23 lutego 2010

33. Zabawa kwasami

Gdy ojciec wysłał ją do swojego pokoju, postanowiła nie marnotrawić czasu. Z kuchni wzięła specjalne składniki i wróciła do swojej sypialni. Ledwo więziła się do roboty, już ktoś jej przeszkodził.
- Co robisz?
Był to głos Charity.
- Bawię się kwasami – odpowiedziała lekceważącym tonem.
Uniosła szklaną fiolkę i pokazała Charity jej zawartość.
- Chciałaś coś? – dodała, powracając do swojego zajęcia.
- Twoja matka jest irytująca – wypaliła, zaciskając z wściekłości pięści.
- Tak samo jak ty – odparła niewzruszona. – Tylko ona jest ładniejsza. Wiesz, że mój ojciec był w niej bardzo zakochany? Gdyby żyła, nie spojrzałby na ciebie. Jesteś tak jakby… zastępstwem za kontuzjowaną.
- Ale ona nie żyje – oświadczyła najbardziej stanowczym i niskim głosem, na jaki ją było stać.
Selene pokiwała głową. Nie dała się wyprowadzić z równowagi, chociaż Charity bardzo na tym zależało. Chciała znów poskarżyć się Snape’owi, by ten dał jej w końcu jakąś karę. Elin jednak przejrzała ją natychmiast.
- Wiem, akceptuję to – odrzekła po dłuższym zastanowieniu. – Ale nie akceptuję ciebie, więc wyjdź. Chyba, że chcesz, aby ta mieszanka przypadkiem znalazła się na twojej twarzy.
Potrząsnęła lekko fiolką, a przezroczysty płyn zabulgotał i zasyczał. Charity trzasnęła drzwiami, wściekła i obrażona na żeńską część rodziny Snape’ów.

- Irytujące… źle wychowane… - mruczała obelgi pod adresem Astraji i Selene, schodząc po schodach.
Snape siedział już w salonie. Na stoliku i obok niego na kanapie leżał stos zapisanych pergaminów – testów z obrony przed czarną magią.
- Jestem już kłębkiem nerwów! – zawołała blondynka. – Obie nabijają się ze mnie!
- Kto się nabija? – spytał niewinnym tonem Severus, wyrwany ze swoich zajęć.
- Selene i Astraja! Nie mam pojęcia, co im się we mnie nie podoba!
Snape nie bardzo się przejął oburzeniem narzeczonej. Wystawił kolejnego trolla za wypracowanie Hanny Abbot.
- Ignoruj je – poradził jej.
- Nawet jeśli bym chciała, nic to nie da! – wykrzyknęła. – Prowadzisz tu jakąś zabawę! Dlaczego nie ukarzesz Seleny? Porządne lanie by ją otrzeźwiło! I wyrzuć ten irytujący portret!
Severus po raz pierwszy okazał zainteresowanie całą tą rozmową.
- Nie uderzę córki – oświadczył oburzony. – Nie mam zamiaru jej w jakikolwiek sposób karać. Jestem zaskoczony, że coś takiego mi proponujesz. Selene jest dorosła, nie mam prawa w takie sposób ingerować w jej życie.
Patrzył na Charity tak, jakby ją widział po raz pierwszy w życiu.
- Nie liczę się dla ciebie? – zapytała z wyrzutem, siadając mu na kolanach. - Selene mówiła, że tylko zastępuję ci Astraję.
Snape przygryzł na chwilę wargi. Nie znosił takich rozmów. Trudno mu było określić, którą z kobiet kochał bardziej. Musiał się długo zastanowić nad odpowiedzią, żeby nie zranić Charity, ale też żeby nie zbrukać pamięci o Astraji.

- Obie jesteście dla mnie w pewien sposób ważne – odrzekł w końcu. – Astraja jest moją pierwszą narzeczoną i matką mojej córki, ty zaś nie byłabyś ze mną, gdyby nie jej śmierć.
- To samo powiedziała Selena – mruknęła blondynka, celowo robiąc błąd w imieniu jego córki.
- Selene – poprawił ją Severus. – Ale mnie chodziło o to, że może los najpierw odebrał życie Astraji, żebyśmy mogli być razem.
Idiota, debil, kretyn, pomyślał. Osiągnął zupełnie odwrotny cel. Chciał tylko uspokoić Charity, ale ta najwyraźniej zrozumiała, że jest dla niego ważniejsza, niż matka Elin. Rozpromieniona, odeszła do kuchni, by przygotować obiad.

