26 września 2008

4. Nieczyste zagrywki

Na drugi dzień McGonagall chodziła wzdłuż stołów i rozdawała plany zajęć tak, jak to czyniła co roku. Lekka i radosna atmosfera z wczorajszej uczty powitalnej prysła jak bańka mydlana, a prawie każdy na powrót stał się markotny, znudzony lub przestraszony. Wydawało się, że i pogoda jest jakby bardziej ponura; po zaczarowanym suficie w Wielkiej Sali snuły się ciężkie, gęste chmury, a szare niebo wyglądało tak, jakby lada chwila miało lunąć. Nawet Selene stała się obojętna, ziała też przygnębiającym pesymizmem, a kocenie nie sprawiało jej już takiej przyjemności. Kiedy tylko dostała swój harmonogram, rzuciła nań okiem, skończyła grzebać w paskudnie przesłodzonej owsiance, po czym wstała od stołu i udała się prosto do klasy profesora Flitwicka, szurając potwornie podeszwami swoich glanów. Całkowicie zapomniała o Karen, gdyż jej myśli nieustannie zaprzątała misja, którą Draco dostał od Czarnego Pana. Wpadło jej do głowy, że mogłaby spróbować użyć legilimencji (wątpiła, aby Malfoy opanował sztukę oklumencji na tyle dobrze, aby oprzeć się sile jej umysłu), kiedy w połowie drogi dogoniła ją jej przyjaciółka.
— Ty też? Ale zamulasz… — zagadnęła nienormalnie wesołym tonem głosu.
Szczuplejsza Ślizgonka prychnęła cicho. Nie mogła znieść tego groteskowego uśmiechu wymalowanego na twarzy Karen.
— Ech, co ty tam wiesz… Na niczym się nie znasz. — Choć jej słowa były bardzo przykre, panna Black nie przestała się uśmiechać.
Tylko wzruszyła ramionami. Nie chciała się z nią kłócić, zwłaszcza teraz, gdy była w wyjątkowo złym humorze. Znowu poczuła się słaba i głupia, pomyślała nawet, że może faktycznie czegoś nie dostrzega. Czegoś, co wywołuje w jej przyjaciółce tak złe samopoczucie. Poza tym teraz, kiedy dokładnie za miesiąc miała zostać śmierciożercą… Wolała po prostu znosić jej dziwaczne zachowanie i milczeć, kiedy słyszała niegrzeczne odpowiedzi. Tak było bezpieczniej.

*

Selene nie przejmowała się zbytnio zaklęciami. Mimo że zaklęcia poszły jej na SUMACH bardzo dobrze (zaliczyła je na Wybitny), nie potrafiła zrozumieć, dlaczego ojciec wymagał, aby kontynuowała ten przedmiot. A teraz czekała tylko na obronę przed czarną magią. Była niesamowicie ciekawa, jak Snape wypadnie podczas swojej pierwszej lekcji, poza tym chciała też na niego napaść (oczywiście zaraz po dzwonku kończącym zajęcia) i zarzucić mu brak zaufania. Niestety na ulubioną i upragnioną lekcję musiała czekać prawie trzy godziny.  

