Na spotkanie z Harrym
Potterem Selene przygotowała się wyjątkowo starannie. Choć wiedziała, że to
niemożliwe, postawiła sobie za punkt honoru, aby wszyscy byli nią zachwyceni:
każdy uczeń, sowa, kot szwędający się po błoniach, całe Hogsmeade, a nawet ten
stary ramol Filch, ale najbardziej oczarowany miał być Potter. Była pewna, że
uwodzenie za pomocą intelektu miała opanowane do perfekcji, ale z wyglądem i
wdziękiem było znacznie gorzej, więc musiała przeprosić się na chwilę z Karen,
schować dumę do kieszeni i nareszcie dać sobie pomóc. Zgrzytała ze złości
zębami, kiedy Ślizgonka przetrząsała swój kufer w poszukiwaniu jakiejś
pasującej na pierwszą randkę kreacji; dziewczyna pobladła, kiedy ujrzała, jak
Mary rozkłada na łóżku wybraną szatę. Selene przez myśl by nie przyszło, że
będzie musiała kiedyś coś takiego na siebie włożyć, ale nie miała wyboru.
Uwinęła się tak szybko, jak tylko mogła, ale nie obyło się oczywiście bez
doświadczonej ręki Karen. Szesnastolatka pomogła jej nie tylko z szatą, ale i
włosami; ogarnęła także zwykle nieokrzesany makijaż przyjaciółki.
— Czuję, jak iloraz
inteligencji spada mi o pięćdziesiąt — mruknęła Elin, starając się wcisnąć na
stopę należący do panny Black but na wysokim obcasie.
— Poczekaj, aż
zobaczysz się w lustrze! — Ślizgonka była zachwycona.
Nareszcie czuła się potrzebna,
a fakt, że Selene Snape oddała się w jej ręce i pozwoliła tak ingerować w swój
wygląd, świadczył jedynie o zaufaniu, jakim ją darzyła. Choć nie uważała
randkowania z Harrym Potterem za rozsądne posunięcie, tego dnia nic nie mogło
jej popsuć humoru.
Kiedy Elin w końcu
wcisnęła nogi w trochę za małe szpilki i chwiejnym krokiem przeszła przez
sypialnię, Mary ściągnęła narzuconą na lustro kotarę (którą notabene na tę
okazje zdjęła z karniszy otaczających jej łóżko), bardzo dumna ze swojego
dzieła, czego jednak nie można było powiedzieć o Selene. Przechylała głowę to w
jedną, to w drugą stronę, mrużyła i otwierała oczy, starając dopatrzeć się w
swojej przemianie czegoś pozytywnego, ale w odbiciu wciąż widziała tego samego
koczkodana — przystrojonego i upiększonego — lecz nadal koczkodana. Włosy miała
ładnie uczesane i spięte na karku jakąś ciemną przypinką, sięgająca nieco za
kolano mugolska sukienka z jakiegoś sztucznego, połyskującego materiału była
trochę za duża (Karen robiła wszystko, żeby choć trochę ją zmniejszyć, ale
efekt końcowy nie był tak zadowalający, jak obie dziewczyny tego oczekiwały), a
małe buciki na szpilce piły ją nieprzyjemnie w stopy. Przez myśl jej przeszło,
że być może jakaś inna uczennica wyglądałaby w tych ciuchach słodko, ale nie
ona. Wręcz przeciwnie — była groteskowo wystrojona. I jeszcze ten makijaż…
Miała ochotę zedrzeć go z twarzy wraz ze skórą.
— Fuj — mruknęła z
niesmakiem Selene. — Koszmar… Wyglądam jak strojnisia.
Ale Karen roześmiała się;
tylko Elin widziała w lustrze przebranego potwora. Owszem, do piękności było
jej daleko, ale nareszcie można było odróżnić ją od Snape’a, wystarczyło tylko
trochę zmniejszyć objętość krzaczastych brwi, nadać ziemistemu licu nieco
koloru, a i ten wielki nos nie rzucał się tak bardzo w oczy.
— Jak zwykle
przesadzasz — prychnęła. — Zobaczysz reakcję Pottera.
Selene rzuciła jej
ostrzegawcze spojrzenie; była wściekła, i tylko ta niesamowita serdeczność ze
strony przyjaciółki powstrzymywała ją przed spoliczkowaniem Karen. A w tej
chwili miała na to większą ochotę niż kiedykolwiek wcześniej. Czuła się
idiotycznie i miała wrażenie, że będzie przyciągać uwagę innych tym swoim
śmiesznym strojem. To tak, jakby przebrać Mistrza Eliksirów w którąś z szat
Lockharta. Albo ubrać Dracona Malfoya w dres. A te buty… Była przekonana, że
nie zdoła postawić w nich ani jednego kroku bez potknięcia się.
— No nie wiem, nie
wiem… Skoro spodobałam mu się bez tych wszystkich cudów, może teraz też to nie
jest potrzebne — mruknęła, próbując zetrzeć ukradkiem z policzków jak najwięcej
różu.
— Żartujesz? — przerwała
jej z zapałem Karen; nareszcie rozmawiały na temat, na który miała dużo do
powiedzenia. — Nie jest aż takim tępakiem, żeby patrzeć tylko na twój wygląd,
ale kiedy przyjdziesz na randkę taka wystrojona, wypachniona, to od razu
zauważy, że ci na nim zależy!
— Skoro tak mówisz…
Zrobiła kilka chwiejnych
kroków w stronę wyjścia (starała się zapomnieć o nieprzyjemnym bólu w stopach),
ale zatrzymała się gdzieś w progu i obejrzała się za siebie. Liczyła na to, że
przyjaciółka dotrzyma jej towarzystwa choć w drodze do holu, ale nie, Karen
zabrała się za wieszanie swojej kotary, a robiła to tak powoli, jakby nie miała
tego dnia już nic więcej do roboty.
— A ty nie idziesz? —
zapytała.
— Nie. Dostałam w tym
tygodniu szlaban od McGonagall, bo drugi raz oddałam jej nieskończoną pracę —
odparła takim tonem, jakby mówiła o pogodzie. — Poza tym mam wieczorem
„prywatne lekcje” u Snape’a — to mówiąc, wykonała w powietrzu gest imitujący
cudzysłów — więc chyba to nie jest najlepszy dzień na wycieczki… A! Właśnie!
Zapomniałabym!
Doskoczyła do swojej
zawalonej kosmetykami i słodyczami szafki nocnej, po czym wygrzebała z
szufladki kilka różnokolorowych flakoników wypełnionych perfumami. Karen
zaczęła z entuzjazmem wąchać każdy szklany koreczek, bacznie obserwowana przez
Selene, która od zawsze twierdziła, że najlepszym pachnidłem jest czysta woda i
mydło. W końcu Mary zdecydowała się na któryś z zapachów, bo pochwyciła
buteleczkę i trysnęła przyjaciółce jego zawartością prosto w twarz, życząc
powodzenia z Potterem.
Szła powoli przez hol,
modląc się do Boga, w którego nie wierzyła, aby się nie przewrócić, a
wybierający się do Hogsmeade uczniowie przyglądali jej się i szeptali do uszu
swych kolegów uwagi na temat Selene. Dziewczyna miała rację. Nie mogła przejść
obojętnie nawet obok grupki drugoroczniaków, którzy wlepili wzrok w chwiejące
się pod Ślizgonką buty na obcasie i chichotali bezczelnie. Jednak dziewczyna
była na tyle pewna swego oddania misji, że te złośliwe uwagi dziewcząt i
żarliwe spojrzenia męskiej części Hogwartu w całości się od niej odbijały.
Liczyło się tylko to, co na to powie Harry Potter.
Ale oczywiście nie mogło
się odbyć bez żadnych zakłóceń.
Kiedy tylko dotarła do
głównych schodów, niemal od razu natknęła się na swojego ojca. Severus Snape we
własnej osobie wychodził właśnie z Wielkiej Sali, a minę miał taką, jakby ktoś
właśnie mu doniósł, że jego córka ma zamiar łajdaczyć się z każdym, kogo spodka
w pobliskiej wiosce.
— Gdzie ty się
wybierasz w tym stroju? — syknął,
upewniwszy się, że nikt na nich nie patrzy.
Miał ochotę szarpać ją za
ramię tak mocno, aż jakimś magicznym sposobem zmieni jej sukienkę w zwyczajną
czarną szatę. Domyślił się, że ten strój Selene musiała pożyczyć od Karen — w
tym momencie i tak nikła sympatia do tej dziewczyny zmalała prawie do zera.
Zawsze przypuszczał, że to jego córka miała zły wpływ na pannę Black, ale
okazało się, że obie są siebie warte. Snape wiedział, że Elin za jakiś czas
skończy siedemnaście lat i stanie się dorosłą czarownicą, lecz jej widok w
takiej kobiecej sukience, w tych dorosłych
butach wzburzył w nim krew w ten sam nieprzyjemny sposób, kiedy pierwszego
września pokłócił się z córką tuż przed jej wyjściem z domu. Wtedy też nie mógł
znieść tej jej zbyt kusej spódniczki i podkreślonych chudych nóg.
Selene natomiast jedynie
przewróciła oczami. Nie miała zielonego pojęcia, co czuł jej ojciec, ba, nie
zdawała sobie sprawy z tego, że Mistrz Eliksirów mógł czuć cokolwiek poza
złością. Był przecież tak czepialski, że nie widział niczego poza czubkiem
swego garbatego kinola, który zresztą był tak wielki, że dziewczyna wcale się
nie dziwiła, że nie dostrzegał poza nim świata.
— Próbuję działaś —
odwarknęła i odsunęła się na tyle, aby przechodząca nieopodal nich Puchonka z
czwartej klasy nie zauważyła, że ze sobą rozmawiają. —Nie będziesz mną rządził.
A sam mi powiedziałeś, że to nie
zabawa.
Znów odwrócili od siebie
głowy, bo z Wielkiej Sali wyleciała właśnie grupa perłowo białych, na wpół
przezroczystych duchów, lecz i one nawet nie zaszczyciły ich spojrzeniem, gdyż
były zbyt zajęte obgadywaniem jakiejś martwej od prawie pięciuset lat kobiety.
— Nie mam już do
ciebie siły, smarkulo — odparł Snape, definitywnie kończąc na tę chwilę ich
rozmowę. — Nawet nie chcę wiedzieć, na czym ma polegać ten plan, ale żebyś mi
później nie ryczała, że…
Urwał, nie wiedząc, co
dokładnie chciał powiedzieć. Wymienił jeszcze z córką te same mocne,
nienawistne spojrzenia, odwrócił się na pięcie i wkroczył w głąb holu, aby
nakrzyczeć na trójkę Bogu ducha winnych Krukonów, którzy akurat nawinęli mu się
pod rękę. Po raz kolejny zdał sobie sprawę z własnej bezsilności. Trzymał w
ryzach cały Hogwart, a nie potrafił poradzić sobie z jedną bezczelną gówniarą,
która grała mu na nosie od dnia, kiedy przyszła na świat. Już wtedy obsikała mu
dosłownie całą szatę, a Snape do dziś nie miał pojęcia, jakim cudem tak małe,
chude dziecko może w sobie tyle pomieścić. Kilka dni później wziął ją na ręce
po raz drugi, ale Selene zmieniła taktykę — tym razem go obrzygała. I tak do
jej piątych urodzin, a później… Później było już tylko gorzej, aż Mistrz
Eliksirów całkiem zapętlił się w swojej niewiedzy, pozwalając na to, aby jego
córka wyrosła na to, czym teraz była.
Harry stał mniej więcej w
środku kolejki, poprawiając nerwowo włosy i sprawdzając dyskretnie swój oddech,
podczas gdy Filch przepuszczał uczniów przez drzwi wejściowe i odhaczał ich
nazwiska na długiej liście, która ciągnęła się przed nim aż po podłodze —
wszyscy chcieli skorzystać z ostatnich przyjemnych dni, zanim cała Wielka
Brytania na cztery miesiące pogrąży się w chłodnych i ponurych szarościach
zimy. Selene obserwowała go przez chwilę z ciemniejszego kąta sali wejściowej,
podziwiając w duchu własny geniusz.
— Potter. — Selene
niespodzianie szybko przebrnęła przez wypełniający się uczniami hol, co
dodatkowo wywołało zaskakująco szczery uśmiech na jej twarzy.
Chłopak spłonął rumieńcem,
kiedy tylko ją ujrzał. Ron, Hermiona i Ginny przez cały wczorajszy wieczór
naśmiewali się z tego, jak wygląda dziewczyna, którą postanowił zaprosić na
wycieczkę do Hogsmeade, ba, poruszyli też nieprzyjemny temat Cho Chang, jakoby
Krukonka przynajmniej nigdy nie przyniosła mu wstydu, a przecież Wybrańcowi nie wypada szlajać się po
wiosce ze Ślizgonką. Ron nawet pokusił się o śmiałą teorię (dotyczącą
oczywiście podobieństwa Elin do Mistrza Eliksirów), że na następny wypad do
Hogsmeade Harry powinien zaprosić profesora Snape’a. Po tym komentarzu Potter
poczuł w żołądku nieprzyjemny uścisk, który trzymał go aż do dziś, lecz puścił
w momencie, kiedy tylko Gryfon ujrzał Selene. Choć nie należał do grona tych
chłopców, którzy znali się na tych wszystkich kobiecych fatałaszkach,
natychmiast zauważył różnicę. Wyglądała niesamowicie. Gryfoni rzadko mieli
zajęcia ze Ślizgonami, ale podczas tych nielicznych lekcji Harry zdążył już
zauważyć, z jak utalentowaną czarownicą miał do czynienia. A teraz wyglądała
tak… inaczej! Nie mógł oderwać od niej wzroku.
— Elin… och, no tak…
Cześć.
- Idziemy? – zaproponowała,
wskazując głową na otwarte drzwi.
- Oczywiście.
Granie słodkiej idiotki
bynajmniej nie zachwycało Selene, ale dla Czarnego Pana gotowa była się
poświęcić. Nie rozmawiała z nim o tym, ale ten plan pojawił się w jej głowie
tak spontanicznie… Voldemort był dla niej wszystkim. Stał się jej nową
fascynacją. Oddałaby dla niego życie, rodzinę, duszę i wszystko, czego by
zażądał.
Dotarli do Hogsmeade i zatrzymali
się po środku placu. Musiała przyznać, że nawet całkiem dobrze się im
rozmawiało. Pomijając całą jego obrzydliwą otoczkę bycia Harrym Potterem i jej
naturalnym wrogiem, nie wyglądał na bufona. Nie irytował ją ciągłymi
szyderstwami, zadzieraniem nosa czy pustymi przechwałkami. Niemniej jednak –
wciąż był Wybrańcem, którego nienawidziła i życzyła jak najgorzej.
- Znam dość miłe miejsce,
może wpadniemy tam na kawę? – zaproponowała ze słodkim uśmiechem Selene.
- J-jak sobie życzysz –
Harry nadal był oszołomiony tym, że towarzyszy mu tak urocza i przemiła
Ślizgonka. Nie potrafił uwierzyć w swoje szczęście, które pod urzekającą kołderką
ukrywało jadowitego pecha.
Selene poprowadziła go do
małej herbaciarni madame Celestyny. Była to mała knajpka, pełna dwuosobowych
stolików. Dominowały barwy różowe, brązowe i złote, więc Selene od razu zaczęło
się robić niedobrze. Nie znosiła takich miejsc. Mimo to bez choćby jednego
skrzywienia zajęła z Harrym stolik po środku herbaciarni i rozejrzała się. Za
plecami Harry’ego siedziała Kareen z jakimś Ślizgonem z siódmej klasy i puściła
do niej oko. Elin odmrugnęła, wzięła do ręki łyżeczkę i zaczęła się nią bawić.
- Mówiłem ci już, że
pięknie wyglądasz? – zapytał Harry.
- Jeszcze nie – odrzekła
Elin, nie rezygnując z zachęcającego uśmiechu i zaczęła się zastanawiać, jak
szybko musiała biec Kareen, aby być tu przed nią.
Do ich stolika podeszła uśmiechnięta
madame Celestyna. Była to niska blondynka około czterdziestki odziana w
falbaniaste, szkarłatne szaty.
- Prosimy o dwie kawy –
powiedziała Selene. Madame Celestyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej i odeszła.
Ślizgonka postanowiła
przystąpić do dzieła. Położyła prawą dłoń na stoliku i czekała. Po chwili jakaś
skrzatka przyniosła im zamówienie i rachunek. Selene pochwyciła swoją filiżankę
i upiła z niej trochę.
- Jak tam ci idzie w
szkole, Potter? – zapytała obojętnie. – Słyszałam o tej akcji ze Snape’em.
Harry drgnął.
- Było, minęło… To stare
dzieje – mruknął, przestraszony tym nagłym pytaniem.
- Bardzo ci współczuję
utraty ojca chrzestnego – dodała, przeklinając w duchu Syriusza Blacka i jego
chrześniaka od siedmiu boleści. Zrobiła bardzo zasmuconą minę i zmarszczyła
lekko brwi.
- To miłe z twojej strony.
Po chwili milczenia, Selene
postanowiła pójść na całość. Skoro i tak już kłamała, mogła oszukać Wybrańca
jeszcze bardziej. Nie zależało jej na chłopcu, był dla niej tylko ścieżką,
którą mogła dotrzeć do serca swego pana.
- Wiesz… moja matka też
była w Zakonie Feniksa…
- Naprawdę? – zdziwił się jej
towarzysz. – Syriusz nigdy nie wspominał o pani Hate…
Selene udała przygnębioną.
Jeśli tylko jej na czymś zależało, była świetną aktorką, podobnie jak Draco
Malfoy. To była kolejna cecha, która ich łączyła.
- Nie dziwię się –
mruknęła. – Wątpię, aby ktokolwiek o niej teraz pamiętał. Została zamordowana dwa
dni po przystąpieniu do Zakonu. Zamordował ją jakiś śmierciożerca. Wątpię, aby
Dumbledore kojarzył, że ktoś taki w ogóle istniał…
Westchnęła ciężko.
- Bardzo chciałabym się
zemścić oprawcy mojej matki i na jego panu – dodała. Kłamstwo za kłamstwem. Zacisnęła
powieki i zmusiła się do płaczu. Kilka łez wypłynęło spod jej czarnych rzęs.
Harry niezręcznie chwycił ją za rękę, nie wierząc w to, co widzi. W tamtym roku
był w podobnej kawiarni razem z Cho Chang i ona również płakała. Nie mógł
popełnić tego samego błędu, co z Krukonką.
- Pomścimy swoich rodziców
– zapewnił ją gorliwie. – Obalimy Voldemorta.
Selene otworzyła załzawione
oczy wypełnione tak przekonująco nadzieją, że jeszcze chwila i sama sobie
uwierzyłaby w to oszustwo.
- Jesteś inny, niż
Ślizgoni, Harry – powiedziała.
Opuściła swoje miejsce i
usiadła Potterowi na kolanach. Objęła Harry’ego za szyję i pocałowała go w
usta. Starała się tego uniknąć, ale skoro Wybraniec nie chciał mówić, nie miała
innego wyboru.
Po chwili oderwała się od
jego warg i przylgnęła do niego całym ciałem. Otarła dyskretnie usta wierzchem
dłoni i wykrzywiła się z obrzydzeniem ponad ramieniem Harry’ego, na co Kareen
zaczęła bezgłośnie chichotać.
- Chciałabym jakoś pomóc
Zakonowi – wyznała Elin. – Co on teraz robi?
Harry zawahał się. Wciąż
był w głębokim szoku po tym, co zrobiła Selene. Co on właściwie wiedział o
swojej nowej towarzyszce? Była piękną i mądrą Ślizgonką, bez wątpienia
niesamowicie sprytną, miała także matkę w Zakonie Feniksa, która została
zamordowana… Ale poza tym? Nic więcej. Jednak coś w sercu podpowiadało mu, że
ona jest inna, niż uczniowie przydzieleni przez Tiarę do Domu Węża.
- Nie zaszkodzi, jak coś
ci powiem – odezwał się niepewnie. – Skoro naprawdę chcesz pomóc…
- Harry, on zabił moją
matką – wpadła mu w słowo, aby utwierdzić go w przekonaniu, że niesamowicie jej
zależy na zemście.
- To… to może się
przejdziemy? – zaproponował Potter. Selene zerwała się z jego kolan i ubrała
płaszcz. Serce waliło jej w piersi z niedowierzenia, że w tak krótkim czasie
udało jej się oczarować jego prosty umysł.
Harry zapłacił madame
Celestynie za kawy i razem z Selene opuścił herbaciarnię. Zaczęli wolno
przechadzać się alejami, zasłanymi przez złote i rude liście. Słońce delikatnie
przygrzewało, a jesienny wiaterek rozwiewał ich płaszcze.
- Opowiedz mi o Zakonie – poprosiła
Selene, chwytając rękę Pottera.
- Niewiele wiem – mówił. –
Remus Lupin wyznał mi kiedyś, że jak najszybciej muszą przeciągnąć na swoją
stronę inne magiczne stworzenia, zanim zrobi to Voldemort. Niestety wiele nie
możemy zrobić.
- A jakie na przykład? –
dopytywała się Elin.
- Olbrzymy, wilkołaki…
Gobliny, jak się da – wymieniał Harry. – Ale to drobnostka. Znajdujemy też
nowych członków, głównie z innych krajów.
Selene słuchała dokładnie.
Chciała wszystko przekazać Czarnemu Panu, a te informacje, które usłyszała, w
zupełności pomogłyby Voldemortowi w zdobywaniu władzy… Oczywiście wiedziała, że
jej pan doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co robi Zakon, ale chciała mu
pokazać, że sama aż rwie się do pracy. Miała nadzieję na bardziej
odpowiedzialne zadanie.
- A Dumbledore? – zapytała
po chwili. – Co on robi? Musi to być coś ważnego, skoro znika na całe dnie… Nie
ukrywaj, że nie zauważyłeś, że coraz częściej jego krzesło przy stole
nauczycielskim jest puste. Wszyscy plotkują na ten temat, nie tylko uczniowie,
ale i pracownicy ministerstwa, mogę się założyć, że…
- On… eee…
- Nie ufasz mi? –
przerwała mu Selene.
- Elin, to nie tak… po
prostu sam nie wiem, gdzie znika. Nie dzieli się ze mną wszystkim i jest
niesamowicie tajemniczy - powiedział szybko Potter. – Szuka jakichś wspomnień o
Voldemorcie, aby dowiedzieć się jak najwięcej o jego przeszłości, poznać jego
słabości…
Selene zmarszczyła brwi i
wbiła wzrok w swoje buty. To miałoby sens… Dumbledore wymyka się ze szkoły nie
tylko w poszukiwaniu wspomnień. On szuka czegoś, co MOŻE być słabością Czarnego
Pana… Nie mogła dłużej towarzyszyć Gryfonowi w tej wycieczce po Hogsmeade.
Odkryła coś, co… po prostu nie mogła złapać tchu.
- Muszę już iść – odezwała
się w końcu Elin.
- Dlaczego?
- Mam… Właśnie mi się
przypomniało, że mam szlaban u profesora Snape’a, nie mogę się spóźnić – Selene
wymyśliła jakieś niewinne kłamstwo na poczekaniu. – Może jeszcze się spotkamy… Tak,
na pewno jeszcze kiedyś się zobaczymy, było bardzo miło.
I pobiegła w stronę drogi
prowadzącej do Hogwartu. Obiecała Kareen, że powie jej wszystko, o czym
rozmawiała z Potterem, ale w takiej sytuacji musiała natychmiast skontaktować
się z Czarnym Panem. Wiadomo jej było tylko tyle, że ma kwaterę w rezydencji
Malfoyów, ale na pewno nie spędza tam swojego wolnego czasu… Niemniej jednak
postanowiła natychmiast się tam udać. Musiała zaryzykować.
Deportowała się prędko do
wioski, gdzie znajdował się dwór Malfoyów i zaczęła się rozglądać. Szybko
wpatrzyła ich rezydencję. Była ukryta dla mugolskich oczu, aby nikt niepożądany
nie niepokoił arystokratycznych mieszkańców dworu. Podbiegła do bramy i pchnęła
furtkę. Po chwili znalazła się w holu.
- Czy jest tu kto? –
zawołała. Odpowiedziały jej kroki i w drzwiach do jakiejś komnaty stanęła
Narcyza Malfoy.
- Selene? Co ty tu
robisz?! – zdziwiła się.
- Przybyłam do Czarnego
Pana – odpowiedziała, prostując się godnie. – Mam dla niego informacje
pochodzące od samego Harry’ego Pottera.
Jej gładka wypowiedź
zrobiła na Narcyzie ogromne wrażenie. Może było to skutkiem strachu, a może też
zaufania do córki najwierniejszego sługi Czarnego Pana, wskazała ręką na dębowe
drzwi.
- Czarny Pan dopiero
wrócił, ale ciebie z pewnością
przyjmie – rzekła.
Selene podeszła do drzwi i
zapukała, po czym przekręciła mosiężną gałkę w kształcie głowy węża. W pokoju
panował mrok, pomimo tego, że było południe; ktoś musiał zasłonić długie, grube
zasłony. Po środku stał długi stół, a pod ścianą, w marmurowym kominku
buzował ogień. Selene rozejrzała się,
lecz nie odnalazła żadnej postaci – jej oczy jeszcze nie przyzwyczaiły się do
ciemności.
- Eee… jeśli przeszkadzam,
to sobie pójdę, panie… - odezwała się niepewnie.
Nagle przed kominkiem
pojawiła się postać, spowita w czarną szatę. Na jej ramionach kołysał się
ogromny wąż.
- Nie, nie przeszkadzasz –
odezwał się Voldemort. – Podejdź.
Selene zamknęła za sobą drzwi
i natychmiast spełniła rozkaz. Serce waliło jej w piersiach jak dzwon, a dłonie
zrobiły się zimne ze strachu. Drżała na całym ciele.
- Nie wiem, czy pamiętasz,
panie… jestem Selene Snape…
Voldemort roześmiał się
piskliwie.
- Pamiętam – przerwał jej.
– Niepokoisz mnie w mojej obecnej kwaterze, więc musisz mieć mi coś niezwykle
ważnego do powiedzenia. Nie mylę się?
Elin zdziwił ton jego
głosu. Nie był obojętny i groźny, wręcz przeciwnie, wydawał się jakby…
uprzejmy? Postanowiła jeszcze bardziej uważać na swoje słowa.
- Ja… widziałam się dziś z
Potterem – zaczęła. – Wyciągnęłam od niego pewne informację i uważam, że mogą
się przydać…
Voldemort wskazał jej ręką
krzesło po swojej prawej stronie. Nie rzekł do niej nic, ale dziewczyna
zrozumiała, że proponuje jej, aby spoczęła. Usiadła więc, rzucając niepewne
spojrzenia na kołyszącego się na ramionach Czarnego Pana węża.
Ten jakby zrozumiał
niepokój swego młodego gościa, bo zasyczał cicho, a wąż odpełzł gdzieś w ciemny
kąt. Selene otworzyła usta, ale nie mogła słowa z siebie wydobyć ze strachu.
Przerażał ją fakt, że w komnacie znajduje się tylko Lord Voldemort i marna
istotka, którą była. Wielu śmierciożerców oddałoby życie, aby znaleźć się na
jej miejscu. Zaszczyt, jaki ją spotkał, przytłoczył jej słabe sumienie.
- Spokojnie, Selene –
zaśmiał się pobłażliwie Voldemort. – Powiedz, czego się dowiedziałaś od
Pottera.
Dziewczyna odetchnęła
głęboko i zaczęła mówić:
- Potter od dawna się we
mnie kochał, więc wykorzystałam to. Powiedział mi, że Zakon zbiera do pomocy magiczne
stworzenia. Przekonują też do siebie czarodziejów z innych krajów. Ale to już
na pewno wiesz, mój panie…
Umilkła na chwilę,
zastanawiając się, czy rzeczywiście dobrze zrobiła, przychodząc tutaj. Jeśli
powie Czarnemu Panu o swoich podejrzeniach, ten albo ją wyśmieje, albo wpadnie
w szał i zechce pozbyć się jej…
- Tak, podejrzewałem coś
takiego – mruknął Lord. – Dobrze się spisałaś, Selene.
- Ale to nie wszystko –
wydyszała. Z trudem mogła z siebie coś wykrztusić, czuła się tak, jakby serce
właśnie miało wyskoczyć jej przez gardło na blat wypolerowanego stołu. - Potter
powiedział mi też, że Dumbledore szuka wspomnień, które ciebie dotyczą.
Przez twarz Voldemorta
przebiegł cień, który przeraził dziewczynę.
- Tak? – zapytał tylko.
Ślizgonka kiwnęła głową,
zerkając na niego dyskretnie. Nie potrafiła spojrzeć w jego szkarłatne, wielkie
oczy z wąskimi, przenikliwymi szparkami zamiast źrenic. Przerażała ją jego
niesamowita powłoka, lecz… nie wywoływała obrzydzenia. Wręcz przeciwnie. Było w
tej jego nienaturalności coś fascynującego.
- Dobrze się spisałaś,
Selene – powtórzył. – A teraz wracaj do szkoły. Masz duży potencjał, nie
zmarnuj go.
Selene skłoniła się nisko
i jak najszybciej opuściła komnatę. Wciąż słyszała w głowie ten cichy, ale
przeszywający szept: dobrze się spisałaś,
Selene… dobrze się spisałaś…
~*~
Długo nie pisałam, co? Mam
jednak nadzieję, że się podobało xD No i nie mam już tego tandetnego szablonu,
musiałam usunąć, bo już mnie irytował. Ten rozdział dedykuję mojej kochanej Cam., którą adoptowałam i nie jest już
„odkurzaczem”. xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń13 grudnia 2008 o 18:31
Och, moja kochana Mamusiu! Świetny rozdział! Widać, ze Potter się bujnął w Selenie:)) No i widzisz, nikt jej z zakonnicą nie pomylił xD Hah i teraz wszyscy muszą mnie szanować, bo „ja już nie odkurzacz” xD Pozdrawiam
17 grudnia 2008 o 22:32
UsuńNom, nie jesteś odkurzaczem xD Albo żelazkiem, jak ktoś woli xD
~maika
OdpowiedzUsuń13 grudnia 2008 o 18:49
nooo, wreszcie nootka;];], ale sie Selene poswiecilaa, calowac Pottera , ehh, on jest na prawde naiwny, ale przynajmniej Czarny Pan ja doceni, superr. Tak sie zastanawiam, bo ten fragment, gdzie napisalas, ze Selene sie pogodzila z Kareen, opisalas tak, ze wywnioskowalam, ze Kareen sie „odbrazila” tylko dlatego, bo Sel sie umowila z Potterem…..dobrze rozumuje?? jezzuu ja chyba musze popracowac nad komentami bo ostatnio naduzywam”ze” xDDale sie rozpisalaam, juz cie nie meczexD, pzdr i czekam na next;**
17 grudnia 2008 o 22:35
UsuńEee, nie nadużywasz xD Teraz to tylko oczekiwać następnego odcinka, który planuję na niedaleką przyszłość. Wkrótce Święta, więc notki będą przynajmniej ze 2x na tydzień [trzymajcie mnie za słowo] xD
~Olka
OdpowiedzUsuń13 grudnia 2008 o 19:25
Super rozdział.Podobało mi się…….jednak okazało się że Harry podkochuje się w Selene.Czekam na ciąg dalszy.Pozdrawiam.
17 grudnia 2008 o 22:35
UsuńOczywiście, nic większego z „miłości” Selene i Harry’ego nie będzie xD W końcu ona na niego kabluje… konfident jeden xDD
~Motylek
OdpowiedzUsuń13 grudnia 2008 o 20:12
Fajny rozdział
17 grudnia 2008 o 22:36
UsuńEee. dzięki xD
~Gonia
OdpowiedzUsuń14 grudnia 2008 o 12:29
No ładnie, ładnie, podoba mi się :) pozdrawiam – dramione-draco-i-hermione
17 grudnia 2008 o 22:36
UsuńThx xD
~House
OdpowiedzUsuń14 grudnia 2008 o 14:09
Fajny rozdział czekam na next.
17 grudnia 2008 o 22:37
UsuńCzekaj czekaj xD
~Evera
OdpowiedzUsuń14 grudnia 2008 o 17:37
Bardzo fajny rozdział. Jestem pod wrażeniem, czyżby Harry poczuł miętę do Selene? Super, czekam na ciąg dalszy… Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nową notkę.
17 grudnia 2008 o 22:37
UsuńCzuje do niej miętę do dawna xD
~Palm i Isilria.
OdpowiedzUsuń21 grudnia 2008 o 20:51
Kolejny wytwór naszej wyobraźni w postaci drugiego, cudnego rozdziału już jest. xd Zaaajrzyj na [tylko-kilka-slow], a będziesz zbawiony!. ; * Z góry dzięęękujemy.
30 grudnia 2008 o 22:47
UsuńCóż za klasa… a tak skormność? Zupełnie jak ja… xD
~Panna M.
OdpowiedzUsuń26 grudnia 2008 o 20:13
czekam na następny rozdział…;)Ten jest świetny…(live-kate-brown)
30 grudnia 2008 o 22:47
UsuńDziękuję xD
~Nad
OdpowiedzUsuń29 grudnia 2008 o 13:17
Świetny rozdział i ogólnie całe opowiadanie. Czekam na nexta. zapraszam do mnie http://www.so-i-live-your-life.blog.onet.pl
30 grudnia 2008 o 22:48
UsuńCzytałaś już wszystkie rozdziały? Wow, co za człowiek… xD
~Nad
OdpowiedzUsuń29 grudnia 2008 o 13:17
Świetny rozdział i ogólnie całe opowiadanie. Czekam na nexta. zapraszam do mnie http://www.so-i-live-your-life.blog.onet.pl
30 grudnia 2008 o 22:48
UsuńSpox xD