28 grudnia 2009

Rozdział 30

Zeszła na dół kilka minut później, już ubrana i uczesana. Usiadła przy stole i zajęła się smarowaniem masłem kromki chleba.
- Dlaczego nic nie mówisz? – spytała Charity.
- Bo nie muszę – mruknęła.
- A mnie się zdaje, że powinnaś się wytłumaczyć – odrzekła wzburzonym tonem blondynka. – To, co zastałam na górze…
- To nie twoja sprawa – przerwała jej ze złością Selene, przewracając przez przypadek cukiernicę. – Nie mów mi, że ty też nie robisz tego z moim ojcem. A jeśli już o nim mowa, to gdzie jest? Obiecał, że będzie dziś w domu.
- Poszedł na Pokątną dokupić pergamin – odparła Charity. – I nie myśl, że mu o tym nie powiem.
- Mów sobie – Selene wzruszyła tylko ramionami. – Szczerze, to mało mnie obchodzi, co zrobisz, a czego nie zrobisz.
Wepchnęła całą kanapkę do ust, popiła herbatą i wróciła do swojego pokoju.

Siedziała w nim krótko, jakieś pół godziny, może więcej. Najpierw było trzaśnięcie drzwiami wejściowymi, później wylewne powitanie Charity, jej słowa i cisza.
Pierwsze, co Selene usłyszała, to głośne przekleństwo, blondynkę, próbującą uspokoić Snape’a i jej energiczne kroki na schodach.

Tym razem Charity nie pukała. Weszła bezceremonialnie do pokoju, jakby była u siebie.
- Ojciec wzywa cię do siebie – oświadczyła.
- Pukaj – warknęła Selene, kołysząc się na dwóch nogach krzesła.
- Nie kołysz się, bo zniszczysz krzesło i się przewrócisz – upomniała ją natychmiast tonem złej matki blondynka. – Zdejmij te buciory z biurka. I nie będę pukać, to też mój dom.
- A dokładasz się do czynszu? – spytała najspokojniej w świecie Elin, nadal kołysząc się w najlepsze na krześle. – No właśnie.
- Twój ojciec chce z tobą rozmawiać – powtórzyła Charity, oddychając głęboko, żeby nie wybuchnąć.
- Skoro tak, niech tu przyjdzie – stwierdziła czarnowłosa. – Poza tym, gdybyś przestała wtrącać się w nieswoje sprawy, jak ci poradziłam, tata by się nie denerwował. Wychodzi na to, że to wszystko twoja wina. Ale zapłacisz mi za to, możesz mi wierzyć.
Wstała i minęła Charity, nie mieszkając przy tym brutalnie potrącić jej ramieniem.
Zeszła na dół, oparła się niedbale o poręcz schodów i wsunęła ręce do kieszeni.
- Co chciałeś? – spytała.
Strzeliła z gumy do życia, co miało być oznaką pogardy i kompletnego braku szacunku. Żyła na skroni Snape’a zapulsowała gwałtowniej.
- Mam już dość tego twojego ciągłego buntu – zaczął, groźnie marszcząc brwi.
- Możesz mieć – Selene wzruszyła ramionami.
Severus westchnął zniecierpliwiony.
- Charity powiedziała dopiero co, że przyłapała Malfoya w twoim łóżku – rzekł. – To prawda?
- No – parsknęła śmiechem. – Na pewno nie tego starego, Lucjusz Malfoy mnie nie interesuje.
- Ale Draco tak.
- Bynajmniej.
Snape zawołał Charity, która tej rozmowie przysłuchiwała się ze szczytu schodów.

Kiedy pojawiła się u jego boku, zaczął na nowo:
- Słuchajcie mnie teraz. Mam dość pośredniczenia między wami. Dojdziecie do porozumienia tu i teraz. Przeproście się, ale najpierw chcę usłyszeć, co każdej leży na sercu.
- Nie przeproszę jej – odezwała się natychmiast Selene. – Nie mam za co. To wy jesteście winni, durni rodzice.
Skrzyżowała ręce na piersiach i spojrzała w inną stronę.
Mistrz Eliksirów skłonił córkę, by wymieniła to, co się jej nie podoba w Charity. Elin z radością na to przystała. Zaczęła wyliczać.
Wścibstwo… donosicielstwo… irytujące zachowanie…

- W czym to się objawia? – zapytał Snape.
- To konfidentka! – krzyknęła Selene, wskazując na nią oskarżycielsko palcem. – Cały czas nic, tylko węszy, jak pies, jakby prowadziła jakieś indywidualne śledztwo! Zaczynam czuć się tu jak w więzieniu, jestem pod ciągłym nadzorem!
- No, przyznam… - zaczęła cicho Charity. – Za bardzo się rządziłam, przepraszam. Ale to wszystko dla twojego dobra.
Severus spojrzał surowym wzrokiem na córkę.
- Ja mam jej tylko jedno do powiedzenia – przemówiła Elin i pokazała, co o niej myśli środkowym palcem.
Chciała odejść, mówiąc, że nie ma ochoty na rozmowę ze starymi zgredami.
- Ale porozmawiamy – rozkazał Snape.
Chwycił córkę za ramiona, posadził na fotelu, a sam z Charity usiadł na kanapie naprzeciwko niej.
Selene oparła buty o brzeg stołu, ale ani Severus, ani jego dziewczyna nie zwrócili na to uwagi. Nie chcieli dolewać oliwy do ognia.

- To był błąd, że nie porozmawiałem z tobą na wiele tematów – zaczął spokojnie Mistrz Eliksirów. – Mogę teraz to zrobić.
- Nie ma potrzeby – stwierdziła Selene. – Draco już mnie „oświecił”. Jest świetnym nauczycielem, zwłaszcza w praktyce.
Parsknęła drwiącym śmiechem, nie dlatego, że było to śmieszne, lecz chciała po prostu jeszcze bardziej wkurzyć ojca, co niewątpliwie się jej udało.

- Nie wolno ci tego robić – oświadczył Snape. – To niebezpieczne. Rodzeństwa nie chcesz mieć, ale blisko jesteś od posiadania własnego dziecka.
- Jestem prawie dorosła, mogę robić, co tylko zechcę – odparła Elin. – Za dwa tygodnie mam urodziny.
- Ale póki co jesteś pod moją opieką – warknął Snape.
Selene nie chciała więcej tego słuchać. Wstała, rzuciła w stronę ojca jakieś przekleństwo i wyszła z domu, trzaskając drzwiami.

Poszła do Kareen. Jej dom był o wiele ładniejszy, wyglądał na zamożniejszy, a ogród był bardzo zadbany. Trawa chorobliwie dokładnie przycięta zawsze rozśmieszała Elin, kiedy odwiedzała przyjaciółkę.
Zapukała i oparła się o ścianę, czekając na jakąś reakcję domowników.

Otworzyła jej Dulcia. Wyglądała na bardzo zabieganą.
- Ach, to ty – wydyszała. – Wchodź.
Selene weszła. Dulcia pospiesznie zaczęła zapinać swój czerwony płaszcz. Czarnowłosa wbiegła po schodach na pierwsze piętro, gdzie mieścił się między innymi pokój jej przyjaciółki.

Kareen siedziała na łóżku i stukała różdżką w drewniane radio. Podniosła głowę, żeby uśmiechem przywitać Selene.
- Wyglądasz na wkurzoną – zauważyła.
Elin opadła na krzesło z ciężkim westchnieniem.
- Głupia suka – wycedziła. – Wszystko wygadała ojcu. I ten teraz chce bawić się w kochającego rodzica, interesującego się swoim dzieckiem.
Zrobiła głupią minę.
- Wie, że spałaś z Malfoyem?
- Wie – mruknęła. – Ale najgorsze jest, że dowiedział się od tej swojej narzeczonej od siedmiu boleści. Dziś rano wpakowała się do mojego pokoju, jakby nigdy nic. No i zastała Dracona w łóżku obok mnie. Powiedziała, że ojciec dowie się o wszystkim. I się dowiedział. Bóg raczy wiedzieć, jakich głupot mu naopowiadała…  
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale zanim choćby otworzyła usta, poczuła palący ból na lewym przedramieniu, więc wydobył się w nich jedynie cichy jęk.
- Wybacz, wzywa mnie do siebie – wycedziła przez zaciśnięte zęby, gdyż ból nie chciał ustąpić. Zaczęła się czuć, jakby sparzyło ją tysiąc pokrzyw w to jedyne miejsce na przedramieniu.
Wstała, ruszyła w stronę drzwi, a Kareen odprowadziła ją wzrokiem.
- Jak wrócisz, wyślij mi sowę – zawołała, ale Selene nie odpowiedziała już nic.

