24 sierpnia 2010

Epilog

Dziewiętnaście lat później…

Była jesień. W tym roku słońce grzało wyjątkowo ciepło, a wiatr nie był tak silny. Złote liście stertami walały się po dworcu, przez który właśnie przeszła czteroosobowa rodzina. Jasnowłosy, ubrany w wytworną, czarną pelerynę mężczyzna o ostrych rysach twarzy, kobieta o bladej twarzy, krótkich, czarnych włosach i poważnej minie oraz dwójka dzieci. Wysoki, dorównujący już wzrostem swojej matce chłopak z szaroniebieskimi oczami, długimi, platynowymi włosami, w wieku mniej więcej czternastu lat i jedenastoletnia dziewczyna. Można było powiedzieć, że była swoją, swego czasu jeszcze jedenastoletnią matką, tyle że trochę niższą, niż Selene dwadzieścia sześć lat temu. Szli spiesznym krokiem w stronę żelaznej barierki, a mijający ich mugole przyglądali im się dziwnie, pewnie ze względu na dwa wypchane kufry i skrzeczącą, czarną sowę zamkniętą w klatce. Kiedy dotarli do barierki, pani Malfoy szepnęła synowi do ucha:
- Idź pierwszy.

Scorpius ruszył zdecydowanym krokiem na barierkę. Chwilę potem zniknął. Pani Malfoy chwyciła córkę za przegub, opadła się, niby przypadkiem, o kawałek żelaza i obie nagle pojawiły się po drugiej stronie. Draco pojawił się przy nich chwilkę później. Znaleźli się na pełnym pary peronie. Czerwony pociąg z przedziałami był już do połowy zapełniony podnieconymi, szczęśliwymi uczniami. Przeciskając się coraz bliżej, Selene co chwilę spotykała znajome twarze. Zobaczyła Blaise’a Zabini’ego z córką, Remusa Lupina, bardzo już posiwiałego, z żoną Nimfadorą, która, choć już o wiele starsza, przez tyle lat pozostała wierna wściekle różowemu kolorowi włosów i ich synem Tedem, który był chyba w wieku syna Selene. W końcu zobaczyła też…
- Charity! – Selene zawołała w kierunku kobiety z długimi, jasnymi włosami zaplecionymi w gruby warkocz. Odwróciła się, słysząc swoje imię.
- Selene!
Szybko podbiegła w stronę czarnowłosej i chwyciła ją w objęcia. Wyglądała o wiele starzej, niż w dniu ślubu córki swojego męża. Twarz miała poznaczoną drobnymi zmarszczkami, we włosach widniały siwe pasma, choć nie były tak bardzo widoczne. Ostatnio widziały się z Selene na początku lipca. Pamiętały spór, który prowadziły dawno, bardzo dawno temu, ale topór wojenny zakopały wiele lat temu.

