13 grudnia 2008

Rozdział 9

Na spotkanie z Harrym Potterem Selene przygotowała się wyjątkowo starannie. Choć wiedziała, że to niemożliwe, postawiła sobie za punkt honoru, aby wszyscy byli nią zachwyceni: każdy uczeń, sowa, kot szwędający się po błoniach, całe Hogsmeade, a nawet ten stary ramol Filch, ale najbardziej oczarowany miał być Potter. Była pewna, że uwodzenie za pomocą intelektu miała opanowane do perfekcji, ale z wyglądem i wdziękiem było znacznie gorzej, więc musiała przeprosić się na chwilę z Karen, schować dumę do kieszeni i nareszcie dać sobie pomóc. Zgrzytała ze złości zębami, kiedy Ślizgonka przetrząsała swój kufer w poszukiwaniu jakiejś pasującej na pierwszą randkę kreacji; dziewczyna pobladła, kiedy ujrzała, jak Mary rozkłada na łóżku wybraną szatę. Selene przez myśl by nie przyszło, że będzie musiała kiedyś coś takiego na siebie włożyć, ale nie miała wyboru. Uwinęła się tak szybko, jak tylko mogła, ale nie obyło się oczywiście bez doświadczonej ręki Karen. Szesnastolatka pomogła jej nie tylko z szatą, ale i włosami; ogarnęła także zwykle nieokrzesany makijaż przyjaciółki.
— Czuję, jak iloraz inteligencji spada mi o pięćdziesiąt — mruknęła Elin, starając się wcisnąć na stopę należący do panny Black but na wysokim obcasie.
— Poczekaj, aż zobaczysz się w lustrze! — Ślizgonka była zachwycona.
Nareszcie czuła się potrzebna, a fakt, że Selene Snape oddała się w jej ręce i pozwoliła tak ingerować w swój wygląd, świadczył jedynie o zaufaniu, jakim ją darzyła. Choć nie uważała randkowania z Harrym Potterem za rozsądne posunięcie, tego dnia nic nie mogło jej popsuć humoru.
Kiedy Elin w końcu wcisnęła nogi w trochę za małe szpilki i chwiejnym krokiem przeszła przez sypialnię, Mary ściągnęła narzuconą na lustro kotarę (którą notabene na tę okazje zdjęła z karniszy otaczających jej łóżko), bardzo dumna ze swojego dzieła, czego jednak nie można było powiedzieć o Selene. Przechylała głowę to w jedną, to w drugą stronę, mrużyła i otwierała oczy, starając dopatrzeć się w swojej przemianie czegoś pozytywnego, ale w odbiciu wciąż widziała tego samego koczkodana — przystrojonego i upiększonego — lecz nadal koczkodana. Włosy miała ładnie uczesane i spięte na karku jakąś ciemną przypinką, sięgająca nieco za kolano mugolska sukienka z jakiegoś sztucznego, połyskującego materiału była trochę za duża (Karen robiła wszystko, żeby choć trochę ją zmniejszyć, ale efekt końcowy nie był tak zadowalający, jak obie dziewczyny tego oczekiwały), a małe buciki na szpilce piły ją nieprzyjemnie w stopy. Przez myśl jej przeszło, że być może jakaś inna uczennica wyglądałaby w tych ciuchach słodko, ale nie ona. Wręcz przeciwnie — była groteskowo wystrojona. I jeszcze ten makijaż… Miała ochotę zedrzeć go z twarzy wraz ze skórą.
— Fuj — mruknęła z niesmakiem Selene. — Koszmar… Wyglądam jak strojnisia. 
Ale Karen roześmiała się; tylko Elin widziała w lustrze przebranego potwora. Owszem, do piękności było jej daleko, ale nareszcie można było odróżnić ją od Snape’a, wystarczyło tylko trochę zmniejszyć objętość krzaczastych brwi, nadać ziemistemu licu nieco koloru, a i ten wielki nos nie rzucał się tak bardzo w oczy. 
— Jak zwykle przesadzasz — prychnęła. — Zobaczysz reakcję Pottera.
Selene rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie; była wściekła, i tylko ta niesamowita serdeczność ze strony przyjaciółki powstrzymywała ją przed spoliczkowaniem Karen. A w tej chwili miała na to większą ochotę niż kiedykolwiek wcześniej. Czuła się idiotycznie i miała wrażenie, że będzie przyciągać uwagę innych tym swoim śmiesznym strojem. To tak, jakby przebrać Mistrza Eliksirów w którąś z szat Lockharta. Albo ubrać Dracona Malfoya w dres. A te buty… Była przekonana, że nie zdoła postawić w nich ani jednego kroku bez potknięcia się.
— No nie wiem, nie wiem… Skoro spodobałam mu się bez tych wszystkich cudów, może teraz też to nie jest potrzebne — mruknęła, próbując zetrzeć ukradkiem z policzków jak najwięcej różu.
— Żartujesz? — przerwała jej z zapałem Karen; nareszcie rozmawiały na temat, na który miała dużo do powiedzenia. — Nie jest aż takim tępakiem, żeby patrzeć tylko na twój wygląd, ale kiedy przyjdziesz na randkę taka wystrojona, wypachniona, to od razu zauważy, że ci na nim zależy!
— Skoro tak mówisz…
Zrobiła kilka chwiejnych kroków w stronę wyjścia (starała się zapomnieć o nieprzyjemnym bólu w stopach), ale zatrzymała się gdzieś w progu i obejrzała się za siebie. Liczyła na to, że przyjaciółka dotrzyma jej towarzystwa choć w drodze do holu, ale nie, Karen zabrała się za wieszanie swojej kotary, a robiła to tak powoli, jakby nie miała tego dnia już nic więcej do roboty.
— A ty nie idziesz? — zapytała.
— Nie. Dostałam w tym tygodniu szlaban od McGonagall, bo drugi raz oddałam jej nieskończoną pracę — odparła takim tonem, jakby mówiła o pogodzie. — Poza tym mam wieczorem „prywatne lekcje” u Snape’a — to mówiąc, wykonała w powietrzu gest imitujący cudzysłów — więc chyba to nie jest najlepszy dzień na wycieczki… A! Właśnie! Zapomniałabym!
Doskoczyła do swojej zawalonej kosmetykami i słodyczami szafki nocnej, po czym wygrzebała z szufladki kilka różnokolorowych flakoników wypełnionych perfumami. Karen zaczęła z entuzjazmem wąchać każdy szklany koreczek, bacznie obserwowana przez Selene, która od zawsze twierdziła, że najlepszym pachnidłem jest czysta woda i mydło. W końcu Mary zdecydowała się na któryś z zapachów, bo pochwyciła buteleczkę i trysnęła przyjaciółce jego zawartością prosto w twarz, życząc powodzenia z Potterem.