Na korytarzu teleportowała się, ściskając wciąż lewe przedramię. Ból minął dopiero z chwilą, kiedy jej stopy dotknęły marmurowej posadzki.
Elin podeszła do drzwi salonu, wyciągnęła różdżkę, zapukała, a gdy usłyszała zgodę, weszła do środka.
Voldemort stał w kącie. Salon był pusty, nie licząc drobnych mebli, stojących pod ścianami. Zniknął za to ogromny, zawsze wypolerowany na błysk stół i dębowe krzesła. I nie było Nagini.

- Widzę, że jesteś przygotowana – rzekł Czarny Pan, wychodząc na środek pokoju.
Selene również podeszła. Zauważyła, że nie płonie ogień w kominku. Zastanawiała się czasami, dlaczego Voldemort przesiaduje tu z palącym się ogniem. Może taki z niego gorący facet? Jak na razie wyglądał tylko na gościa w gorącej wodzie kąpanego.

- Ostatnio uczyłem cię poprawnie rzucać zaklęcie Imperiusa – zaczął. – Przejdźmy teraz do drugiego w kolejności zaklęcia niewybaczalnego. Mianowicie do Cruciatusa.
- Nawet nie zamierzam próbować tego na tobie, panie, więc nie proś – odpowiedziała natychmiast Elin.
Voldemort tylko uśmiechnął się, a właściwie wykrzywił swoje cienkie wargi w pobłażliwym grymasie.
- Ależ nie – rzekł spokojnie. – Nie. Mamy do tego specjalnego więźnia.
Uniósł różdżkę, a spod wysokiego sufitu coś spadło. Był to Eryk Selwyn, całkiem spętany linami. Lord jednym machnięciem swojego magicznego patyka usunął je, tak że Selwyn upadł na podłogę.
- Torturowałam go – odezwała się Selene. – Potrafię to robić.
Voldemort zaśmiał się drwiąco.
- Nie, nie potrafisz – odparł. – Może i znasz zaklęcie, może i ono zadziała, ale samych tortur nigdy nikomu nie ofiarowałaś. On musi poczuć to całym ciałem, żebyś stała się dla niego panem. Musi zwariować z tego bólu.

Selene słuchała słów swego pana ze skupieniem i najwyższą uwagą. A kiedy dał jej znak, uniosła różdżkę i wypowiedziała formułkę.
Wrzaski Selwyna wypełniły cały pokój. Piękny, kryształowy żyrandol  zdawał się drżeć pod wpływem tych krzyków.

W końcu Elin opuściła różdżkę. Voldemort w milczeniu ocenił jej wysiłek, niczym jakiś egzaminator na SUMACH.
- Obserwowałem cię tam, w lochu – powiedział w końcu. – Dużo było w tobie ignorancji, rzekłbym nawet, że litości również.
Selene aż się skrzywiła z oburzenia.
- Nigdy nie czułam do niego litości! – krzyknęła. – No, chyba że z powodu jego żałosnego zachowania. Pewnie, skoro nie można samemu oczarować dziewczyny, to trzeba ją sobie samemu wziąć, czy ona chce, czy nie. To jest czyn, nad którym można się politować.
Podeszła do zakrwawionego, spoconego i szlochającego z bólu Selwyna i kopnęła go w przypływie narastającej złości i nienawiści.

Lord Voldemort przyglądał się temu bez słowa.
- Mądra odpowiedź – odezwał się w końcu. – Ale powiedz mi. Dziś w ogóle jesteś jakaś wzburzona. Dlaczego.
Selene zawahała się. Nie wiedziała, czy powinna rozmawiać z Czarnym Panem o swoich prywatnych sprawach. Czy to wypada.
- Ta głupia Charity nic, tylko by się rządziła – przemogła się w końcu. – Ona sobie z ciebie drwi, panie. Nie rozumie, jak służba u ciebie może być dla mnie tak ważna.
Voldemort patrzył na nią uważnie. Minęło trochę czasu, zanim raczył odpowiedzieć:
- To wiele znaczy w twoich ustach.
Selene wymamrotała jakieś podziękowanie. Zastanawiała się przez chwilę, jak Bellatrix przyjęłaby takie słowa od swojego pana.
- Na pewno by się popłakała – odezwał się Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, jak zwykle czytając jej w myślach. – Ona jest szalona, to wariatka. Jak ty. Ale tacy Śmierciożercy są najbardziej użyteczni, najbardziej skuteczni i najbardziej oddani. A przecież przysięgi małżeńskiej mi nie składali.
Elin uśmiechnęła się tylko, bo nie wiedziała, czy wolno się jej roześmiać. Voldemort wskazał na Selwyna różdżką i dodał:
- Zabij go. Miej to już za sobą.

Selene powoli podniosła swoją różdżkę, patrząc na Eryka jak sroka w kość. Już otwierała usta, już czuła, jak śmiertelne zaklęcie rozbrzmiewa w jej magicznej broni…
Wtedy przypomniała się jej błagalna twarz tej dziewczynki, Becky, siostry Eryka. Jej rozpaczliwe błaganie rozbrzmiało jej w uszach.
- Nie zrobię tego – westchnęła. – Niech on już się stąd wynosi, niech zniknie z mojego życia.
- Więc zabij go! – Czarny Pan niespodziewanie stracił cierpliwość.
- Nie, to Śmierciożerca, nie zabiję „swojego” – upierała się Elin.
- Dobrze więc – odrzekł wzburzony. – Pozwolę mu odejść, ale tylko ze względu na ciebie. Następnym razem, kiedy cię wezwę, popracujemy nad dyscypliną. A teraz wyjdź. I ty też, Selwyn.
Jednym machnięciem różdżki otworzył z trzaskiem na oścież drzwi. Selene ukłoniła się nisko i szybkim krokiem opuściła salon.

W holu zobaczyła Lucjusza Malfoya, stojącego pod drzwiami jednego z pokoi na parterze i przysłuchującego się czemuś uważnie. On również ją zauważył, ale nic sobie z tego nie zrobił. Po prostu dalej stał i gapił się w te drzwi.
- Eee… mogę w czymś pomóc? – zapytała go, myśląc, czy może Lucjusz zapomniał, jak wchodzi się do pokoju.
- Uspokój moją żonę – mruknął.
Selene również przyłożyła ucho do drzwi. Z pokoju dobiegały krzyki rozwścieczonej Narcyzy:
- Czy ty sobie wyobrażasz, co ja przeżywałam?! Uciekasz z domu. Nie wracasz na noc. Przychodzisz dopiero rano!
- Mamo, daj już spokój, jestem prawie dorosły – dobiegła ją odpowiedź Dracona.
- Od dziś masz mi mówić, dokąd wychodzisz, gdzie idziesz i kiedy wracasz. W przeciwnym razie obetnę ci kieszonkowe,
Usłyszała cichy jęk młodego Malfoya.
- No więc – dodała Narcyza. – Gdzie to się było wczoraj i co się robiło?
- Było się u Selene – brzmiała buntownicza odpowiedź. – A co się robiło, to do domysłów pozostawiam tobie.
Narcyza krzyknęła głośno „NIE!”, a Draco, na przekór matce, zawołał „TAK!”.
- I po sekrecie – stwierdziła Selene.

~*~

Cóż. Wygląda na to, że jest to ostatni rozdział w 2009 roku. Dlatego chcę Wam wszystkim życzyć udanego sylwestra, litrów szampana (takiego dla dzieci oczywiście) i szczęśliwego Nowego Roku.

Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Pisałam go w zeszycie do za dwadzieścia pierwsza w nocy. Dobra, ja spadam teraz do sklepu na zakupy kupić spodnie. A dedykacja dla… dla Was wszystkich xD 

19 grudnia 2009

Rozdział 29

Teleportowała się przed dwór Malfoyów. Było jeszcze na tyle zimno, że ogród nie wyglądał tak wspaniale jak zwykle. Selene jednak miała gdzieś jakieś głupie kwiatki. Weszła do środka bez pukania. O ile wiedziała, teraz żaden Śmierciożerca nie pukał. Nie musiał.

Natknęła się w holu na Narcyzę Malfoy. Wyglądała na zaniepokojoną.
- Nie wiesz może, gdzie jest Draco? – zapytała.
- Nie wariuj, jest u mnie – odpowiedziała spokojnie Selene. – Czarny Pan u siebie?
Narcyza sztywno skinęła głową. Elin skierowała się tam i zapukała do drzwi. Usłyszała jakieś w gniewie wypowiedziane słowa. Weszła do środka, wcale nie czując strachu.
Voldemort stał twarzą do kominka. Dookoła jego ramion wiła się Nagini. Już wiedział, kto go odwiedził.
- Siadaj, jeśli chcesz – odezwał się.
Selene nie zrobiła tego. Chciała najpierw zobaczyć wyraz twarzy swojego pana. Podeszła do niego kilka kroków.
- I co, powiedziałaś Potterowi to, co ci kazałem? – zapytał.
- Wszystko, panie – odpowiedziała Elin. – Tylko jest jeden problem. Chyba już wiesz, że Potter… ranił Dracona Malfoya. To było zaklęcie z dziedziny czarnej magii.
Urwała. Voldemort zerknął na nią z góry.
- Mów dalej – zachęcił ją.
- Tak więc się zastanawiam… - zawahała się. – Tej nocy, której chciałeś zabić Pottera, może on przejął jakieś twoje moce, panie. Nie chciałam cię urazić, ale tak właśnie myślę, bo Potter sam od siebie takiej siły nie ma. Znam go trochę.
Czarny Pan pokiwał głową i spojrzał swojej słudze prosto w oczy.
- I trafnie to ujęłaś. Znów – odparł. – Bella jest bardzo o ciebie zazdrosna, i prawidłowo, bo ona nie potrafi tak działać pod fałszywym nazwiskiem i fałszywą tożsamością. Byłabyś doskonałą Śmierciożercą, ale brak ci doświadczenia i niektórych umiejętności. Dlatego kiedy następnym razem cię wezwę, bądź gotowa, po będziemy kontynuować nasze lekcje.
Odwrócił się z powrotem w stronę kominka. Selene stała w tym samym miejscu, niepewna, czy ma zostać, czy też już sobie iść.

- Możesz odejść – rzekł po minucie Voldemort.
Elin zrobiła krok w stronę drzwi, kiedy nagle się zatrzymała.
- Obiecałeś mi, panie, że… - zaczęła, kiedy przerwał jej śmiech Riddle’a.
- Pragnienie zemsty pali cię od środka jak słońce wampira – powiedział. Chodź więc.

Wyszedł z salonu, a Selene jak wierny pies, poszła za nim. Zszedł do lochów i zapalił pochodnię różdżką.
Eryk Selwyn, jak na więźnia, miał się całkiem dobrze. Przy mdłym świetle świecy czytał sobie stary numer „Proroka Codziennego”. Gdy Voldemort wszedł do środka, skulił się jednak jak przerażony królik.
- Pamiętasz ją jeszcze? – zapytał Selwyna. – To przez nią tutaj się znalazłeś.
Przesunął się, aby Selene stanęła w zasięgu światła świecy i wzroku więzionego Ślizgona.
- Działaj, Elin – zwrócił się do niej Riddle. – Jest twój.
Dziewczyna podniosła różdżkę, zamyśliła się, po czym powiedziała stanowczym tonem:
- Crucio!
Zaklęcie ugodziło w Selwyna. Ten zaczął się wić i krzyczeć, jakby go ze skóry obdzierali.

Tortury trwały długo. Selene rozkoszowała się tymi chwilami. Wrzaski Eryka, odbijające się od ścian lochu brzmiały dla niej niczym najsłodsza muzyka. W końcu opuściła różdżkę, a chłopak padł na plecy, dysząc ciężko, wcześniej poderwany zaklęciem w powietrze.

- Nie odbierzesz mu życia? – zapytał Voldemort.
- Mam więcej godności, niż on – odpowiedziała, patrząc bezwzględnym wzrokiem na swoją niedoszłą ofiarę.
Wycofała się z lochu, czekała, aż Czarny Pan zamknie drzwi różdżką.

Gdy weszli już do holu, Selene zatrzymała się.
- Dziękuję, że pozwoliłeś mi go ukarać, mój panie – powiedziała.
Voldemort tylko skinął głową. Elin skłoniła się i opuściła dom Malfoyów. Przez chwilę rozkoszowała się słońcem, świecącym mocno w jej twarz. W końcu teleportowała się.

W domu ojca jeszcze nie zastała. Była ciekawa, co robi tyle czasu na mieście. Albo handluje na giełdzie, albo gra w pokera, albo robi coś równie głupiego, z równie fatalnym skutkiem.

Draco siedział przy jej biurku i przeglądał jakąś książkę.
- Od kiedy to książki lepią ci się do rąk? – zapytała.
- No, no, no, nie było cię długo – odparł, wskazując na budzik. Było około wpół do piątej.
- Czarny Pan pozwolił mi potorturować Selwyna – powiedziała, siadając po turecku na podłodze pod drzwiami.
- To miałaś niezłą zabawę – mruknął. – Gdzie go pochowają?
- Nie zabiłam go – odpowiedziała. – Nie wyrządzę mu takie krzywdy, jaką on mnie.
Malfoy zaśmiał się.
- Ruszyło cię sumienie, co? – zadrwił. – Ja bym urwał my jajca gołymi rękami.
Selene wzruszyła tylko ramionami. Nie imponowało jej w Draconie jego niewybredne zachowanie, które często doprowadzało ludzi do furii. Sama nie wiedziała nawet, co w nim widzi. Może po prostu… kręcił ją?

Ktoś zapukał do drwi i otworzył je.
- Za niedługo będzie się robić ciemno, może idź już lepiej – zwróciła się do Malfoya Charity.
- Sama zdecyduję, kiedy Draco pójdzie – warknęła Selene, masując obolałe miejsce na plecach, w które dostała drzwiami. – Przyszedł do mnie, więc się już tak nie rządź.
- Jeśli twój ojciec go tu zastanie, nie będzie zadowolony…
- Tak, bo ty mu wspaniałomyślnie o wszystkim doniesiesz – Elin straciła już cierpliwość do niej, więc wstała. – Wynocha stąd.
Wypchnęła dziewczynę ojca z pokoju i zatrzasnęła drzwi tak, że te prawie wyleciały z zawiasów.
- I widzisz jaka ona jest? – dodała. – Nie daje mi wolnej ręki, nie tak, jak tata. Jest gorsza od McGonagall.

*

Severus wrócił po dwudziestej drugiej. Mimo że było już ciemno, a psy w ogródku sąsiada strasznie hałasowały, Selene usłyszała go, gdy był dopiero na podwórku. Kazała zamknąć się Malfoyowi, który od trzydziestu pięciu minut nawijał o korupcji w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami.
Przyłożyła ucho do dziurki. Po minucie nic się jednak nie wydarzyło. Snape zamienił kilka słów z Charity i tyle.

