradanie mocniejszych trunków przymykają oczy, o ile robią to jedynie starsi studenci. Choć Elin była trochę zirytowana, po dłuższym zastanowieniu doszła do wniosku, że te szlabany u profesora Slughorna mogą być istną kopalnią wiedzy nie tylko o przeszłości szkoły (która z pewnością jest bardzo ciekawa), ale i o ludziach, którzy się tu uczyli.
Czarodziej otworzył drzwi do swego gabinetu i wpuścił Selene do środka. Dziewczyna rozejrzała się po wielkim pomieszczeniu; jeszcze nigdy tu nie była, choć domyślała się, jak będzie wyglądało jego wnętrze. Biurko i szafki były zawalone jakimiś książkami, pustymi fiolkami po eliksirach, przeróżnymi ingrediencjami do sporządzania mikstur w koszyczkach, pudełeczkach, woreczkach i puszeczkach, pustymi opakowaniami po kandyzowanych ananasach oraz rozpoczętymi butelkami z wybornymi trunkami. Nic zaskakującego, aczkolwiek Selene stwierdziła, że nauczyciel eliksirów musiał być wielkim bałaganiarzem. Miał tylko jedną szafkę utrzymaną w idealnym porządku. Na idealnie wyszorowanym meblu stały równiutko poukładane fotografie w lakierowanych ramkach, a każda przedstawiała jakąś szychę. Oczywiście nauczyciel nie omieszkał opowiedzieć swojej uczennicy o absolutnie każdej fotografii, zanim przeszli do szlabanu, a ona musiała po prostu zacisnąć zęby i jakoś tego wysłuchać.
— Dużo myślałem o tym, co tu moglibyśmy porobić… I akurat sobie przypomniałem, że mam na poniedziałek przygotować dla pierwszaków dwie proste mikstury… Eliksir Zmieniający Kolor Włosów i jakiś napój leczący… Na rozpisce jest napisane, że musi być ten z czyraków. Pomożesz mi je zrobić, hmm?
Zaprowadził ją w głąb gabinetu, gdzie znajdowały się wysokie szafy wypełnione przeróżnymi eliksirami (profesor bardzo często przynosił na swoje lekcje mikstury, które później sami mieli sporządzić, więc Selene przypuszczała, że znajdują się one właśnie na tych półkach), a w ścianę wmurowany był ogromny kominek, który mógł pomieścić nawet pięciu Slughornów. Nad zimnym paleniskiem wisiało dziesięć niewielkich wysłużonych kociołków; nauczyciel machnął od niechcenia różdżką, a czarne węgielki zapłonęły wesoło trzaskającym ogniem.
— No… Weź sobie jeden kociołek i do roboty! — zachęcił swoją podopieczną profesor Slughorn, po czym sam zaczął się krzątać przy niskiej komodzie, w której również składował różne (tym razem bardzo cuchnące) składniki. — Już zacząłem robić Eliksir Zmieniający, więc ty możesz się zabrać za ten leczniczy…
Ślizgonka stała przez chwilę przy kulawym stoliku, na którym profesor już rozłożył swój kociołek; czuła się skrępowana wesołkowatością nauczyciela, aczkolwiek cieszyła się, że na szlabanie przypadło jej robienie banalnej mikstury, którą jej klasa sporządzała wraz ze Snape’em na pierwszej lekcji eliksirów. Uśmiechnęła się sama do siebie, kiedy sobie przypomniała, jak fajtłapowaty Neville Longbottom rozlał całą zawartość kociołka kolegi i spalił sobie szatę. Nabijanie się z tego ciamajdy stanowiło jedną z ulubionych rozrywek Selene, która nigdy nie traciła okazji, aby zrobić mu jakiś kawał albo ponabijać się z jego słabych stopni lub niezdarności — razem z Karen nazywały to po prostu pierdołowatością.