Szła powoli przez hol, modląc się do Boga, w którego nie wierzyła, aby się nie przewrócić, a wybierający się do Hogsmeade uczniowie przyglądali jej się i szeptali do uszu swych kolegów uwagi na temat Selene. Dziewczyna miała rację. Nie mogła przejść obojętnie nawet obok grupki drugoroczniaków, którzy wlepili wzrok w chwiejące się pod Ślizgonką buty na obcasie i chichotali bezczelnie. Jednak dziewczyna była na tyle pewna swego oddania misji, że te złośliwe uwagi dziewcząt i żarliwe spojrzenia męskiej części Hogwartu w całości się od niej odbijały. Liczyło się tylko to, co na to powie Harry Potter.
Ale oczywiście nie mogło się odbyć bez żadnych zakłóceń.
Kiedy tylko dotarła do głównych schodów, niemal od razu natknęła się na swojego ojca. Severus Snape we własnej osobie wychodził właśnie z Wielkiej Sali, a minę miał taką, jakby ktoś właśnie mu doniósł, że jego córka ma zamiar łajdaczyć się z każdym, kogo spodka w pobliskiej wiosce.
— Gdzie ty się wybierasz w tym stroju? — syknął, upewniwszy się, że nikt na nich nie patrzy.
Miał ochotę szarpać ją za ramię tak mocno, aż jakimś magicznym sposobem zmieni jej sukienkę w zwyczajną czarną szatę. Domyślił się, że ten strój Selene musiała pożyczyć od Karen — w tym momencie i tak nikła sympatia do tej dziewczyny zmalała prawie do zera. Zawsze przypuszczał, że to jego córka miała zły wpływ na pannę Black, ale okazało się, że obie są siebie warte. Snape wiedział, że Elin za jakiś czas skończy siedemnaście lat i stanie się dorosłą czarownicą, lecz jej widok w takiej kobiecej sukience, w tych dorosłych butach wzburzył w nim krew w ten sam nieprzyjemny sposób, kiedy pierwszego września pokłócił się z córką tuż przed jej wyjściem z domu. Wtedy też nie mógł znieść tej jej zbyt kusej spódniczki i podkreślonych chudych nóg.
Selene natomiast jedynie przewróciła oczami. Nie miała zielonego pojęcia, co czuł jej ojciec, ba, nie zdawała sobie sprawy z tego, że Mistrz Eliksirów mógł czuć cokolwiek poza złością. Był przecież tak czepialski, że nie widział niczego poza czubkiem swego garbatego kinola, który zresztą był tak wielki, że dziewczyna wcale się nie dziwiła, że nie dostrzegał poza nim świata.
— Próbuję działaś — odwarknęła i odsunęła się na tyle, aby przechodząca nieopodal nich Puchonka z czwartej klasy nie zauważyła, że ze sobą rozmawiają. —Nie będziesz mną rządził. A sam mi powiedziałeś, że to nie zabawa.
Znów odwrócili od siebie głowy, bo z Wielkiej Sali wyleciała właśnie grupa perłowo białych, na wpół przezroczystych duchów, lecz i one nawet nie zaszczyciły ich spojrzeniem, gdyż były zbyt zajęte obgadywaniem jakiejś martwej od prawie pięciuset lat kobiety.
— Nie mam już do ciebie siły, smarkulo — odparł Snape, definitywnie kończąc na tę chwilę ich rozmowę. — Nawet nie chcę wiedzieć, na czym ma polegać ten plan, ale żebyś mi później nie ryczała, że…
Urwał, nie wiedząc, co dokładnie chciał powiedzieć. Wymienił jeszcze z córką te same mocne, nienawistne spojrzenia, odwrócił się na pięcie i wkroczył w głąb holu, aby nakrzyczeć na trójkę Bogu ducha winnych Krukonów, którzy akurat nawinęli mu się pod rękę. Po raz kolejny zdał sobie sprawę z własnej bezsilności. Trzymał w ryzach cały Hogwart, a nie potrafił poradzić sobie z jedną bezczelną gówniarą, która grała mu na nosie od dnia, kiedy przyszła na świat. Już wtedy obsikała mu dosłownie całą szatę, a Snape do dziś nie miał pojęcia, jakim cudem tak małe, chude dziecko może w sobie tyle pomieścić. Kilka dni później wziął ją na ręce po raz drugi, ale Selene zmieniła taktykę — tym razem go obrzygała. I tak do jej piątych urodzin, a później… Później było już tylko gorzej, aż Mistrz Eliksirów całkiem zapętlił się w swojej niewiedzy, pozwalając na to, aby jego córka wyrosła na to, czym teraz była.