Usiadła z powrotem na łóżku.
- Póki co, nie słychać jego krzyków – odezwała się.
- Dobrze mi się z tobą rozmawia – powiedział Draco, gasząc światło.
Selene zapaliła lampkę, stojącą niedaleko łóżka. Nie lubiła siedzieć po ciemku w zamkniętym pomieszczeniu. Odsunęła się trochę, żeby Malfoy mógł usiąść obok niej.
- A ja dowiedziałam się o tobie dużo więcej, niż powiedziałeś mi przez całe sześć lat – odparła Selene.
- Jak na gruboskórną ponuraczkę, to jesteś fajna – zadrwił Malfoy.
- A jak na wrzód na zadzie, to ty też.
Draco położył ją na wznak i zaczął całować jej szyję. Ledwo oboje pozbyli się górnej części garderoby, do drzwi ktoś zaczął się dobijać. Malfoy zareagował najszybciej, jak zdołał. Wskoczył pod łóżko, zagarnął za sobą dwie koszule, leżące splątane w nieładzie na podłodze i na wszelki wypadek wstrzymał oddech.
Elin nakryła się kołdrą prawie razem z głową i zacisnęła powieki.

Do pokoju wszedł Snape, otworzywszy sobie wcześniej drzwi różdżką.
- Śpisz? – zapytał.
- Już nie.
Selene udała wyrwaną ze snu. Mistrz Eliksirów podszedł do niej i pochylił się.
- Chciałem tylko powiedzieć „dobranoc” mojej kochanej córeczce – rzekł i pocałował ją w czoło.
Selene zniosła mężnie nawet tą „kochaną córeczkę”, nie mówiąc już o buziaku.
- Gdzie byłeś? – zapytała.
- Musiałem załatwić kilka spraw – odpowiedział. – Nic ważnego, jutro już będę w domu.
Też mi powód do radości, pomyślała Selene, udała jednak ucieszoną.
- Idę już spać, jestem zmęczony – dodał i wyszedł z pokoju, zamykając cicho drzwi.

Selene wymknęła się z łóżka, żeby je zaryglować i zabezpieczyć zaklęciem. Malfoy wygrzebał się spod łóżka.
- Co to? – spytał szeptem, pokazując kochance jakąś szmacianą, zakurzoną lalkę, którą wyciągnął spod łóżka. Przypominała osobę Harry’ego Pottera, tyle że w szmaciane nogi, ręce, tors i twarz jak diamenciki, lśniły gęsto powbijane szpileczki.
- Ciekawe hobby – dodał.
- Cóż, to uprzyjemniało mi długie, lenie wieczory, kiedy siedziałam sama w tym ponurym domu – odpowiedziała Elin. Mam gdzieś jeszcze Granger, Weasleya i starego Dumbledore’a… Nie ciesz się tak, gdyby dobrze poszukał, znalazłby też lalkę, przypominającą przylizanego, tlenionego pajaca o tępym wyrazie twarzy.
Oburzenie Malfoya było wielkie.
- No wiesz! – wyszeptał. – Ja dla ciebie pod łóżkiem się kryję, żeby Snape nie kazał ci spać za karę w jednym pokoju z Charity Prewett, a ty tak mi się odpłacasz? W ogóle nie śmiałem oddychać!
- Jesteś hardcorem – pochwaliła go Selene.

Opadła z powrotem na łóżko. Draco położył się na niej, nadal sobie w najlepsze drwiąc.
- A więc, surowy i przerażający profesor Snape przyszedł powiedzieć swojej kochanej córeczce „dobranoc”.
- Zamknij się już – warknęła i pocałowała go w usta, by zapobiec dalszej rozmowy na ten temat.


Było już późno w nocy, kiedy Malfoy położył się obok córki Snape’a, nie mogąc złapać tchu. Ich zlane potem, unoszące się w niespokojnym rytmie oddechu ciała powoli się uspokajały. Kiedy ręka chłopaka odnalazła dziewczynę, leżącą spokojnie na wznak z zamkniętymi oczami i rozchylonymi ustami, ogarnęła go już senność.

- Jutro będzie mi trudno się stąd wymknąć – mruknął.
- Nie myśl teraz o tym – odpowiedziała sennym głosem Selene i przytuliła się do niego. – Ojciec wyjdzie gdzieś, jak zwykle, mimo że obiecał co innego. W ostateczności masz jeszcze okno.
Zamknęła mętne oczy. Chwilę później jej oddech stał się równomierny. Zapadła w głęboki sen, jakiego nie miała od bardzo dawna.
Niedługo potem zasnął Malfoy, jednak z pewnym poczuciem niepewności, jakby Snape tylko czekał, żeby wejść do środka, mimo że sam już dawno poszedł spać.

*

Draco obudził się pierwszy. Nie był pewien, co go wyrwało ze snu ; kiedy spojrzał na budzik, stwierdził, że tak wcześnie chyba jeszcze w życiu nie wstał.
Z ciężkim westchnieniem zamknął oczy, czekając, aż nadejdzie sen. Nagle usłyszał tak przeraźliwy hałas, że aż się wzdrygnął. Odgłos przypominał blaszane garczki, spadające na podłogę.

Selene otworzyła oczy jak robot wyrwany ze swojego mechanicznego snu. Na jej twarzy malował się gniew. Usiadła na łóżku, patrząc uparcie w drzwi, jakby chciała spalić go samym wzorkiem.
- Pozbawię ją życia, przyrzekam – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Chciała wyskoczyć z łóżka, ale Draco przytrzymał ją za ramię.
- Daj jej spokój, chcesz, żeby zaczęła węszyć? – wysyczał. – Nie uśmiecha mi się zostać tutaj przyłapanym w samych gaciach.
Elin z niechęcią przystała na jego słowa. Opadła z powrotem na łóżko z ciężkim westchnieniem.
- Wkurza mnie to, że we własnym domu czuję się jak niewolnik – powiedziała. – Muszę ze wszystkim się kryć, wszystko nadzorować. Tu jest gorzej, niż w wojsku.
- Wytrzymasz, może oni niedługo zerwą? W końcu nikt normalny by się nie związał ze Snape’em na stałe.
- No właśnie – odparła Selene. – A Charity nie jest normalna.
Draco objął ją ramieniem.
Do drzwi ktoś zapukał, rozległ się mechaniczny szczęk otwieranego za pomocą czarów zamka i przez szparę między framugą a drzwiami wychyliła się Charity.
- Co zjesz na śniada… ?
Urwała, wytrzeszczając z niedowierzaniem oczy.
Elin oparła się na łokciu, dla pewności okrywając się szczelniej kołdrą.
- Nie gap się tak, bo wytrzeszczu dostaniesz – warknęła.
Blondynka mamrotała coś niezrozumiałego pod nosem, więc Selene odezwała się ponownie:
- Zamilcz. I wyjdź.
Podniosła z podłogi różdżkę Dracona, machnęła nią, a drzwi zamknęły się automatycznie, o mało nie przycinając Charity palców.
Selene opadła z powrotem na poduszki.
- Ubierz się i idź już – westchnęła. – Coś mi się zdaje, że w tajemnicy tego nie będzie trzymała.
Malfoy bez słowa spełnił jej prośbę. Nie chciał narobić Elin więcej kłopotów.

- Słuchaj, nie chcę, żebyś znów przeze mnie wpakowała się w kolejną kłótnię – powiedział jeszcze, zanim wyszedł.
Selene wzruszyła ramionami.
- I tak jest już kiepsko – mruknęła i pocałowała go w policzek. – Zobaczymy się później.
Draco przytaknął i teleportował się.

~*~

Znów trochę długo wyszło. Szablon zmieniłam na trochę świąteczny, bo to już przecież niedługo. Aha, chciałam jeszcze odwołać to zakończenie bloga, bo mam jeszcze kilka pomysłów, zanim dodam epilog. Dedykacja dla Nadine :*

PS: Chciałam jeszcze powiedzieć, że miałam ten rozdział publikować wczoraj, ale leciał w TV Harry Potter i Komnata Tajemnic, więc musiałam obejrzeć xD 

4 grudnia 2009

Rozdział 28

Obudziło ją głośnie trzaśnięcie, jakby spowodowane przeciągiem. Zwlekła się z łóżka i wyjrzała przez szparę w drzwiach. Po całym dam domu roznosiło się zimne, poranne powietrze. Podeszła do poręczy schodów i wyjrzała przez nią. Charity pootwierała wszystkie okna na oścież, a różdżką zaczęła usuwać kurz z książek.

