31 sierpnia 2009

23. Historia z przeszłości

Pojawili się na ulicy Spinner’s End przed domem Mistrza Eliksirów. Selene zdumiała się na ten widok.
Przecież dopiero wczoraj tu byliśmy, pomyślała.
Snape rozejrzał się, po czym wyciągnął dyskretnie różdżkę, stuknął nią w zamek i drzwi się otworzyły. Wszedł do środka, za nim wśliznęła się Selene.
- Mówiłaś, że chcesz się o swojej matce dużo dowiedzieć – odezwał się Severus, gdy wchodzili po krętych schodach na pierwsze piętro. – Wczoraj stwierdziłem, że rzeczywiście zasługujesz na prawdę.
Otworzył różdżką drzwi do swojej sypialni i oboje weszli do środka. Selene usiadła w fotelu ojca, a ten zaczął grzebać w szufladzie biurka. Po chwili wyprostował się. W ręku trzymał jakiś srebrny łańcuszek, na którego końcu wisiał duży medalion. Był ozdobiony drobnymi, srebrnymi kwiatami, a na środku widniała duża róża. Severus wręczył go córce.
- Należał do jej babki, Sally – dodał.
Selene otworzyła go. Po jednej stronie było włożone ruchome zdjęcie Astraji, Severusa i małej Elin, to, które Snape pokazał córce, tylko pomniejszone, a po drugiej stronie była fotografia samej Astraji.
- Chciała, żebym ci to dał, kiedy uznam za stosowne – rzekł Snape. – Chciała, żebyś miała coś od niej. Jeśli chcesz mnie o cos zapytać…
- Jesteś w ogóle jak nie ty – mruknęła Elin. – Chciałabym zobaczyć, jak mama się złości, jak się cieszy… pamiętam tylko jej twarz, całkiem bez wyrazu. Pokaż mi to wspomnienie z nią i Lily. Mówiłeś, że się nie lubiły. Musiały się więc kiedyś pokłócić.
Severus zawahał się. Jedyne co miał do stracenia, to szacunek w oczach córki. Chciał, aby choć trochę poznała osobę, którą on pokochał nad życie…
- Dobrze – zgodził się. – Podejdź tu.
Gdy Selene stanęła przy biurku, Snape wyciągnął z szafki myślodsiewnię, po czym przyłożył sobie do skroni różdżkę.
- Kiedy to zobaczysz, mogą zmienić się twoje uczucie do mnie, do matki… ale sądzę, że dobrze by było, gdybyś to widziała.
Umieścił w kamiennej misie srebrzyste wspomnienie, a Selene pochyliła się nisko nad nią. Poczuła, że jej nogi odrywają się od podłogi. Chwilę później wylądowała na trawie na hogwarckich błoniach.

Dwie dziewczyny, mniej więcej czternastoletnie, stały bardzo oddalone od grupy uczniów, swawolących po błoniach. Jedna z nich miała ciemno rude, długie, proste włosy i zagniewane, zielone oczy, za to ta druga wyglądała raczej na znudzoną. Elin natychmiast rozpoznała w niej młodą Astraję. Kręcone, kasztanowe włosy związane miała, jak na obrazie, błękitną wstążką, pełne, czerwone usta wykrzywiał drwiący uśmiech, a niebieskie oczy wypełniała mściwa satysfakcja.

- Masz na niego zły wpływ – mówiła Lily.
- No, chyba raczej ty – prychnęła Astraja. – Jesteś szlamą, a przyjaźniąc się z nim, psujesz mu opinię. Poza tym, chcę być dla Severusa kimś więcej, niż tylko znajomą. Chyba że jesteś jego dziewczyną, to nie będę wnikać.
Lily postukała się w czoło.
- Nie łączy mnie z Severusem nic więcej oprócz przyjaźni – warknęła.
Astraja parsknęła śmiechem.
- I widzisz? – spytała. – Jesteś jak pies ogrodnika. Sam nie zje i drugiemu nie da. Ale jeszcze zobaczysz. Będziesz żałować, że go nie dostrzegałaś.
Astraja chciała odejść, ale Lily chwyciła ją za ramię. Ta odwróciła się powoli. Jej piękną twarz wykrzywił grymas nieopisanego gniewu i nienawiści, tak, że wyglądała naprawdę przerażająco. Wyszarpnęła rękę z uścisku rywalki i wycedziła:
- Żadna szlama nie będzie mnie dotykać. Nigdy.
Bez ostrzeżenia rzuciła się na Lily. Astraja miała bardzo długie, pomalowane na niebiesko paznokcie, jednak marzyła tylko o tym, by stały się czerwony od krwi Evans. Po chwili, Lily miała całą twarz, dekolt i ramiona podrapane. Ale i ona nie pozostała jej dłużna. Kopnęła Astraję w kolano, aż ta upadła na trawę, z nogą wygiętą pod dziwnym kątem.