Harry stał mniej więcej w środku kolejki, poprawiając nerwowo włosy i sprawdzając dyskretnie swój oddech, podczas gdy Filch przepuszczał uczniów przez drzwi wejściowe i odhaczał ich nazwiska na długiej liście, która ciągnęła się przed nim aż po podłodze — wszyscy chcieli skorzystać z ostatnich przyjemnych dni, zanim cała Wielka Brytania na cztery miesiące pogrąży się w chłodnych i ponurych szarościach zimy. Selene obserwowała go przez chwilę z ciemniejszego kąta sali wejściowej, podziwiając w duchu własny geniusz.
— Potter. — Selene niespodzianie szybko przebrnęła przez wypełniający się uczniami hol, co dodatkowo wywołało zaskakująco szczery uśmiech na jej twarzy.
Chłopak spłonął rumieńcem, kiedy tylko ją ujrzał. Ron, Hermiona i Ginny przez cały wczorajszy wieczór naśmiewali się z tego, jak wygląda dziewczyna, którą postanowił zaprosić na wycieczkę do Hogsmeade, ba, poruszyli też nieprzyjemny temat Cho Chang, jakoby Krukonka przynajmniej nigdy nie przyniosła mu wstydu, a przecież Wybrańcowi nie wypada szlajać się po wiosce ze Ślizgonką. Ron nawet pokusił się o śmiałą teorię (dotyczącą oczywiście podobieństwa Elin do Mistrza Eliksirów), że na następny wypad do Hogsmeade Harry powinien zaprosić profesora Snape’a. Po tym komentarzu Potter poczuł w żołądku nieprzyjemny uścisk, który trzymał go aż do dziś, lecz puścił w momencie, kiedy tylko Gryfon ujrzał Selene. Choć nie należał do grona tych chłopców, którzy znali się na tych wszystkich kobiecych fatałaszkach, natychmiast zauważył różnicę. Wyglądała niesamowicie. Gryfoni rzadko mieli zajęcia ze Ślizgonami, ale podczas tych nielicznych lekcji Harry zdążył już zauważyć, z jak utalentowaną czarownicą miał do czynienia. A teraz wyglądała tak… inaczej! Nie mógł oderwać od niej wzroku.
— Elin… och, no tak… Cześć.  
- Idziemy? – zaproponowała, wskazując głową na otwarte drzwi.
- Oczywiście.
Granie słodkiej idiotki bynajmniej nie zachwycało Selene, ale dla Czarnego Pana gotowa była się poświęcić. Nie rozmawiała z nim o tym, ale ten plan pojawił się w jej głowie tak spontanicznie… Voldemort był dla niej wszystkim. Stał się jej nową fascynacją. Oddałaby dla niego życie, rodzinę, duszę i wszystko, czego by zażądał.

