30 września 2008

5. Propozycja Malfoya

Selene przez chwilę się wahała, ale spojrzała przelotnie na zawistnie wykrzywioną twarz Pansy Parkinson i… podjęła decyzję. Nigdy nie zmarnowała okazji, aby dopiec tej dziewczynie, więc dlaczego teraz miałaby odpuścić?
Zawsze mogę mu powiedzieć, żeby się pierdolił, pomyślał, kiwając głową.
Wstała z fotela i poszła za Malfoyem, który opuścił dormitorium Ślizgonów i skierował się w głąb lochów. Dziewczyna poczuła drażniący trzewia strach. Jej umysł zalała fala obrazów i niespokojnych myśli, podczas gdy Draco prowadził ją wytrwale w wilgotne mroki korytarza, przyświecając sobie różdżką. Ich cienie skakały po ścianach dobrą minutę, dopóki chłopak nie zatrzymał się raptownie, a Selene zagapiła się i wpadła prosto w jego plecy. Oboje bardzo się zmieszali, a czarownica odskoczyła od znienawidzonego Ślizgona, krzywiąc się tak, jakby weszła w wyjątkowo wielką psią kupę. Z ulgą zauważyła, że na horyzoncie po lewej stronie majaczą drzwi, za którymi znajdował się gabinet profesora Snape’a.
— Gadaj, Malfoy, co ci się roi w tym pustym łbie, bo nie mam całego dnia — ponagliła go, przebierając niecierpliwie nogami. — Ale się nie nastawiaj, że zrobię dla ciebie coś z dobroci serca…  
— Chętnie się potarguję — zadrwił Malfoy; tym razem Selene była pewna, że do niej mrugnął.
Oparła się plecami o ścianę i skrzyżowała ręce na piersiach. Ostatni raz rozmawiali ze sobą jeszcze w pociągu, więc dziewczyna nareszcie miała okazję, żeby się z niego ponaśmiewać. A głowę miała pełną ripost i złośliwych żartów, które z pewnością ugodzą Dracona w to jego czułe, przerośnięte ego.
— Czasem się zastanawiam — wycedziła przez zaciśnięte zęby — co ta Parkinson w tobie widzi, Malfoy. Nie mam pojęcia, jak ty ze sobą wytrzymujesz… Gdybym była tobą, rzuciłabym się pod pociąg.
Cień Ślizgona zadrżał niespokojnie, podczas gdy on sam wsunął wolną rękę do kieszeni. Choć ostatnimi czasy nie miał zbyt wielu powodów do radości, zazdrość, którą wręcz ociekały słowa dziewczyny, sprawiała mu przyjemność, odciągając na chwilę uwagę od natrętnych myśli. Delektował się przez chwilę widokiem tej zniekształconej gniewem twarzy, która w gęstym mroku i chłodnym, ukośnym świetle różdżki była jeszcze brzydsza niż w rzeczywistości. Selene naprawdę przypominała profesora Snape’a, miała takie same cienkie, czarne włosy, szerokie brwi, ten sam zakrzywiony nos… Miała nawet identyczny podbródek, dlatego Draco nie miał pojęcia, dlaczego do tej pory nikt się nie zorientował, jaka jest prawda. Uczniowie to pół biedy, ale Dumbledore… Nie było innego wyjścia, Dumbledore musiał wiedzieć.
— Czyli jednak o mnie myślisz? — zapytał, uśmiechając się figlarnie. — To zabawne, że wspominasz akurat o Parkinson…
Selene nic na to nie odpowiedziała, tylko przechyliła głowę na bok, a jej stopa zaczęła nerwowo podrygiwać. Nie miała najmniejszej ochoty na te pseudo-flirty z Draconem Malfoyem, który najwyraźniej doskonale się bawił zaistniałą sytuacją. Ale w tej chwili jedyne, co mogła zrobić, to albo czekać, aż Ślizgon w końcu zdoła się wysłowić, albo po prostu wrócić do dormitorium i wyrzucić z pamięci tę jałową dyskusję.
— Zawsze byłaś dla mnie kimś ważnym — zaczął, ale Selene nie dała mu dokończyć, bo parsknęła cichym, ale bardzo jednoznacznie złośliwym śmiechem.
Natychmiast wszystko zrozumiała, nie musiała więc słuchać dalszej paplaniny Dracona, który wyraźnie się zmieszał. Żałowała, że dopiero teraz się domyśliła, jakie to niecne plany chodzą mu po głowie. Przygryzła dolną wargę.