Elin puściła panią Snape i przyjrzała się swojemu przyrodniemu bratu, czającemu się za matką. Nie widzieli się od Świąt Wielkanocnych. Miał mocno kręcone, ciemnobrązowe włosy, oczy bardzo podobne do oczu Severusa. Był niższy od Scorpiusa, mimo że urodził się trochę wcześniej od niego.
- Bardzo wyrosłeś, bracie – powiedziała Juliusowi, uśmiechając się lekko. – Jesteś o wiele bardziej przystojniejszy niż wtedy, gdy cię ostatnio widziałam.
Spojrzała na Charity.
- Ojciec pojechał już dawno? – zapytała.
- Tak, jest w Hogwarcie od wczorajszego wieczora – przyznała jej macocha. Nadszedł Draco z dziećmi, więc zwróciła się do niego. – Witaj, dobrze cię widzieć. Coś kiepsko wyglądasz, stało się coś?
- Moja matka choruje, to nic poważnego, ale mimo wszystko… - urwał. – Cały dom na mojej głowie, bo ojciec wyjechał do Niemiec w interesach.
- Widziałam wielu naszych starych znajomych – odezwała się Selene. – Córka Blaise’a chyba jest w wieku naszej Laury.
- No tak – Charity uśmiechnęła się szeroko. – Laura w tym roku idzie do Hogwartu, tak?
Wszyscy spojrzeli na dziewczynę. Nie wydała się wcale zmieszana ani speszona. Wręcz przeciwnie.
- Tak. Kiedy Scorpius szedł do szkoły po raz pierwszy, bardzo się denerwował, że nie trafi do Slytherinu. On zawsze się wszystkim za bardzo przejmuje, jak dziewczyna – przyznała Laura.
- Nie prawda! – wtrącił się Scorpius. Często kłócił się z siostrą, ale mimo wszystko bardzo się o nią troszczył. – Głupoty gadasz, jak zwykle. Dużo gadasz, ale zawsze bez sensu.
Laura miała taką minę, jakby zamierzała mu się odszczekać, ale matka zakryła jej usta ręką.
- Patrzcie tak – mruknęła Charity, wskazując na dużą grupkę ludzi głową.
Było tam dziewięć osób, w tym dwójka z płomiennie rudymi włosami. Pochłonięci byli rozmową, najwidoczniej nie zdając sobie sprawy z obecności Malfoyów. A przecież nie stali wcale w tak dużej odległości od nich. Selene z satysfakcją zauważyła, że Hermiona Granger, a właściwie już Weasley, bardzo się zestarzała. Włosy jej się przerzedziły, pod oczami i na czole zrobiły się jej zmarszczki. Harry stał do niej odwrócony plecami, przez co nie widział i Malfoyów, ale Selene uznała, że to nawet lepiej. Obawiała się, że do niej podejdzie i wda się w krępującą rozmowę.

Ale Ginny Potter dostrzegła i poznała rodzinę Malfoyów. Szturchnęła męża w ramię i wskazała na nich palcem.
- Spójrz, kto tam stoi – szepnęła.
Harry odwrócił się. Poczuł, jakby jakaś niewidzialna, żelazna ręka chwyciła go za wnętrzności i nie puszczała. Zobaczył znajomy profil dziewczyny, trochę starszej niż dziewiętnaście lat temu, ale wciąż bardzo dobrze zachowaną. Może to skutek towarzystwa, w którym się znalazła, a może po prostu prostego, spokojnego życia, ale Selene Snape wygląda olśniewająco. Jego mózg odrzucał tę wiadomość, że teraz nazywa się Malfoy.

Przez te wszystkie lata, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że nigdy z Elin nie stworzą rodziny, nauczył się bez niej żyć. Obdarzył miłością Ginny, zaczął z nią chodzić w siódmej klasie; po zakończeniu szkoły pobrali się, niedługo później to samo zrobili Ron i Hermiona. Niecały rok potem Ginny urodziła pierwsze dziecko, Jamesa Syriusza. Harry nauczył się żyć bez swojej szkolnej miłości. Można powiedzieć, że o niej zapomniał. Miał swoją rodzinę, swoją pracę, swoich przyjaciół i swoje życie. Później urodził mu się drugi syn, Albus Severus. Harry dowiedział się o wszystkim. Bohaterskim poświęceniu dla Dumbledore’a najbardziej znienawidzonego przez Harry’ego nauczyciela. Nie oczekiwał, że Severus Snape będzie darzył sympatią jego dzieci. Liczyło się to poświęcenie. No i w końcu na świat przyszła jego córka, Lily Luna. Była jego oczkiem w głowie. Obecność Lily jakoś zapełniła pustkę po utracie Elin. Pojawienie się dwójki dzieci Rona i Hermiony, Hugona i Rose też jakoś pomogło mu wyrzucić z pamięci córkę Snape’a. Ale teraz, kiedy ją zobaczył, wszystko wróciło. Patrzył na nią tak intensywnie, że Selene, jakby to wyczuła, odwróciła na chwilę głowę w jego kierunku. Ich spojrzenia spotkały się. Elin ani się nie uśmiechnęła, ani nie posłała mu groźnej miny. Po prostu przez chwilę patrzyła na niego beznamiętnie, po czym odwróciła wzrok, by powiedzieć kilka słów do męża. Draco też zerknął na Harry’ego. Uśmiechnął się drwiąco, pochylił się i pocałował Selene w usta, świadomy tego, że Potter ich obserwuje. Chciał w ten sposób pokazać mu, że mimo że Harry zwyciężył walkę ze złem, przegrał tę ważniejszą bitwę. Bitwę o miłość.