Severus Snape wkroczył do klasy z taką samą energią jak zawsze, przynosząc ze sobą ten sam powiew chłodu, surowości i mroku, który wywoływał w uczniach (nawet w szósto i siódmoklasistach) dreszcz strachu.
— Proszę schować podręczniki – rzekł na powitanie, gdy wszyscy zajęli swoje miejsca w klasie. — Mam wam coś do powiedzenia i żądam bezwzględnej uwagi.
W klasie zrobiło się jeszcze ciszej, o ile to w ogóle było możliwe. Nikt nie śmiał choćby odetchnąć, a cisza panująca w pomieszczeniu była wręcz namacalna i kłuła w uszy — Mistrz Eliksirów budził w każdym uczniu, no, może poza swoimi wychowankami, lęk i niepokój, kiedy tylko pojawiał się na horyzoncie. Nawet McGonagall nie potrafiła utrzymać w klasie takiej dyscypliny jak on. Zawsze potrafił znaleźć coś, do czego mógł się przyczepić, a robił to z rozkoszą. Przez jego gabinet przewinęła się już chyba cała populacja Hogwartu, większość pochodziła oczywiście z Gryffindoru, choć inni uczniowie byli równie częstymi bywalcami jego gabinetu. Zdarzyło się, że nawet Ślizgoni byli nagradzani szlabanami od swego wychowawcy, aczkolwiek były to wydarzenia naprawdę sporadyczne.
— Na moich zajęciach nie będziecie czytać głupich podręczników — ciągnął, przechadzając się powoli wzdłuż ścian, a wszyscy wodzili za nim nieśmiało wzrokiem, starając się jednocześnie unikać kontaktu wzrokowego ze znienawidzonym profesorem.
Zaczął dokładnie opisywać obronę przed czarną magią; Selene słyszała to już wielokrotnie, a fanatyczny ton głosu, jakim mówił jej ojciec, już tak jej się znudził, że po prostu się wyłączyła. Dziwiła mu się, że teraz, kiedy Czarny Pan już się ujawnił, ten nadal starał się o tę posadę (co chyba mu się opłaciło, bo w końcu dostał pozwolenie na nauczanie swego ukochanego przedmiotu). Nie widziała przyszłości tej szkoły. A Snape z pewnością nie był aż takim ignorantem, aby twierdzić, że Hogwart się utrzyma; kiedy Dumbledore zginie (a stanie się to zapewne prędzej, niż on sam sądzi), będzie tylko kwestią czasu, aż szkoła zostanie przejęta.
— A teraz — rzekł Snape — dobierzecie się w pary. Będziecie ćwiczyć zaklęcia niewerbalne. No już, ruszać się.
Selene i Karen wstały leniwie, a reszta klasy uczyniła to samo; prawie wszyscy byli przerażeni, że będą czarować już na pierwszej lekcji ze Snape’em. Było to dla nich nie lada zaskoczenie, bo podejrzewali trwającej aż do samego dzwonka mowy wychwalającej czarną magię. Gryfoni już wiedzieli — w zeszłym roku musieli walczyć z wredną jadowitą ropuchą znaną jako Dolores Umbridge, która kategorycznie zakazywała wyciągania różdżek na jej lekcjach, a teraz będą musieli przetrwać terror Severusa Snape’a. Ta perspektywa była dla nich nie tylko zatrważająca, ale i (o dziwo) satysfakcjonująca, ponieważ po szkole od wielu lat krążyły plotki, jakoby posada nauczyciela obrony przed czarną magią była przeklęta, a żaden nauczyciel nie mógł utrzymać się na tym stanowisku dłużej niż rok. Niektórzy bardziej złośliwi Gryfoni żywili nadzieję, że kariera Snape’a jako Mistrza Obrony Przed Ciemnymi Mocami zakończy się rychłą i bolesną śmiercią.
— Rozumiesz coś z tego? — szepnęła Karen, przerywając na chwilę napinanie wszystkich mięśni twarzy, co — zdaniem dziewczyny — miało pomóc w rzuceniu na przyjaciółkę Klątwy Galaretowatych Nóg bez wypowiadania jej formułki na głos.
— Po prostu się skup— odpowiedziała Selene.
Od prawie pięciu minut kwitła bezczynnie w kącie klasy i czekała, aż jej przeciwniczka rzuci nareszcie jakieś zaklęcie. Elin nigdy nie uważała jej za specjalnie utalentowaną czarownicę, ale była wobec niej bardzo cierpliwa. Sama natomiast doskonale radziła sobie z niektórymi rodzajami magii, a zaklęcia niewerbalne nie stanowiły dla niej problemu od ponad roku, kiedy to ojciec wymógł na niej naukę. Selene natomiast z chęcią na to przystała, ponieważ natychmiast zaobserwowała płynące z tej umiejętności korzyści. Dlatego teraz stała i w duchu wyśmiewała się z pocących się i pąsowiejących uczniów, mimo że jeszcze półtora roku temu sama zachowywała się tak samo.
Machnęła od niechcenia różdżką i bez żadnego problemu rozbroiła swoją przyjaciółkę. Różdżka wystrzeliła pod sam sufit, zrobiła w powietrzu wdzięczny obrót i upadła kilka stóp od właścicielki. Snape nagrodził Slytherin dziesięcioma punktami, a Selene w końcu się uśmiechnęła, lecz nie było w tym uśmiechu niczego radosnego, wręcz przeciwnie — przypominało to raczej złośliwy grymas (Karen przypuszczała, że Ślizgonka nie potrafiła się normalnie uśmiechać). Zaczęła się przyzwyczajać do miana, które nadał jej jakiś czas temu ojciec: zdolny leń.