Pamiętając o obietnicy, złożonej ojcu, postanowiła puścić w zapomnienie te „wielkie porządku”, choć sama czuła się dobrze w tym zakurzonym domu. Wiedziała jedno. Swojego pokoju nie pozwoli jej tknąć.


Siedziała właśnie z głową pod kranem, kiedy usłyszała sowę, dobijającą się do małego okna łazienki. Wyprostowała się gwałtownie, uderzając głową w srebrną baterię. Poczuła oszałamiający ból.
Klnąc pod nosem, wpuściła ptaka, odebrała mu list, a on natychmiast odleciał. Elin rozerwała kopertę i usiadła na brzegu wanny.

Nie ma problemu. Będę po południu.
Draco

Selene odłożyła list i spojrzała w lustro. Po raz pierwszy nawiedził ją typowy problem nastolatki. W co ja się ubiorę?
Z łazienki wyszła z turbanem z ręcznika na głowie i szczoteczką do zębów w ustach. Musiała oznajmić Charity, że nie życzy sobie tego dnia jakichkolwiek głupich scen.

- Nie chcę dzisiaj nawet słyszeć, że oddychasz – oświadczyła.
Charity westchnęła ciężko, zmęczona już zachowaniem córki Snape’a.
- Twój ojciec chciał, żebyśmy porozmawiały – powiedziała.
- Przecież rozmawiamy – stwierdziła Selene, zdejmując ręcznik z włosów. Wytarła je dokładnie. – K*rwa mać, zostawiłam różdżkę w pokoju.
- Proszę, żebyś w mojej obecności nie przeklinała – odezwała się natychmiast Charity. Wiedziała, że Selene robi to specjalnie, niemniej jednak postanowiła się nie poddawać.
- Spie*dalaj.
Odwróciła się na pięcie i pozostawiła zdenerwowaną blondynkę, stojącą po środku kuchni.

*

Gdy skończyła się ubierać, zeszła z powrotem do salonu, żeby spełnić prośbę ojca i porozmawiać z jego lubą. Ta właśnie nadzorowała gotującą się w garczku zupę.
- Robię to tylko dla mojego ojca – odezwała się Elin. – Chciałaś rozmawiać, więc proszę. Mów.
Charity, trochę onieśmielona stanowczością dziewczyny, usiadła przy stole. Selene zrobiła to samo. Zajęła miejsce naprzeciwko niej i utkwiła swoje czarne oczy w szarozielonych oczach kobiety.

- Nie wiem, dlaczego tak mnie nienawidzisz – przemówiła jako pierwsza Charity. – Może to kwestia zazdrości, że niby chcę ci odebrać ojca?
Selene zmarszczyła groźnie brwi i prychnęła ze zniecierpliwieniem.
- Zazdrości? – powtórzyła. – Raczej złości. Zjawiasz się tutaj niewiadomo skąd, nic o tobie nie wiem. Chcesz po prostu zająć miejsce mamy, na co ja nigdy nie pozwolę.
Blondynka zaśmiała się, nawet nie wiedząc, że wzbudziła tym tylko większe poirytowanie Elin.
- Nie chcę zająć miejsca Astraji, bo ona dla twojego ojca zawsze będzie wyjątkowa – odparła.
Selene pochyliła się w jej stronę.
- A skąd pewność, że nie jesteś szpiegiem Dumbledore’a? – zapytała. – Nie jestem głupia, wiem, że Prewettowie to Gryfoni.
- Skoro Severus mi ufa, ty też powinnaś – brzmiała odpowiedź. – Znasz Glizdogona? On przyjaźnił się z tym całym Jamesem Potterem…
Selene podciągnęła rękaw tak gwałtownie, że Charity odsunęła się trochę na krześle.
Na lewym przedramieniu miała Mroczny Znak.
- Jestem Śmierciożercą – przyznała z dumą Ślizgonka. – I zabiję każdego, kto zdradzi mojego ojca czy Czarnego Pana. Będę go ścigać, podążę za nim nawet na skraj galaktyki i unicestwię go.
Charity przełknęła głośno ślinę. Bała się odezwać, a słowa Elin zrobiły na niej duże wrażenie. Była kobietą, którą niektóre osoby łatwo mogły zastraszyć. Taką osobą była właśnie córka jej partnera.
- T-to co, rozejm? – zaproponowała w końcu, trochę się jąkając. – Słyszałam, że chłopak od Malfoyów jest dla ciebie ważną osobą.
- Skąd o tym wiesz?
- W naszym środowisku takie wieści szybko się rozchodzą – odpowiedziała Charity, machając lekceważąco ręką. – To miły dzieciak, ale możesz go do siebie zrazić. Odpychając go, nic nie zyskasz.
Wyciągnęła z kieszeni różdżkę i wyczarowała swoją niebieską kosmetyczkę.
- Jesteś już prawie dorosła, nie musisz unikać kosmetyków – dodała.
- A szampon i pasta do zębów to co? – zapytała zaniepokojona tajemniczym poczynaniem Charity.
- Też są ważne – odrzekła. – Ale od czasu do czasu mogłabyś pomalować usta.
Wyciągnęła czerwoną szminkę i zrobiła to, co powiedziała.
- Albo powieki…
Selene musiała zamknąć natychmiast oczy, by nie dostał się do nich niebieski cień do powiek.
- To nie dla mnie – stwierdziła.
- Bzdury – zaprzeczyła Charity.
Nagle do drzwi ktoś zapukał. Blondynka już wstawała, ale Selene ją uprzedziła.
- To do mnie – dodała i przeszła z kuchni do salonu, by wpuścić wędrowca. Po drodze starła szminkę i cień do powiek. Nie będzie robić z siebie plastika przecież.

- Ty wiesz, kiedy jest popołudnie? – zapytała, przytulając się do Dracona.
Po raz pierwszy naprawdę się ucieszyła, że go widzi.
- Stwierdziłem, że nie ma co czekać na piętnastą – odparł i zamknął za sobą drzwi.
Selene wskazała mu skórzaną kanapę, po czym sama usiadła tuż obok. Malfoy objął ją ramieniem. Pogłaskał ją po głowie, jak rozpieszczonego kota. Przez włosy wyczuł guza.
- Co ci się stało? – zapytał.
- Przez twoją sowę uderzyłam się w kran – wyjaśniła.
Malfoy przyjrzał się jej z bliska.
- Ty się szminkujesz?
Selene zaśmiała się ponuro.
- A jak myślisz, bystrzaku? To przez tą – wskazała na drzwi do kuchni. – Zwlekła się tu dwa dni temu i już mi matkuje. Tylko patrzeć, jak zaczną z ojcem organizować wesele.
Malfoy zaśmiał się.
- Jakoś nie wyobrażam sobie Snape’a na ślubnym kobiercu – odpowiedział. – A ty cale do niego nie jesteś podobna. Nie licząc charakteru i paru cech w wyglądzie.
Elin zmroziła go spojrzeniem.
- Coś ci się nie podoba, Malfoy? – zapytała. – Jeśli nie jestem w twoim typie, to po co tu przyszedłeś?
- Chodziło mi o to, że masz takie same włosy i oczy… - wyjaśnił szybko Draco, obawiając się, że Selene może trzasnąć go w twarz. – A tak naprawdę, to jesteś jedną z najładniejszych dziewczyn, jakie widziałem. No… oprócz tych okropnych ciuchów.
- Zamknij się – warknęła bardzo już poirytowana.
Malfoy ujął jej policzek i pocałował ją w usta. Selene nie sprzeciwiała się, niemniej jednak nasłuchiwała, czy wścibska Charity nie skrada się za nimi.
I tak właśnie się stało. Draco przysunął się bliżej Selene i zaczął całować jej szyję, kiedy nagle zjawiła się Charity i zepsuła cały nastrój. Wypowiedziała cicho imię córki Snape’a.
Elin spojrzała za siebie.
- Co? – zapytała ze złością. – Nie możesz znaleźć „Domestosa”?
Blondynka patrzyła to na Selene, to na Malfoya, nie rozumiejąc, jak można rozpuścić tak córkę. Będzie musiała poważnie na ten temat porozmawiać z Severusem. Zauważyła, że jakoś strasznie trudno się w tej rodzinie prowadzi konwersacje.
Dziewczyna wstała z kanapy, to samo poleciła Draconowi.
- Mówiłam ci, żebyś się ode mnie odpie*doliła – rzuciła na pożegnanie i poszła do swojego pokoju. A jej gościowi nie pozostało nic innego, jak udać się tam razem z nią.

