Siedemnaste urodziny Selene zostały bardzo dokładnie
zaplanowane. Albo raczej sam powrót do domu. Miała iść do gabinetu Snape’a,
skąd miała, dzięki użyciu sieci Fiuu, polecieć do domu Kasandry, skąd dopiero
miała się teleportować, całkiem bezpieczna i niewykrywalna przez Ministerstwo
Magii oraz ciekawskiego Dumbledore’a.
Tak też więc zrobiła. Zaraz po śniadaniu udała się do
gabinetu ojca i wskoczyła w zielone płomienie, mówiąc dokładnie adres domu
babci.
Kiedy Snape wyskoczył za nią, bardzo się zdziwiła.
Kasandra również. Została uprzedzona, że tylko jej wnuczka pojawi się w jej
kominku. O niedoszłym zięciu nie wiedziała.
- A ty co tu robisz, zdrajco? – zapytała z wyrzutem. –
Ja ci dam…
Chwyciła lampkę i zaczęła go nią okładać. Snape
zasłonił się rękami, próbując uniknąć ciosów od niedoszłej teściowej.
- Kobieto, uspokój się! – krzyczał.
- Nie słuchaj, babciu, daj mu popalić – wtrąciła
Selene, skręcając się ze śmiechu.
Jej doping najwyraźniej podniósł staruszkę na duchu, bo
zaczęła obkładać Snape’a z jeszcze większym zaangażowaniem.
Mistrz Eliksirów postanowił to przerwać. Złapał w obie
ręce lampkę i wyrwał ją, z lekkim trudem, starszej pani.
- Do cholery, opanuj się! – krzyknął, odrzucając lampę.
Dyszał ciężko, żyła pulsowała mu na skroni ze złości.
Kasandra również wyglądała na rozwścieczoną. Zwykle pieczołowicie upięte w kok
włosy wymknęły się spod perłowej zapinki, dokładnie wyprasowana szata pomięła
się od szarpaniny z niedoszłym zięciem. Oboje sztyletowali się wzrokiem, bliscy
tego, by na nowo rzucić się na siebie z pazurami.
Selene przyglądała się temu przez chwilę.
- Skoro skończyliście się bić, jakbyście mieli po osiem
lat – zaczęła. – Możemy już wrócić do domu, co? Chyba, że chcecie pobawić się
jeszcze w piaskownicy. Przynieść wam grabki?
Snape zignorował jej uwagę. Chwycił jej przegub i
teleportował się. Selene spokojnie wylądowała na podwórku przed swoim domem. Była
już przyzwyczajona do częstej deportacji i aportację. Bez słowa przeszła przez
zaniedbany trawnik i weszła do środka. Nie zobaczyła Charity w salonie, co
uznała za rzecz niezwykle sprzyjającą. Czyżby chciała zrobić Elin prezent
urodzinowy i zniknęła z jej życia?
Usłyszała hałasy, dochodzące z kuchni. Poczuła się
zawiedziona tym, że w tak ważnym dla niej dniu będzie się znajdować pod jednym
dachem z Charity.
Snape wszedł chwilę po córce, zachowując się dużo
głośniej niż ona. Zdjął podróżną pelerynę i oznajmił, że już jest. Blondynka
wybiegła na chwilę z kuchni, żeby pocałować go w policzek i zapytać, co ma
ugotować na obiad.
- To co robiłaś do tej pory? – zapytała Elin, unosząc
wysoko brwi.
Charity uśmiechnęła się tajemniczo i szybko poszła do
kuchni. Wróciła z niej, niosąc coś na tacy. Gdy podniosła pokrywę, oczom
wszystkich ukazał się tort czekoladowy w kształcie Mrocznego Znaku, ozdobiony
zielonym lukrem.
Selene aż parsknęła śmiechem.
- Ty kpisz? – spytała. – Co to jest?
- Tort – odpowiedziała, wyraźnie dumna ze swojego
dzieła Charity. – Masz przecież urodziny. Nie podoba ci się?
Snape rzucił córce ostrzegawcze spojrzenia.
- Podoba, ale… - zaczęła wściekłym tonem głosu. – W
ogóle nie masz szacunku dla Mrocznego Znaku.
Wbiła wzrok w podłogę, z trudem panując nad wybuchem
gniewu. Była wściekła, że Charity tak zbezcześciła znak Śmierciożerców. Znak
jej pana. A wyglądała tak, jakby to miał być jakiś świetny żart.
Powiedziała, że idzie do swojego pokoju, bo jest
zmęczona. Nie udała się tam jednak. Różdżką otworzyła drzwi do sypialni ojca.
Charity odcisnęła tam już swój ślad. Na toaletce przybyło kosmetyków, choć te,
należące do Astraji wyglądały na nietknięte. Na skórzanym fotelu leżały w
nieładzie ubrania zarówno jej, jak i Snape’a.
