Nadszedł czas powrotu do Hogwartu. Voldemort wybył
gdzieś na resztę świąt, więc Selene nie mogła być świadkiem zemsty na Selwynie.
Dostała jednak obietnicę od swego pana, że Eryk zostanie w domu Malfoyów do
czasu odbycia kary.
Narcyza wysłała Dracona i Selene do Hogwartu zaraz po
śniadaniu. Jej kominek został na ten
dzień podłączony do kominka w gabinecie Snape’a, by Malfoy i Selene mogli
bezpiecznie wrócić do szkoły, nie narażeni na ataki Śmierciożerców.
- To jest nie do zniesienia – mruknął Snape, gdy Draco
wyszedł z kominka, brudząc całą kamienną podłogę sadzą. Za nim wyskoczyła
Selene. – Od rana przybywają Ślizgoni. Selene, zostań na chwilę. A ty możesz
już iść, Draco.
Malfoy, który stał w miejscu i przyglądał się
Snape’owi, drgnął i z niechętną miną opuścił gabinet wychowawcy. Gdy Snape
upewnił się już, że został z córką sam na sam, odezwał się:
- Rozmawiałem ostatnio z naszym panem. Powiedział mi o
tobie i Draconie. Nie wiem, czy powinnaś dalej…
- To był tylko krótki romans, tato – przerwała mu Selene.
– Nic nie znaczył. Wiem, co jest najważniejsze, poza tym nic nie czuję do
Malfoya.
Snape milczał przez chwilę. Zaskoczyła go dojrzała
odpowiedź córki. Nagle zauważył, że Selene nie jest już zbuntowaną, małą
dziewczynką, ale potrafiącą podejmować dorosłe decyzje kobietą. Poczuł do
siebie żal, że Czarny Pan zauważył to wcześniej od niego. Tak był zajęty sobą,
że nie zauważył zmian, jakie się dokonały w jego córce.
- A Eryk Selwyn… - zaczął, ale Selene znów mu
przerwała:
- To już dawne dzieje. Zapomniałam o tym, więc ty też
powinieneś. A teraz mogę już iść?
- Tak, idź lepiej – mruknął Severus, a Elin natychmiast
opuściła gabinet ojca. Idąc do dormitorium Slytherinu, w jednym z ciemnych
korytarzy lochów, natknęła się na małą dziewczynkę, mniej więcej
dwunastoletnią, o dwóch mysich warkoczach i nieco tępawym wyrazie twarzy. Gdy
rozpoznała Selenę, w jej dziecięcych, błękitnych oczkach zalśniły łzy.
- A ty co, dostałaś na Gwiazdkę nie tą lalkę, co
chciałaś? Zapytała Elin, kiedy
zauważyła, że dziewczynka jest Ślizgonką. Małą pokręciła głową i utkwiła
spojrzenie w podłodze.
- ie, ale za to straciłam brata. Przez ciebie –
mruknęła. Selene westchnęła ciężko i zatrzymała się przed dziewczynką.
Domyśliła się bardzo łatwo, że jest to siostra Selwyna.
- Posłuchaj, to nie jest moja wina, ja mu się do łóżka
nie pchałam – powiedziała Selene. – Eryk wykorzystał mnie. I czy chciałam tego
czy nie, musiał otrzymać karę…
- Od Czarnego Pana – dokończyła za nią siostra Selwyna.
– Tak.
- Jak ci na imię? – zapytała Selene niesamowicie
uprzejmym jak na nią tonem.
- Rebeka.
- Więc słuchaj, Becky – zwróciła się do niej Elin. –
Mogę ci mówić „Becky”, tak? Ja się o to nie prosiłam, ignorowałam propozycje
twojego brata… i teraz też będę ignorować. Ja mam w życiu tylko jedno zadanie.
Służyć Czarnemu Panu. I nic tego nie zmieni, bez względu na to, co zrobi Eryk.
Nie zainteresuję się nim.
Rebeka pokiwała głową, choć Selene wątpiła, czy ta
cokolwiek zrozumiała z jej słów.
- A więc on
go zabije, tak? – spytała. W jej głosie Elin usłyszała coś takiego, jakby
pogodziła się ze śmiercią żyjącego jeszcze brata.