Dotarli do Hogsmeade i zatrzymali się po środku placu. Musiała przyznać, że nawet całkiem dobrze się im rozmawiało. Pomijając całą jego obrzydliwą otoczkę bycia Harrym Potterem i jej naturalnym wrogiem, nie wyglądał na bufona. Nie irytował ją ciągłymi szyderstwami, zadzieraniem nosa czy pustymi przechwałkami. Niemniej jednak – wciąż był Wybrańcem, którego nienawidziła i życzyła jak najgorzej.
- Znam dość miłe miejsce, może wpadniemy tam na kawę? – zaproponowała ze słodkim uśmiechem Selene.
- J-jak sobie życzysz – Harry nadal był oszołomiony tym, że towarzyszy mu tak urocza i przemiła Ślizgonka. Nie potrafił uwierzyć w swoje szczęście, które pod urzekającą kołderką ukrywało jadowitego pecha.
Selene poprowadziła go do małej herbaciarni madame Celestyny. Była to mała knajpka, pełna dwuosobowych stolików. Dominowały barwy różowe, brązowe i złote, więc Selene od razu zaczęło się robić niedobrze. Nie znosiła takich miejsc. Mimo to bez choćby jednego skrzywienia zajęła z Harrym stolik po środku herbaciarni i rozejrzała się. Za plecami Harry’ego siedziała Kareen z jakimś Ślizgonem z siódmej klasy i puściła do niej oko. Elin odmrugnęła, wzięła do ręki łyżeczkę i zaczęła się nią bawić.
- Mówiłem ci już, że pięknie wyglądasz? – zapytał Harry.
- Jeszcze nie – odrzekła Elin, nie rezygnując z zachęcającego uśmiechu i zaczęła się zastanawiać, jak szybko musiała biec Kareen, aby być tu przed nią.
Do ich stolika podeszła uśmiechnięta madame Celestyna. Była to niska blondynka około czterdziestki odziana w falbaniaste, szkarłatne szaty.
- Prosimy o dwie kawy – powiedziała Selene. Madame Celestyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej i odeszła.
Ślizgonka postanowiła przystąpić do dzieła. Położyła prawą dłoń na stoliku i czekała. Po chwili jakaś skrzatka przyniosła im zamówienie i rachunek. Selene pochwyciła swoją filiżankę i upiła z niej trochę.
- Jak tam ci idzie w szkole, Potter? – zapytała obojętnie. – Słyszałam o tej akcji ze Snape’em.
Harry drgnął.
- Było, minęło… To stare dzieje – mruknął, przestraszony tym nagłym pytaniem.
- Bardzo ci współczuję utraty ojca chrzestnego – dodała, przeklinając w duchu Syriusza Blacka i jego chrześniaka od siedmiu boleści. Zrobiła bardzo zasmuconą minę i zmarszczyła lekko brwi.
- To miłe z twojej strony.
Po chwili milczenia, Selene postanowiła pójść na całość. Skoro i tak już kłamała, mogła oszukać Wybrańca jeszcze bardziej. Nie zależało jej na chłopcu, był dla niej tylko ścieżką, którą mogła dotrzeć do serca swego pana. 
- Wiesz… moja matka też była w Zakonie Feniksa…
- Naprawdę? – zdziwił się jej towarzysz. – Syriusz nigdy nie wspominał o pani Hate…
Selene udała przygnębioną. Jeśli tylko jej na czymś zależało, była świetną aktorką, podobnie jak Draco Malfoy. To była kolejna cecha, która ich łączyła.
- Nie dziwię się – mruknęła. – Wątpię, aby ktokolwiek o niej teraz pamiętał. Została zamordowana dwa dni po przystąpieniu do Zakonu. Zamordował ją jakiś śmierciożerca. Wątpię, aby Dumbledore kojarzył, że ktoś taki w ogóle istniał…