Karen, zachęcona wyczynem Selen, starała się przez całą lekcję zaskoczyć nauczyciela, ale po jej usilnych próbach rzucenia Cruciatusa Selene dostała jedynie niegroźnego krwotoku z nosa, który zlikwidowała jednym machnięciem różdżki, zdobywając dla domu kolejne punkty.
— Nie powinnaś próbować zaklęć niewybaczalnych. Ja zaczynałam od łatwych czarów, i tobie też bym to radziła. No wiesz, jakieś lewitowanie czy coś… — powiedziała wszechwiedzącym tonem głosu, gdy obie szły na drugie śniadanie do Wielkiej Sali.
Nie udało jej się pomówić ze Snape’em, który jako pierwszy opuścił klasę, jakby obawiał się, że córka będzie próbowała z nim porozmawiać, ale Selene była w tak dobrym humorze, że tego dnia chyba nic nie mogło jej go popsuć — Draco Malfoy po raz kolejny zademonstrował wszystkim swój kompletny brak talentu do czarowania. Choć rumienił się i napinał, aż na czoło wystąpił mu pot, nic z jego wysiłków nie wyszło. Nawet jakiś Puchon, który ćwiczył obok niego, był w stanie w końcu wysłać różdżkę swojej partnerki na drugi koniec klasy.
— Ale w końcu coś mi się udało. — Karen zdawała się zauważać jedynie pozytywne strony wspomnianej lekcji, ale Selene nie chciała już sprowadzać jej na ziemię.
— Ech, niby tak… W końcu powinnaś zacząć się w tym szkolić, bo kiedy już zostaniemy śmiercio…
— Cicho! — syknęła dziewczyna, rozglądając się nerwowo dookoła siebie. — A jak ktoś usłyszy? Poza tym… Ja jeszcze nie wiem, czy tego chcę…  
Selene uniosła brwi, nie kryjąc zaskoczenia.
— Zrobisz, co będziesz chciała, ale chyba nie liczysz na ulgowe traktowanie z jego strony, co? — odpowiedziała sarkastycznie.
Weszły do Wielkiej Sali przez otworzone na oścież drzwi i usiadły przy stole Ślizgonów, zajmując swoje typowe miejsce; Elin omiotła ogromną jadalnię spojrzeniem swych czarnych oczu. Większość uczniów już dawno spożywała obiad, dyskutując ze sobą na nudne szkolne tematy, obgadując koleżanki i kolegów, skarżąc się na nauczycieli, prace domowe, zbyt częste lub zbyt rzadkie wiadomości od rodziców, wymieniając pasjonujące uwagi dotyczące quidditcha, mioteł, Ministerstwa Magii i sławnych ludzi; jednym słowem — kompletna rutyna. Ludzie wchodzili i wychodzili, jedni byli radośni, inni przygnębieni… Kompletna mieszanka emocji i wrażeń, tworząca ekstremalnie letnią zupę uczuciową. Do Wielkiej Sali znowu weszła jakaś mała grupka nastolatków: na czele niezmiennie Draco Malfoy, mając po swojej prawicy Crabbe’a, a po lewicy Goyle’a; gdzieś z tyłu kroczył dumnie Blaise Zabini, przypominając (dosłownie i w przenośni) cień Malfoya, a na samym końcu tego małego pochodu biegła Pansy Parkinson ze swoją nieodłączną miną złośliwej zołzy na mopsim obliczu. Tym razem uwagę Selene zwróciła nie postać Dracona, a właśnie Pansy. Ta dziewczyna, zdaniem Elin, zawsze wyglądała i zachowywała się głupio, ale w tej chwili przeszła samą siebie. Panna Snape szepnęła w ucho Karen, jakoby Parkinson przypominała druhnę, która dźwiga za Malfoyem brzeg jego peleryny; dziewczęta parsknęły śmiechem. Selene twierdziła, że Pansy była jedną z najgłupszych dziewczyn w Hogwarcie, a w końcu Snape miała przyjemność poznać szlamę — Hermionę Granger. Gdyby postanowiła spisać listę osób, których nienawidzi i, choć lista byłaby niesamowicie długa, na jej szczycie tkwiłoby nazwisko nie tylko nazwisko Granger, Pottera i Dumbledore’a, ale i Pansy Parkinson, a od niedawna także i Dracona Malfoya. Nie mogłaby się zdecydować, kto zająłby pierwsze miejsce.