Ledwo Snape usiadł głębiej w rogu kanapy i odetchnął ciężko, ktoś zapukał do drzwi wejściowych i wszedł do środka.
- Jest Selene? – zapytała Kareen.
- Jesteś za wcześnie – zauważył Mistrz Eliksirów, zerkając na zegarek.
- Dzień dobry, panie profesorze – dziewczyna zwróciła ku niemu wzrok.
Snape też na nią spojrzał. Kareen ubrana była i pomalowana tak jak na jakąś imprezę.
- Nie jest za wcześnie – wtrąciła się Elin, która dopiero co zeszła na dół. – Przyszła pomóc mi się uporać z tym.
Pokazała mu szminkę i tusz do rzęs, które trzymała w ręce. Dała znak Kareen, by poszła za nią. Dziewczyna szybko minęła rozeźlonego Snape’a i poszła z przyjaciółką do jej pokoju.

- Co za człowiek – westchnęła Selene, opadając na krzesło stojące przy biurku. – Myśli, że będę miała dziesięć lat przez całe życie. A gdy umrze, będę mogła spokojnie dorosnąć. Nadal brzmi mi w uszach ta jego „rozmowa”.
- Draco cię już nie odwiedza, prawda? – zapytała Kareen.
Selene parsknęła drwiącym śmiechem.
- Ty chyba żartujesz – zakpiła. – Ojciec obdarłby go ze skóry, gdyby się tu pojawił. Dzisiaj za to wygłosił kazanie na temat poglądów mojej matki. To znaczy, jej portretu.
- Charity?
- A kto inny?
Kareen przystąpiła do robienia makijażu Selene. Kazała jej zamknąć oczy, kiedy nakładała cień do powiek.
- Charity też chciała ze mnie kiedyś zrobić plastika – odezwała się Elin, przerywając ciszę, panującą w pokoju. – Uznała, że taki styl nie przystoi córce wielkiego pana Severusa Snape’a.
Zachichotała pod nosem.
- Co się jej nie podoba w twoim stylu? – spytała Mary.
Selene tylko wzruszyła ramionami.
- Ogólnie: wszystko – odparła. – Szczegółowo: ubranie, kolor włosów, fryzura, makijaż i w ogóle ja. Najchętniej ufarbowałaby mnie na blond, ubrała w różową sukienkę, wsadziła w łapę lizaka i zaprowadziła na wzorową pensję dla panienek.
- Zrób jej kiedyś na złość i przebierz się za idealną dziewczynkę - zaproponowała Kareen.
Elin skwitowała tą uwagę śmiechem. Oczami wyobraźni widziała już siebie, z żółtymi włosami, sznurkiem sztucznych pereł na szyi, w różowej sukience w kwiatki, tandetnym makijażu i pomalowanymi na różowo paznokciami. Wizja ta spowodowała, że Selene zaczęła się głośno śmiać, a gdy zaczęła, to już nie mogła przestać.

W końcu się uspokoiła, dysząc ciężko.
- Wybacz, ale nie mogłabym tego zrobić – odezwała się. – Samo wyobrażenie tego sprawia, że nie mogę się powstrzymać od chichotu. Gdybym siebie taką zobaczyła, umarłaby ze śmiechu. A chcę dalej żyć i uprzykrzać życie Charity.
- Zrób jej tą przyjemność – namawiała ją nadal Kareen.
Selene machnęła tylko lekceważąco ręką. Przyjaciółka oznajmiła jej, że już skończyła. Elin otworzyła oczy i sięgnęła po lusterko, żeby ocenić efekt.
- Ujdzie – stwierdziła, podziwiając swoją twarz pod różnymi kątami. – A teraz wyjdź, chcę się przebrać.
Kareen opuściła pokój.
W końcu Selene wyszła, ubrana w błyszczącą, czarną, koronkową sukienkę. Obie zeszły na dół, gotowe do wyjścia.
- A wy gdzie? – zapytał natychmiast Snape, podnosząc głowę znad pergaminu.
- Idziemy na imprezę – odpowiedziała Elin. – Będzie trochę ludzi ze szkoły, bez obaw.
Snape natychmiast wstał, na jego twarz wystąpiło oburzenie. Skrzyżował ręce na piersiach, lecz jego córka ani trochę się nie przestraszyła groźnej miny ojca.
- Nigdzie cię teraz nie puszczę – oświadczył. – Po pierwsze nie mam pojęcia, gdzie idziesz, kto będzie, kiedy wrócisz, a po drugie za chwilę będzie obiad.
- Muszę jeść ten haniebny tort? – zapytała z rozpaczą Elin. – Jeśli Czarny Pan zobaczy to w moich myślach – postukała się w skroń palcem – to Charity będzie miała kłopoty.
- A nie zobaczy tego, bo użyjesz oklumencji – rzekł i machnął różdżką, żeby usunąć stos prac domowych z kanapy i małego okrągłego stołu.
- Okłamujesz Czarnego Pana i zmuszasz do tego mnie – oświadczyła. – Jestem dorosła, mogę sobie nawet skoczyć ze szczytu Wieży Astronomicznej na golasa, krzycząc mój stary sobie goli pięty, a tobie nic do tego.
- Póki co, żyjesz pod moim dachem, więc musisz się dostosować – rzekł.
Selene szturchnęła w bok Kareen.
- Dopóki nie miałam siedemnastu lat smęcił, że ma nade mną władzę, bo nie jestem dorosła – powiedziała. – Teraz używa argumentu „mieszkasz pod moim dachem”. Kiedy się wyprowadzę, będzie „jestem twoim ojcem, nie masz do mnie szacunku”.
Usiadły na kanapie, a Snape poszedł po Charity.