- To tak mieszkasz – mruknął, kiedy Selene zamknęła drzwi na klucz.
- Wybacz bałagan, Anie nie spodziewałam się, że będę cię musiała ulokować tutaj – odpowiedziała, wzruszając ramionami. – Siadaj, jak jest gdzie.
Sama zajęła miejsce na łóżku, bo tylko ono nie było zagracone. Draco podszedł do biurka, na którym leżały rysunki, które poprzedniego dnia oglądała Charity. Uwagę Malfoya przykuł szkic, przedstawiający dość brutalnie zamordowanego Dumbledore’a.

- Będę musiał w taki sposób właśnie zrobić to zadanie – odezwał się, patrząc z podziwem na dokładność, z jaką Selene przedstawiła krew i pianę, toczoną przez Dumbledore’a z ust.
- Ale pamiętaj, że to mój pomysł – uprzedziła go Elin. – Najchętniej zrobiłabym tak Charity. Głupie babsko.
Draco usiadł obok niej.
- Wygląda nienajgorzej – zauważył.
- Ale zachowuje się, jakby przyjechała ze wsi – odparła Selene. – Nic dziwnego, przecież to Gryfonka.
Malfoy uśmiechnął się złośliwie.
- A co, jeśli za kilka miesięcy urodzi dziecko? – zapytał. – Będziesz miała cudownego, rozdartego i obślinionego brata albo siostrę.
- Nawet tak nie mów – Elin nie dała się zastraszyć. – Na szczęście to mi nie grozi, bo ojciec by mi tego nie zrobił.
Malfoy zaśmiał się beztrosko.
- Mów sobie to codziennie – powiedział.
Objął ją ramieniem i położył na łóżku. Selene nie oparła się mu, lecz nie była pewna, czy dobrze się dzieje. Pozwoliła, by zdjął jej ubranie, przygniótł własnym ciałem. Sądziła, że po tym okropnym gwałcie będzie uprzedzona do jakichkolwiek czułości, ale niczego takiego nie czuła.

Draco mocniej się o nią otarł, co wywołało u niej ból, i co za tym idzie, głośniejszy jęk.
Malfoy odwrócił głowę w kierunku drzwi. Selene roześmiała się.
- Spokojnie – powiedziała. – Mamy dźwiękoszczelne ściany.
Chłopak też się uśmiechnął, ale nic nie powiedział, tylko na nowo zatopił się w jej ustach.


Kiedy namiętność już w nich ostygła, Malfoy położył się obok właścicielki łóżka, dysząc nieznacznie. Selene odwróciła się do niego plecami, więc ten objął ją w talii.
- Myślałam, że już nigdy nie pójdę z nikim do łóżka – odezwała się.
- Ale jednak poszłaś – zauważył tleniony. – I akurat padło na mnie.
- Zawsze trafia na ciebie – sprostowała.
Zapanowało milczenie. Elin czuła jak Draco całuje jej plecy, ale nie skupiła się na tym. Miała nadzieję, że Malfoy przyniesie jej jakieś wieści od Czarnego Pana. Myślała, że na feriach wielkanocnych Voldemort wezwie ją, aby mogła dać upust swej goryczy i zemścić się na Selwynie.

- Czarny Pan pytał o mnie? – zapytała Malfoya.
- Nie wiem – odpowiedział. – Ze mną nie rozmawiał. Jest bardzo zajęty, planuje ten cały napad na Hogwart.
- Będę musiała sama się do niego wybrać – mruknęła i odwróciła się do kochanka twarzą.
Ten przytulił ją, jakby się z nią nie chciał rozstawać.
- Nie rób tego, tylko go wkurzysz – powiedział. – Chodzi cały nakręcony, nie można nie do niego odezwać, bo zaraz się drze…
- Wyrażaj się o nim z trochę większym szacunkiem, dobra?
Wstała z łóżka i zaczęła się ubierać. Malfoyowi też to poleciła.
- Jeśli jesteś głodny czy coś, to idź do Charity – powiedziała. – Ja wrócę… kiedyś tam.
Draco pochylił się, żeby wyjąć spod łóżka skarpetkę.
- Nie sądzisz, że to niebezpieczne? – zapytał jeszcze. – Kochać się bez zabezpieczenia?
- Nie sądzę – odpowiedziała Selene. – Zostaniesz na noc?

~*~

Ten odcinek krótszy i chyba spokojniejszy, niż poprzedni. Ale czasu miałam mało, kolejny konkurs recytatorski, teraz pani mnie męczy, bo na Noworoczny Dar też mnie zapisała…
Kurde. Wkurzyłam się trochę. Przepisuję sobie właśnie ten odcinek do Worda, a tu w radiu puścili jakąś świąteczną piosenkę, Let’s christmas, czy jakoś tak. Już niedługo zaczną trzeciego listopada choinki reklamować. Wkurzające.

Dedykacja dla Claudii :* 

21 listopada 2009

27. Nowa stara

Selene, zgodnie z obietnicą, została wypuszczona następnego dnia.
Podczas podróży Express Londyn-Hogwart chłodno traktowała Pottera i jego przyjaciół. Znużona nudnym towarzystwem Harry’ego Pottera, Rona, Ginny, Luny i Neville’a, wróciła do przedziału Ślizgonów. Pansy nie została dopuszczona do towarzystwa, więc z wielkim fochem opuściła przedział.

Selene usiadła tuż przy oknie. To było jej ulubione miejsce. Lubiła obserwować krajobrazy, a gdy padało, przyciskała ucho do chłodnej szyby i wsłuchiwała się w rytmiczny stukot pociągu.

Teraz wyciągnęła z torby kartkę pergaminu, zwykły, drewniany ołówek, podciągnęła kolana na wysokość podbródka i wbiła pięty w brzeg siedzenia. Co chwilę zerkała na siedzącą naprzeciwko niej Kareen, pogrążonej w lekturze „Proroka Codziennego”. Szkicowała jej portret. Nie była do końca z nią pogodzona, bo nadal traktowała ją z chłodem, ale czuła, ż jej uczucia do niej stają się coraz cieplejsze.

Malfoy, siedzący obok Elin, zajrzał jej przez ramię.
- Jest ładniejsza, niż w rzeczywistości – mruknął, porównując ukończony już rysunek z prawdziwą Kareen.
Selene tylko pokiwała głową na znak, że słyszy. Pogłębiła trochę cienie pod oczami, naszkicowała charakterystyczną dla myślącej nad czymś Mary pomiędzy brwiami zmarszczkę i schowała swoje dzieło do torby.

*

Pociąg dojechał na stację. Słońce już prawie zaszło. Ze stacji zwykle odbierała Selene matka Kareen. Mieszkała z córką na sąsiednim osiedlu, więc chętnie podwoziła pannę Serpens pod dom.

Dulcia Black była piękną, sympatyczną kobietą. Hinduska miała długie, pofalowane, czarne włosy, ciemną, jakby opaloną na złoto karnację, duże, orzechowe oczy i ciągle uśmiechnięte, pełne usta. Od matki Selene starsza była tylko o dwa lata. Mimo to w Hogwarcie bardzo się przyjaźniły, mimo że Dulcia należała do Slytherinu.