- Nie wiem – odrzekła Selene. – To zależy od Czarnego
Pana. Wiem tylko tyle, że Eryk ma zostać ukarany, a ja mam być tego świadkiem.
Nagle wyraz twarzy Becky zmienił się gwałtownie. Smutek
ustąpił miejsca rozpaczy i nadziei, a w oczach ponownie pojawiły się łzy.
- Ty możesz mu pomóc! – zawołała, łapiąc Selenę za
rękaw. – Możesz przekonać Czarnego Pana, żeby darował mu życie!
Selene patrzyła niewzruszona na błagającą Rebekę.
- Po co miałabym to robić? – zapytała. – Ostatnią
rzeczą, której bym pragnęła, to pomóc człowiekowi, który mnie zgwałcił i nie
żałuje tego.
- Żałuje, na pewno bardzo mu żal… - zaczęła Becky.
Selene dziwiła się jej. Nigdy nie miała rodzeństwa i nie chciała go mieć, lecz
widząc, jak ta mała kocha swego brata, zaczęła się zastanawiać, czy
rzeczywiście to dobrze być jedynaczką.
- Jeśli Eryk będzie miał zginąć, tak się stanie –
odparła Selene. – Czarny Pan nigdy nie posłucha kogoś takiego jak ja…
- Ale on tak cię lubi! – przerwała jej Becky.
- Potrzebuje mnie, to wszystko – powiedziała Elin. –
Może uda mi się coś zrobić, ale twój brat poniesie karę. Jest synem jego sługi,
a wykorzystał mnie, więc będzie cierpiał tak, jak ja cierpiałam, by zaspokoić
jego żałosną potrzebę.
Odwróciła się i odeszła, by już nie rozmawiać z
płaczliwą siostrą Selwyna.
Dotarła do dormitorium i rozejrzała się. W salonie było
mnóstwo osób, jednak nie wszyscy jeszcze wrócili. Nie było na przykład Kareen,
z którą Selene chętnie by porozmawiała. Elin czuła, że ostatnio oddaliły się od
siebie. Samotność nie doskwierała jej tak bardzo od dawna. Zwykle lubiła ją,
zawsze była odludkiem, choć czasem irytowało ją mówienie do własnej sowy. Kareen
często olewała jej problemy, więc nie zwierzała się jej. Na ojca też liczyć nie
mogła, więc w końcu polubiła i tą ciszę, która panowała przy rzadkich obiadach,
które spędzali razem.
Ktoś zaskoczył ją od tyłu, kładąc rękę na jej ramieniu.
Na początku myślała, że to ta mała Becky wróciła, by ją jeszcze trochę ponękać,
ale ową osobą okazał się Draco Malfoy.
- Ach, to ty – mruknęła. – Nie mogłeś się powstrzymać,
żeby nie podsłuchać, co?
Mina Malfoya była dziwna, jakby dręczyło go coś.
- Tak, i żałuję, że to zrobiłem – odparł. – Dobrze
wiedzieć, że to, co nas łączyło, nic dla ciebie nie znaczy. Skoro do mnie nic
nie czujesz, mogłaś mi powiedzieć.
- To nie tak, co miałam powiedzieć Snape’owi? – Selene
poczuła się dziwnie, tłumacząc się Draconowi, ale wiedziała, że jeśli teraz
tego mu nie wyjaśni, to nie zrobi tego nigdy. – Przecież słyszałeś, jak szalał,
kiedy mnie pytał. On się boi, że mogę zawalić to zadanie…
- Ale nie zaprzeczysz – przerwał jej Malfoy – że nasz,
jak powiedziałaś, krótki romans już
się skończył. I że nic do mnie nie czujesz.
Selene przygryzła wargi.
- To nie jest takie proste, nie rozumiesz, że jeśli
będziesz przejmował się mną, a zaniedbasz swoją misję, on się zabije i nie będziesz już w stanie przejmować się czymkolwiek,
bo będziesz trupem! – krzyknęła Selene. – Tak, nasz romans się skoczył, bo nie
chcę cię odrywać od zadania. Jeżeli się powiedzie, Czarny Pan wyniesie cię
ponad nas wszystkich. To jest warte takiego awansu.