Po odśpiewaniu albo raczej „sfałszowaniu” klasycznego „sto lat”, Selene z nadąsaną miną zdmuchnęła świeczki, a Charity pokroiła tort.
Elin stwierdziła, że narzeczona Severusa o wiele lepiej gotuje niż piecze.
- Lukier smakuje jak stare kapcie – oświadczyła.
- A skąd wiedz, jak smakują stare kapcie? – zapytał Snape.
- Nie wiem – Selene wzruszyła ramionami. – Ale się domyślam.
Skończyła jeść jako pierwsza, poczekała na Kareen, aż skończy swój kawałek, po czym wstała. Z westchnieniem ulgi ruszyła w stronę drzwi.
- Kiedy wrócisz? – zawołał za nią Snape.
- Jak się skończy impreza – mruknęła i wyszła z Kareen na zewnątrz.


Szły przez jakiś czas w milczeniu. Klub, do którego zmieszały nie był tak daleko położony, żeby trzeba było się teleportować.
- Kto właściwie jeszcze przyjdzie? – zapytała Mary.
- Nie martw się, nie zaprosiłam Weasleyów  - odparła Selene, uśmiechając się lekko. – Przyjdą ci, którzy jakoś zniosą moją obecność.
Doszły do dużego, zatłoczonego klubu. Nikogo znajomego tam jednak nie zobaczyły.
- Co właściwie będziemy tutaj robić o czwartej po południu? – zapytała Kareen.
- Nic – odparła. – Chciałam ci tylko pokazać to miejsce, żebyś mogła przyprowadzić tu resztę. Ja idę do Czarnego Pana, chcę dowiedzieć się o kilku rzeczach…
- Nie wzywał cię – wpadła jej w słowo Mary.
- No i co z tego? Powiedzmy, że mam u niego taryfę ulgową, którą otrzymali jedynie nieliczni. No i ja zawsze mam mu do przekazania bardzo istotne informacje dotyczące Pottera. Będę pod klubem, czekajcie tu na mnie, aczkolwiek sądzę, że będę wcześniej… Och, i lepiej wróć do domu, u ciebie będą się teleportować.
Pomachała zaskoczonej przyjaciółce na pożegnanie i deportowała się.

Pojawiła się w domu Malfoyów. Bez zastanowienia przeszła przez hol i zapukała w zamknięte drzwi salonu. Nikt jej nie odpowiedział, a z doświadczenia wiedziała, że Voldemort zawsze się odzywał.
- Czarnego Pana nie ma – usłyszała za sobą czyjś jadowity głos.
Odwróciła się i zobaczyła idącą w jej kierunku Bellatrix.
- Więc gdzie jest? – zapytała Selene.
Bella parsknęła drwiącym śmiechem.
- Skoro nie wiesz tego, Czarny Pan uznał, że nie powinnaś wiedzieć – wycedziła, świdrując ją spojrzeniem swoich ciemnych oczu. – Może uważa, że jesteś niegodna zaufania?
Teraz Selene się zaśmiała.
- Ty też nie wiesz, gdzie on jest – powiedziała. – On nie mówi nikomu, jeśli gdzieś wychodzi. Jest dorosły, więc nie musi się tobie meldować. Podobnie jak ja, więc traktuj mnie z szacunkiem, bo zdaje się, niedługo to ja będę się cieszyła większą łaską. Nie musisz się mną opiekować, poczekam na niego. W samotności.
Rzuciła Bellatrix wściekłe spojrzenie i ruszyła w stronę drzwi do lochów. W środku było ciemno, lecz gdy tylko Selene otworzyła drzwi, pochodnie wiszące na ścianach zapłonęły jasnym płomieniem. Wybrała jedne z czterech drzwi i otworzyła je różdżką. Kiedy światło padło na ciemną otchłań lochu, okazało się, że nikogo nie ma w środku.
Cóż, pomyślała. Czarny Pan musiał szybko spełnić moje życzenie. Szkoda, chciałabym go sobie jeszcze potorturować.
Opuściła loch trochę zawiedziona, ale i zaciekawiona. Usiadła na jednym z krzeseł w salonie i utkwiła wzrok w jednym z obrazów, wiszących na ścianie.