Przyglądanie się najgłupszej Ślizgonce po pewnym czasie jej się znudziło, więc Selene odwróciła wzrok i znów zaczęła lustrować uczniów w Wielkiej Sali, jedząc palcami pieczoną nóżkę kurczaka. Tym razem jej uwagę zwrócił stół Gryfonów, a konkretniej jedna osoba. Zdała sobie sprawę, że ten Wybraniec, Harry Potter, przyglądał jej się trochę zbyt subtelnie i trochę zbyt badawczo, przez co nie wypadł zbyt pomyślnie w teście na dyskrecję. Przez chwilę nawet patrzyli sobie w oczy. Selene spojrzała prosto w te jego zielone czyste oczy, które natychmiast rozszerzyły się w zaskoczeniu; Elin w tej chwili pokazała mu środkowym palcem to, co o nim myśli, uśmiechnęła się słodko i z ironią, po czym wbiła wzrok w rozgrzebanego na talerzu kurczaka. Czuła, że ktoś jeszcze się jej przygląda, ale nie był to Potter, który spłonął rumieńcem i odwrócił głowę. To był Malfoy. Tak, dziewczyna spostrzegła, że to jego szare, przebiegłe ślepia śledzą każdy jej ruch. Zmarszczyła brwi.
— Spójrz na niego. — Selene szturchnęła swoją siedzącą po swojej prawicy przyjaciółkę i wskazała podbródkiem na Pottera zajmującego miejsce przy stole Gryfonów. — No tylko na niego popatrz! Frajer.
Potter znów zerkał na Ślizgonkę, jednak tym razem starał się w jakiś sposób to ukryć, a nie wlepiał w nią gały jak sroka w gnat. Karen zaśmiała się jak mała dziewczynka i rzuciła Harry’emu wyzywające spojrzenie, na co ten niezwykle się zmieszał i znowu odwrócił wzrok. Był jak zaszczute zwierzę.
— E, myślę, że ten Potter chyba coś do ciebie ten tego… — mruknęła Karen, nadal chichocząc. Westchnęła ostentacyjnie. — Ach, ale ty wciąż go odrzucasz…
Selene prychnęła pogardliwie, ale jej blade policzki pokryły się lekkim rumieńcem. Mimo że nie uwierzyła w rzucone dla żartu słowa przyjaciółki, poczuła się mile połechtana tym natarczywym spojrzeniem Harry’ego Pottera, które chyba faktycznie miało w sobie jakąś ciepłą iskrę.
— Nie żartuj sobie, to poważne oskarżenia.
Karen wzruszyła ramionami i nic już nie powiedziała, tylko zajęła się swoim zimnym już kotletem drobiowym. Choć Selene tym razem naprawdę nie miała nic złego na myśli, jej przyjaciółkę znów ogarnęły wątpliwości. Nie miała pojęcia, dlaczego nadal zadaje się z Elin. Przecież Snape była zarozumiała, arogancka, bez przerwy pomiatała ludźmi… Nie szanowała nawet jej. Coraz częściej rozmyślała, czy nie lepiej byłoby zakończyć tę znajomość. Jednak w pewnym stopniu była uzależniona od Elin. Wiedziała, że Selene sobie poradzi, kiedy przestaną się przyjaźnić, uwielbiała samotność i nie potrzebowała do szczęścia towarzystwa ludzi. Ona natomiast zostałaby całkowicie sama, a tego nie potrafiłaby wytrzymać. Musiała od czasu do czasu komuś się wygadać, ponarzekać na nauczycieli… Poza Selene nie ufała nikomu.