— W dziwny sposób to okazujesz — zadrwiła. — Myślisz, że jestem głupia? Jeśli chodzi ci o jakiś zakład albo coś… Zapomnij.
Odwróciła się na pięcie, zirytowana, że straciła tyle czasu tylko na to, żeby stać się ofiarą głupich żartów Malfoya, który (choć nie udało mu się przekonać ją do jakiejś głupoty) i tak będzie sobie drwił z koleżkami, że mimo wszystko poszła z nim do lochów, jakby Draco faktycznie miał do niej jakąś sprawę. Oczekiwała na koniec jakiegoś żałosnego, sprośnego żartu, ale nie, zimne światło zatańczyło na mrocznych ścianach, a chłopak chwycił ją za ramię i przyciągnął do siebie, zaciskając boleśnie palce na jej kończynie. Selene cofnęła głowę tak daleko, aby uniknąć z nim zbyt bliskiego kontaktu. Nie mogła patrzeć w te błyszczące, szare ślepia, które świdrowały ją trochę zbyt przenikliwie, niż by tego chciała. Zamrugała szybko, marszcząc czoło, podczas gdy Malfoy wyszeptał:
— Nie tak szybko. Tu nie chodzi o żaden zakład, rozumiesz? Naprawdę aż tak źle o mnie myślisz?
Selene roześmiała się kpiąco i uwolniła się z jego natarczywego uścisku.
— Zabieraj te łapy… Tak, właśnie tak źle o tobie myślę.
Malfoy westchnął ciężko, a jego lśniące entuzjastycznie oczy przygasły, uśmiech spełzł z twarzy, a włosy jakby nieco oklapły. Zrobił minę zbitego psa, ale Selene natychmiast zauważyła, że to jego kolejne oszustwo, którym usiłował coś dla siebie ugrać. Nie dała się wciągnąć w tę zabawę. Malfoy rzekł:
— Chciałbym, żeby Parkinson dała mi w końcu spokój, bo mam dużo roboty… A ty mogłabyś mi pomóc. Jesteś silna, dobrze czarujesz… Pansy by się ciebie bała, no wiesz… Nie chciałaby z tobą rywalizować…
Doskonale wiedział, jak ją podejść. Niby przypadkowe pochlebstwo, do tego umniejszenie znaczenia dziewczyny, której nie znosiła, a wszystko to zwieńczone smutną minką. Draco Malfoy był świetnym aktorem, jeśli tylko zwęszył zysk. Miał także dar przekonywania i to było właściwie jego jedyne uzdolnienie, którym świetnie maskował przeciętny talent do czarowania. Jednak nie docenił swojej rywalki. Selene była niesamowicie zawzięta, do tego nie miała najmniejszej ochoty na pomaganie temu wścibskiemu, irytującemu Ślizgonowi, choćby to miało pogrążyć Pansy Parkinson. W tej chwili wspomogłaby nawet Harry’ego Pottera, gdyby to miało jakoś zaszkodzić Malfoyowi. Ukradł jej uznanie Czarnego Pana, a tego nie wybaczyłaby nawet najlepszej przyjaciółce.
Spojrzała na niego podejrzliwie, mrużąc lekko oczy.
— Nie masz niczego, co mogłoby mnie zainteresować — stwierdziła. — Skoro potrzebujesz pierwszej naiwnej, to możesz zaproponować jakiś układ na przykład… Granger? Jestem pewna, że okazałaby serce nawet takiemu śmierdzącemu szczurowi jak ty…  
Żartobliwa uwaga Selene wywołała silną reakcję Malfoya.
— Miałbym prosić szlamę o pomoc? — zdziwił się, a jego oczy zrobiły się okrągłe jak monety. — Zwariowałaś, dziewczyno? Ja mówię całkiem poważnie. Po-waż-nie. Gdybyś przez kilka tygodni „poudawała” moją dziewczynę, Parkinson dałaby sobie spokój, znalazłaby kogoś, kto ukoiłby jej złamane serduszko… Mam już nawet jednego kandydata. Zabini nie pogardzi żadną w miarę ładną laską, już mi obiecał, że się nią zajmie… No, Selene. Zrobię, co będziesz chciała.