Ubrana w czerwony płaszcz, gustowny beret i dziesięciocentymetrowe, szkarłatne szpilki, pomachała dziewczynom, gdy te tylko wysiadły z pociągu. Selene szturchnęła Kareen i wskazała jej Dulcię.
- Tam stoi – rzekła.
Obie zaczęły się ku niej przepychać przez tłum uczniów i ich rodziców.
Pani Black przywitała je wylewnie. Mimo że po śmierci Syriusza, Dulcia miała jeszcze dwóch mężów, nigdy nie porzuciła nazwiska tego pierwszego, który zmarł niecały rok temu.

- Jak semestr? – zapytała. – Chodźcie, zaparkowałam daleko od stacji.
Opuściły peron dziewięć i trzy czwarte i dotarły do samochodu. Był to czerwony Rover, ulepszony za pomocą magii.
Dulcia umieściła bagaże na tylnych siedzeniach, podczas gdy Selene i Kareen usiadły na rozciągniętym fotelu obok kierowcy.
Ruszyły z piskiem opon pośród trąbiących kierowców mugolskich samochodów.

Na Spinner’s End były dwadzieścia minut później. Selene wzięła swój kufer i klatkę z sową, pożegnała się i weszła na trochę zaniedbane, niewielkie podwórko przed swoim domem. Zobaczyła, że w salonie paliło się światło. A więc Snape był już w domu.
Wyciągnęła z torby klucze, wsunęła jeden w zamek i otworzyła drzwi.
Jej ojciec siedział w skórzanym fotelu i czytał jakąś gazetę. Gd usłyszał trzaśnięcie drzwiami, podniósł wzrok.

- Cieszę się, że cię widzę – powitał córkę.
- Od kiedy? – zdziwiła się Selene.
Już miała iść do swojego pokoju, kiedy usłyszała jakieś hałasy, dobiegające z kuchni.
- Glizdogon jest tutaj? – spytała z grymasem obrzydzenia na twarzy.
Rozległy się kroki i w drzwiach do kuchni stanęła jakaś kobieta.
Selene uniosła brwi.
- Myślałam, że nie stać nas na sprzątaczkę – dodała, patrząc na kwiecisty fartuch, który miała na ubraniu.
Severus zaśmiał się.
- Nie, to jest Charity Prewett – rzekł. – Moja partnerka.
Selene postawiła klatkę i kufer na podłodze.
- Zaraz – powiedziała. – Ja mam chyba coś ze słuchem. Powiedziałeś, że to twoja dziewczyna?
Spojrzała najpierw na Snape’a, później na blondynkę. Miała bystre, zielone oczy i wyglądała na wcale nie głupią. Znów utkwiła wzrok w ojcu.
- Tak, nie przesłyszałaś się – odparł z uśmiechem, podszedł do kobiety i objął ją ramieniem. – Zamieszka z nami.
Selene zmrużyła oczy ze złości.
- Dlaczego ze mną tego nie uzgodniłeś? – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Czemu nawet nie raczyłeś mnie poinformować, że ta baba się tu zwlokła? Ona ma mi zastąpić matkę?!
Wpadła w prawdziwą furię. Najpierw ojciec mówił jej tyle o Astraji, a następnie przyprowadza do domu obcą pannę i oświadcza, że od dziś zamieszkają we trójkę. Selene czuła okropną niesprawiedliwość.
Chwyciła klatkę, kufer, wbiegła po schodach na pierwsze piętro i trzasnęła drzwiami do swojego pokoju. Nad klamką powiesiła miłą informację dla ojca i jego kochanki, gdyby któremuś przyszła nagle ochota na wycieczkę do jej sypialni:

Kto tu przylezie, ma jeb w łeb

Pod napisem narysowała głowę bez oka i ze strzałą, tkwiącą w czole.
Otworzyła na oścież okno, usiadła na parapecie i przerzuciła nogi na jego zewnętrzną stronę. Patrzyła na niebo, które zrobiło się już fioletowe. Gwiazdy powoli zaczęły się pojawiać na swoich miejscach.
Usłyszała skrzypienie drewnianych schodów, a po chwili jęk zawiasów.
- Nie widziałeś ostrzeżenia? – zapytała Selene, pewna, że to ojciec, bo Charity nie odważyłaby się do niej wejść. Na pewno.
- Zaryzykuję – odrzekł. – Nie możesz zaakceptować Charity?
- Nie.
- Dlaczego?
- Dlatego.
- Selene…
- Spadaj.
Severus westchnął ciężko. Nienawidził takich rozmów z córką.
- Muszę znać powód – nalegał.
Elin odwróciła głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
- Jest ich tyle, że nawet nie wiem, od czego zacząć! – krzyknęła. – Nic mi nie  powiedziałeś, nie liczysz się z moim zdaniem, zdradzasz mamę… Nienawidzę tej kobiety!
Severus podszedł bliżej niej.
- Astraja nie żyje, a ty musisz mieć kogoś, z kim mogłabyś pogadać – odparł.
- Matka Kareen mi wystarczy – warknęła. – Dlaczego z nią się nie zwiążesz? Poza tym, ta blondynka nie będzie mi się tu wałęsać.
- Proszę cię, zaakceptuj Charity – poprosił Snape. – Ona nie będzie ci w niczym przeszkadzać, wtrącać się w twoje sprawy, jeśli nie chcesz…
Selene zamyśliła się. Czuła do narzeczonej ojca niechęć i złość. Najchętniej utopiłaby ją w sedesie. Jednak stwierdziła, że nigdy nie pomyślała o Severusie i o jego potrzebach. A w tej sytuacji i tak już nic nie może zrobić.

- Dobrze – odpowiedziała w końcu. – Ale nie mam zamiaru z nią rozmawiać, spotykać się przy śniadaniu, walczyć z nią o łazienkę. Ma mi nie wchodzić w drogę. O pokoju nawet nie wspomnę. Idź jej to powiedz. Teraz.
Wskazała palcem na otwarte drzwi. Snape pojął aluzję. Bez słowa opuścił pokój córki z ciężkim westchnieniem.

*

Rano Selene obudził odgłos hałasującej sowy. Niechętnie wstała z łóżka i wsypała jej do miski trochę ziarna. Stwierdziła, że już raz obudzona, drugi raz nie zaśnie. Spojrzała na budzik. Wskazywał godzinę ósmą trzynaście.
Wyciągnęła z szafy jakieś ubranie i poszła do łazienki. I na tym „pójściu” się skończyło, bo ktoś w łazience już był. Elin załomotała w drzwi.
- Już wychodzę!
Był to głos kobiecy. Selene aż poczerwieniała na twarzy. Nie powiedziała jednak ani słowa.

Gdy Charity wyszła, Elin zatrzasnęła jej bezceremonialnie drzwi przed nosem.
- To jest wojna – wycedziła, patrząc na żółty ręcznik, widzący na haku, który należał zwykle do niej.
Strąciła go na podłogę i powiesiła na haku swój ręcznik.

Kiedy zeszła na śniadanie do kuchni, Charity od razu skomentowała jej strój.
- Musisz ubierać się na czarno? – zapytała uprzejmie, podczas gdy Selene wpychała ze złością kromki chleba w toster.
Charity jeszcze raz przyjrzała się jej glanom, czarnym, starym spodniom, nabijanej ćwiekami skórzanej kurtce i pomalowanym na czarno długim paznokciom Selene.
- Mogłabym ci jakoś doradzić, jeśli chcesz…
- Bądź tak miła i zamknij się – przerwała jej Elin. Myślała, że rozerwie ją gołymi rękami.
Naszedł Severus.
- Mam dziś coś do załatwienia na Pokątnej – rzekł. – Selene, pomożesz Charity posprzątać po śniadaniu.
- Wypchaj się smarkami – warknęła i wepchnęła do ust całego tosta. Odprowadziła zirytowanego ojca wzrokiem do drzwi. No i została sama w domu z psychopatką gotowania. Bez słowa wzięła ze stolika porannego „Proroka”.
Usłyszała jak Charity wchodzi po schodach na pierwsze piętro.