Westchnęła ciężko.
- Bardzo chciałabym się zemścić oprawcy mojej matki i na jego panu – dodała. Kłamstwo za kłamstwem. Zacisnęła powieki i zmusiła się do płaczu. Kilka łez wypłynęło spod jej czarnych rzęs. Harry niezręcznie chwycił ją za rękę, nie wierząc w to, co widzi. W tamtym roku był w podobnej kawiarni razem z Cho Chang i ona również płakała. Nie mógł popełnić tego samego błędu, co z Krukonką.
- Pomścimy swoich rodziców – zapewnił ją gorliwie. – Obalimy Voldemorta.
Selene otworzyła załzawione oczy wypełnione tak przekonująco nadzieją, że jeszcze chwila i sama sobie uwierzyłaby w to oszustwo.  
- Jesteś inny, niż Ślizgoni, Harry – powiedziała.
Opuściła swoje miejsce i usiadła Potterowi na kolanach. Objęła Harry’ego za szyję i pocałowała go w usta. Starała się tego uniknąć, ale skoro Wybraniec nie chciał mówić, nie miała innego wyboru.
Po chwili oderwała się od jego warg i przylgnęła do niego całym ciałem. Otarła dyskretnie usta wierzchem dłoni i wykrzywiła się z obrzydzeniem ponad ramieniem Harry’ego, na co Kareen zaczęła bezgłośnie chichotać.
- Chciałabym jakoś pomóc Zakonowi – wyznała Elin. – Co on teraz robi?
Harry zawahał się. Wciąż był w głębokim szoku po tym, co zrobiła Selene. Co on właściwie wiedział o swojej nowej towarzyszce? Była piękną i mądrą Ślizgonką, bez wątpienia niesamowicie sprytną, miała także matkę w Zakonie Feniksa, która została zamordowana… Ale poza tym? Nic więcej. Jednak coś w sercu podpowiadało mu, że ona jest inna, niż uczniowie przydzieleni przez Tiarę do Domu Węża.
- Nie zaszkodzi, jak coś ci powiem – odezwał się niepewnie. – Skoro naprawdę chcesz pomóc…
- Harry, on zabił moją matką – wpadła mu w słowo, aby utwierdzić go w przekonaniu, że niesamowicie jej zależy na zemście.  
- To… to może się przejdziemy? – zaproponował Potter. Selene zerwała się z jego kolan i ubrała płaszcz. Serce waliło jej w piersi z niedowierzenia, że w tak krótkim czasie udało jej się oczarować jego prosty umysł.
Harry zapłacił madame Celestynie za kawy i razem z Selene opuścił herbaciarnię. Zaczęli wolno przechadzać się alejami, zasłanymi przez złote i rude liście. Słońce delikatnie przygrzewało, a jesienny wiaterek rozwiewał ich płaszcze.
- Opowiedz mi o Zakonie – poprosiła Selene, chwytając rękę Pottera.
- Niewiele wiem – mówił. – Remus Lupin wyznał mi kiedyś, że jak najszybciej muszą przeciągnąć na swoją stronę inne magiczne stworzenia, zanim zrobi to Voldemort. Niestety wiele nie możemy zrobić.
- A jakie na przykład? – dopytywała się Elin.
- Olbrzymy, wilkołaki… Gobliny, jak się da – wymieniał Harry. – Ale to drobnostka. Znajdujemy też nowych członków, głównie z innych krajów.
Selene słuchała dokładnie. Chciała wszystko przekazać Czarnemu Panu, a te informacje, które usłyszała, w zupełności pomogłyby Voldemortowi w zdobywaniu władzy… Oczywiście wiedziała, że jej pan doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co robi Zakon, ale chciała mu pokazać, że sama aż rwie się do pracy. Miała nadzieję na bardziej odpowiedzialne zadanie.