Selene usiadła po turecku po środku łóżka i utkwiła
wzrok w zasłonach, które rozsunęły się, kiedy tylko machnęła w ich stronę
różdżką. Astraja zdawała się być pogrążona w głębokim śnie, lecz gdy tylko
padła na nią odrobina światła, otworzyła oczy. Uśmiechnęła się szeroko.
- Mamo – odezwała się niepewnie Selene, nie mając
zupełnie pojęcia, jak zacząć rozmowę z portretem Astraji.
- Severus pozwolił ci ze mną porozmawiać? – zapytała.
- Nie. Mam dzisiaj urodziny. Mogę robić, co chcę –
odparła, wzruszając ramionami.
- Ach, tak – pokiwała z uznaniem głową. – Jesteś już
dorosła. Bardzo się zmieniłaś. Jesteś śliczną dziewczyną.
- Nie sądzę.
Astraja zaśmiała się tylko. Selene zaś popatrzyła na
toaletkę i zmarszczyła czoło.
- Nie lubisz jej? – spytał portret.
- To mało powiedziane – odpowiedziała z goryczą w
głosie Selene. – Zachowuje się tak, jakby była tu od zawsze. Rozkazuje mi, jakby była moją matką.
- A nie jest?
Elin zaskoczyło to pytanie.
- Oczywiście, że nie! – zaprzeczyła natychmiast. – Ty
nią jesteś! A ojciec o tobie zapomniał, kiedy się kłócę z Charity, tłumaczy mi,
że muszę ją zaakceptować, bo ty już nie żyjesz.
- Nie jest inaczej – przyznała Astraja z o wiele bledszym
uśmiechem. – Umarłam ponad dziesięć lat temu, Severus ma prawo ułożyć sobie
życie z inną kobietą.
- Ale nie ma prawa zmuszać do tego i mnie!
Siedziała spokojnie, z podciągniętymi pod brodę
kolanami, oplecionymi dookoła nich ramionami i wzrokiem utkwionym we wzorze na
brązowym kocu. Milczała przez chwilę. Myślała o swoim ojcu i matce, jak to by
było, gdyby byli teraz rodziną. Pod wpływem Astraji może nie byłaby taka
zgorzkniała, może nie byłaby teraz Ślizgonką. A może to Astraja zeszłaby na złą
w drogę i byliby rodziną Śmierciożerców.
Portret westchnął ciężko, spazmatycznie.
- Masz rację, nie miał prawa – odpowiedział.
- Tobie to jest tak łatwo powiedzieć – odezwała się z
pretensją w głosie. – Wisisz tu, nie przejmujesz się niczym… A ja muszę ją
znosić na co dzień.
- Nie zapominaj, że ta kobieta mieszka tu, śpi w moim
łóżku, zajęła moje miejsce u boku Severusa… Pomyśl, co czuję, kiedy widzę ich
tu razem.
Selene dostrzegła wagę swojego problemu i problemu
swojej matki. Pokiwała ze smutkiem głową.
- Po prostu nie lubię, kiedy próbuje zastąpić mi ciebie
– mruknęła. – Czasami mam ochotę ją zabić.
Nagle oczy jej rozbłysły.
- Najchętniej bym ją otruła – dodała, wzrok się jej
zamglił, a twarz rozanieliła. – Na przykład kwasem mrówkowym, sparzyłby ją od
środka…
Zaczęła się śmiać. Jej matka również trochę się
rozchmurzyła.
- Zorientowałaby się, że coś jej wlałaś, ten kwas
strasznie śmierdzi – stwierdziła. – Lepiej można było by jej podać kwas octowy.
Skutki byłyby długotrwałe… w końcu mieć ocet w żołądku… całe noce spędzone w
kiblu gwarantowane.
Obie wzdrygnęły się na samą myśl.
- Oczywiście żartuję – powiedziała jeszcze. – To życie
Severusa, niech robi z nim, co chce. Ja jestem już po drugiej stronie.
Ktoś cicho wszedł do pokoju. Był to Snape. Powiedział
córce, że chce porozmawiać z Astrają na osobności. Selene, zawiedzona, ale i
zaskoczona, opuściła jego sypialnię.
Severus usiadł na miejscu Elin, również podpierając
podbródek na zaciśniętych pięściach.
- Czemu napuszczasz ją na Charity? – zapytał.
- Nie napuszczam.
Astraja zdawała się być niewzruszona. Uśmiechała się
tylko delikatnie, słuchając cierpliwie słów Mistrza Eliksirów.
- Ależ tak – upierał się. – Powinnaś ją skarcić, kiedy
powiedziała ci o tych kwasach.
- Daj sobie spokój – prychnęła. – Co bym nie
powiedziała, ona i tak jej nie polubi. Zresztą, nie mam zamiaru się kryć z tym,
że i ja nie przepadam za tą kobietą. Powinieneś poświęcać Selene więcej czasu.