- Co to za ludzie? – zapytała Lily, ciągnąc ojca za rękaw szaty.
- To nasi znajomi ze szkoły – wyjaśniła szybko Hermiona. Tylko ona dostrzegła ten żar w oczach Hary’ego, gdy ten patrzył na Selene.
- Ten to Julius Snape, syn naszego wrednego nauczyciela od obrony – powiedział James. – A tamten Scorpius Malfoy. Jeden gorszy od drugiego. Podpalił mi kiedyś włosy.
Skrzywił się na wspomnienie tamtego incydentu.
- Ma bardzo piękną matkę – zauważyła Rose, przyglądając się Selene.
- A ona ma jeszcze ładniejszą córkę – wtrącił się Albus, a jego policzki gwałtownie pociemniały.
- To Laura Malfoy, jest w twoim wieku - odpowiedziała Ginny. – Tylko się w niej nie zakochaj, tego by nam brakowało, żebyś ożenił się z dziewczyną z rodu Malfoyów.
- Daj mu spokój, musisz już napuszczać ich na siebie? – zapytał Harry, klepiąc młodszego syna po ramieniu.

Kilka metrów dalej Selene i Draco żegnali się już z dziećmi.
- Bądźcie grzeczni, Lauro, pamiętaj, że pierwsze wrażenie jest najistotniejsze – powiedział córce ojciec. Selene szturchnęła go w bok.
- Daj jej spokój, niech dziewczyna sobie nie psuje opinii tym, że jest miła i koleżeńska – prychnęła. – Przyniosłabyś mi wstyd, gdybyś była zbyt posłuszna. Dlatego nie słuchaj nauczycieli i nie odrabiaj pracy domowej. W granicach rozsądku.
Laura uśmiechnęła się, słysząc te słowa.
- Zapomniałaś o jednym – rzekła. – Mam nienawidzić Gryfonów. Zwłaszcza Potterów i Weasleyów.
- Dokładnie, patrz, Draco, jak się szybko uczy – przyznała Selene. – Widzisz tego? – zwróciła się teraz do córki, wskazując na Harry’ego Pottera. – Kochał się we mnie przez cały Hogwart. Ale ja, jak na Ślizgonkę przystało, złamałam mu serce i go porzuciłam. Specjalnie się z nim związałam, żeby moja strata była dla niego boleśniejsza. Wybrałam kogoś, kto był mnie godzien.
- Mamo, ten oblech się na mnie gapi – Laura skrzywiła się i pokazała palcem na Albusa Pottera.
- Pewnie się w tobie podkochuje – zauważył Draco. – Jeśli tak, potraktuj go tak, jak twoja matka jego ojca.
Oboje ucałowali córkę, później syna, a oni weszli do pociągu, znaleźli sobie przedział i wychylili się przez okno, by pomachać rodzicom na pożegnanie.
- Widzimy się na Boże Narodzenie! – zawołała Selene, gdy pociąg ruszył. Przez chwilę razem z mężem machali dzieciom, aż ich głowy nie poznikały w przedziale. Draco objął żonę ramieniem.
- Zawsze tak się o nich martwisz – rzekł. – Ale twój ojciec przecież tam jest. Ma na nich oko.
- Tak, wiem – odparła. – Ale może jestem też trochę egoistką, bo nie tęsknię tylko za nimi. Wiesz, przez te wszystkie lata, kiedy go szukałam, miałam nadzieję, że wróci.
- Przez ten cały czas wciąż za nim tęsknisz? – spytał Malfoy.
- Tak. I to ci tak dziwi?
- Czarny Pan już taki jest – powiedział jej mąż. – Nie wróci dziś, ale kiedy już to zrobi, odnajdzie cię. On wie, że go szukasz.
- Tak, wiem.
Otarła samotną łzę, która spłynęła jej po policzku. Z oczu obecnych na stacji Express Londyn-Hogwart już całkowicie zniknął. Ludzie zaczęli się już rozchodzić, ale Selene nadal stała i wpatrywała się w miejsce, gdzie pociąg zniknął jej z oczu. Stała i uśmiechała się, bo mimo wszystko była szczęśliwa.

~*~

I tak się kończy to opowiadanie. Nie wiem, co powiedzieć. Płaczę, pisząc to zakończenie. Mimo to, że przeżyłam z tym blogiem chwile dobre i złe, bardzo się z nim związałam. Chciałabym powiedzieć tyle rzeczy. Po pierwsze, dziękuję za polecenie rozdziału numer trzydzieści siedem pod tytułem „Kraina Kamiennego Pana”. Cieszę się, że moja praca została doceniona. Po drugie, pragnę jeszcze wspomnieć, że 29 sierpnia mijają dwa lata istnienia tego bloga. Można więc powiedzieć, że za kilka dni świętujemy urodziny. Cóż, wychodzi jednak na to, że trzeba to trochę przyspieszyć. Po trzecie, podziękowania. Chciałbym podziękować Wam wszystkim. Nie miałam pojęcia, że uda mi się to opowiadanie zakończyć naturalnie, bez przymusu spowodowanego brakiem weny czy pomysłów. W bardzo dużej mierze to dzięki Wam nie zawiesiłam tego opowiadania, a pragnę dodać, że ze wszystkich moich blogów właśnie to było, zwłaszcza na początku, najbardziej wątpliwe, nieprzemyślane, założone pod wpływem chwili…
Chciałabym podziękować Eles., która może nie była ze mną od samego początku, ale zawsze bardzo mnie wspierała (doradzała też przy szablonach xD). To właśnie po rozmowie z nią podjęłam decyzję, by ocalić życie Selene. Dziękuję też Cam. Ona również służyła mi dobrą radą, szczerze wypowiadała się na temat moich pomysłów. Dziękuję Claudii. Była moją podporą w wielu trudnych chwilach. Podziękowania dla Tuli i Alelka, zawsze mogłam liczyć na szczerą opinię na temat rozdziału. Dziękuję też K&M, za jej opinie i szczerość. Za krótkie, ale treściwe komentarze Dziękuję Diabelnej_Księżniczce, Olce, Pisarce i AdriAnnce. Dziękuję Nadii i Nadine. Mimo że mają podobne Nicki, są zupełnie inne, ale obie dodawały mi otuchy w trudnych momentach. Podziękowania dla Clumsy, nicole., Lady Malfoyki, Elizabeth Schmitt, Pinnacle, alice. i Nataszy. Chciałabym wymienić wszystkich, ale to niestety niemożliwe. Dziękuję House’owi, Gonii, Everze, kicyslawie, Dosce, wiki-pedii, POB, Amelii, Pannie M, Ciemnej Pani, Morsmorde, Caitlin, Nieśmiertelnej, Kadzie113 i Jolievin. Gdybym mogła, wymieniłabym tu wszystkich, ale nie każdy komentuje, a czyta.

Cóż, może kiedyś będę kontynuować tu losy dzieci Selene i Dracona. Nie wiem. Ale jeśli coś tu się pojawi, to wszyscy się o tym dowiecie. Życzę Wam wszystkiego najlepszego. No to do zobaczenia, miejmy nadzieję, że szybkiego. 

8 sierpnia 2010

52. I żyli długo i szczęśliwie, ale nie do końca

Kareen stała tuż za przyjaciółką i zapinała jej białą suknię ślubną. Selene nie wyrosła z czerni i mrocznych dodatków, ale na tę uroczystość zrezygnowała z nich na rzecz białej szaty i welonu. Na skroniach przyjaciółka umieściła jej wianek z czerwonych, drobnych pączków róż (Selene stwierdziła, że różowe to już przesada). Suknię miała śnieżnobiałą, z mnóstwem falbanek. Dawniej miała wielkie bufiaste rękawy, ale przez niewiarygodne w tym roku upały pozbyto się rękawów całkowicie.

Elin podeszła do lustra, by obejrzeć cały efekt. Najbardziej denerwowała się tym, że coś pójdzie nie tak, gdy ojciec poprowadzi ją do katedry. Dla Severusa i tak samo wystąpienie w szacie z białą różą w butonierce było bardzo krępujące. Za nic nie zgodził się na białą szatę wyjściową, którą proponowała mu Narcyza Malfoy, ku wielkiej uldze Selene. Nigdy nie widziała ojca w innym ubraniu, niż czarnym. A biały garnitur byłby dla niej zbyt dużym wstrząsem.

- Wyglądasz pięknie – powiedziała Kareen. – Będziesz najładniejszą dziewczyną na sali.
- O ile nie przebije mnie Pansy Parkinson – mruknęła Elin.
- Wątpię, by przyszła.
Większość ludzi, obecnych na ślubie Selene nie znała. Było kilku jej i Dracona kolegów ze szkoły, babcia Kasandra, ciotka Amity z dzieckiem i mężem, rodzice Charity, a reszta to rodzina Dracona i znaczący się w ministerstwie i nie tylko osoby.
- Chodźmy już – ponagliła przyjaciółkę Mary.
- Denerwuję się – powiedziała zgodnie z prawdą Selene. Ręce jej się lekko trzęsły.
- Chodź, nie ma się czego bać, to tylko ślub. Najwyżej, jeśli okaże się to zły wybór, zmarnujesz resztę życia u boku nieodpowiedniego faceta.
- Tak, bardzo mi tym pomogłaś – stwierdziła Elin, patrząc z rozpaczą w okno swojego pokoju. – Ale zapomniałaś, że są jeszcze rozwody.
- Jeszcze za mąż nie wyszłaś, a już się chcesz rozwodzić?
Kareen również spojrzała w okno. Było przez nie doskonale widać tę część ogrodu, w której miał się odbywać ślub. Była tam różana altana, po obu stronach przejścia stały złote krzesła, prawie całkowicie pozajmowane przez gości. Elin dostrzegła swojego narzeczonego, stojącego w cieniu altany razem z mężczyzną prowadzącym ceremonię, swoim świadkiem i ojcem.
- Wybacz, ja też się denerwuję - odezwała się Kareen.
Selene poszła z nią, na nogach jak z galarety, do ogrodu. Puste miejsca wypełniły się w oka mgnieniu; wśród gości zapanowało milczenie, nie licząc nerwowych szmerów.

Selene chwyciła swojego ojca pod ramię i stanęła na końcu przejścia, czując się przy tym bardzo głupio. Przy końcu rzędu po prawej stronie zauważyła Pansy Parkinson, siedzącą pomiędzy rodzicami. Miała różową, falbaniastą szatę wyjściową, włosy ułożone w bardzo wymyślną fryzurę i bardzo skwaszony wyraz twarzy. To bardzo poprawiło humor Selene. Uśmiechnęła się lekko. Za nią kroczyła jej mała kuzynka Babette, ubrana w skromną, bladoniebieską sukienkę z połyskującej satyny. Była już za stara na sypanie kwiatków, więc tylko kroczyła dumnie za panną młodą. Przez rzędy krzeseł przebiegło stłumione westchnienie. Selene też odetchnęła, kiedy znalazła się już pod różaną altaną. Stanęła obok swojego świadka, Kareen i zerknęła na Malfoya. Minę miał trochę wystraszoną, ale szczęśliwą. Tremował się o wiele mniej, niż jego świadek, Teodor Nott, który otrzymał bardzo ważne zadanie – podać obrączki.

Niski czarodziej z kępką siwych włosów na głowie był o dziesięć cali niższy od Selene, co wprawiło ją w lekkie zakłopotanie, mimo całego szczęścia, które ją wypełniało.
- Panie i panowie – przemówił mistrz ceremonii, a wśród gości zapanowała grobowa cisza, bardzo podobna do tej podczas lekcji u Snape’a. – Zebraliśmy się tutaj, by uczcić zjednoczenie dwóch wiernych dusz. Na początek zapytam zgromadzonych, czy ktoś zna jakiś powód, by tych dwoje nie mogło się pobrać?
Selene i Draco spojrzeli na siebie. Nie mogli powstrzymać uśmiechów i cichego parsknięcia, które zwróciło uwagę zgorszonego tym mistrza ceremonii. Pierwsze, co przyszło im do głowy, to Pansy Parkinson, ale ta siedziała cicho, nie patrząc na młodą parę.
- Proszę dalej – szepnęła Selene, bojąc się, że Pansy jeszcze może przerwać ceremonię.
- Skoro wszyscy są za tym, by ceremonia trwała, przejdźmy do sedna – rzekł niski czarodziej. – Czy ty, Draconie Lucjuszu, chcesz poślubić Selene Astraję, być jej wiernym, uczciwym i nie opuścić jej aż do śmierci?
- Tak – odpowiedział Malfoy trochę drżącym głosem.
Gdzieś w pierwszym rzędzie Narcyza i Charity załkały głośno w chusteczki. Selene nie podzielała ich wzruszenia. Owszem, była szczęśliwa jak nigdy dotąd, ale nigdy nie płakała na ślubach.
- Czy ty, Selene Astrajo, chcesz poślubić Dracona Lucjusza, być mu wierną, uczciwą i nie opuścić go aż do śmierci?
- Tak.
Odpowiedź Selene była o wiele bardziej stanowcza, ale może tylko dlatego, że zwykle emocje nie barwiły jej głosu. Mistrz ceremonii skinął na Notta ze słowami „obrączki”, a ten otworzył czerwone pudełeczko, wyciągnął dwa złote pierścionki, jeden, damski, z napisem „Draco”, drugi grubszy, z wygrawerowanym imieniem „Selene” i podał je narzeczonym. Ci włożyli je sobie nawzajem na palce, a czarodziej uniósł różdżkę i rzekł:
- A więc ogłaszam, że zostaliście ze sobą złączeni na całe życie.
Gdy to powiedział, z jego różdżki wytrysnęły najpierw dwa złote wężyki, które oplotły ich dłonie, a potem deszcz złotych, maleńkich gwiazdek.
- Możesz pocałować pannę młodą – zwrócił się do Dracona czarodziej.
Tego najbardziej się obawiał, zaraz po wtrąceniu się Pansy w ślub. Przecież tyle razy to robił, ale stresował się, że coś może pójść nie tak. Odsunął welon z twarzy Elin, uniósł jej podbródek, a kiedy poczuł, że ich usta się złączyły, zamknął oczy. Nareszcie Selene była jego żoną, nikt już nie mógł mu jej odebrać.

Po ceremonii goście rzucili się, by złożyć gratulacje młodej parze. Pierwsza podeszła Charity, której makijaż, nad którym pracowała półtorej godziny, całkowicie się rozmazał. Swojego synka Juliusa, którego ściskała w ramionach, podała Severusowi, by móc uściskać przybraną córkę. Julius miał teraz duże, czyste, szarozielone oczy obramowane gęstymi, ciemnymi rzęsami i ciemnobrązowe, kręcone włosy. Scorpius był jego zupełnym przeciwieństwem.
Elin pozwoliła się jej przytulić, ale w tej chwili poczuła w sercu okropny ból. Chciała, by to ściskała ją jej własna matka, które już nigdy tego nie uczyni. Sama nawet nie wiedziała, kiedy łzy napełniły jej oczy i spłynęły po policzkach.
- Co się stało? – spytała Charity.
- Nic, nic – mruknęła Selene, uśmiechając się przez łzy. – Po prostu chciałabym, żeby była tu moja matka.
- Ona zawsze z tobą będzie – Charity nadal jej nie puszczała, by nie rozdzielili ich inny goście. – Astraja zawsze będzie twoim sercu.
Po złożeniu gratulacji i życzeń, rozpoczęła się impreza. Nie było tak sztywno, jak Selene się spodziewała, ale i tak zbyt ponuro jak dla niej. Przyrzekła sobie, że ona już rozrusza to drętwe towarzystwo. I nie tylko na weselu, ale i w domu. Wprowadzi trochę życia w te martwe kąty. Od tego dnia była panią Malfoy, więc mogła sobie pozwolić na małe zmiany. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

~*~

I to już ostatni rozdział tego opowiadania. Został jeszcze tylko epilog, ale to po pielgrzymce. Dziś zakładam następne opowiadanie, link pojawi się, gdy to zrobię.

Cóż, nie spodziewałam się, że będzie to takie dziwne uczucie. Ja planowałam Selene zabić, ale zbyt związałam się z tą bohaterką. Tę decyzję , by ją jednak ocalić, podjęłam tuż przed opisaniem bitwy, po rozmowie z jedną osobą, która ową decyzję pomogła mi podjąć. Cóż, to do zobaczenia przy epilogu. Ten rozdział dedykuję Wam wszystkim, gdyż jest tak wyjątkowy.