*

Czekała długo. Już prawie się ściemniło, kiedy Selene usłyszała czyjeś kroki na korytarzu i szelest, przypominający ślizgającego się po podłodze węża. Do salonu wszedł Lord Voldemort, za nim wpełzła Nagini. Selene poderwała nogi z podłogi, kiedy wśliznęła się pod stół.
- Przepraszam – odezwała się Elin, stając na baczność przed swoim panem.
- Nie szkodzi, siedź – mruknął i z ciężkim westchnieniem opadł na swoje krzesło. – Wybierasz się gdzieś?
- Czemu tak sądzisz, panie?
- Ładnie wyglądasz. Sądziłem, że Severus nie pozwala ci tak się ubierać – odparł.
- Dzisiaj mam urodziny – powiedziała cicho Selene. – Siedemnaste.
Voldemort pokiwał milcząco głową.
- Już nie będę musiał informować o wszystkim twojego ojca – rzekł.
Selene zaśmiała się.
- Ale nic nie musisz mu mówić – powiedziała. – Chciałabym zapytać… Eryk Selwyn… odesłałeś go, panie?
- Tak.
Milczał przez chwilę, patrząc przed siebie pustym, nieobecnym wzrokiem. Selene przyglądała mu się przez chwilę, pogrążona we własnych myślach.

- Musisz się przestać kłócić z Bellą – oświadczył nagle Czarny Pan. – Nie rozumiem waszych sporów. Wydaje mi się, że powinniście się przyjaźnić, obie jesteście bardzo wykwalifikowanymi czarownicami.
- No właśnie, o to chodzi – odparła Elin. – Ona cały czas coś ode mnie chce. Burczy na mnie, w ogóle mnie nie szanuje. A oczekuje ode mnie respektu. Nie będę się przed nią płaszczyć tylko dla tego, że jest ode mnie starsza. A jeśli jest zazdrosna o mnie, to jej problem, nie będę dłużej tego znosiła, po prostu dam jej w twarz.
Voldemort zamrugał szybko i uśmiechnął się w miarę przyjacielsko.
- Bella jest zazdrosna? – powtórzył. – O co?
Selene pewna była, że Czarny Pan wiedział, co jej chodzi po głowie. Głupio jej było rozmawiać o takich sprawach z Voldemortem. Milczała więc, obmyślając, jak mogłaby mu to powiedzieć.

- O mnie – odpowiedziała w końcu. – Sądzi, że tylko ją masz prawo lubić. Wybacz, panie, nie wiem, jak mam to nazwać…
- Nie Bellatrix steruje moim życiem, tylko ja – przerwał jej spokojnym głosem. – I nie będzie mi mówiła, co mam robić. Oceniam moich Śmierciożerców po tym, jak są mi wierni, co robią i jak się dla mnie poświęcają. Wiek nie ma tutaj znaczenia, to tylko cyfra. Nie zawracaj sobie więcej Bellą głowy. Idź do swoich przyjaciół, sądzę, że już na ciebie czekają.
Selene wyszła z salonu z trochę niepewną miną. Po tej bez wątpienia dziwnej rozmowie zauważyła, że przekroczyła jakąś niewidzialną granicę. Dowiedziała się o swoim panu więcej, trochę nawet za dużo niż by chciała.