*


— Ty małpo, odczep się w końcu ode mnie! — syknął po raz któryś z kolei Draco Malfoy.
Dostawał białej gorączki na samą myśl, że musi spędzić kolejne męczące minuty sam na sam z Pansy Parkinson, które ciążyły mu jak najokropniejszy krzyż. Jeszcze ze dwa, może trzy lata temu starał się ją spławiać jakoś subtelnie, delikatnie, żeby jej nie urazić, żeby nie poczuła się ignorowana… Ale ona coraz bardziej naciskała, owijała się dookoła niego jak diabelskie sidła, wyciskając ostatnie resztki cierpliwości. Malfoy wiedział, że popełnił jeden błąd — zaprosił ją na bal, kiedy byli w czwartej klasie. Dziewczyna musiała sobie zbyt dużo wyobrazić i… Zaczęło się. Czasami nie potrafił znaleźć słów, aby Pansy nareszcie dała mu choć odrobinę wytchnienia od swojej osoby. Zawsze po takim wybuchu żałować ostrych słów, ale teraz… Teraz po prostu nie mógł już jej znieść. Miał na głowie o wiele ważniejsze sprawy. Lord Voldemort i…
— Nie denerwuj się na mnie, Draco…  
Nie pomagały prośby, wymówki, a nawet krzyki. Dziewczyna była nieugięta. Jeszcze nigdy nie widział, aby ktoś tak bardzo się starał, ale… On po prostu nie mógł jej ulec. Mógł się z nią zadawać, była mu wierna niczym suka, ale na samą myśl, że miałby stworzyć z nią związek… Wzdrygał się z obrzydzeniem. Czasami puszczały mu nerwy i nie mógł powstrzymać się od soczystych, obraźliwych epitetów, które ona zresztą i tak ignorowała. Była desperatką, ale nie bardziej niż Draco. Musiał jak najszybciej znaleźć rozwiązanie swojego problemu. I coś już zaczynało świtać mu w głowie… Ale najpierw — quidditch.