Wybiła dziesiąta. Selene postanowiła napisać do Kareen, co się jej przydarzyło. Weszła do swojego pokoju… a tam niespodzianka. Charity siedziała przy jej biurku i przeglądała coś, co okazało się jej szkicami. W ręku miała akurat ten, który Selene naszkicowała w pociągu poprzedniego dnia.
Gdy panna Prewett zorientowała się, że Elin jest w pokoju, uśmiechnęła się i powiedziała:
- Ładnie rysujesz.
Selene podeszła do niej i zatrzasnęła wieko tekturowej teczki.
- Co ja wczoraj powiedziałam? – krzyknęła. – Żebyś nie wtrącała się i nie grzebała w moich rzeczach.
- Co ty do mnie właściwie masz? – zapytała podniesionym głosem Charity.
- Nie lubię cię, bo jesteś wścibska – odpowiedziała. – I nie krzycz na mnie, bo to nie twoje mieszkanie. Nie masz nade mną żadnej władzy.
- Więc kto ma?
- Tylko Czarny Pan! W ogóle nie wiem, dlaczego prowadzę z tobą tę rozmowę. Wyjdź – rozkazała i wypchnęła ją z pokoju.
Charity zmarszczyła brwi i otworzyła usta z oburzenia. Zanim Selene zatrzasnęła jej drzwi przed nosem, uśmiechnęła się i dodała:
- Zamknij buzię, bo połkniesz muchę.
Całym domem wstrząsnął hałas zatrzaskujących się drzwi.
Elin usiadła na parapecie i rozchyliła jedną żaluzję. Czuła ponurą satysfakcję i triumf, że doprowadziła kochankę ojca do wściekłości.

Ledwo spojrzała w szare niebo, musiała natychmiast otworzyć okno, żeby lecąca wprost na nie czarna sowa nie zderzyła się z nim.
Sowa usiadła na szczycie klatki ptaka Elin, który zmierzył ją chłodnym spojrzeniem i nastroszył z poirytowania pióra.
Selene odczepiła swoi list od nóżki i przeczytała go:

Selene
Zapytałem Cię, czy mogłabyś do mnie wpaść. Bo widzisz, jest pewien problem. On jest w nastroju, no… trochę ponurym. To znaczy, bardziej, niż zwykle. Nie życzy sobie odwiedzin. Chciałbym, żebyś mnie odwiedziła, ale sama rozumiesz. Siła wyższa. Może mógłbym Ci to jakoś wynagrodzić?
Draco

Selene nie czuła do Malfoya żalu. Może to nawet i dobrze, że tak się złożyło. Wzięła zatem pióro i napisała odpowiedź.

Nie no, jasne, jego słowo jest najważniejsze. I wiesz, może to nawet lepiej, bo Ty mógłbyś odwiedzić mnie. Mam problem z pewną osobą, a Twoja pomoc byłaby wskazana. Przyjdź jutro, dobrze?
Selene

Przywiązała list do nóżki sowy Malfoya, wyrzuciła ją na zewnątrz i zatrzasnęła okno.
Zeszła na parter. Charity siedziała w fotelu, trzymała na kolanach magiczne radio i stukała w nie co chwilę różdżką w celu poszukiwania jakiejś stacji. Selene minęła ją bez słowa i otworzyła drzwi na oścież.
- A ty gdzie się wybierasz? – zapytała nagle Charity.
- Jak najdalej od ciebie – warknęła Selene i trzasnęła drzwiami, aż szyby zadźwięczały w oknach.

*

Opadła obok niego na poduszki, nadal dysząc nieznacznie po ich miłosnych zapasach. Severus objął ją ramieniem. Zauważył zmianę na twarzy Charity, gdy jej wzrok padł na ruchome zdjęcie piętnastoletniej jeszcze Selene.

- O co chodzi? – zapytał Snape.
- O nic – odpowiedziała z ciężkim westchnieniem. – Ale czuję, że Selene mnie nie akceptuje.
- Daj jej czas – brzmiała odpowiedź. – Nic jej o tobie nie powiedziałem, to moja wina, że tak jest do ciebie nastawiona. Ale to się zmieni, zobaczysz.
- Przez to czuję się tutaj jak intruz – mruknęła Charity. – Dzisiaj usłyszałam od niej chyba więcej obelg, wyzwisk i warczenia, niż jej największy wróg przez całe życie.
Snape oparł się na łokciu. Nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać teraz z Charity o złym zachowaniu swojej córki. Miał za dużo innych problemów na głowie.
- Porozmawiam z nią – rzekł mimo woli. – A ty się nią nie przejmuj. Jesteś mądrą kobietą.
- To, że jestem blondynką nie znaczy, że jestem głupia.
Severus zaśmiał się.
- Wiem, kolor włosów nie świadczy o zasobie inteligencji – odparł.
Zerknął na zegarek. Była dwudziesta pierwsza trzydzieści, a Selene jeszcze nie wróciła. Mistrz Eliksirów wstał i zaczął się ubierać.
- Poczekam na nią na dole – dodał i zszedł do salonu. Dla umilenia czasu włączył magiczne radio. Długo jednak nie musiał czekać. Elin wróciła piętnaście minut później. Usłyszał ją, zanim doszła do drzwi, bo najpierw kopnęła w blaszany śmietnik, a następnie żelazną bramkę. Kiedy weszła do środka, nawet się nie przywitała.

- Już myślałem, że będziesz tam nocować – odezwał się Snape. – Gdzie byłaś?
- U Kareen – odpowiedziała. – Jestem już prawie dorosła, więc nie muszę ci się tłumaczyć.
- Ale jednak prawie.
Selene chciała wciec na górę, ale Snape zatrzymał ją:
- Porozmawiajmy, co?
Selene uniosła brwi i usiadła na brzegu niskiego stolika.
- Teraz chcesz rozmawiać, zdrajco? – zapytała. – Czego się podczas tej rozmowy dowiem? Że masz kilku braci, chcesz przejść na stronę Dumbledore’a, a może że jestem adoptowana?
Snape przewrócił oczami ze zniecierpliwienia.
- Charity powiedziała mi, że nieładnie się względem niej zachowałaś – odrzekł, starając się, aby jego głos zabrzmiał spokojnie.
- Pier*olona konfidentka – warknęła Selene. – Założę się, że to Gryfonka.
- To nie ma nic do rzeczy – westchnął Severus. – Przyznaję, że źle zrobiłem, że nie byłem dobrym ojcem, ale nie musisz się odgrywać na Charity.
- Teraz ci się na sentymenty zebrało? – zapytała z wyrzutem Elin. – Po co ona się mnie czepia?
- Chce być dla ciebie jak matka…
- To moja nowa stara? – krzyknęła Selene. – Zapomnij! Nigdy nie zastąpi mi prawdziwej maki, z którą zresztą zabraniasz mi się kontaktować! Jej portret wisiał w twoim pokoju przez całe szesnaście lat, a ja nie rozmawiałam z nią ani razu!

Snape podszedł do córki, która już zbierała się do odejścia.
- A więc zrobimy tak – rzekł. – Ty będziesz mogła o każde porze z nią porozmawiać, ale za to postaraj się być dla Charity milsza.
Selene uniosła jedną brew.
- Postaram się – odpowiedziała.

- Chcę ci stworzyć normalną rodzinę – dodał jeszcze Snape, gdy ta była już na schodach.
- Ale dotąd ty byłeś moją rodziną – odparła Selene. – Nie potrzebuję takiej kobiety, która zamiast coś zrobić, tylko potrafi krytykować mój strój, słownictwo i w ogóle wszystko.
Mistrz Eliksirów zmarszczył brwi. Chciał już zakończyć tą rozmowę, a już nowa posada „sowy”, na którą się zdążył załapać z chwilę poznania Selene z Charity, kompletnie mu nie leżała.

- Powiem jej, żeby z tobą doszła do kompromisu – oświadczył. – Jestem zmęczony, idę spać.
Minął córkę, wbiegł po schodach na piętro i zamknął za sobą cicho drzwi. Elin też nie pozostało nic innego, jak położyć się spać, myśląc o swojej tragicznej sytuacji.

~*~


Ale się opisałam… Aż mnie bolą palce od przyciskania klawiszy w klawiaturze. Mam nadzieję, że się podobało. Dedykacja dla Kicysławy :*