Selene zastanawiała się, skąd jej ojciec miał to wspomnienie. Nie widziała go nigdzie. Jednak chwilę później dostrzegła go, siedzącego na drzewie.
Gdy Astraja upadła, Severus natychmiast ruszył na ratunek poszkodowanej. I w tym momencie wspomnienie rozpłynęło się, a na jego miejscu pojawiło się inne. Tym razem Elin stała w skrzydle szpitalnym. Astraja siedziała na brzegu łóżka, za rękę trzymał ją Severus. W drzwiach stała zaniepokojona Lily. Przybyła o wiele młodsza pani Pomfrey.
- Co właściwie zrobiłaś, że złamałaś nogę w kolanie? – spytała i zabrała się za nastawianie kości.
- Ja… - Astraja zerknęła w stronę Lily. Wiedziała, że jeśli wyda Evans, ta będzie miała poważne kłopoty. – Spadłam ze schodów w lochach.
Pani Pomfrey nic więcej nie powiedziała ani o nic nie zapytała. Kiedy już naprawiła nogę Krukonce, poradziła:
- Dziś oszczędzaj tą nogę.
Severus pomógł stanąć Astraji na podłodze i poprowadził ją do wyjścia. Gdy mijał Lily, nawet na nią nie spojrzał. Wyglądał na śmiertelnie obrażonego.
Odprowadził Astraję aż pod wejście do dormitorium Ravenclawu.
- Dzięki za pomoc – powiedziała Krukonka i pocałowała go w policzek. Odpowiedziała na pytanie, zadane przez kołatkę w kształcie orła i zniknęła za drzwiami. W tej chwili scena ta zaczęła blednąć.

Nagle Selene pojawiła się przed dormitorium Gryffindoru. Było ciemno. Lily Evans stała przed portretem Grubej Damy drzemiącej teraz w swoich ramach, trzymała w ręku świecę, a ubrana była w różowy szlafrok, spod którego wystawał żółty kołnierz nocnej koszuli. Na korytarzu rozległy się kroki i pojawiła się Astraja. Wyglądała na dużo starszą, podobnie jak Lily. Od wydarzenia na błoniach musiało dwa, może trzy lata.
Astraja też miała na sobie szlafrok, tyle że fioletowy i drogę oświetlała sobie różdżką.
- Chciałaś się spotkać, o co chodzi – odezwała się jako pierwsza.
- To bardzo ważne, dla nas obojga – odparła Evans.
- Tak ważne, że musiałaś przysłać sowę o pierwszej w nocy i wyciągnąć mnie z łóżka? – spytała rozdrażnionym tonem Astraja.
- No… - Lily zawiesiła głos. – Dowiedziałam się o tobie i Sevie…
- To już nie jest dla ciebie Smarkiem? – wpadła jej w słowo panna Violet. – Wybacz, ale nie będę z tobą o nas rozmawiać.
Odwróciła się, ale Lily szepnęła:
- Zaraz, czekaj! Ja naprawdę żałuję. Severus chciał się ze mną pogodzić, ale ja głupio go spławiłam.
Astraja uśmiechnęła się drwiąco.
- A pamiętasz, jak mówiłam, że będziesz żałować? – spytała i skrzyżowała ręce na piersiach. – To właśnie tłumaczy, dlaczego ja jestem w domu błyskotliwych i mądrych, a ty w domu śmiesznych, żałosnych i szlachetnych.
Lily puściła mimo uszu tą złośliwą uwagę.
- Chcę to odkręcić – oświadczyła. Na jej słowa, uśmiech na twarzy Astraji stał się wręcz pochlebny.
- Jesteś taka przewidywalna – zadrwiła. – Niestety, zawiodę cię. Już za późno na odkręcanie czegokolwiek. Jestem w ciąży. To dziecko Severusa, oczywiście. Możesz sprawdzić, jeśli chcesz.
Rozwiązała szlafrok, odsłaniając satynową, białą koszulę nocną, chwyciła rękę Lily i położyła ją na swoim brzuchu. Co prawda, nie było jeszcze nic dokładnie widać, ale Evans uwierzyła jej na słowo.

Astraja patrzyła spokojnie w zielone oczy Lily, które zaczęły wypełniać się łzami.
- Ostrzegałam cię – dodała. – Ale teraz już nic nie zrobisz. Severus jest odpowiedzialnym człowiekiem, nie pożuci mnie dla ciebie. Ty jesteś szlamą, poza tym nie akceptujesz jego wyboru. Wiesz, że chce iść drogą śmierciożerstwa. Mnie też to się bardzo nie podoba, ale szanuję jego decyzję. Nie zmuszaj się do tej przyjaźni. Czujesz wyrzuty sumienia, dlatego ściągnęłaś mnie to o tej porze. Zajmij się swoim Potterem. A dla Severusa zawsze byłaś, jesteś i pozostaniesz nic niewartą szlamą. A teraz wybacz. Ja i moja mała Selene potrzebujemy snu.
Odwróciła się i zniknęła w ciemności. Lily stała jeszcze samotnie przed obrazem drzemiącej Grubej Damy, patrząc w miejsce, gdzie ostatni raz widziała Astraję. Po jej policzku spłynęła wielka łza.

Selene poczuła, że jej nogi odrywają się od podłogi. Chwilę później wylądowała przed ojcem.
- I jak ci się podobało? Nauczyłaś się czegoś? – zapytał Snape. – To ostatnie wspomnienie dała mi sama Astraja. Jeśli chcesz więcej, zapytaj o to Kasandrę. Mieszka w starym mieście West Clock, niedaleko Londynu.
- A jeśli na mnie nakrzyczy?
Severus zaśmiał się.
- Będzie zachwycona, gdy znów cię ujrzy. Nie widziała cię dziesięć lat – odrzekł. – Zresztą, od kiedy to przejmujesz się tym, że ktoś na ciebie nakrzyczy?
Selene wzruszyła ramionami.
- Dobrze, pójdę w sobotę – powiedziała.
- Chodź, wracajmy, musisz spotkać się z Potterem – Snape chwycił ją za lewy nadgarstek i teleportował się z nią do Zakazanego Lasu. Najpierw wyszedł on, a kilka minut później, Selene. Pędziła teraz umówić się z Harrym Potterem, aby zastosować przekręt, który polecił jej Lord Voldemort.