W pokoju wspólnym Ślizgonów było o wiele luźniej niż zwykle — tego wieczora odbywały się eliminacje do drużyny quidditcha, więc młodzi czarodzieje tłumnie wylegli na wilgotne od deszczu boisko, a niektóre dziewczęta postanowiły zgromadzić się na trybunach, aby kibicować swoim chłopakom. Selene, jako że nie starała się o miejsce w drużynie ani nie miała chłopaka, po prostu siedziała w salonie z nogami opartymi o blat niskiego drewnianego stolika, dłubała końcem zniszczonego pióra w zębach i czytała wczorajszy numer Proroka Wieczornego. Karen natomiast leżała na brzuchu na podłodze przed kominkiem i usiłowała zmusić za pomocą zaklęcia niewerbalnego najbliższą pufę, aby ta wzniosła się choć o parę cali nad podłogę.
— Hej, Elin! — Gdzieś w okolicy wejściowego korytarza rozległo się stłumione zaczepne wołanie.
Selene poderwała głowę. Natychmiast poznała, do kogo należał ten swawolny okrzyk, dlatego tym bardziej się zdziwiła. Draco Malfoy miał do niej jakąś wyjątkowo wygodną dla siebie sprawę, nie było innej możliwości.
Faktycznie. W tej samej chwili do salonu wszedł wspomniany Ślizgon ubrany w morką szatę do quidditcha, w garści ściskał swojego Nimbusa Dwa Tysiące Jeden, a towarzyszyli mu zwyczajowo Crabbe i Goyle. Kiedy Malfoy wkroczył w kołyszącą się plamę światła rzucanego przez buzujący w kominku ogień, z cienia wyłoniła się wystrojona w uroczą szatę barwy dojrzałej wiśni, za nią natomiast powoli wlókł się Zabini, trzymając ręce w kieszeniach. Jak zwykle wyglądał tak, jakby wszystko go nudziło. Cała grupa zmoczonych Ślizgonów zmierzała dokładnie w kierunku Selene i Karen, które wyprostowały się jak na komendę i oczekiwały nieprzewidywanego.
Elin uniosła brwi tak wysoko, że teraz z wyglądu upodobniła się do zdziwionej sowy, ale pozwoliła Malfoyowi usiąść w fotelu naprzeciwko niej; mimo to nie zdjęła nóg ze stołu, ale jej niespodziewany gość zdawał się tym w ogóle nie przejmować.
Nic z tego, Malfoy, pomyślała Selene. Nie dam się nabrać na te twoje żałosne sztuczki…
— Jak tam życie? — zagadnął ją Draco.
Dziewczyna złożyła usta w mocno zaciśnięty dzióbek.
— Widzę, że twoja wesołkowatość cię nie opuszcza… W co ty ze mną pogrywasz, Malfoy? Potrzebujesz mojej pomocy, co?
Zrobiła smutną minkę i zatrzepotała rzęsami, udając płaczkę. Chłopak nie odpowiedział od razu, spojrzał tylko znacząco na Pansy, która nagle zainteresowała się swoim paznokciem.
— W nic nie pogrywam, Burke – odpowiedział cicho, znacząco akcentując jej fałszywe nazwisko. — Miałbym dla ciebie pewną… propozycję.
Selene przekrzywiła nieco głowę i czekała na dalsze słowa Ślizgona, a na jej twarz powrócił normalny wyraz. Przez głowę przemknęła jej myśl, że być może Malfoy nie radzi sobie z misją zleconą przez Czarnego Pana… Że może — tu serce zatrzepotało jej mocniej w piersi — poprosi ją o pomoc… Albo chociaż o radę. I dowie się o wszystkim!
— Propozycję? Dla mnie? — powtórzyła, starając się zachować spokój. Dla niepoznaki wymieniła z Karen rozbawione spojrzenia i zaśmiała się pogardliwie. — A w czym takim może ci pomóc taka wredna nietoperzyca? Bo przecież tak mnie nazywasz, Malfoy.
Chłopak zamaskował zakłopotanie krótkim śmiechem.
— To tylko taki drobiazg, robię to zupełnie bezinteresownie — odrzekł. — I tylko taka nietoperzyca może mi pomóc. To co — mruknął, uśmiechając się łobuzersko — porozmawiamy na osobności?
Elin skinęła głową. Wydawało jej się, że Malfoy chyba puścił do niej oczko, ale stwierdziła, że musiało jej się przywidzieć.

~*~


Myślałam, że nie zdążę, ale jakoś się wyrobiłam. I internet też jest w porządku. Mam nadzieję, że rozdział się podobała, pomimo tego, że nie jest zbyt długi. xD

25 komentarzy:

  1. agniesia666666@vp.pl
    26 września 2008 o 19:17

    To co z tego ze nie byla zbyt dluga ;) Bardzo mi sie podoba ten rodzial :) POZdro (www.joe–jonas.blog.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Cam.
    26 września 2008 o 19:18

    Fajny rozdział :) Ciekawe co Malfoy chce jej zaoferować :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 września 2008 o 11:41
      Na pewno coś interesującego xD I kluczowego w moim opowiadaniu xD

      Usuń
  3. agniesia666666@vp.pl
    26 września 2008 o 19:18

    Ale nie do konca przeczytalam i teraz czytam dalej, bo nie moglam sie powstrzymac od tego komcia i musialam przerwac czytanie xD ale teraz czytam dalej xD Pozdro ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 września 2008 o 11:40
      xD Ciekawy sposób na czytanie i komentowanie xD