- Wiesz, ty po prostu chcesz mnie tak spławić – mruknął
Malfoy, w ogóle nie przekonany przez Elin. – Gdybyś była choć trochę dojrzała,
przyznałabyś to.
- Przykro mi, że tak myślisz – powiedziała Selene i
odeszła do sypialni dziewczyn. Miała nadzieję, że tam spotka Kareen. W końcu
nawet tak nieczuła dziewczyna jak córka Snape’a potrzebuje się czasem wygadać.
Kareen nie wróciła ani po obiedzie, ani po kolacji. Selene
nie miała już ochoty na rozmowę z nią. Stwierdziła, że jest dziwna. Wszyscy
wrócili w tą sobotę do zamku, tylko nie ona. Selene chciała odpocząć od tych
wszystkich uczniów, hałasujących w pokoju wspólnym, od Dracona, dziwnie się jej
przyglądającego i Becky, co chwilę nękającą ją o łaskę dla swojego brata.
Ubrała czarny płaszcz i wyszła z zamku. Śnieg iskrzył się od odbijanego światła
świec w domku Hagrida. Selene szybkim krokiem ruszyła w stronę Zakazanego Lasu.
Kiedy minęła pierwsze drzewa, poczuła się bezpiecznie. Wyciągnęła różdżkę,
mruknęła „Lumos” i weszła w głąb
puszczy. Szła przed siebie, dobrze pamiętała drogę, choć nie była tu już
dawno.
W końcu dotarła na miejsce. Polanka wyglądała trochę
mrocznie w słabym, surowym świetle różdżki, ziemię pokrywał nieskalany śnieg, a
powierzchnię źródełka porastał lód. Selene usiadła przy nim, jak niegdyś, nie
zważając na zimno i śnieg. Pierwsze, co jej przyszło do głowy, to Kareen. Niebo
było całkiem czarne, a jej nie było. Mogła zostać porwana, albo bardzo chora…
Było wiele możliwości, których Elin nie chciała roztrząsać.
Selene westchnęła głęboko. Czuła ból głowy, który
nieznacznie łagodziło zimne powietrze. Jej kłopoty nie były kłopotami
nastolatki, lecz niemalże osoby dorosłej. Zadanie dla Czarnego Pana, którym
powinien przejmować się Draco Malfoy, a nie ona, Eryk Selwyn, za którego
obiecała się wstawić… życie człowieka znajdowało się w jej rękach. Czuła się
jak na wojnie, gdzie celowała pistoletem w skroń człowieka, który zdradził jej
oddział. Wahała się. Strzelić, czy może darować mu życie? Wybór należał do
niej. A kiedy już zdecyduje, musi wyruszyć na zwiady. Zakon Feniksa znajdował
się tak daleko, a jednak Selene widziała jego poczynania jak przez szybę.
Ukryła twarz w dłoniach. Dłużej nie mogła już znieść
tej odpowiedzialności, a nie miała osoby, której powierzyła by wszystkie
zgryzoty swego serca. Z jej piersi wyrwał się zduszony płacz, jej łzy były
łzami żołnierza, nie mogącego znieść już trudów wojny. Była pionkiem, który
nawet nie chciał tej bitwy. Czy polegnie w walce, czy też przeżyje, o tym
zdecyduje sam jej pan, który zdaje się panować nawet nad gwiazdami,
układającymi się w los tego małego, zakurzonego pionka.
Selene zwykle sobie powtarzała, że musi być silna, jak
żołnierz na wojnie. Żołnierze nie płaczą, gdy ich coś boli, ale czasami nawet
oni muszą pozwolić sobie na kilka łez, tak rzadkich i cennych, że można by je
łapać do kryształowych flakoników. Później żołnierz może powrócić do walki, z
lekkim sercem i świeżą głowę, lecz świadom swojego przeznaczenia.
~*~
Rozdział wyszedł troszku melancholijny, zwłaszcza pod
koniec. Teraz chyba widzicie sens tego szablony. A trzymałam go właśnie dla
tego odcinka. Mam nadzieję, że się podobał. Dedykacja dla Cam. :*