Szlaban okazał się tym razem całkiem przyjemnym przeżyciem. Slughorn opowiadał przez jakieś pół godziny, jak wyglądało za czasów jego młodości karanie uczniów („Kiedyś przyłapano mnie na paleniu fajki wodnej w toalecie… woźnym był wtedy pan Wringle, który wieszał mnie za to za ręce pod sufitem przez bitą godzinę… Podciągał i opuszczał, podciągał i opuszczał… A teraz co najwyżej groziłoby ci, moja droga, sprzątanie łazienki Jęczącej Marty…”; „Filch żałuje, że wycofano stosowanie kar cielesnych, ale spróbowałby sam poklęczeć na grochu przez kilka godzin, to inaczej by śpiewał!”); Selene stwierdziła, że nie tylko Filch byłby w siódmym niebie, gdyby przywrócono takie szlabany — Harry Potter nie miałby wtedy tak lekkiego życia ze Snape’em. Bo czym jest sortowanie gumochłonów w porównaniu do sprzątania klatek ognistych krabów?
Dodawała właśnie rogate ślimaki do swego wywaru, kiedy profesor Slughorn zagadnął ją wesoło:
— Chyba słyszałaś o Klubie Ślimaka, co? — Selene kiwnęła głową, więc kontynuował: — Założyłem ten elitarny klub dla samych wybitnych i znaczących uczniów… No wiesz, wypada nagradzać tych lepszych… Może wpadniesz na najbliższe spotkanko, co? Może uda się jakieś zorganizować, żeby zahaczyło o jeden z twoich szlabanów… To co, dam ci znać, hmm?
Selene uśmiechnęła się uprzejmie (co było dość zaskakujące), ale wargi miała zesztywniałe. Owszem, słyszała, że za czasów, kiedy Slughorn nauczał eliksirów, istniało coś takiego, ba, nawet Snape kiedyś wspominał, że należał do jakiegoś elitarnego klubu, ale dziewczyna nie odczuwała potrzeby wkręcenia się w grono tych lepszych. Pamiętała, że przecież nabijała się z Dracona Malfoya, który głośno narzekał, że Slughorn całkowicie go zignorował, chociaż podobno faworyzował jego ojca, kiedy Lucjusz uczęszczał jeszcze do Hogwartu. A teraz Selene ma stać się członkinią Klubu Ślimaka. Selene, która tak naprawdę niczego po tej jasnej stronie nie znaczyła. Chociaż — tu szesnastolatka uśmiechnęła się złośliwie — była bardzo ciekawa miny Malfoya, kiedy ten się dowie, że nauczyciel docenił , a nie tego wybitnego arystokratę.

Zegar wybił godzinę dwudziestą trzecią, kiedy Ślizgonka skończyła swoją miksturę, która spoczywała teraz bezpiecznie w zapieczętowanym kociołku gotowa na prezentację. Horacy Slughorn jeszcze mieszał zawzięcie swój eliksir, aczkolwiek i on był już na ukończeniu. Kiedy spostrzegł, że dziewczyna sprząta swoje miejsce pracy, otarł chusteczką zroszone potem czoło i rzekł:
— No, możemy uznać, że dzisiejszy szlaban masz odrobiony. Dobrze się spisałaś. Gdyby to nie był szlaban, nagrodziłbym cię punktami, ale… Sama rozumiesz.
Podziękowała nauczycielowi za miłe słowa, pożegnała się tak uprzejmie, jak tylko potrafiła i opuściła gabinet. Było już dość późno, a ona czuła się przyjemnie senna, mimo że szlaban prawie w ogóle jej nie zmęczył. Zamknęła za sobą drzwi do biura profesora Slughorna i zrobiła krok w stronę korytarza prowadzącego do dormitorium Ślizgonów, kiedy nagle tuż przed nią wyrosła jakaś wysoka, czarna postać. Elin przycisnęła obie ręce do piersi i wydała z siebie zduszony okrzyk, a serce podeszło jej do gardła, ale okazało się, że to tylko Snape. Koczował pod gabinetem swego dawnego nauczyciela już od ponad dziesięciu minut. Selene podejrzewała, że będzie dumny z jej pokornie odrobionego szlabanu, ale grubo się myliła; na twarzy Mistrza Eliksirów malował się ten okropny grymas, który przerażał prawie każdego ucznia. Elin znała go aż za dobrze.
Odetchnęła głębiej, żeby się uspokoić.
— No? — mruknęła złośliwie, aby zamaskować zakłopotanie.
Ale Snape’owi nie było w tej chwili do śmiechu; zazwyczaj patrzył przez palce na fochy swojej córki, ale dziś nie zamierzał ich znosić. Chwycił ją z całej siły za ramię i zaciągnął do swojego gabinetu, nie zważając na jej wulgarne protesty.
— Ja ci dam no — warknął, wpychając ją do ciemnego pomieszczenia. Zatrzasnął drzwi i kontynuował: — Masz mi coś do powiedzenia?
Dziewczyna wciąż cała się trzęsła; nie miała pojęcia, co znowu rozwścieczyło Snape’a. Przeszukiwała wspomnienia z ostatnich dni, usiłując sobie przypomnieć, co znowu takiego zrobiła, choć domyślała się, że Mistrz Eliksirów za chwilę ją oświeci. Skrzyżowała ręce na piersiach i wydęła usta. A tak było dobrze… Taki miała spokój. Przez te dwie godziny w gabinecie profesora Slughorna nareszcie poczuła się doceniona, mimo że nauczyciel miał denerwującą manierę w głosie i trzeba było mu nieustannie przytakiwać, choć sam nie szczędził Elin komplementów. Przez ten szlaban usłyszała więcej miłych słów od Slughorna, niż od ojca przez całe swoje życie. Jej niechęć do Snape’a jeszcze bardziej się przez to pogłębiła, choć przypuszczała, że jest to niemożliwe.
— Przecież odwaliłam pierwszy szlaban! Slughorn był ze mnie zadowolony, możesz go zapytać… — zaczęła, ale on szybko jej przerwał:
— Nie o tym mówię. W Hogwarcie aż huczy od plotek… Hagridowi zginął parasol. Masz z tym coś wspólnego?
Choć dziewczyna za wszelką cenę chciała ukryć przed ojcem prawdę, jej mina mówiła sama za siebie. Mistrz Eliksirów westchnął ciężko i również założył ręce na piersiach; do końca miał nadzieję, że jego córka pierwszy raz nie zrobiła nic złego, ale najwyraźniej ją przecenił. Coraz częściej podejrzewał, że Selene już zawsze będzie tak nieodpowiedzialna i infantylna.
— To był tylko żart, schowałam go w kufrze, to wszystko…
Snape wzniósł oczy do nieba i rozłożył ramiona. Kolejny raz nie miał pojęcia, co miał począć z tą okropną dziewczyną. Wydawało mu się, że już ją rozgryzł, ale ta robiła kolejną głupotę, zadziwiając swego ojca jeszcze bardziej.
— Nie chcę już słyszeć ani słowa. Pójdziesz teraz do dormitorium, weźmiesz parasol i przyniesiesz mi… Bez dyskusji. Tylko tak, żeby nikt nie widział.
Patrzył, jak nadąsana szesnastolatka opuszcza gabinet i trzaska za sobą drzwiami, demonstrując tym samym swoje nerwy. Odetchnął kilkakrotnie, aby się uspokoić; podparł się drżącymi rękami o blat biurka, ale wciąż był wściekły. Miał ochotę natychmiast odesłać córkę do mugolskiej szkoły z internatem, którą ją straszył, kiedy była młodsza — już wtedy ani myślała go słuchać, ale jakieś drobne groźby choć trochę na nią wpływały. Postanowił, że następnym razem powróci do starych metod, aczkolwiek nie sądził, aby to miało w czymkolwiek pomóc.