Uśmiechnął się zachęcająco i mrugnął do niej łobuzersko. To już był trzeci raz. Wiedział, że powoli, ale skutecznie dociera do celu. Elin stopniowo się łamała. Z jednej strony aż skręcało ją z wściekłości, kiedy myślała o tym, że będzie musiała przyznawać się publicznie do człowieka, którego jawnie nie znosiła, ale z drugiej była to jedyna nadarzająca się okazja, aby zapoznać się bliżej z tymi słynnymi, sekretnymi planami Czarnego Pana oraz podstępnie wyłudzić jakieś informacje od samego Dracona… Tak. Właśnie tego mogła od niego zażądać. Propozycja była kusząca, ale musiałaby sporo poświęcić. Jednak… Czy nie na tym właśnie polegała praca dla Lorda Voldemorta? Każdy śmierciożerca wielokrotnie musiał poświęcić dla niego nie tylko swoje dobre imię, ale także i życie. Postanowiła potraktować to jako ćwiczenie przed prawdziwą służbą u swego umiłowanego pana.
Przygryzła wargi, jeszcze raz zmarszczyła brwi, po czym odpowiedziała:
— Dobrze. Będę w stanie przez jakiś czas udawać, że się z tobą spotykam. Mam nadzieję, że szybko załatwisz sprawę z Parkinson, bo nie zamierzam się w tym „związku” męczyć przez wieki.
Malfoy klasnął w dłonie, a jego twarz rozświetlił szczery, radosny uśmiech.
— Doskonale! — zawołał i porwał Selene w ramiona. — Chodź tu, moja dziewczyno!
Chwycił mocno jej twarz i obdarzył namiętnym, długim pocałunkiem. Ślizgonka była tak zaskoczona, że zamarła na chwilę z szeroko otwartymi oczami i naprężonym niczym struna ciałem. Dopiero kilka sekund później zdała sobie sprawę z tego, co się w tej chwili działo. Poczuła, jak zawartość żołądka podchodzi jej do gardła. Odepchnęła od siebie Dracona i, zanim ten zdołał odpowiednio zareagować, wymierzyła mu siarczysty policzek, którego odgłos poniósł się echem po całym długim, mrocznym korytarzu. Nie mogła powstrzymać grymasu obrzydzenia, który wykrzywił jej twarz. Miała ochotę wyrwać sobie usta i cisnąć je w ogień. Malfoy natomiast odskoczył, trzymając się za prawą połowę pulsującej, czerwonej twarzy. Jego oczy błyszczały gniewnie, ale w głosie, którym przemówił, można było usłyszeć rozbawienie:
— Za co?
Selene uśmiechnęła się drwiąco, choć wciąż była roztrzęsiona.
— Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Jesteśmy sami, więc nie musimy odstawiać tej szopki. Poza tym już ci powiedziałam, że nie zrobię tego za darmo. Musisz dać mi coś w zamian.
Ślizgon również się uśmiechnął. Nie miał pojęcia, czego Selene mogła od niego chcieć; podejrzewał, że będzie to jakaś nic nieznacząca pierdoła, która może być istotna jedynie dla dziewczyny, dlatego jej słowa zmroziły mu krew w żyłach:
— Chcę wiedzieć, co musisz dla NIEGO zrobić.
Wbiła wzrok w Malfoya, oczekując, aż ten zacznie się wykręcać, jąkać się i szukać wymówek. Doskonale wiedziała, że prędzej zacząłby się umawiać z Pansy Parkinson, niż wyznałby jej prawdę.
Ale nie miała racji…
— Okej… Zrobię wszystko, tylko nie to — powiedział, ale w głowie szybko ułożył kompromis. — Ale… Nie, poczekaj, mam lepszy pomysł… Będziemy ze sobą chodzić, a jeśli Parkinson się odwali, to… to ci powiem.
Przysiągł w duchu, że nigdy jej nie powie, co zlecił mu Lord Voldemort, ale nie obawiał się, że Selene odkryje jego zamiary. Od jakiegoś czasu ćwiczył oklumencję, więc jego umysł był zamknięty, lecz na próżno się obawiał. Elin uwierzyła w jego słowa i nawet jej do głowy nie przyszło, aby spróbować wedrzeć się do jego umysłu. Odeszła w przekonaniu, że to ona ubiła świetny interes.
— Zgoda. W takim razie… Bywaj.
Odwróciła się na pięcie i pozostawiła Malfoya samego niedaleko królestwa Severusa Snape’a, który mógłby usłyszeć ich rozmowę, gdyby nie to, że był w jakimś innym gabinecie.