A jeśli tego nie robiłeś, to teraz ty na tym stracisz.
Utkwiła w nim poważny wzrok, nie mówiąc już ani słowa.
Do pokoju znów ktoś wszedł. Tym razem była to Charity.
Usiadła obok Snape’a, wpatrując się w portret.
- Czy chociaż ty nie możesz dać nam spokoju? –
zapytała.
Astraja przewróciła oczami ze zniecierpliwienia.
- To jest wasze życie, róbcie, co chcecie, nie
potrzebne jest wam moje błogosławieństwo – odparła, patrząc to na Snape’a, to
na Charity. – Ale pomyśl, Severusie, co czuję. Ja wiem, co wy robicie, ponieważ
wiszę nad łóżkiem. Gdybym była prawdziwą Astrają, nie znosiłabym tego tak
dobrze.
Zasłony zasunęły się z trzaskiem. Mistrz Eliksirów
westchnął ciężko.
- Nie przejmuj się – powiedziała blondynka, by podnieść
go na duchu. – To tylko obraz, który gada.
Zasłony gwałtownie rozsunęły się.
- Idź i umyj się lepiej! – krzyknęła Astraja. –
Proponuję kwas oleinowy, najlepiej się pieni!
Przez chwilę obie sztyletowały się wzrokiem, po czym
Charity wyszła z pokoju, a Astraja zniknęła za swoimi wspaniałymi zasłonami.
~*~
Whehehe, akurat miesiąc temu był ostatni rozdział xD Cóż,
komputer dzisiaj długo chodził, więc już kończę. Stworzyłam jeszcze taką akcję,
jej opis znajduje się powyżej rozdziału. Byłabym zaszczycona, gdyby ktoś wziął
w niej udział. Dedykacja dla Olki :*
~wiki-pedia
OdpowiedzUsuń19 lutego 2010 o 21:31
Jestem pierwsza.?? Plisss powiedz, że tak xD
~wiki-pedia
Usuń19 lutego 2010 o 21:38
Och, ach, ech jestem pierwsza xD Jak miło xD
19 lutego 2010 o 21:41
UsuńMówię, że tak, jesteś pierwsza xD
~Elizabeth Schmitt
OdpowiedzUsuń19 lutego 2010 o 21:35
Kurde, druga.
19 lutego 2010 o 21:44
UsuńNoo, brawo xD
~Elizabeth Schmitt
Usuń19 lutego 2010 o 21:47
Dzięki ;D. Ale miałam być pierwsza, niestety, tym razem nie zdążyłam ;D.
19 lutego 2010 o 21:52
UsuńUda się następnym razem xD
~Elizabeth Schmitt
Usuń19 lutego 2010 o 21:55
Oby ;D.
~Elizabeth Schmitt
OdpowiedzUsuń19 lutego 2010 o 21:40
Ale super, Astraja wreszcie pokazała się. No i nie lubi Charity, to super. Niezły tort dostała Selene, czekam na next ;D.
19 lutego 2010 o 21:46
UsuńMój brat dostał tort z piłkażami, a nie lubi piłki nożnej xD
~Elizabeth Schmitt
Usuń19 lutego 2010 o 21:53
Jak nie lubi to nie wiem czy mam współczuć czy co… Powiem tylko moje skromne zdanie, że lubię piłkę nożną ;D.
19 lutego 2010 o 21:56
UsuńJa sport lubię, ale nie oglądać. W nogę lubię grać, po kostkach strasznie kopię, ale u nas tych faulów się nie uznaje, więc korzystam xD O, nie, to się aut nazywa, pardon xD
~Elizabeth Schmitt
Usuń19 lutego 2010 o 21:58
Też lubię grać ;D. Latam za piłką i się cieszę. Raz chyba kogoś w goleń trafiłam ;D.
19 lutego 2010 o 22:05
UsuńA ja lewą rękę złamałam xD
~Elizabeth Schmitt
Usuń19 lutego 2010 o 22:07
Wolę uwierzyć na słowo ;D.
~Olka
OdpowiedzUsuń20 lutego 2010 o 00:03
Dziękuję za dedykację…….Fajny rozdział i ładny szablon.Pozdrawiam.
20 lutego 2010 o 08:57
UsuńS’il vous plait xD
klaudia1009@autograf.pl
OdpowiedzUsuń20 lutego 2010 o 13:11
oooo…… mamusia przeciwko tatusiowi? Robi się ciekawieKada113
20 lutego 2010 o 13:13
UsuńBędzie bitka, hehehe xD
Eles____
OdpowiedzUsuń20 lutego 2010 o 14:02
Serdecznie zapraszam na nowy rodział {maudit} Pt.’Inna Bridget”.
Eles____
OdpowiedzUsuń20 lutego 2010 o 16:54
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział {corka-ciemnego-zla} Pt. „Amortencja”.