Prawie przebiegła przez ciemny korytarz, szybko wypowiedziała hasło i wpadła do salonu, w którym nie zastała prawie nikogo. Nierozłączna ekipa Dracona Malfoya już dawno się rozeszła, młodsi uczniowie spali co najmniej od dwóch godzin, więc w pokoju wspólnym pozostała naprawdę garstka Ślizgonów. Dwie nastolatki z siódmej klasy oczywiście zachichotały na widok Selene (niektóre dziewczęta nadal przeżywały jej pseudo-związek z Malfoyem), ale uczący się do SUMów piątoklasiści nawet nie podnieśli wzroku znad książek. Przed kominkiem siedziała Karen, lecz Elin nawet jej nie zauważyła, bo prawie przemknęła przez salon; nie uszło to uwadze Mary. Dziewczyna porzuciła podręcznik do transmutacji i zerwała się z fotela, przewracając przy okazji butelkę z atramentem na swój niedokończony esej.
— I jak pierwszy szlaban u Slughorna? — zapytała wesoło, podskakując za przyjaciółką, która już wkroczyła na wąski korytarz prowadzący do poszczególnych sypialni Ślizgonek.
— Spoko… Mogę nawet powiedzieć, że całkiem zajebiście. — Selene nawet nie spojrzała na Karen. — Zaprosił mnie na najbliższe spotkanie tego jego klubu…
— Malfoy nie będzie zachwycony…
— Prawda — przyznała szesnastolatka i nagle zatrzymała się gwałtownie. Do głowy wpadł jej pewien pomysł. — A, właśnie… Podobno Dumbledore’a ściska w tyłku, bo zginęła ta parasolka Hagrida…
Karen również się zatrzymała i natychmiast spoważniała. Zawsze ślepo wierzyła w słowa przyjaciółki, mimo że ta bardzo często sobie z niej żartowała, więc i tym razem dała jej się wkręcić.
— Możemy mieć jeszcze przez to kłopoty — wyszeptała, a oczy zrobiły jej się wielkie i okrągłe jak monety.
Selene przewróciła teatralnie oczami i westchnęła ciężko, nie mogąc uwierzyć w naiwność Mary. Od czasu wypalenia Mrocznego Znaku na lewych przedramionach dziewcząt Elin zaczęła traktować towarzyszkę z jeszcze większym chłodem i chamstwem, a ona stała się jeszcze bardziej zahukana i nieśmiała. Pannie Snape bardzo taki układ odpowiadał, bo zawsze miała Karen za głupiutką gąskę, która nie jest w stanie znieść samotności, a teraz jej zdanie potwierdziło się. Robiła z nią, co tylko chciała, a ona nie potrafiła się jej sprzeciwić. Szesnastolatka uważała, że panna Black sama była sobie winna. Triumfowała.
— Po pierwsze… NIE my, TYLKO ja mogę mieć kłopoty, bo ty oczywiście po raz kolejny popisałaś się wielką odwagą — odpowiedziała, nie szczędząc ironii. — A po drugie… To Hagrid trzyma resztki swojej różdżki w parasolu, nie ja… Ale to nieważne, bo wymyśliłam, że gdybym przypadkiem natrafiła gdzieś na ten parasol i znalazła się sam na sam z naszym kochanym Dumblem, mogłabym…   
Teraz nie było mowy o pomyłce — Karen pobladła, a włosy jakby jej oklapły; przyglądała się Selene z najwyższym przerażeniem, nie mogąc uwierzyć w to, co powiedziała. Od pewnego czasu myślała, że ciemne blizny na ich przedramionach oznaczał jedynie wierność Lordowi Voldemortowi, dlatego była przerażona, kiedy usłyszała o morderstwie. Może nie było to powiedziane wprost, ale Mary była przekonana, że potrafi wyczuć prawdziwe intencje drugiego człowieka. Elin natomiast tylko utwierdzała ją w tym przekonani — zrobiła śmiertelnie poważną minę i pokiwała głową; dopiero w momencie, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że jej przyjaciółka naprawdę uwierzyła w to, co powiedziała, diametralnie się zmieniła. Natychmiast starła z twarzy ten komiczny wyraz, odsłaniając zniecierpliwienie. Trzasnęła Karen w twarz i warknęła:
— To był sarkazm, idiotko. Snape już o wszystkim wie, mam mu zanieść parasol…
Jeszcze raz westchnęła i pokonała resztę korytarza w jednym skoku, wpadła do sypialni i zaczęła grzebać w swoim kufrze. Mimo że jej rówieśniczki już spały, Selene nie omieszkała zapalić wszystkich świec na płaskim żyrandolu wiszącym tuż pod kamiennym sufitem; nie przejmowała się też hałasem, który robiła. Karen natomiast stała w progu z rozdziawioną buzią i trzymała się za piekący policzek. Była w szoku. W jej oczach błyszczały łzy, choć zagryzała zęby, aby Selene nie zauważyła słabości, a serce zamarło jej w piersi; w tej chwili ze wszystkich sił nienawidziła swojej przyjaciółki, choć tak naprawdę było jej niesamowicie przykro. Traktowała Elin jak najbliższą sobie osobę, dlatego bardzo często cierpiała, że ta nie potrafi docenić tej relacji, aczkolwiek w jej głowie powoli rodziły się wątpliwości — Selene nie mogła mieć serca. Wypełniał ją tylko jad.
Szesnastolatka znalazła to, po co wysłał ją ojciec. Schowała zniszczony, różowy parasol pod swoją szkolną szatą, zatrzasnęła wieko walizki i szybko opuściła sypialnię, celowo zapominając o zgaszeniu światła (zza jednej z kotar rozległo się gniewne bulgotanie Millicenty Bulstrode). Na korytarzu jeszcze szturchnęła zaczepnie Karen i rzuciła na odchodne:
— Przestań się mazać, sieroto.
Odeszła w podskokach, a kiedy opuściła salon Ślizgonów, wykrzywiona w rozpaczy twarz Karen odeszła w niepamięć, bo ponownie nad jej umysłem kontrolę przejęły rozmyślania o Draconie Malfoyu, dyrektorze Hogwartu i Lordzie Voldemorcie. Było ważne tylko to, co rozkazał Czarny Pan, choć tak naprawdę Selene nie potrafiła wyjaśnić, co tak naprawdę motywowało ją do wykonania tej misji. Złoto? Uznanie śmierciożerców? Duma ojca? A może zwycięstwo nad Malfoyem? Mary nie chciała tego komentować, aczkolwiek ona skłaniałaby się ku temu ostatniemu.  