*

— Słyszałem o incydencie z Harrym…
Albus Dumbledore stał przy złotej żerdzi, na której siedział wspaniały feniks i przekrzywiał główkę, z przyjemnością przymykając paciorkowate oczka; dyrektor gładził długim, chudym palcem złote pióra na długiej szyi ptaka, podczas gdy druga ręka — czarna i pokurczona — zwisała wzdłuż boku.
W pięknym, okrągłym gabinecie poza nim i odzianym w czerń nauczycielem nie było nikogo, nie licząc feniksa i śpiących w złotych i drewnianych ramach portretów dawnych dyrektorów Hogwartu. Za oknem już dawno panował gęsty mrok, a o szybę w wąskim, strzelistym oknie bębnił wczesnojesienny deszcz. W pomieszczeniu natomiast było jasno i przyjemnie; skrzaty domowe wypełniły kominek wysuszonymi bierwionami, które teraz płonęły i trzaskały cicho, wypełniając komnatę rozkosznym zapachem palącego się drewna i miłym ciepłem. Dumbledore lubił stać tyłem do ogniska i grzać sobie plecy, które — jak sam twierdził — coraz częściej go bolały. Teraz jednak zachowywał się nieco poważniej, aby nie drażnić gościa, który (po wspomnianym zajściu na lekcji z Gryfonami) nie był w najlepszym humorze.
— Jego bezczelność z roku na rok wzrasta i zdaje się przewyższać wielkość jego ego. — Severus Snape był wściekły.
Kiedy tylko doszły go wieści o powrocie dyrektora, natychmiast udał się do jego gabinetu, aby poskarżyć się na zachowanie swego znienawidzonego ucznia. Najchętniej zadusiłby go gołymi rękami tak, jak radziła mu to Bellatriks; czasami żałował, że przez ostatnie pięć lat nie postąpił zgodnie z jej słowami. Jednak Albus Dumbledore zdawał się bagatelizować słowa Mistrza Eliksirów, bo nadal ze skupieniem głaskał feniksa, wpatrując się ukradkiem w Snape’a swymi migoczącymi oczami.
— Jest młody, butny… Jak każdy nastolatek w jego wieku, Severusie — rzekł łagodnie. — Nie pamiętasz, jaki ty byłeś, kiedy miałeś szesnaście lat?
Nauczyciel odwrócił głowę, a jego czarne oczy błysnęły złowrogo, natomiast ziemista twarz wykrzywiła się w ohydnym grymasie. Ogarnęła go zimna furia, której nie potrafił powstrzymać.
— Pamiętam też, jaki był jego ojciec — wycedził przez pobielałe wargi. — Dlatego nie wyrażam zgody na anulowanie szlabanu. Potter musi zapłacić za swoją bezczelność.
Dumbledore nie był zaskoczony reakcją swojego ulubionego profesora. Wiedział, że Severus Snape nie znosił Harry’ego, który notabene tym razem naprawdę go sprowokował, jednak jak zwykle puścił mimo uszu skargę nauczyciela, doprowadzając go tym samym do jeszcze gorętszej wściekłości. Ale Dumbledore ani trochę się tym nie przejął; doskonale wiedział, jak z nim rozmawiać, jak go podejść, no i jak przekonać, aby zmienił zdanie.
— Severusie, gdybyś spróbował w nim dostrzec Harry’ego, nie Jamesa… — zaczął, ale oczy czarodzieja wciąż ciskały gromy, więc zmienił taktykę: — Miałbym dla ciebie propozycję. Harry przyjdzie w sobotę do mojego gabinetu, a szlaban u ciebie odrobi w przyszłym tygodniu. Severusie, nie daj się prosić.
Dyrektor splótł na piersi długie palce (czarna dłoń miała z tym pewien problem) i zajrzał w lodowate oczy Snape’a z taką serdecznością, że jego twarz drgnęła, rozluźniła się, a szerokie brwi powoli się rozdzieliły, rozprasowując zmarszczone czoło. Nie odpowiedział mu, ale skinął sztywno głową; obiecał sobie w duchu, że Potter zapamięta sobie do końca życia ten odrabiany szlaban.
Dumbledore bardzo się ucieszył. Uznał ten temat za zakończony, bo rzekł:
— Znakomicie! Masz złote serce, Severusie. A teraz opowiadaj, co tam u ciebie. Jak tam pierwsze dni nowego semestru? Słyszałem, że Selene znakomicie sobie radzi na eliksirach, Horacy bardzo ją chwalił…
Oczy Snape’a zamigotały.