      Usuń
  4. Brillen
    26 września 2008 o 19:56

    Noteczka pardzo fajna:) Dziwna propozycja Malfoya xD co on od niej chce?Mam nadzieje ze szybko się to wyjaśni:) Buziam:*lg-potter.xx.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 września 2008 o 11:40
      Taak, wyjaśni się już w 5 rozdziale, czyli chyba jutro xD No, ale Malfoy ma w tym swój cel xD Nie można na razie tego przewidzieć, bo nie opisałam, Malfoya na tyle dokładnie, by można było to rozgryźć xD

      Usuń
  5. ~Olka
    26 września 2008 o 20:00

    Fajny.Podobało mi się.Ten rozdział nie był za krótki.Malfoy chciał coś powiedzieć Selene…..tylko co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 września 2008 o 11:38
      Aaa, to co chce jej powiedzieć, to będzie w następnym xD

      Usuń
  6. ~AdriAnnkA
    26 września 2008 o 20:04

    Mnie tam się podobała;))super;]pozdr;*

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Nadia
    27 września 2008 o 09:22

    Nie no, znowu?! Znowu rozdział urwany w najciekawszym momencie… A ja mam jutro pół niedzieli rozwalone, moja szkoła obchodzi jubileusz i obecność obowiązkowa. To już wolałabym kilkanaście razy dziennie otwierać tego bloga z nadzieją ujrzenia nowej notki. Ale trudno. I tak na pewno wejdę i skomentuję, bo takiego świetnego opowiadania nei sposób nie skomentować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 września 2008 o 11:37
      Ooo, taaak… właśnie o to chodzi… Przerwać coś ciekawego w takim momencie… o to tu chodzi xD Czekajcie z niecierpliwością na newsa, a zobaczycie, że to będzie ciekawe… o to tu chodzi xD

      Usuń
  8. ~DiabeLna_KsiezniCzka
    27 września 2008 o 12:59

    Bardzooo fajna notka ;))www.ps-love-you.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. ~DiabeLna_KsiezniCzka
    27 września 2008 o 12:59

    Bardzooo fajna notka ;))www.ps-love-you.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 października 2008 o 21:54
      Bardzooo dziękuję xD

      Usuń
  10. ~Black servant you
    27 września 2008 o 19:36

    Swietny rozdzial :)Ciekawe co chce od niej Malfoy..Pozdrawiam,Kira K. Riddle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 października 2008 o 21:54
      Na pewno coś interesującego xD

      Usuń
  11. ~K&M
    28 września 2008 o 14:05

    No no ciekawe jaką Malfoy ma propozycje. Nie moge doczekać się kolejnego rozdziału, wiec pisz pisz. Pozdro :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Isilria
    28 września 2008 o 15:03

    Rozdział świetny i przerwany w najlepszym momencie. Kareen powiedziała chyba wszystko o Selenie: arogancka, wredna, pomiatająca ludźmi… lubisz chyba czarne charaktery. Miło mi będzie jak poinformujesz mnie o newsie a tak wogóle to dodam cię do linek :-* Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 października 2008 o 21:53
      Czane charaktery są spoko xD Bo taki ktoś, miły i uczynny, jak Hermiona Granger nie jest ciekawym człowiekiem xD Wg mnie oczywiście xD

      Usuń
  13. ~poziomka/bb-good
    30 września 2008 o 11:55

    dopiero dzis przeczytalam calosc, ale zaciekawilo mnie opowiadanie. Co prawda nie moge sie przekonac jeszcze do Selene ale to tez nie jest tak, ze jej nie polubilam. Ciekawa osobowosc, chociaz troche trudna.Nie gniewaj sie ze tak z doskoku czytam nowe rozdzialy, ale poprostu brakuje mi na wszystko czasu :/ , jednakze czekam na kolejny, bo chcialabym sie dowiedziec co ten arogancki palant ma do niej za biznes.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 października 2008 o 21:52
      Ona jest arogancka, owszem xD

      Usuń