*

Gdy następnego ranka Selene się obudziła, spostrzegła, że łóżko Karen było już puste. Dziewczynie przez myśl nie przeszło, że Ślizgonka mogła się przejąć jej wczorajszymi rzuconymi na wiatr słowami, ale zauważyła, że między nimi coś się zmieniło.
Unika mnie, pomyślała, sznurując stare glany.
Oczywiście było jej to na rękę, bo nie musiała wysłuchiwać ciągłych narzekań przyjaciółki; denerwowało ją to, że zamiast zrozumienia, Karen nieustannie dawała jej dobre rady. Nie była dobrą śmierciożercą, ona po prostu nosiła Mroczny Znak. Wolała siedzieć cicho i się nie wychylać, mimo że nikt tak naprawdę nie zwracał na nią uwagi. Dla Czarnego Pana była bezużyteczna, dlatego Elin nie potrafiła zrozumieć, dlaczego ten obdarzył ją takimi przywilejami i postawił ją na równi z nią. Bolała nad tą niesprawiedliwością.  

Selene zerknęła na zegarek. Było kilkanaście minut po godzinie dziewiątej. Mimo że nie znosiła piątków, a (dzięki szlabanom) teraz także i sobót, słoneczną niedzielę przyjęła z czymś, co można byłoby nazwać jakąś upośledzoną radością. Zjadła samotnie śniadanie (nie mogła się dopatrzeć Karen w Wielkiej Sali), a później ruszyła w kierunku holu. Był weekend, a aurorzy patrolowali błonia, więc drzwi wyjściowe były otwarte; chmury pierwszy raz od kilku tygodni odsłoniły słońce, więc na trawnik wylegli co starsi uczniowie, aby cieszyć się ostatnimi ciepłymi dniami w tym roku. Świeże, rześkie powietrze uderzyło szesnastolatkę w twarz i wypełniły nozdrza wonnościami znad Zakazanego Lasu. Spojrzała w niebo. Snuły się po nim różowe i pomarańczowe obłoczki, w stalowoszarym jeziorze odbijały się ostre promienie słońca, a na zeschłej trawie lśniły złotawo kropelki rosy; mimo to było czuć nadchodzącą zimę. Selene przez chwilę przechadzała się po błoniach, obserwując dyskretnie zgromadzonych pod drzewem uczniów; czuła się niepewnie, ponieważ wszystkie trzy siedzące pod dębem osoby przyglądały jej się badawczo — szesnastolatka podejrzewała, że najprawdopodobniej ją obgadują, bo jakiś rudy chłopak (to musiał być Ron Weasley, chociaż Elin znajdowała się jeszcze zbyt daleko od drzewa, żeby to stwierdzić) pochylał się nad uchem przeciętnie wyglądającej dziewczyny i zasłaniał usta dłonią. Ślizgonka skwitowała to krótkim, ostrym śmiechem, rozmyślając o poronionej dyskrecji Złotego Trio.
Dotarła do granicy między terenem Hogwartu a Zakazanym Lasem i oparła się plecami o jedno z drzew, by mieć pełną widoczność na zamek. Za sobą miała pachnące mroki puszczy, a przed sobą — potężną kamienną budowlę, w której spędziła najcudowniejsze lata swego życia. Mimo że w przyszłym roku zakończy edukację, wiedziała, że nie będzie tęsknić za tym miejscem, bo była pewna swego szczęścia poza nim. Czekało na nią podniecające, pełne adrenaliny i honoru życie, które chciała poświęcić Czarnemu Panu.
— Też lubię takie poranne spacerki.
Wzdrygnęła się tak gwałtownie, że odbiła się plecami od pnia drzewa i prawie wpadła w pobliskie krzaki. Myślała, że serce wyskoczy jej z piersi. Odwróciła się z czerwonymi plamami malującymi się na twarzy, a towarzyszyły temu głupkowate śmiechy Malfoya. Nienawidziła tej jego szczurzej gęby, którą ostatnio widywała w najmniej oczekiwanych momentach; zaczęła podejrzewać, że Ślizgon ją śledził.
— Jeszcze raz mnie tak wystraszysz, a wpakuję ci to w tyłek — wycedziła, celując różdżką w Malfoya.
Ten otarł z policzków łzy śmiechu i podszedł bliżej, ale nie spuszczał wzroku z końca różdżki, którą dziewczyna trzymała wysoko i pewnie. Szarpnął lekko głową, wskazując podbródkiem na zamek i dając jej tym samym zaproszenie na spacer. Ślizgonka przez sekundę lustrowała go gniewnie, ale w końcu powoli opuściła różdżkę i ruszyła bez pośpiechu łagodnym wzniesieniem, kierując się w stronę słonecznych plam. Wsunęła przy tym dłonie głęboko do kieszeni szaty, ponieważ ręka Dracona kołysała się niebezpiecznie blisko niej.