~*~


Odcinek może krótki, ale musiałam coś napisać. Zapewne spodziewaliście się takiej propozycji, ale już dawno tak zaplanowałam. Jak na razie nie jest to prawdziwa miłość, Draco i Selene tylko grają, by inne dziewczyny dały Malfoyowi chwilę wytchnienia, ale cel Dracona jest inny. Nie mógłby przecież zrezygnować z tych wszystkich trollic, prawda? Następny news postaram się dodać jeszcze przed piątkiem, ale nic nie obiecuję. xD 

30 komentarzy:

  1. ~Cam.
    30 września 2008 o 18:59

    Całkiem fajny rozdział :) Szkoda, że taki krótki xD Szczerze mówiąc spodziewałam się takiej propozycji, no ale cóż… Mam nadzieję, że Parkinson nie da popalić Selenie xD Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 października 2008 o 21:46
      Wiesz, ona może nie… xD

      Usuń
  2. ~Ewelina
    30 września 2008 o 19:07

    super notka… fans-natasza.xx.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Olka
    30 września 2008 o 19:37

    Fajny.Jest trochę krótki,nie musi być być długi żeby być fajnym.Malfoy chciał zaproponować Selenie żeby z nim chodziła.Czekam na następny.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 października 2008 o 21:46
      Taak, to najlepsze twierdzenie. Nie musi być długi, żeby był fajny xD

      Usuń
  4. agniesia666666@vp.pl
    30 września 2008 o 19:45

    Ciekawy te rozdzialik ;) czekam na nexta ;) Pozdro (www.joe–jonas.blog.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
  5. agniesia666666@vp.pl
    30 września 2008 o 19:45

    Ciekawy ten rozdzialik ;)) Czekam na nexta ;) Pozdro (www.joe–jonas.blog.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
  6. ~dream - toxic
    30 września 2008 o 20:00

    i tak trzymaj niech go wali tylko moze troche mocniej hehe xD nie mogl sie zapytac czy moze xDpozdro

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Łapa
    30 września 2008 o 20:11

    ta, krotkie. ale nie jest zle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 października 2008 o 21:47
      Krótki, szczery komentarz. Tak trzymaj xD

      Usuń
  8. ~Black servant you
    30 września 2008 o 20:46

    Swietna notka ;p Malfoy.. ahh ten Malfoy… ciekawe czy Selene sie zakocha w nim.. czy pozna smak tego uczucia…PozdrawiamKira K. Riddle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 października 2008 o 21:48
      Tak, ciekawe, czy pozna, czy nie xD Założę się, że Pansy jej nie pozwoli. Ale w końcu ona nie ma nic do gadanie xD Selene sobie na to nie pozwoli xD

      Usuń
  9. ~K&M
    30 września 2008 o 21:48

    Niespodziewałam sie czegoś takiego. Świetny rozdział.(A tak na marginesie, móc nie pisze się przed ,,dz”) Czekam na nastęony rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 października 2008 o 21:49
      Dzięki ! Ja nie mam w pełni naprawionego wodra i nie poprawia mi błędów, a ja sadzę takie ortografy, że ręce opadają xD

      Usuń
  10. kasia_kb@buziaczek.pl
    1 października 2008 o 07:27

    BOssko:)*leanne-riddle*

    OdpowiedzUsuń
  11. ~Nadia
    1 października 2008 o 18:38

    Mimo kilku rażących błędów ortograficznych rozdział, jak zwykle, świetny. Podobało mi się, że Malfoy dostał po swojej przystojnej buzi od dziewczyny. Selene to chyba jedyna, która się na to zdobyła. I dobrze! Draco nie będzie miał łatwego zadania, ale i ona pewnie w końcu mu ulegnie. No i oczywiście nie od razu będą żyć długo i szczęśliwie. Niby wszystko takie przewidywalne, ale nigdy nic nie wiadomo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 października 2008 o 21:50
      Dokładnie xD A te rażące błedy ortograficzne… całkowicie się z Tobą zgadzam, choć sama nie dostrzegam tych błędów xD

      Usuń
  12. ~DiabeLna_KsiezniCzka
    1 października 2008 o 18:51

    Fajnaaa notka ;Pwww.ps-love-you.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. ~AdriAnnkA
    3 października 2008 o 18:05

    no super nocia;)pozdr

    OdpowiedzUsuń
  14. ~Goia
    4 października 2008 o 09:29

    No ładnie, ładnie ci to opowiadanie w ogóle wychodzi… tak dalej trzymaj, Frozen :) pozdrawiam – dramione-draco-i-hermione

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 sierpnia 2009 o 16:01
      Ale rzadko piszę, co? xD

      Usuń
  15. ~Isilria
    5 października 2008 o 17:37

    Można było się spodziewać tego po Malfoy’u tylko zdziwiła mnie reakcja Seleny. Ciekawe co z tego wyniknie? Czekam na ciąg dalszy i pozrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 sierpnia 2009 o 16:02
      Mała miłosna przygoda xD

      Usuń
  16. ~Agatha
    5 października 2008 o 20:30

    Ach te sceny miłosne, Frozen ;P

    OdpowiedzUsuń