- A Dumbledore? – zapytała po chwili. – Co on robi? Musi to być coś ważnego, skoro znika na całe dnie… Nie ukrywaj, że nie zauważyłeś, że coraz częściej jego krzesło przy stole nauczycielskim jest puste. Wszyscy plotkują na ten temat, nie tylko uczniowie, ale i pracownicy ministerstwa, mogę się założyć, że…
- On… eee…
- Nie ufasz mi? – przerwała mu Selene.
- Elin, to nie tak… po prostu sam nie wiem, gdzie znika. Nie dzieli się ze mną wszystkim i jest niesamowicie tajemniczy - powiedział szybko Potter. – Szuka jakichś wspomnień o Voldemorcie, aby dowiedzieć się jak najwięcej o jego przeszłości, poznać jego słabości…
Selene zmarszczyła brwi i wbiła wzrok w swoje buty. To miałoby sens… Dumbledore wymyka się ze szkoły nie tylko w poszukiwaniu wspomnień. On szuka czegoś, co MOŻE być słabością Czarnego Pana… Nie mogła dłużej towarzyszyć Gryfonowi w tej wycieczce po Hogsmeade. Odkryła coś, co… po prostu nie mogła złapać tchu.
- Muszę już iść – odezwała się w końcu Elin.
- Dlaczego?
- Mam… Właśnie mi się przypomniało, że mam szlaban u profesora Snape’a, nie mogę się spóźnić – Selene wymyśliła jakieś niewinne kłamstwo na poczekaniu. – Może jeszcze się spotkamy… Tak, na pewno jeszcze kiedyś się zobaczymy, było bardzo miło.
I pobiegła w stronę drogi prowadzącej do Hogwartu. Obiecała Kareen, że powie jej wszystko, o czym rozmawiała z Potterem, ale w takiej sytuacji musiała natychmiast skontaktować się z Czarnym Panem. Wiadomo jej było tylko tyle, że ma kwaterę w rezydencji Malfoyów, ale na pewno nie spędza tam swojego wolnego czasu… Niemniej jednak postanowiła natychmiast się tam udać. Musiała zaryzykować.
Deportowała się prędko do wioski, gdzie znajdował się dwór Malfoyów i zaczęła się rozglądać. Szybko wpatrzyła ich rezydencję. Była ukryta dla mugolskich oczu, aby nikt niepożądany nie niepokoił arystokratycznych mieszkańców dworu. Podbiegła do bramy i pchnęła furtkę. Po chwili znalazła się w holu.
- Czy jest tu kto? – zawołała. Odpowiedziały jej kroki i w drzwiach do jakiejś komnaty stanęła Narcyza Malfoy.
- Selene? Co ty tu robisz?! – zdziwiła się.
- Przybyłam do Czarnego Pana – odpowiedziała, prostując się godnie. – Mam dla niego informacje pochodzące od samego Harry’ego Pottera.
Jej gładka wypowiedź zrobiła na Narcyzie ogromne wrażenie. Może było to skutkiem strachu, a może też zaufania do córki najwierniejszego sługi Czarnego Pana, wskazała ręką na dębowe drzwi.
- Czarny Pan dopiero wrócił, ale ciebie z pewnością przyjmie – rzekła.
Selene podeszła do drzwi i zapukała, po czym przekręciła mosiężną gałkę w kształcie głowy węża. W pokoju panował mrok, pomimo tego, że było południe; ktoś musiał zasłonić długie, grube zasłony. Po środku stał długi stół, a pod ścianą, w marmurowym kominku buzował  ogień. Selene rozejrzała się, lecz nie odnalazła żadnej postaci – jej oczy jeszcze nie przyzwyczaiły się do ciemności.
- Eee… jeśli przeszkadzam, to sobie pójdę, panie… - odezwała się niepewnie.
Nagle przed kominkiem pojawiła się postać, spowita w czarną szatę. Na jej ramionach kołysał się ogromny wąż.