— I co, Parkinson się odwaliła? — mruknęła Selene, aby jakoś rozładować to nieprzyjemne napięcie między nimi.
— Jest na etapie focha, ale to minie, więc byłoby miło, gdybyś jeszcze przez chwilę poudawała moją dziewczynę. — Oczy błysnęły mu entuzjastycznie, kiedy to mówił.
Znaleźli się na tyle blisko wielkiego dębu, że mogli bez problemu rozpoznać poszczególne twarze siedzących pod nim uczniów; Elin miała rację, to Złota Trójca Gryfonów postanowiła zająć najbardziej pożądane przez młodzież miejsce na błoniach i pobyczyć się tam przez chwilę, zanim znowu zasiądą do nauki. Dziewczyna spostrzegła, że Ron Weasley bezczelnie się jej przygląda, podczas gdy Harry Potter ukrył się za podręcznikiem do eliksirów, ale książka nie do końca zakryła mu twarz i teraz widać było czoło koloru dojrzałych wiśni oraz burzę rozczochranych, kruczoczarnych włosów. Najbardziej naturalnie zachowywała się Hermiona Granger, która po prostu miała Selene i Dracona w głębokim poważaniu. Kartkowała Proroka Codziennego z miną wyrażającą głębokie znudzenie i rozkoszowała się ciepłymi promieniami przedpołudniowego słońca. Malfoy rzucił jej mocne spojrzenie, ale ta nawet na niego nie spojrzała.
— Ogarnij, jakiego buraka strzelił. — Elin szturchnęła swego towarzysza łokciem w żebra i wskazała podbródkiem na Harry’ego.
Draco zachichotał, choć Selene podejrzewała, że powodem jego rozbawienia nie był kolor twarzy Pottera, a coś zupełnie innego i, sądząc po minie Ślizgona, złowrogiego. Odczekał, aż oddalą się trochę od trójki Gryfonów, po czym wypalił:
— Wiesz, dlaczego się tak czerwieni?
Aż go skręcało, żeby jej wszystko od razu powiedzieć, ale Selene nie pałała aż takim entuzjazmem; natychmiast zgasiła go spojrzeniem i odparła:
— Nie, ale ty z pewnością za chwilę mnie oświecisz…
— On się w tobie podkochuje! — wypalił.
Oczekiwał, że dziewczyna się zdziwi, będzie wściekła… Albo chociaż obejrzy się za siebie i spojrzy z obrzydzeniem na Wybrańca, ale nie, ona po prostu nadal wpatrywała się w Malfoya i czekała na dalsze rewelacje. Draco nie wiedział, ale Karen już dawno robiła jej podobne aluzje (były one o wiele subtelniejsze), więc Elin nawet nie wzruszyła ramionami.
— A ty skąd o tym niby wiesz? — spytała.
— Podsłuchałem, jak Potter jąkał się o tym Wieprzlejowi…
Selene spojrzała na niego wzrokiem bazyliszka, ale powstrzymała się od chamskich odzywek, pytając dla odmiany zaskakująco (jak na nią) uprzejmie:
— Co? Przecież cała szkoła wie, że ze sobą chodzimy. — Zacisnęła zęby i wydęła wargi, dając mu tym samym do zrozumienia, że gdyby się tak nie pospieszył z ogłoszeniem światu szczęśliwej nowiny, miałaby teraz spokój.
Przez myśl przemknęły jej podejrzenia, jakoby Draco Malfoy specjalnie zasiał w niej ziarno niepewności pod postacią rzekomego uczucia Pottera, które, kiełkując, odciągnęłoby jej uwagę od tego, co jest naprawdę ważne. Mimo że oboje skutecznie unikali tematu Dumbledore’a i Czarnego Pana, doskonale wiedzieli o swojej rywalizacji. Jednak wiadomość o zauroczonym Harrym Selene miała od Karen, a ona nie mogła współpracować z podstępnym Ślizgonem, bo Elin natychmiast by to odkryła. Nie, Mary nie potrafiła kłamać. Dlatego można było powiedzieć, że Malfoy pierwszy raz był z Selene szczery.
— Serdecznie ci współczuję — odpowiedział głosem ociekającym kpiną i poklepał ją pocieszycielsko po ramieniu. — Chyba już bym wolał, żeby podrywał mnie Crabbe…
Ale dziewczyna już miała w głowie pieczołowicie ułożony plan. Mimo że była raczej plastycznie uzdolniona, umysł miała ścisły i jasny. Żadnych zbędnych myśli, które mogłyby przeszkodzić w wyciąganiu wniosków. Draco nawet nie pomyślał, że pomógł swojej rywalce spłodzić doskonały plan.
Może to nie jest najgorsze, co mogło mnie spotkać, pomyślała, uśmiechając się do siebie figlarnie.