Szybko opuściła dom Malfoyów, teleportując się prosto z salonu, bo nie chciała się natknąć na Bellatrix.
Pod klubem nikogo jeszcze nie było. No, przynajmniej nikogo z jej znajomych. Grupka pijanych mężczyzn kołysała się przy drzwiach i zaczepiała wchodzących i wychodzących ludzi.
Selene dostrzegła jakąś kolejną grupę ludzi. Rozpoznała wśród nich Kareen.
- Czekam tu na was długo – oznajmiła jej Elin.
- Bylibyśmy wcześniej, ale ktoś musiał poprawić makijaż – spojrzała znacząco na Pansy Parkinson. – Dwa razy.
Dziewczyna zrobiła niewinną minę.
- No wiesz, wybacz, że pragnę upiększyć ten klub – odpowiedziała urażonym tonem.
Patrząc na nią, Selene uniosła nieco brwi. Pansy ściskała ramię Dracona z ważną miną, on zaś wyglądał na bardzo zakłopotanego. Usiłował się oswobodzić z silnego uścisku Pansy, ale ona przykleiła się doń jak pijawka.
- Uspokój się – zwróciła mu uwagę. – Bo powiem twojej matce. Przyszedłeś tu ze mną…
- Ale nie dla ciebie – przerwała jej Selene i pocałowała Malfoya w usta, ku wielkiemu oburzeniu panny Parkinson.
- Chodźmy już – dodała.
Siedmioosobowa grupa minęła mijanych mężczyzn i weszła do środka. W klubie było tłoczno i duszno. Zapach perfum mieszał się z odorem przeróżnych alkoholi. Selene zamówiła dla każdego po drinku i zapłaciła mugolskiemu barmanowi tak zwanymi pieniędzmi. Zaśmiała się, widząc jak Crabbe i Goyle krzywią się, pijąc mugolski alkohol.
- Co, nie smakuje wam? – zapytała ze śmiechem.
Dwaj goryle nic nie odpowiedzieli, podczas gdy Selene wlała w siebie kolejnego drinka.

Wszyscy wyszli na chwilę na parkiet. Selene od razu została otoczona przez dwóch starszych o kilka lat, już trochę podpitych facetów.
- Co tu robisz sama, ślicznotko? – zapytał jeden z nich.
- Nie jestem sama – odparła z lekceważącą miną Elin. – I nie jestem ślicznotką.
Zauważyła, że mężczyźni spychają ją w stronę bocznego wyjścia.
- Jaki ty jesteś uroczy – zagadała bardziej pijanego mugola. Gdy ten usiłował ją objąć, odepchnęła go. – Za wysokie progi na twoje nogi.

Chciała odejść, ale obaj faceci chwycili ją jednocześnie za nadgarstki. Selene zesztywniała, kiedy jeden z nich przycisnął ją do ściany. Poczuła, jak zbiera w nim podniecenie, kumulując się w owej banalnej części ciała. Wydobyła z małej torebki buteleczkę z kwasem, który przygotowała rano. Szybkim ruchem odetkała korek, wciśnięty w szyjkę i wylała całą zawartość fiolki na twarz napastnika. Ten od razu osunął się na kolana, jęcząc i obmacując sobie twarz. Drugiego potraktowała zaś z kopniaka w kroczę.
- Drugi raz nie dam się skrzywdzić – wysyczała i wróciła do swoich przyjaciół, przez przypadek nadeptując jednemu z napastników na palce.
Kareen była przerażona.
- Nie zrobili ci nic? – zapytała, oglądając dokładnie przyjaciółkę.
- Nie, jednego potraktowałam kwasem, drugi zwija się z bólu z całkiem prozaicznych powodów – uśmiechnęła się złośliwie. – Bawmy się dalej, co się będziemy przejmować.

~*~


Nie no, za długi ten rozdział. Opanowała mnie ostatnio jakaś mania częstego zmieniania szablonów, więc jest nowy xD Dedykacja dla carmen37 :* 

19 komentarzy:

  1. ~Eles.
    23 lutego 2010 o 14:17

    Haha, pierwsza xD. A rozdział spoko, choć rozwaliła mnie wizja skoczenia na golasa z wieży astronomicznej krzycząc, że własny stary goli pięty… xDD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 lutego 2010 o 15:35
      Tak, mnie się ten tekst też podoba xD

      Usuń
  2. ~carmen37
    23 lutego 2010 o 14:58

    Druga?! ;p dawno nie komentowałam, bo miałam szlaban na kompa. Selene się zmienia… szybko xD Zawsze mylę ja i Sophie. To takie podobne postaci… Nie mogłabyś wprowadzić do tego opowiadania Sophie, albo na siostrzenicy Selene? pozdrawiam i bardzo dziękuję za dedykację ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 lutego 2010 o 15:36
      Odpada, musiałabym zmienić całą fabułę, bo przecież Sophie chodzi do szkoły, Selene też, a Voldek mieszka jeszcze w swoim domu, tu zaś już u Malfoyów xD