- Nie, nie przeszkadzasz – odezwał się Voldemort. – Podejdź.
Selene zamknęła za sobą drzwi i natychmiast spełniła rozkaz. Serce waliło jej w piersiach jak dzwon, a dłonie zrobiły się zimne ze strachu. Drżała na całym ciele.
- Nie wiem, czy pamiętasz, panie… jestem Selene Snape…
Voldemort roześmiał się piskliwie.
- Pamiętam – przerwał jej. – Niepokoisz mnie w mojej obecnej kwaterze, więc musisz mieć mi coś niezwykle ważnego do powiedzenia. Nie mylę się?
Elin zdziwił ton jego głosu. Nie był obojętny i groźny, wręcz przeciwnie, wydawał się jakby… uprzejmy? Postanowiła jeszcze bardziej uważać na swoje słowa.
- Ja… widziałam się dziś z Potterem – zaczęła. – Wyciągnęłam od niego pewne informację i uważam, że mogą się przydać…
Voldemort wskazał jej ręką krzesło po swojej prawej stronie. Nie rzekł do niej nic, ale dziewczyna zrozumiała, że proponuje jej, aby spoczęła. Usiadła więc, rzucając niepewne spojrzenia na kołyszącego się na ramionach Czarnego Pana węża.
Ten jakby zrozumiał niepokój swego młodego gościa, bo zasyczał cicho, a wąż odpełzł gdzieś w ciemny kąt. Selene otworzyła usta, ale nie mogła słowa z siebie wydobyć ze strachu. Przerażał ją fakt, że w komnacie znajduje się tylko Lord Voldemort i marna istotka, którą była. Wielu śmierciożerców oddałoby życie, aby znaleźć się na jej miejscu. Zaszczyt, jaki ją spotkał, przytłoczył jej słabe sumienie.
- Spokojnie, Selene – zaśmiał się pobłażliwie Voldemort. – Powiedz, czego się dowiedziałaś od Pottera.
Dziewczyna odetchnęła głęboko i zaczęła mówić:
- Potter od dawna się we mnie kochał, więc wykorzystałam to. Powiedział mi, że Zakon zbiera do pomocy magiczne stworzenia. Przekonują też do siebie czarodziejów z innych krajów. Ale to już na pewno wiesz, mój panie…
Umilkła na chwilę, zastanawiając się, czy rzeczywiście dobrze zrobiła, przychodząc tutaj. Jeśli powie Czarnemu Panu o swoich podejrzeniach, ten albo ją wyśmieje, albo wpadnie w szał i zechce pozbyć się jej…
- Tak, podejrzewałem coś takiego – mruknął Lord. – Dobrze się spisałaś, Selene.
- Ale to nie wszystko – wydyszała. Z trudem mogła z siebie coś wykrztusić, czuła się tak, jakby serce właśnie miało wyskoczyć jej przez gardło na blat wypolerowanego stołu. - Potter powiedział mi też, że Dumbledore szuka wspomnień, które ciebie dotyczą.
Przez twarz Voldemorta przebiegł cień, który przeraził dziewczynę.
- Tak? – zapytał tylko.
Ślizgonka kiwnęła głową, zerkając na niego dyskretnie. Nie potrafiła spojrzeć w jego szkarłatne, wielkie oczy z wąskimi, przenikliwymi szparkami zamiast źrenic. Przerażała ją jego niesamowita powłoka, lecz… nie wywoływała obrzydzenia. Wręcz przeciwnie. Było w tej jego nienaturalności coś fascynującego.
- Dobrze się spisałaś, Selene – powtórzył. – A teraz wracaj do szkoły. Masz duży potencjał, nie zmarnuj go.
Selene skłoniła się nisko i jak najszybciej opuściła komnatę. Wciąż słyszała w głowie ten cichy, ale przeszywający szept: dobrze się spisałaś, Selene… dobrze się spisałaś…