Odwróciła się do Malfoya plecami i ruszyła w kierunku zamku z nową koncepcją i chęcią do życia. Nareszcie miała jakiś punkt zaczepienia, wystarczyło jedynie uśmiechnąć się do losu w mniej złośliwy sposób, być może jakoś zaangażować w to Karen… Obiecała sobie, że następnym razem będzie dla niej troszkę bardziej wyrozumiała, może wtedy przyjaciółka przestanie strzelać fochy i nareszcie przyda się do czegoś pożytecznego.
— Hej, a ty gdzie! — zawołał za nią Malfoy, ale Ślizgonka już zniknęła w sali wejściowej.
Elin przypuszczała, że będzie musiała włożyć sporo wysiłku, aby zacząć wcielać w życie swój plan, ale on w jakiś magiczny sposób zaczął realizować się sam. Ledwo dziewczyna wpadła do zamku, obok Malfoya przemknął jakiś ciemny kształt, który okazał się jakimś wysokim, ciemnowłosym chłopcem. Draco uśmiechnął się z politowaniem, bo rozpoznał w nim Harry’ego Pottera. Bardzo zdenerwowanego Harry’ego Pottera.
Zatrzymał się gwałtownie przed zmierzającą w kierunku Wielkiej Sali Selene. Dziewczyna oczywiście usłyszała głośny tupot jego adidasów, więc szybko się odwróciła i uniosła wysoko brwi. Przekrzywiła nieco głowę, oczekując na jego pierwszy ruch; dałaby sobie uciąć głowę, że Gryfon słyszał jej rozmowę z Malfoyem. Musiał też widzieć jej uśmiech, kiedy myślała o swoim nowym planie, ale mylnie go zinterpretował, jednak wszystko poukładało się tak, aby zadziałać na chłopca jak zastrzyk najczystszej odwagi. Szesnastolatka zmusiła swoje skostniałe mięśnie w policzkach, aby jej uśmiech wyglądał na zachęcający, lecz w rzeczywistości efekt był marny, ale Harry najwyraźniej tego nie zauważył. Mimo że na zewnątrz było raczej chłodno, a on sam raczej nie zmęczył się biegiem, był cały spocony, a twarz pokryły mu niesymetrycznie rozmieszczone różowawe plamy. Splótł też razem wilgotne dłonie, aby zamaskować ich drżenie.
— Cześć — wydukał, unikając jej wzroku.
I pomyśleć, że w zeszłym roku chodził z taką laską jak Cho Chang, przeszło jej przez myśl, kiedy z satysfakcją obserwowała pocącego się i dyszącego Gryfona.
— No cześć.
Starała się zabrzmieć uprzejmie i (ku zaskoczeniu nie tylko Selene, ale i samego Harry’ego) nawet jej to wyszło. Teraz nareszcie mogła szczerze się uśmiechnąć. Choć bardzo często nabijała się z Hermiony Granger i jej przyjaciół, zdała sobie sprawę, że nigdy tak naprawdę nie rozmawiała z Potterem; przecież nie mogła do tego zaliczyć złośliwych komentarzy i przykrych docinków, które musiały (dopiero w tej chwili to pojęła) w pewnym sensie sprawić mu przykrość. Ta świadomość zalała jej żołądek jak słodki, rozkosznie ciepły eliksir.
— Mogę ci w czymś pomóc? — dodała, a jej głos wydał jej się całkiem obcy.
Gdyby siebie nie znała, pomyślałaby, że właśnie usłyszała jedną z tych idiotek, jakich pełno było przy stole Gryfonów, a którym dowodziła wiecznie rozchichotana i umalowana Lavender Brown; wiecznie podkręcała sobie różdżką loki, odkurzała szatę z paprochów (jakby kocie kłaki były zesłane przez szatana, aby kalać każdą dziewczęcą szatę szkolną), i… I była idealną uczennicą, którą Selene mogłaby naśladować. Wiedziała, że ze swoim sprytem i podpatrzonym u hogwarckiej idiotki urokiem zdoła zrealizować swój plan w stu procentach. Nie potrzebowała urody.
— Przed chwilą słyszałem… I widziałem… ja… W-w przyszłą sobotę jest Hogsmeade… — mruknął. — Może…?
Jego wypowiedź była zadziwiająco płynna, tak samo, jak zadziwiający był jeszcze szerszy uśmiech na twarzy Selene. Od dawna podziwiała swój zdumiewająco trafny instynkt, ale dzisiaj przeszła już samą siebie.
— Oczywiście, Potter — odpowiedziała cicho, starając się zabrzmieć dziewczęco i delikatnie. — To jesteśmy umówieni.
Odwróciła się i odeszła w stronę lochów, zapominając, że wcześniej kierowała się do Wielkiej Sali z nadzieją, że znajdzie tam Karen. Ale przyjaciółka już jej nie była potrzebna, gdyż Selene dostała już to, czego chciała. Teraz chciała jedynie pochwalić się jej swoją pierwszą fałszywą randką w życiu. Nie zdawała sobie jeszcze z tego sprawy, że teraz nareszcie będzie potrzebowała pomocy Mary, która miała duże powodzenie w Hogwarcie i bardzo często bywała na randkach.

~*~


Wiem, wiem, długo nie pisałam, prawie miesiąc się skończył, a ja dopiero jedną notkę od ostatniej napisałam. Przymierzałam się już od dawna, żeby to napisać, ale jakoś nie miałam wiecznie czasu. Obiecywałam, że będzie jedna na tydzień, i co? Dobrze, mówcie sobie, jaka ta Frozenka jest niedobra… xD A dedykacja dla Ms. Riddle :* Za to, że prowadzi tak świetnego bloga i nie spóźnia się z notkami, tak jak ja. xD 

35 komentarzy:

  1. ~Cam.
    25 listopada 2008 o 20:17

    Niezły rozdział:) Hah, ciekawe jak będzie na wycieczce z Potterem xD Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 6 grudnia 2008 o 21:16
      Na pewno będzie ciekawie xD

      Usuń
  2. sandra112@amorki.pl
    25 listopada 2008 o 20:17

    No może nie pisałaś długo ale powrót w wielkim stylu XD Buźka :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 grudnia 2008 o 14:32
      Ah, i znów będzie ten powrót…….. xD

      Usuń
  3. ~K&M
    25 listopada 2008 o 20:25

    Mam nadzieję, że da popalić Harry’emu… Chociaż myślałam, że się nie zgodzi tylko wyśmieje go od razu. xD Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 grudnia 2008 o 14:36
      Dla Czarnego Pana warto byłoby się poświęcić, nawet iść na randkę z Potterem xD

      Usuń
  4. ~maika
    25 listopada 2008 o 21:31

    swietna notka;], szkoda, ze sie tak kloca z Kareen…ale mam nadzieje, ze selen szybciej cos wymysli od Malfoya…hehe, pzdr;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 grudnia 2008 o 14:37
      Kobietom łatwiej do poświęceń, niż facetom xD A Malfoy za bardzo się nie poświęca xD

      Usuń
  5. ~Evera
    25 listopada 2008 o 21:44

    Bardzo fajny rozdział, szybko się czyta no i opowiadanie wciągające, ale zacznę od początku, zapoznam się trochę z Selene. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 grudnia 2008 o 14:38
      Szkoda tylko, że nie mam za bardzo czasu dawać częściej xD

      Usuń
  6. ~Olka
    25 listopada 2008 o 22:43

    Super rozdział.Podobało mi się.Nie szkodzi że długo nie pisałaś…….Selene umówiła się z Harrym na wycieczkę,ciekawe co będzie dalej.Czekam na następny.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Brillen
    26 listopada 2008 o 12:55

    „Normalny człowiek nie zrozumie ułomnego ciecia.”-to zdanie jest piękne! xD Wgl wszystko fajne było xD Jestem straszliwie ciekawa jak pójdzie to spodkanie Selene i Harrego:P Buziam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 grudnia 2008 o 14:39
      Może Selene jeszcze się wycofa? Nom, jest jeszcze ta zazdrosna Romilda Vance xD

      Usuń
  8. effie_95@vp.pl
    26 listopada 2008 o 13:46

    Jestem ciekawa wycieczki^^. Świetny rozdział. effie.gu.ma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 grudnia 2008 o 14:40
      Podróż do Hogsmeade będzie [jeśli wypali] całkiem OK, może Selene powstrzyma się od swojego Ślizgońskiego zachowania? xD

      Usuń
  9. ~Clumsy
    26 listopada 2008 o 15:12

    Łał :PPodziw ;PCo będzie na tej wycieczce?www.ps-love-you.blog.onet.plwww.street-princesses.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 grudnia 2008 o 14:40
      Aaaaa, to będzie w następnym rozdziale xD

      Usuń
  10. ~Gonia
    26 listopada 2008 o 17:23

    Ładnie, ładnie, ale czy ty musisz pisać tylko o czarnych charakterach? (mam na myśli ogół twoich opowiadań – Selene zła, Sophie zła… xD) Pozdrawiam – dramione-draco-i-hermione

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 grudnia 2008 o 14:42
      Nom, teraz i Victoria zła… xD To chyba mój uraz, po prostu lepiej mi wychodzi pisanie o słych charakterach, niż o płaczliwych słodkich dziewczynkach xD

      Usuń
  11. ~Ms.Riddle
    26 listopada 2008 o 18:06

    ooooo ja dziękuję :) rozdział, mimo, ze dlugo nie bylo to super;d musiala Cie niezla wena natchnac;d; ciekawa jestem jak sie uda wypad;d;p ahha nadia-riddle-love ;))) :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 grudnia 2008 o 14:42
      Wena mnie natycha zawsze, jak siadam do kompa, ale do tego jest jeszcze leń, który jest sliniejszy do weny xD

      Usuń
  12. ~Nastasza__
    27 listopada 2008 o 16:26

    Rozdział świetnyMam nadzieje że to ona zabije Dropsa a nie DracoMam pytanie czy Selena ma takie podejście do Czarnego Pana jak Bella (czyli że oddała by za niego życie )Pozdrawiam ps:przepraszam że dopiero teraz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 grudnia 2008 o 14:43
      Taak, coś w tym stylu, tylko że Selene odałaby dla niego nawet duszę xD

      Usuń
  13. ed_al_winry@amorki.pl
    28 listopada 2008 o 13:44

    Jaka wredna potrafi być ta Selene. He he. PS. Serdecznie zapraszam na http://Kana.cay.pl , gdzie pojawił się już prolog.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 grudnia 2008 o 14:44
      Wredniejsza od Sophie? xD

      Usuń
  14. ~House
    29 listopada 2008 o 19:18

    Ojojoj, założę się, że Potter dostanie od Selene takie lanie w Hogsmade xD Czekam z niecierrrpliwooością na next :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 grudnia 2008 o 14:44
      Może nie dostanie lania, tylko będzie tego żałował? xD

      Usuń
  15. ~dream - toxic
    30 listopada 2008 o 16:59

    fajne nie moge sie doczekac newsa pzdro

    OdpowiedzUsuń
  16. ~Clumsy
    10 grudnia 2008 o 10:04

    Hey Zapraszam na mojego nowego bloga http://www.life-ashley–tisdale.blog.onet.pl Liczę,że wpadniesz,przeczytasz i skomentujesz Z góry dziękuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 grudnia 2008 o 14:45
      Spoko xD Fajnie, że dziękujesz z góry xD

      Usuń
  17. ~Clumsy
    10 grudnia 2008 o 10:04

    Hey Zapraszam na mojego nowego bloga http://www.life-ashley–tisdale.blog.onet.pl Liczę,że wpadniesz,przeczytasz i skomentujesz Z góry dziękuje

    OdpowiedzUsuń
  18. ~kwiatus08
    5 stycznia 2014 o 13:30

    Super artykul czekam na dalsza aktywnosc i jeżeli szukasz kwas migdałowy peeling
    zapraszam na okazika :-)

    OdpowiedzUsuń