      Usuń
  3. ~Elizabeth Schmitt
    23 lutego 2010 o 15:30

    Trzecia ;D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 lutego 2010 o 15:37
      Gratuluję xD

      Usuń
    2. ~Elizabeth Schmitt
      23 lutego 2010 o 15:40

      Jak zobaczyłam ten tekst z wieżą astronomiczną to się uśmiałam ;D. Selene dobrze potraktowała Charity. No i tych gości też. Czekam na next ;D.

      Usuń
    3. 23 lutego 2010 o 16:07
      No, ba xD Nie będą się jacyś zboczeni mugole jej napraszać xD

      Usuń
    4. ~Elizabeth Schmitt
      23 lutego 2010 o 16:14

      I dobrze, cieszę się z tego ;D. I podoba mi się nowy szablon, zapomniałam powiedzieć ;D.

      Usuń
    5. 23 lutego 2010 o 16:22
      Nom, taką passę jakąś miałam i wczoraj zrobiłam chyba z dziesięć xD

      Usuń
    6. kroliki505@vp.pl
      23 lutego 2010 o 16:29

      Gratuluję ;D. [Elizabeth Schmitt]

      Usuń
  4. ~Lan I.
    23 lutego 2010 o 15:36

    Hej:) Selene ma niezłe cięte wypowiedzi:D Mnie się najbardziej podobał tekst „Jesteś tak jakby… zastępstwem za kontuzjowaną.” – kontuzjowana, która raczej nie powróci do formy^^A poza tym wizja martwiącego się Snape’a o swoją córkę wychodzącą na imprezę, zupełnie mnie rozwaliłaxDA ta rozmowa z Czarnym Panem była dziwna. Tak na serio dziwna dla mnie:) Voldemort…refleksyjny?!^^Takk, na pewno przez przypadek nadępnęła napastnikowi na palce, aha!^^Dzięki za info i soorrry że tak długo nie pisałamxDDwww.krzyk-jednorozca.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 lutego 2010 o 16:05
      Spoko xD No, Voldemort jest właśnie bardzo refleksyjny xD Nawet w Harrym Potterze. Jeśli nie jest zły i nie zabija xD Nawet można powiedzieć, że jest poetą xD „Wytniemy raka, który nas wyniszcza” xD Wie, co to porównania i metafory xD

      Usuń
  5. ~Olka
    23 lutego 2010 o 18:19

    Fajny rozdział i ładny szablon…..Dobrze że Selene wzięła ten kwas na imprezę,do obrony…..Czekam na next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 lutego 2010 o 09:31
      To się nazywa przeczucia xD

      Usuń
  6. ~Morsmorde
    23 lutego 2010 o 19:17

    świetny rozdział.Tak Voldek jest prawdziwym poetą.Czy mówiłam już jak go ubóstwiam?Jest inny niż większość czarnych charakterów, o wiele lepszy.Postać ta zdaje się mieć duszę,żyć naprawdę.Do tego jest niewykle inteligentny itd ale zaraz ,czy ja dobrze zrozumiałam Bella i Lord się…całowali?(„Że tylko ją masz prawo,panie…”)Jakoś nie mogę sobie wyobrazić ich razem.Tak samo jak wizja Voldemorta w trakcie aktu pułciowego jest dość…abstrakcyjna choć muszę przyznać podniecająca xD Czekam na część dalszą opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 lutego 2010 o 09:43
      Whahahahahahahahahahahhahahahahahahha!!! Voldek nigdy nie całował Belli, przynajmniej nie w moich opowiadaniach. Chodziło o to, że on ma ją prawo lubić xD Wiesz, jak lubił Croucha za to, że został mu wierny, jak lubił Glizdogona, że pomógł mu odzyskać ciało, jak gdy był młody, lubił Slughorna, bo tamten dużo mu powiedział na temat horkruksów xD

      Usuń
  7. trzynastolatka@onet.pl
    25 lutego 2010 o 17:29

    Witam, zostałaś oceniona na spruty-sweter. Liczę, że wyrazisz swoją opinię. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Eles____
    25 lutego 2010 o 19:33

    Serdecznie zapraszam na Prolog {erede}.

    OdpowiedzUsuń