~*~


Długo nie pisałam, co? Mam jednak nadzieję, że się podobało xD No i nie mam już tego tandetnego szablonu, musiałam usunąć, bo już mnie irytował. Ten rozdział dedykuję mojej kochanej Cam., którą adoptowałam i nie jest już „odkurzaczem”. xD 

22 komentarze:

  1. ~Cam.
    13 grudnia 2008 o 18:31

    Och, moja kochana Mamusiu! Świetny rozdział! Widać, ze Potter się bujnął w Selenie:)) No i widzisz, nikt jej z zakonnicą nie pomylił xD Hah i teraz wszyscy muszą mnie szanować, bo „ja już nie odkurzacz” xD Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 grudnia 2008 o 22:32
      Nom, nie jesteś odkurzaczem xD Albo żelazkiem, jak ktoś woli xD

      Usuń
  2. ~maika
    13 grudnia 2008 o 18:49

    nooo, wreszcie nootka;];], ale sie Selene poswiecilaa, calowac Pottera , ehh, on jest na prawde naiwny, ale przynajmniej Czarny Pan ja doceni, superr. Tak sie zastanawiam, bo ten fragment, gdzie napisalas, ze Selene sie pogodzila z Kareen, opisalas tak, ze wywnioskowalam, ze Kareen sie „odbrazila” tylko dlatego, bo Sel sie umowila z Potterem…..dobrze rozumuje?? jezzuu ja chyba musze popracowac nad komentami bo ostatnio naduzywam”ze” xDDale sie rozpisalaam, juz cie nie meczexD, pzdr i czekam na next;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 grudnia 2008 o 22:35
      Eee, nie nadużywasz xD Teraz to tylko oczekiwać następnego odcinka, który planuję na niedaleką przyszłość. Wkrótce Święta, więc notki będą przynajmniej ze 2x na tydzień [trzymajcie mnie za słowo] xD

      Usuń
  3. ~Olka
    13 grudnia 2008 o 19:25

    Super rozdział.Podobało mi się…….jednak okazało się że Harry podkochuje się w Selene.Czekam na ciąg dalszy.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 grudnia 2008 o 22:35
      Oczywiście, nic większego z „miłości” Selene i Harry’ego nie będzie xD W końcu ona na niego kabluje… konfident jeden xDD

      Usuń
  4. ~Motylek
    13 grudnia 2008 o 20:12

    Fajny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Gonia
    14 grudnia 2008 o 12:29

    No ładnie, ładnie, podoba mi się :) pozdrawiam – dramione-draco-i-hermione

    OdpowiedzUsuń
  6. ~House
    14 grudnia 2008 o 14:09

    Fajny rozdział czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Evera
    14 grudnia 2008 o 17:37

    Bardzo fajny rozdział. Jestem pod wrażeniem, czyżby Harry poczuł miętę do Selene? Super, czekam na ciąg dalszy… Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nową notkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 grudnia 2008 o 22:37
      Czuje do niej miętę do dawna xD

      Usuń
  8. ~Palm i Isilria.
    21 grudnia 2008 o 20:51

    Kolejny wytwór naszej wyobraźni w postaci drugiego, cudnego rozdziału już jest. xd Zaaajrzyj na [tylko-kilka-slow], a będziesz zbawiony!. ; * Z góry dzięęękujemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 22:47
      Cóż za klasa… a tak skormność? Zupełnie jak ja… xD

      Usuń
  9. ~Panna M.
    26 grudnia 2008 o 20:13

    czekam na następny rozdział…;)Ten jest świetny…(live-kate-brown)

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Nad
    29 grudnia 2008 o 13:17

    Świetny rozdział i ogólnie całe opowiadanie. Czekam na nexta. zapraszam do mnie http://www.so-i-live-your-life.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 22:48
      Czytałaś już wszystkie rozdziały? Wow, co za człowiek… xD

      Usuń
  11. ~Nad
    29 grudnia 2008 o 13:17

    Świetny rozdział i ogólnie całe opowiadanie. Czekam na nexta. zapraszam do mnie http://www.so-i-live-your-life.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń