Gdy ojciec wysłał ją do swojego pokoju, postanowiła nie
marnotrawić czasu. Z kuchni wzięła specjalne składniki i wróciła do swojej
sypialni. Ledwo więziła się do roboty, już ktoś jej przeszkodził.
- Co robisz?
Był to głos Charity.
- Bawię się kwasami – odpowiedziała lekceważącym tonem.
Uniosła szklaną fiolkę i pokazała Charity jej
zawartość.
- Chciałaś coś? – dodała, powracając do swojego
zajęcia.
- Twoja matka jest irytująca – wypaliła, zaciskając z
wściekłości pięści.
- Tak samo jak ty – odparła niewzruszona. – Tylko ona
jest ładniejsza. Wiesz, że mój ojciec był w niej bardzo zakochany? Gdyby żyła,
nie spojrzałby na ciebie. Jesteś tak jakby… zastępstwem za kontuzjowaną.
- Ale ona nie żyje – oświadczyła najbardziej stanowczym
i niskim głosem, na jaki ją było stać.
Selene pokiwała głową. Nie dała się wyprowadzić z
równowagi, chociaż Charity bardzo na tym zależało. Chciała znów poskarżyć się
Snape’owi, by ten dał jej w końcu jakąś karę. Elin jednak przejrzała ją
natychmiast.
- Wiem, akceptuję to – odrzekła po dłuższym
zastanowieniu. – Ale nie akceptuję ciebie, więc wyjdź. Chyba, że chcesz, aby ta
mieszanka przypadkiem znalazła się na
twojej twarzy.
Potrząsnęła lekko fiolką, a przezroczysty płyn
zabulgotał i zasyczał. Charity trzasnęła drzwiami, wściekła i obrażona na
żeńską część rodziny Snape’ów.
- Irytujące… źle wychowane… - mruczała obelgi pod
adresem Astraji i Selene, schodząc po schodach.
Snape siedział już w salonie. Na stoliku i obok niego
na kanapie leżał stos zapisanych pergaminów – testów z obrony przed czarną
magią.
- Jestem już kłębkiem nerwów! – zawołała blondynka. –
Obie nabijają się ze mnie!
- Kto się nabija? – spytał niewinnym tonem Severus,
wyrwany ze swoich zajęć.
- Selene i Astraja! Nie mam pojęcia, co im się we mnie
nie podoba!
Snape nie bardzo się przejął oburzeniem narzeczonej.
Wystawił kolejnego trolla za wypracowanie Hanny Abbot.
- Ignoruj je – poradził jej.
- Nawet jeśli bym chciała, nic to nie da! –
wykrzyknęła. – Prowadzisz tu jakąś zabawę! Dlaczego nie ukarzesz Seleny?
Porządne lanie by ją otrzeźwiło! I wyrzuć ten irytujący portret!
Severus po raz pierwszy okazał zainteresowanie całą tą
rozmową.
- Nie uderzę córki – oświadczył oburzony. – Nie mam
zamiaru jej w jakikolwiek sposób karać. Jestem zaskoczony, że coś takiego mi
proponujesz. Selene jest dorosła, nie mam prawa w takie sposób ingerować w jej
życie.
Patrzył na Charity tak, jakby ją widział po raz
pierwszy w życiu.
- Nie liczę się dla ciebie? – zapytała z wyrzutem,
siadając mu na kolanach. - Selene mówiła, że tylko zastępuję ci Astraję.
Snape przygryzł na chwilę wargi. Nie znosił takich
rozmów. Trudno mu było określić, którą z kobiet kochał bardziej. Musiał się
długo zastanowić nad odpowiedzią, żeby nie zranić Charity, ale też żeby nie
zbrukać pamięci o Astraji.
- Obie jesteście dla mnie w pewien sposób ważne –
odrzekł w końcu. – Astraja jest moją pierwszą narzeczoną i matką mojej córki,
ty zaś nie byłabyś ze mną, gdyby nie jej śmierć.
- To samo powiedziała Selena – mruknęła blondynka,
celowo robiąc błąd w imieniu jego córki.
- Selene –
poprawił ją Severus. – Ale mnie chodziło o to, że może los najpierw odebrał
życie Astraji, żebyśmy mogli być razem.
Idiota,
debil, kretyn, pomyślał. Osiągnął zupełnie odwrotny cel.
Chciał tylko uspokoić Charity, ale ta najwyraźniej zrozumiała, że jest dla
niego ważniejsza, niż matka Elin. Rozpromieniona, odeszła do kuchni, by
przygotować obiad.
Ledwo Snape usiadł głębiej w rogu kanapy i odetchnął
ciężko, ktoś zapukał do drzwi wejściowych i wszedł do środka.
- Jest Selene? – zapytała Kareen.
- Jesteś za wcześnie – zauważył Mistrz Eliksirów,
zerkając na zegarek.
- Dzień dobry, panie profesorze – dziewczyna zwróciła
ku niemu wzrok.
Snape też na nią spojrzał. Kareen ubrana była i
pomalowana tak jak na jakąś imprezę.
- Nie jest za wcześnie – wtrąciła się Elin, która
dopiero co zeszła na dół. – Przyszła pomóc mi się uporać z tym.
Pokazała mu szminkę i tusz do rzęs, które trzymała w
ręce. Dała znak Kareen, by poszła za nią. Dziewczyna szybko minęła rozeźlonego
Snape’a i poszła z przyjaciółką do jej pokoju.
- Co za człowiek – westchnęła Selene, opadając na
krzesło stojące przy biurku. – Myśli, że będę miała dziesięć lat przez całe
życie. A gdy umrze, będę mogła spokojnie dorosnąć. Nadal brzmi mi w uszach ta
jego „rozmowa”.
- Draco cię już nie odwiedza, prawda? – zapytała
Kareen.
Selene parsknęła drwiącym śmiechem.
- Ty chyba żartujesz – zakpiła. – Ojciec obdarłby go ze
skóry, gdyby się tu pojawił. Dzisiaj za to wygłosił kazanie na temat poglądów
mojej matki. To znaczy, jej portretu.
- Charity?
- A kto inny?
Kareen przystąpiła do robienia makijażu Selene. Kazała
jej zamknąć oczy, kiedy nakładała cień do powiek.
- Charity też chciała ze mnie kiedyś zrobić plastika –
odezwała się Elin, przerywając ciszę, panującą w pokoju. – Uznała, że taki styl
nie przystoi córce wielkiego pana Severusa Snape’a.
Zachichotała pod nosem.
- Co się jej nie podoba w twoim stylu? – spytała Mary.
Selene tylko wzruszyła ramionami.
- Ogólnie: wszystko – odparła. – Szczegółowo: ubranie,
kolor włosów, fryzura, makijaż i w ogóle ja. Najchętniej ufarbowałaby mnie na
blond, ubrała w różową sukienkę, wsadziła w łapę lizaka i zaprowadziła na
wzorową pensję dla panienek.
- Zrób jej kiedyś na złość i przebierz się za idealną
dziewczynkę - zaproponowała Kareen.
Elin skwitowała tą uwagę śmiechem. Oczami wyobraźni
widziała już siebie, z żółtymi włosami, sznurkiem sztucznych pereł na szyi, w
różowej sukience w kwiatki, tandetnym makijażu i pomalowanymi na różowo
paznokciami. Wizja ta spowodowała, że Selene zaczęła się głośno śmiać, a gdy
zaczęła, to już nie mogła przestać.
W końcu się uspokoiła, dysząc ciężko.
- Wybacz, ale nie mogłabym tego zrobić – odezwała się.
– Samo wyobrażenie tego sprawia, że nie mogę się powstrzymać od chichotu.
Gdybym siebie taką zobaczyła, umarłaby ze śmiechu. A chcę dalej żyć i
uprzykrzać życie Charity.
- Zrób jej tą przyjemność – namawiała ją nadal Kareen.
Selene machnęła tylko lekceważąco ręką. Przyjaciółka
oznajmiła jej, że już skończyła. Elin otworzyła oczy i sięgnęła po lusterko,
żeby ocenić efekt.
- Ujdzie – stwierdziła, podziwiając swoją twarz pod
różnymi kątami. – A teraz wyjdź, chcę się przebrać.
Kareen opuściła pokój.
W końcu Selene wyszła, ubrana w błyszczącą, czarną,
koronkową sukienkę. Obie zeszły na dół, gotowe do wyjścia.
- A wy gdzie? – zapytał natychmiast Snape, podnosząc
głowę znad pergaminu.
- Idziemy na imprezę – odpowiedziała Elin. – Będzie
trochę ludzi ze szkoły, bez obaw.
Snape natychmiast wstał, na jego twarz wystąpiło
oburzenie. Skrzyżował ręce na piersiach, lecz jego córka ani trochę się nie
przestraszyła groźnej miny ojca.
- Nigdzie cię teraz nie puszczę – oświadczył. – Po
pierwsze nie mam pojęcia, gdzie idziesz, kto będzie, kiedy wrócisz, a po drugie
za chwilę będzie obiad.
- Muszę jeść ten haniebny tort? – zapytała z rozpaczą
Elin. – Jeśli Czarny Pan zobaczy to w moich myślach – postukała się w skroń
palcem – to Charity będzie miała kłopoty.
- A nie zobaczy tego, bo użyjesz oklumencji – rzekł i
machnął różdżką, żeby usunąć stos prac domowych z kanapy i małego okrągłego
stołu.
- Okłamujesz Czarnego Pana i zmuszasz do tego mnie –
oświadczyła. – Jestem dorosła, mogę sobie nawet skoczyć ze szczytu Wieży
Astronomicznej na golasa, krzycząc mój
stary sobie goli pięty, a tobie nic do tego.
- Póki co, żyjesz pod moim dachem, więc musisz się
dostosować – rzekł.
Selene szturchnęła w bok Kareen.
- Dopóki nie miałam siedemnastu lat smęcił, że ma nade
mną władzę, bo nie jestem dorosła – powiedziała. – Teraz używa argumentu
„mieszkasz pod moim dachem”. Kiedy się wyprowadzę, będzie „jestem twoim ojcem,
nie masz do mnie szacunku”.
Usiadły na kanapie, a Snape poszedł po Charity.
Po odśpiewaniu albo raczej „sfałszowaniu” klasycznego
„sto lat”, Selene z nadąsaną miną zdmuchnęła świeczki, a Charity pokroiła tort.
Elin stwierdziła, że narzeczona Severusa o wiele lepiej
gotuje niż piecze.
- Lukier smakuje jak stare kapcie – oświadczyła.
- A skąd wiedz, jak smakują stare kapcie? – zapytał
Snape.
- Nie wiem – Selene wzruszyła ramionami. – Ale się
domyślam.
Skończyła jeść jako pierwsza, poczekała na Kareen, aż
skończy swój kawałek, po czym wstała. Z westchnieniem ulgi ruszyła w stronę
drzwi.
- Kiedy wrócisz? – zawołał za nią Snape.
- Jak się skończy impreza – mruknęła i wyszła z Kareen
na zewnątrz.
Szły przez jakiś czas w milczeniu. Klub, do którego
zmieszały nie był tak daleko położony, żeby trzeba było się teleportować.
- Kto właściwie jeszcze przyjdzie? – zapytała Mary.
- Nie martw się, nie zaprosiłam Weasleyów - odparła Selene, uśmiechając się lekko. –
Przyjdą ci, którzy jakoś zniosą moją obecność.
Doszły do dużego, zatłoczonego klubu. Nikogo znajomego
tam jednak nie zobaczyły.
- Co właściwie będziemy tutaj robić o czwartej po
południu? – zapytała Kareen.
- Nic – odparła. – Chciałam ci tylko pokazać to
miejsce, żebyś mogła przyprowadzić tu resztę. Ja idę do Czarnego Pana, chcę
dowiedzieć się o kilku rzeczach…
- Nie wzywał cię – wpadła jej w słowo Mary.
- No i co z tego? Powiedzmy, że mam u niego taryfę
ulgową, którą otrzymali jedynie nieliczni. No i ja zawsze mam mu do przekazania
bardzo istotne informacje dotyczące Pottera. Będę pod klubem, czekajcie tu na
mnie, aczkolwiek sądzę, że będę wcześniej… Och, i lepiej wróć do domu, u ciebie
będą się teleportować.
Pomachała zaskoczonej przyjaciółce na pożegnanie i
deportowała się.
Pojawiła się w domu Malfoyów. Bez zastanowienia
przeszła przez hol i zapukała w zamknięte drzwi salonu. Nikt jej nie
odpowiedział, a z doświadczenia wiedziała, że Voldemort zawsze się odzywał.
- Czarnego Pana nie ma – usłyszała za sobą czyjś
jadowity głos.
Odwróciła się i zobaczyła idącą w jej kierunku
Bellatrix.
- Więc gdzie jest? – zapytała Selene.
Bella parsknęła drwiącym śmiechem.
- Skoro nie wiesz tego, Czarny Pan uznał, że nie
powinnaś wiedzieć – wycedziła, świdrując ją spojrzeniem swoich ciemnych oczu. –
Może uważa, że jesteś niegodna zaufania?
Teraz Selene się zaśmiała.
- Ty też nie wiesz, gdzie on jest – powiedziała. – On
nie mówi nikomu, jeśli gdzieś wychodzi. Jest dorosły, więc nie musi się tobie
meldować. Podobnie jak ja, więc traktuj mnie z szacunkiem, bo zdaje się,
niedługo to ja będę się cieszyła większą łaską. Nie musisz się mną opiekować,
poczekam na niego. W samotności.
Rzuciła Bellatrix wściekłe spojrzenie i ruszyła w
stronę drzwi do lochów. W środku było ciemno, lecz gdy tylko Selene otworzyła
drzwi, pochodnie wiszące na ścianach zapłonęły jasnym płomieniem. Wybrała jedne
z czterech drzwi i otworzyła je różdżką. Kiedy światło padło na ciemną otchłań
lochu, okazało się, że nikogo nie ma w środku.
Cóż,
pomyślała. Czarny Pan musiał szybko
spełnić moje życzenie. Szkoda, chciałabym go sobie jeszcze potorturować.
Opuściła loch trochę zawiedziona, ale i zaciekawiona.
Usiadła na jednym z krzeseł w salonie i utkwiła wzrok w jednym z obrazów,
wiszących na ścianie.
*
Czekała długo. Już prawie się ściemniło, kiedy Selene
usłyszała czyjeś kroki na korytarzu i szelest, przypominający ślizgającego się
po podłodze węża. Do salonu wszedł Lord Voldemort, za nim wpełzła Nagini. Selene
poderwała nogi z podłogi, kiedy wśliznęła się pod stół.
- Przepraszam – odezwała się Elin, stając na baczność
przed swoim panem.
- Nie szkodzi, siedź – mruknął i z ciężkim
westchnieniem opadł na swoje krzesło. – Wybierasz się gdzieś?
- Czemu tak sądzisz, panie?
- Ładnie wyglądasz. Sądziłem, że Severus nie pozwala ci
tak się ubierać – odparł.
- Dzisiaj mam urodziny – powiedziała cicho Selene. –
Siedemnaste.
Voldemort pokiwał milcząco głową.
- Już nie będę musiał informować o wszystkim twojego
ojca – rzekł.
Selene zaśmiała się.
- Ale nic nie musisz mu mówić – powiedziała. –
Chciałabym zapytać… Eryk Selwyn… odesłałeś go, panie?
- Tak.
Milczał przez chwilę, patrząc przed siebie pustym,
nieobecnym wzrokiem. Selene przyglądała mu się przez chwilę, pogrążona we
własnych myślach.
- Musisz się przestać kłócić z Bellą – oświadczył nagle
Czarny Pan. – Nie rozumiem waszych sporów. Wydaje mi się, że powinniście się
przyjaźnić, obie jesteście bardzo wykwalifikowanymi czarownicami.
- No właśnie, o to chodzi – odparła Elin. – Ona cały
czas coś ode mnie chce. Burczy na mnie, w ogóle mnie nie szanuje. A oczekuje
ode mnie respektu. Nie będę się przed nią płaszczyć tylko dla tego, że jest ode
mnie starsza. A jeśli jest zazdrosna o mnie, to jej problem, nie będę dłużej
tego znosiła, po prostu dam jej w twarz.
Voldemort zamrugał szybko i uśmiechnął się w miarę
przyjacielsko.
- Bella jest zazdrosna? – powtórzył. – O co?
Selene pewna była, że Czarny Pan wiedział, co jej
chodzi po głowie. Głupio jej było rozmawiać o takich sprawach z Voldemortem.
Milczała więc, obmyślając, jak mogłaby mu to powiedzieć.
- O mnie – odpowiedziała w końcu. – Sądzi, że tylko ją
masz prawo lubić. Wybacz, panie, nie wiem, jak mam to nazwać…
- Nie Bellatrix steruje moim życiem, tylko ja –
przerwał jej spokojnym głosem. – I nie będzie mi mówiła, co mam robić. Oceniam
moich Śmierciożerców po tym, jak są mi wierni, co robią i jak się dla mnie
poświęcają. Wiek nie ma tutaj znaczenia, to tylko cyfra. Nie zawracaj sobie
więcej Bellą głowy. Idź do swoich przyjaciół, sądzę, że już na ciebie czekają.
Selene wyszła z salonu z trochę niepewną miną. Po tej
bez wątpienia dziwnej rozmowie zauważyła, że przekroczyła jakąś niewidzialną
granicę. Dowiedziała się o swoim panu więcej, trochę nawet za dużo niż by
chciała.
Szybko opuściła dom Malfoyów, teleportując się prosto z
salonu, bo nie chciała się natknąć na Bellatrix.
Pod klubem nikogo jeszcze nie było. No, przynajmniej
nikogo z jej znajomych. Grupka pijanych mężczyzn kołysała się przy drzwiach i
zaczepiała wchodzących i wychodzących ludzi.
Selene dostrzegła jakąś kolejną grupę ludzi. Rozpoznała
wśród nich Kareen.
- Czekam tu na was długo – oznajmiła jej Elin.
- Bylibyśmy wcześniej, ale ktoś musiał poprawić makijaż – spojrzała znacząco na Pansy
Parkinson. – Dwa razy.
Dziewczyna zrobiła niewinną minę.
- No wiesz, wybacz, że pragnę upiększyć ten klub –
odpowiedziała urażonym tonem.
Patrząc na nią, Selene uniosła nieco brwi. Pansy
ściskała ramię Dracona z ważną miną, on zaś wyglądał na bardzo zakłopotanego. Usiłował
się oswobodzić z silnego uścisku Pansy, ale ona przykleiła się doń jak pijawka.
- Uspokój się – zwróciła mu uwagę. – Bo powiem twojej
matce. Przyszedłeś tu ze mną…
- Ale nie dla ciebie – przerwała jej Selene i
pocałowała Malfoya w usta, ku wielkiemu oburzeniu panny Parkinson.
- Chodźmy już – dodała.
Siedmioosobowa grupa minęła mijanych mężczyzn i weszła
do środka. W klubie było tłoczno i duszno. Zapach perfum mieszał się z odorem
przeróżnych alkoholi. Selene zamówiła dla każdego po drinku i zapłaciła
mugolskiemu barmanowi tak zwanymi pieniędzmi.
Zaśmiała się, widząc jak Crabbe i Goyle krzywią się, pijąc mugolski alkohol.
- Co, nie smakuje wam? – zapytała ze śmiechem.
Dwaj goryle nic nie odpowiedzieli, podczas gdy Selene
wlała w siebie kolejnego drinka.
Wszyscy wyszli na chwilę na parkiet. Selene od razu
została otoczona przez dwóch starszych o kilka lat, już trochę podpitych
facetów.
- Co tu robisz sama, ślicznotko? – zapytał jeden z
nich.
- Nie jestem sama – odparła z lekceważącą miną Elin. –
I nie jestem ślicznotką.
Zauważyła, że mężczyźni spychają ją w stronę bocznego
wyjścia.
- Jaki ty jesteś uroczy – zagadała bardziej pijanego
mugola. Gdy ten usiłował ją objąć, odepchnęła go. – Za wysokie progi na twoje
nogi.
Chciała odejść, ale obaj faceci chwycili ją
jednocześnie za nadgarstki. Selene zesztywniała, kiedy jeden z nich przycisnął
ją do ściany. Poczuła, jak zbiera w nim podniecenie, kumulując się w owej
banalnej części ciała. Wydobyła z małej torebki buteleczkę z kwasem, który
przygotowała rano. Szybkim ruchem odetkała korek, wciśnięty w szyjkę i wylała
całą zawartość fiolki na twarz napastnika. Ten od razu osunął się na kolana,
jęcząc i obmacując sobie twarz. Drugiego potraktowała zaś z kopniaka w kroczę.
- Drugi raz nie dam się skrzywdzić – wysyczała i
wróciła do swoich przyjaciół, przez przypadek
nadeptując jednemu z napastników na palce.
Kareen była przerażona.
- Nie zrobili ci nic? – zapytała, oglądając dokładnie
przyjaciółkę.
- Nie, jednego potraktowałam kwasem, drugi zwija się z
bólu z całkiem prozaicznych powodów – uśmiechnęła się złośliwie. – Bawmy się
dalej, co się będziemy przejmować.
~*~
Nie no, za długi ten rozdział. Opanowała mnie ostatnio
jakaś mania częstego zmieniania szablonów, więc jest nowy xD Dedykacja dla carmen37 :*