~*~


Rozdział może nie jest najdłuższy, ale ostatni na tych wakacjach. Dlatego dedykacja dla wszystkich czytelników. Przepraszam, jeśli odcinki nie będą ukazywały się już tak często. Ale to nauka i hasło na komputer… xD 

29 sierpnia 2009

Rozdział 22

Następnego dnia, kiedy Selene wyszła z lochów, mają zamiar udać się do Wielkiej Sali na śniadanie, drogę przeciął jej ojciec. Był jeszcze bledszy niż zwykle i wyglądał na śmiertelnie przerażonego. Rozejrzał się dookoła, a gdy już upewnił się, że aby na pewno nikogo nie ma w pobliżu, wysapał:
- Mamy poważne kłopoty. Chodź.
Chwycił ją za ramię i wyprowadził z zamku. Gdy znaleźli się na błoniach, całkiem ogłupiała Elin wydyszała:
- Ale o co chodzi?
- Przechwycono twoją sowę – brzmiała niecierpliwa odpowiedź. Serce Seleny podskoczyło do gardła, po czym opadło na dno żołądka. Nic nie zdążyła powiedzieć, bo Snape teleportował się z nią. Pojawili się przed rezydencją Malfoyów. Elin czuła się osaczona i niedoinformowana. Nagle wszystko się popsuło. Snape wepchnął ją do salonu. Teraz był on pełen ludzi. Jak zwykle u szczytu stołu siedziała wysoka postać Lorda Voldemorta. Selene rozpoznała też rodziców Malfoya, braci Lestrange’ów oraz Bellatrix.
Severus zamknął za sobą drzwi. W salonie aż głośno było od rozmów między Śmierciożercami, jednak Czarny Pan siedział  niewzruszony na swoim miejscu, jakby nie słyszał tego całego hałasu.
Nagle Voldemort podniósł rękę, a wszystkie głosy natychmiast ucichły.
- Dość już – rzekł. – Widzę, że przyprowadziłeś moją małą sługę, Severusie.
Snape kiwnął sztywno głową.
- Czy wiesz, co się stało? – spytał Voldemort.
- Nie wiem, panie – odpowiedziała Selene.
- To ja ci powiem – Lord mówił to tak niefrasobliwym tonem, jakby nic się nie stało, a Selene poznała, że musiało wydarzyć się coś poważnego, bo jej pan nie wzywałby tylu Śmierciożerców. – Powinienem dostać wczoraj od ciebie list. Nie otrzymałem go.
To o to takie halo?, pomyślała Selene, ale Czarny Pan dodał:
- A nie dostałem go, bo został przechwycony.
Selene nie przejęła się tym tak, jak się spodziewała.
- Spokojnie, opatrzyłam kopertę klątwą i zaklęciem autentyczności – powiedziała.
- Nie spiesz się – na twarzy Voldemorta pojawił się złośliwy uśmiech. – Skąd pewność, że te zaklęcia podziałały? Zresztą, Zakon mógł je złamać w sekundę. Mamy kłopoty. Przez ciebie.
Selene oburzyła się. Wiedziała, że nie może powiedzieć tego, co by chciała.
- To nie moja wina – oświadczyła, a w jej oczach zapaliły się groźne błyski. – Ja miałam tylko wyciągnąć od Pottera informacje i ci je przekazać. Obarczasz mnie, panie, zbyt dużą odpowiedzialnością. Mam tylko szesnaście lat.
Za sobą usłyszała cichy jęk Snape’a. Voldemort powstał i podszedł do niej.
- Pyskata – wysyczał. Selene jednak nie wyczuła w jego głosie gniewu, lecz chyba zainteresowanie, albo pochwałę. – Ale to dobrze. Tak, Selene, nadajesz się na Śmierciożercę, bo podchodzisz do tego z całym swoim zaangażowaniem. Jak Bellatrix.
- Jak ta zdzira? – wyrwało się jej. Bellatrix wydała z siebie pomruk niezadowolenia. – Przepraszam, panie, ale…
- Nigdy nikogo nie przepraszaj – przerwał jej Voldemort. – To ciebie mają ludzie przepraszać, bo jesteś od nich lepsza, gdyż spotkał cię zaszczyt służenia mi.
Zrobił krótką pauzę.
- Ale przejdźmy do naszego kłopotu – powiedział. – Wysłałem Selwyna, aby jakoś to odkręcił i choć trochę odzyskał moje zaufanie.
Odwrócił się i usiadł na swoim miejscu. Selene coraz bardziej się denerwowała. Rzeczywiście, gdyby to było mało ważne, Czarny Pan nie wzywałby ich wszystkich. Aż się jej zrobiło gorąco na myśl, że Dumbledore mógł rozszyfrować jej list. Pokazałby go Potterowi, a on natychmiast rozpoznałby jej pismo.

Selene oparła się o ścianę i zsunęła się po niej na podłogę. Snape zrobił krok w jej stronę, ale Voldemort znów uniósł rękę, mówiąc:
- Zostaw.
Severus zastygł z ręką wyciągniętą w kierunku córki. Selene odetchnęła głęboko. Jak sobie to później przypomniała, stwierdziła, że w życiu tak się nigdy nie stresowałam jak przez te kilka godzin.

W końcu coś się zaczęło dziać. Na korytarzu rozległy się kroki, a po chwili do drzwi ktoś zapukał i wszedł do środka. Selene podniosła głowę. Zauważyła ponurą twarz Selwyna. Przez chwilę poczuła ulgę, która natychmiast ustąpiła miejsca jeszcze większej panice. Albo niósł dobre wieści i odzyskany list, albo uciekł Zakonowi i aurorom.

Selwyn pogrzebał w wewnętrznej kieszeni nadpalonej, nieco poszarpanej szaty Śmierciożercy i wyciągnął zapieczętowaną kopertę. W salonie rozległy się westchnienia. Selene oparła czoło o podciągnięte pod brodę kolana i zamknęła oczy.
Voldemort wziął od Selwyna kopertę i rzekł głosem pełnym satysfakcji:
- Bardzo dobrze, Irving.
Otworzył kopertę. Z chwilą, kiedy jego dłonie dotknęły pergaminu, tekst zabłysnął czerwienią atramentu. Czarny Pan przeczytał list, a na jego twarzy pojawił się drwiący uśmiech.
- Opuśćcie ten pokój, moi Śmierciożercy 0 dodał. – Wszyscy, oprócz Seleny.
Ludzie zaczęli powoli wychodzić. W końcu pozostał tylko Voldemort i Elin. Dziewczyna siedziała nieruchomo pod ścianą, z głową skrytą w ramionach. Oddychała głęboko ; nadal była w lekkim szoku.
- Usiądź na krześle – polecił jej Czarny Pan. Selene podniosłą głowę.
- Chcesz mnie ukarać, dlatego ich wyrzuciłeś? – zapytała.
- Nie. Sądzę, że już sam ten stres dla ciebie wystarczającą karą – brzmiała odpowiedź. – W liście napisałaś, że opowiesz mi więcej.
Selene wstała i usiadła na wskazanym przez swego pana krześle. Milczała przez chwilę, myśląc jak ubrać myśli w słowa.
- Nikomu tego nie mówiłam – odezwała się w końcu. – Ale podczas tych świąt ta szlama, Hermiona Granger… ona przypadkiem domyśliła się całej prawdy o mnie i o Malfoyu. Powiedziała Potterowi, że ja mogę nazywać się inaczej, że mogę być spokrewniona z Severusem Snape’em, że jestem Śmierciożercą, i że na prawdę nie kocham Pottera. A później on opowiedział mi o tym, jak widział Dracona na Pokątnej i zaczął węszyć.
Przygryzła dolną wargę, oczekując na wybuch złości Czarnego Pana, ale nie. Ten utkwił wzrok w oparciu jednego z krzeseł, po czym przemówił:
- Mamy problem. Tak, to poważna sprawa. Póki Potter jest w tobie zakochany, możemy być spokojni, ale jeśli powoli zacznie samodzielnie myśleć… Musisz go teraz utwierdzić w przekonaniu, że jesteś słodką, szlachetną fanką Zakonu, a co za tym idzie, moją zatwardziałą przeciwniczką.
Selene pokiwała głową.
- Ale jak to zrobić? – zapytała. – Potter ponad mnie ceni pokonanie ciebie, panie.
- Dlatego nie możesz cały czas brać – wyjaśnił Voldemort. – Teraz ty będziesz dawać. A mianowicie mowa o jakiejś błahej sprawie, która dla nas jest mało ważna, ale dla członków Zakonu Feniksa wyda się kluczowa.
Selene lekko uniosła brwi. Zastanawiała się, czy jej pan postradał zmysły. Bo skoro rok wcześniej dzięki takiej „błahej” sprawie zamordowali Syriusza Blacka, to może to przecież zadziałać na odwrót.
- Czyli mam spotkać się z Wybrańcem – zaczęła. – A później dać mu informację, dotyczącą twoich planów, panie. Jaka to informacja?
Voldemort zaczął krążyć po pokoju.
- Powiesz mu, że Fernir Greyback przejął grupę włoskich wilkołaków – odrzekł po chwili zastanowienia. – I że Śmierciożercy zalali te wyspy na morzu Północnym. Dodaj, że de mentorzy są już oficjalnie z nami.
Selene znów skinęła rozumnie głową.
- A teraz idź już – dodał Czarny Pan. – Twój ojciec czeka w holu.
Elin dygnęła nieznacznie i opuściła salon Malfoyów. Zgodnie ze słowami Voldemorta, Severus stał po środku Sali wejściowej, śledzony przez portrety bladolicych postaci.
- Chodź, chciałbym ci coś jeszcze dać 0 rzekł, gdy zobaczył córkę. Ta bez słowa podeszła do niego, chwyciła oferowane prawe ramię i Snape teleportował się. Selene poczuła charakterystyczne dla tego środka transportu szarpnięcie w okolicy pępka.

~*~

Rok temu, czyli 29 sierpnia 2008 roku został założony ten blog. Był on zupełnie nieprzemyślany, więc byłam pewna, że zamknę go po kilku tygodniach. Jednak nie. Czytelnicy nadal są wierni temu opowiadaniu, za co im bardzo dziękuję. I nie tylko tym komentującym, ale i też tym, o których nie wiem.
Czasami nie chciało mi się nic pisać, czasem miałam szlaban, dłuższe przerwy też nie pomagały temu opowiadaniu o Selene Snape, ale jakoś dotarliśmy do rocznicy, a co za tym idzie, i do końca historii. Oczywiście, pojawi się jeszcze jakieś kilka rozdziałów, mam nadzieję, że w najbliższym czasie, ale będą do już ostatnie odcinki. Nieubłagalnie zbliżamy się do epilogu. Chciałam też przeprosić za te przerwy, jeden rozdział w miesiącu to już przesada. Mam nadzieję jeszcze dodać rozdział numer 23 w ostatni dzień wakacji, jeśli zdołam.

Idę już do trzeciej klasy gimnazjum, więc przydałoby się zdobyć lepsze oceny, niż w zeszłym roku. Dlatego jeśli nic się tu nie pokaże przez pewien czas, to tylko dla tego, że mam dużo nauki. Nie porzucę mojego żadnego opowiadania, możecie być pewni. Mam też nadzieję, że nie będę musiała zawieszać tego bloga. Jeszcze raz dziękuję moim czytelnikom. I do zobaczenia za kilka dni xD 

20 sierpnia 2009

Rozdział 21

Następnego dnia, jak Selene obiecała Potterowi, zaraz po lekcjach, umówiła się z nim na przechadzkę po błoniach. Z Kareen była nadal skłócona. Obie udawały, że nie znały się nawzajem, co było dla Elin niezwykle wygodnym rozwiązaniem. Nie musiała słuchać ciągłego narzekania przyjaciółki na pogodę, naukę, chłopaków i inne głupie sprawy. Selene miała jej za złe, że to ona pracuje ciężko i naraża się dla Czarnego Pana, a Kareen później spije śmietankę. Wierzyła jednak, że jej pan jest sprawiedliwy.

Selene minęła Kareen w milczeniu, zarzuciła torbę na ramię i wyszła z sypialni. W pokoju wspólnym zauważyła Dracona z książką w ręku.
Czyli jednak zaczął brać szkołę na poważnie, pomyślała.
Wspięła się po schodach na pierwsze piętro, gdzie spotkała Harry’ego. Na jej widok, uśmiechnął się i wyciągnął ku niej rękę.
- Idziemy? – spytał. Elin skinęła głową.
Oboje wyszli na błonia. Owionęło ich mroźne powietrze. Mimo wczesnej jeszcze pory, na dworze było już ciemno. Nawet Selene wyczuła dookoła romantyzm.
- Romantycznie – zauważył trafnie Harry.
- Tak – przyznała Elin. – Aż się chce rzygnąć.
Oboje roześmiali się. W milczeniu trwali kilka minut. Harry co raz bardziej kochał Selenę, za to dziewczyna wiedziała, że żadna romantyczna atmosfera nie zmieni jej uczuć. Nigdy w życiu nie była zakochana, nawet jako mała dziewczynka w jakimś piosenkarzu czy zawodniku quidditcha. Tak samo Wybraniec nie różnił się dal niej pod tym względem od zwykłego sprzedawcy kociołków na Pokątnej.

- Chciałabym coś zrobić dla Zakonu – odezwała się Selene. – Dlatego szukam jakichś informacji o Śmierciożercach i Sam-Wiesz-Kim… Nie gniewaj się, jeśli prędko czegoś nie przyniosę… Jestem tylko biedną sierotą, co ja właściwie mogę…
- Ależ nie trudź się – przerwał jej Harry. – Ja powiem ci o Zakonie, ile będę mógł.
- A nie boisz się, że mogę cię… oszukać? – spytała Elin. – Jestem Ślizgonką, a twoi przyjaciele mnie nie lubią.
Harry machnął lekceważąco ręką.
- Mimo że należysz do Slytherinu – rzekł. – Ja czuję, że jesteś dobra. Tak samo było z Syriuszem. On był moim ojcem chrzestnym, wiesz? Jego rodzina była podła, ale on sam nie był taki jak oni. Z tobą jest podobnie.
Selene w duchu parsknęła śmiechem. Skinęła rozumnie głową i powiedziała:
- Chciałeś mi wczoraj coś wyznać… Powiesz mi co?
Harry nagle się ożywił.
- Och, dobrze, że mi przypomniałaś – odparł. – Byłem na wakacjach na Pokątnej. Wiesz, żeby kupić książki do szkoły. Byliśmy akurat w sklepie braci Rona, gdy zauważyliśmy Dracona Malfoya. Śledziliśmy go. Poszedł na ulicę Śmiertelnego Nokturna, wszedł do Borgina i Burkesa i pokazał mu coś. Ja myślę, że to był Mroczny Znak.
Gdy Selene to usłyszała, nie przelękła się tak, jak wtedy, gdy Harry niechcący powiedział jej całą prawdę o sobie.
- No i co?
- No – Potter nieco się zmieszał. – Sądzę, że jest Śmierciożercą za swojego ojca. Nikt mi nie wierzy, więc jeśli ty też… to żadna niespodzianka.
- Ależ wierzę ci – odpowiedziała pogodnie Selene. – Skoro tak mówisz, to ja wierzę.
Harry zamrugał szybko, aż zaparowały mu jego stylowe brylasty.
- Wierzysz? – zdziwił się. – Myślałem, że będziesz ostatnią osobą, która to zrozumie.
Selene wzruszyła ramionami. Bo w sumie, jak mogła mu nie wierzyć, skoro taka była prawda…
- Tyle rzeczy dokonałeś… odkryłeś… i było to prawdą, więc to też pewnie jest – odparła.
- Nie jestem pewien na sto procent – mruknął Harry, wpatrzywszy się uprzednio w swoje stopy. – Ale jego zachowanie jest podejrzane. Ja mam taką mapę Hogwartu, nazywa się Mapa Huncwotów. Malfoy często z niej znika.
- A czy tą mapę nie stworzył czasem Remus Lupin? – zapytała Selene. Harry pokiwał głową. – Gdzie on teraz jest?
- Próbuje przeciągnąć wilkołaki na naszą stronę – rzekł Potter. – Siedzi gdzieś w podziemiach.
Selene twierdziła, że na tą noc usłyszała dość, by zadowolić swego pana, a rozgniewać Dracona. Resztę pozostawi na inne wieczory, których, jak miała nadzieję, będzie jeszcze wiele.
- Przepraszam, ale coś mi się przypomniało – powiedziała nagle. – To ma związek z Malfoyem. Muszę coś sprawdzić. Wybacz mi, zobaczymy się później.
Zanim Harry zdążył coś powiedzieć, Selene była już w połowie drogi do zamku. Od razu pobiegła do sowiarni, aby wysłać swemu panu wiadomość. Po drodze nikogo nie spotkała. Przywołała swoją sowę, usiadła pod ścianą na usłanej odchodami podłodze i zaczęła szybko pisać:

Remus Lupin werbuje wilkołaki. Oni wiedzą o nas. Tak powiedział mi Potter. Widział Dracona u Borgina i Burkesa. Przybędę do Ciebie, panie, kiedy tylko będę mogła i opowiem Ci to dokładniej.
S.S.

Zapieczętowała różdżką kopertę i podała list sowie. Zatrzymała się jednak na chwilę. Uznała, że lepiej będzie opatrzyć list z tak ważną wiadomością jakimś potężnym zaklęciem.
- Traductio – mruknęła, celując różdżką w kopertę. Jeśli zaklęcie zadziałało, treść powinna zostać odczytana jedynie przez odbiorcę, czyli Czarnego Pana. – A teraz coś dla wścibskich… Absurdus.
To zaklęcie z kolei było raczej klątwą, prowadzącą do utraty zmysłów przez jakiegoś członka Zakonu albo pracownika ministerstwa. Selene wolała mieć pewność, że na pewno osoba, wtrącająca się do spraw Lorda Voldemorta poniesie zasłużoną karę.
Z uczuciem ulgi, Eli wróciła spokojnie do lochów. Po drodze nie spotkała nikogo, oprócz Irytka, bębniącego laską po ścianach w holu. Do głowy jej przyszło, że może odwiedzić ojca, skoro i tak nigdzie się nie spieszy. Przez grzeczność zapukała do drzwi jego gabinetu. Weszła, gdy usłyszała „proszę”.
Snape siedział jak zwykle za swoim biurkiem, a za nim w tysiącach słoi marynowały się szczątki roślin i zwierząt.
- Dlaczego jeszcze nie w łóżku? – spytał na powitanie Severus. Selene zerknęła na zegarek.
- O 18:30, tak? – zdziwiła się. – Jeszcze nie było kolacji.
Snape spuścił wzrok na jeden z pergaminów, rozpostartych przed nim.
- Ach tak… straciłem poczucie czasu – mruknął. – Ta cała gówniarzeria z trzeciej klasy pisze takie herezje, że aż sam jestem przerażony, co przeczytam dalej.
Elin usiadła na krześle, które niecały rok temu tak często zajmował Harry Potter podczas lekcji oklumencji.
- Zastanawiałam się kiedyś – odezwała się nagle. – Jak to się stało, że poznałeś mamę, dlaczego jestem takim zimnym potworem, czemu nie potrafię wzbudzić w sobie cieplejszych uczuć… Zawsze traktowałeś mnie jak lalkę albo pieska salonowego. Dlaczego?
Snape odłożył pióro. Wiedział, że to pytanie wcześniej czy później padnie z ust córki. Zamyślił się. Chciał odpowiedzieć tak, by znów jakąś swoją gafą nie wywołać gniewu Seleny.
- Wiesz, dlaczego nie opowiadałem ci bajek? – zapytał w końcu. – Bałem się, że nie będziesz potrafiła sobie poradzić w życiu. Wolałem, żebyś chłodno patrzyła na świat. Może traktowałem cię jak dorosłą… to był swego rodzaju błąd, ale masz też korzyści z tego. Gdybyś była wrażliwą dziewczynką, nie zniosłabyś tak dobrze tego gwałtu…
- A może on w ogóle nie miałby miejsca? – wpadła mu w słowo Elin. – Zastanawiałeś się kiedyś, co by było, gdybyś postąpił inaczej? Może byłabym teraz Gryfonką, zakochaną w Harrym Potterze? Może nienawidziłabym Czarnego Pana, albo byłabym chłopakiem? A może w ogóle bym nie żyła, tylko urodziłabym się za trzynaście lat… Powiedz mi, myślisz czasem o mamie?
Snape wstał od biurka, wyciągnął z kieszeni różdżkę i podszedł do jednej z szafek, sięgającej aż pod sam sufit i całą wypełnioną składnikami do eliksirów. Mruknął coś pod nosem, a szafa odsunęła się, ukazując przejście bez drzwi. Snape wszedł do środka i przywołał do siebie córkę.
W pokoju mieściło się niewielkie, jednoosobowe łóżko, obok niego szafka nocna, na której leżało kilka wypalonych świec, jakieś stare zdjęcie, oprawione w prostą ramkę, a w kącie znajdowała się szafa i krzesło. Selene zawsze zastanawiała się, gdzie sypiają nauczyciele. Teraz otrzymała odpowiedź.

Snape podszedł do szafki nocnej i wziął z niej zdjęcie. Elin usiadła obok ojca na brzegu łóżka, a on podał jej ramkę.
Zdjęcie przedstawiało bardzo piękną, młodą kobietę i małą dziewczynkę, siedzącą na jej kolanach. Obie wyglądały na szczęśliwe, bo machały do Seleny rękami i śmiały się.
- Nie ma dnia, abym nie myślał o twojej matce – rzekł Snape. Patrzył przez chwilę na zdjęcie. Selene również utkwiła w ni wzrok. Nie pamiętała dobrze swojej mamy. Jakieś przelotne wspomnienia, sceny, nie układające się w całość… nic więcej.
- Ona pewnie by chciała, żebym wychował cię inaczej – dodał Mistrz Eliksirów. – Była dla mnie ważna, ale teraz nie żyje. Nie możemy rozpaczać w nieskończoność. Pokaże ci coś jeszcze.
Podszedł do szafy, pogrzebał w niej i wyciągnął  stary, zakurzony album, oprawiony w brązową skórę. Otworzył go na pierwszej stronie. Było tam zdjęcie, przedstawiające śliczną, małą dziewczynkę z czarnymi, bardzo kręconymi loczkami.
- To ty – rzekł Snape. Gdyby ojciec jej tego nie powiedział, w życiu by nie poznała siebie w tej uroczej istocie ze zdjęcia. Teraz Elin była bardzo chuda, włosy miała krótkie, proste i matowe… Tylko wyraz oczu dziecka świadczył o powadze, którą Selene zachowała do tego czasu.
- Astraji też się podobało, nosiła je w portfelu – mruknął Severus.
- Myślałam, że umarła przy porodzie – powiedziała cicho Selene. – Tylko nie wiem, skąd tak dobrze ją pamiętam.
Snape westchnął ciężko. W ogóle siebie nie przypominał. Sentymenty zdawały się go wcale nie trzymać, a tu tak zaskoczył Elin, pokazując jej album rodzinny. Przewrócił stronę. Na drugim zdjęciu była ta sama dziewczynka, ale wyglądała na nieco starszą i stała obok siedzącej na krześle starszej kobiety o niezbyt zachęcającym wyrazie twarzy.
- To było kilka dni po śmierci twojej matki – dodał Snape. – To jest Kasandra, twoja…
- Babcia – przerwała mu Selene, wpatrzona w zdjęcie. – Tak, wiem.
Trzecia fotografia przedstawiała bardzo piękną kobietę o ciemnych włosach, upiętych w staromodny kok, obejmującą malutką dziewczynkę ze złożonymi rączkami.
- W ogóle nie jestem do niej podobna – mruknęła Selene. – Jestem brzydka, jak ty.
Snape zaśmiał się.
- Jesteś ładna, ale na swój sposób – powiedział. – Astraja była piękna. Jej ciało było idealne, wręcz posągowe… Ideały są przytłaczające, wierz mi.
Selene milczała przez chwilę.
- Minęło szesnaście lat, a ja ani razu nie byłam w twojej sypialni – rzekła w końcu. – Dlaczego?
Snape wstał, położył album na łóżku i wyciągnął do córki rękę.
- Chodź.
Selene poszła za nim. Opuścili lochy, potem wyszli na błonia, skąd teleportowali się na Spinner’s End. Snape otworzył kluczem drzwi do swojego, pogrążonego w ciemności mieszkania i oboje weszli do środka. Severus poprowadził ją na górę do pokoju na końcu korytarza. Zapalił różdżką światła i otworzył drzwi.

Sypialnia Snape’a była prosta, miała zwykłe dwuosobowe łóżko, nakryte brązowym kocem, drewniana, rzeźbiona szafa stała obok lakierowanego biurka, zawalonego zwojami pergaminu. Pokój miał jednak trochę kobiecych akcentów, na przykład toaletkę, teraz już bardzo zakurzoną, zapełnioną kosmetykami i flakonikami ze starymi perfumami. Pod ścianą w kącie stał skórzany fotel, jednak nie on przykuł uwagę Seleny. Nad łóżkiem wisiała jakaś zielona, jedwabna zasłona, przetykana srebrną nicą. Obok wisiał też sznur, który Snape pociągną. Zasłony rozsunęły się, ukazując obraz w bogatej, złoconej ramie. Przedstawiał portret młodej, pięknej kobiety. Selene przypomniała nagle smukłego łabędzia. Miała ona brązowe, lekko kręcone, długie włosy, związane błękitną wstążką. Oczy miała zupełnie niezapominajkowe, wesołe, okolone ciemnymi, gęstymi rzęsami. Kobieta uśmiechała się szeroko. Na widok niespodziewanych gości, jej twarz rozradowała się jeszcze bardziej.
- A tu mam coś, czego nigdy nie chciałem ci pokazać – rzekł Snape i wyciągnął z szuflady biurka jakieś zdjęcie. Selene parsknęła śmiechem, gdy je zobaczyła. Ilustracja przedstawiała dwójkę dorosłych: kobietę i mężczyzną oraz małą dziewczynkę, ubraną w śmieszny kubraczek, jakby w wojskowy mundur.
- Postarzałeś się – zauważyła Selene. – Albo raczej zgorzkniałeś.
Przyjrzała się najpierw swojemu ojcu, a później mężczyźnie z fotografii. Tamten drugi wyglądał na szczęśliwego, nawet uśmiechał się.
- Ile ty masz właściwie lat? – spytała Selene.
- Trzydzieści cztery.
- No, to nie jesteś taki stary – zauważyła. – A czemu ją zasłaniasz?
Wskazała na obraz swojej matki. Nie wiedziała dlaczego, ale jakoś mierziło ją patrzenie na tą uśmiechającą się twarz.
- Czasami nie lubię na nią patrzeć – odrzekł Snape. – Kochałem ją, a ona… umarła. Często jestem na nią zły z tego powodu. Poza tym, za bardzo się uśmiecha.
- Chciałabym się tyle o niej dowiedzieć – Elin usiadła w fotelu ojca. – Czemu nie ożeniłeś się z nią, skoro ją kochałeś?
- Chciałem – brzmiała odpowiedź. – Ale urodziłaś się ty, później jej rodzice nie chcieli, żeby ich córka wychodziła za kogoś takiego jak ja… kiedy w końcu się zgodzili, miałaś cztery lata. Ślub był zaplanowany na sierpień, ale ona ciężko zachorowała i umarła. Na początku maja, dwa tygodnie po twoich piątych urodzinach.
Zapadło milczenie.
- Dlaczego daliście mi tak na imię? – zapytała w pewnym momencie Elin. – Tak właściwie, to jak ono brzmi? Selene? Czy Selena?
- Sam już nie wiem – mruknął Snape. – Twoja matka chciała Selene…
- Więc tak już zostanie – przerwała mu. Poczuła nagłą więź z ojcem, ale też i z matką. Pragnęła się dowiedzieć o niej wszystkiego.
- Jak się poznaliście? – spytała. – Potter mi mówił, że nie byłeś zbytnio lubiany…
Twarz Snape’a drgnęła mimowolnie. Usiadł przy biurku, odchylił się na krześle nieco do tyłu i zamyślił się.
- Astraja Violet była Krukonką – powiedział w końcu. – I to bardzo mądrą Krukonką. Miała wielu adoratorów. Sądzę, że męczyli ją tacy faceci typu James Potter czy Syriusz Black. Chciała odmiany, więc zrobiła na złość tym wszystkim popularnym uczniom i zainteresowała się tym najmniej lubianym. Przez pewien czas w ogóle jej nie dostrzegałem jako kogoś więcej niż tylko przyjaciółkę. Jak ci wiadomo, byłem wtedy zainteresowany inną dziewczyną…
- Tak, Lily Evans – wpadła mu w słowo Selene. Nie mogła zrozumieć, jak jej ojciec mógł zakochać się w rudowłosej szlamie, kiedy miał pod nosem taką kobietę, jak jej matka.
Severus pokiwał w milczeniu głową.
- Później jednak między nami się popsuło i urwała się ta znajomość – rzekł. – Astraja ucieszyła się na to. Tak się zaczęła nasza głębsza znajomość. Szczerze mówiąc, to twoja matka nie lubiła Lily Evans. Nie życzyła jej źle, ale raczej się nie lubiły. Mogę powiedzieć, że może była… zazdrosna… Tuż po ukończeniu Hogwartu, urodziłaś się ty… Miałem trudny wybór. Albo być z Astrają, albo służyć jemu. Czarny Pan mnie polubił, nie ukrywam tego. Mogę nawet powiedzieć, że ucieszył się, że nie zawracam sobie głowy Lily. Mogłem żyć spokojnie z twoją matką i być jednocześnie Śmierciożercą.
- A mama co, pozwalała ci na to? – zapytała Selene.
Tu Snape uśmiechnął się lekko.
- Nie pochwalała tego – odparł. – Ale akceptowała. Była złotą osobą. Spójrz, nadal trzymam jej niektóre ubrania.
Podszedł do szafy i otworzył ją. Oprócz czarnych stroi Severusa, Selene dostrzegła też kilka kolorowych sukienek. Osobiście nigdy by czegoś takiego ie włożyła, ale Astraja musiała wyglądać w nich uroczo.
- Była niska – zauważyła Elin.
- Tak – mruknął Severus. – Chodź, wracamy. Spóźnimy się na kolację.

Teleportował się wraz z córką do Hogwartu. Było już bardzo ciemno. Selene nie spodziewała się, że Mistrz Eliksirów okaże się czułym, kochającym człowiekiem. Sama nie była pewna, którą wersję ojca wolała.

~*~


Nie pisałam dość długo, ale jak już napisałam, to solidną notkę, która musiałam maksymalnie skrócić, żebyście nie posnęli. Mam nadzieję, że się podobała, i notka i szablon, bo długo robiłam i jedno, i drugie. Dedykacja dla Eles :* 

7 sierpnia 2009

Rozdział 20

Rankiem, kiedy Selene wstała z łóżka, pierwsze, co zobaczyła, to siedzącą na podłodze Kareen i rozpakowującą książki z kufra. Musiała przybyć albo późno w nocy, albo wcześnie rano, bo gdy Selene wróciła z Zakazanego Lasu, było już zdrowo po dwudziestej trzeciej, a łóżko jej przyjaciółki było puste.
- Czemu cię wczoraj nie było? – zapytała Selene, ubierając się.
- A, takie tam… prywatne sprawy – odpowiedziała Kareen, zajęta pakowaniem książek do szkolnej torby.
Selene zamarła z butem w jednej ręce.
- A powiesz mi chociaż, o której przyjechałaś? – spytała ze słabo ukrywanym wyrzutem. – Czy to też jest wielką tajemnicą?
- Późno w nocy. Wszyscy już spali, nawet Snape. Wydaje mi się, że on nigdy nie śpi, nic nie je… jak wampir, ale jego nie zabije nawet słońce.
Selene uniosła wysoko brwi i skrzywiła się lekko. Zażenowało ją porównanie przez przyjaciółkę jej ojca do zwariowanego wampira. Kareen spojrzała na Elin i parsknęła śmiechem.
- Nie mów, że uraziłam cię tym porównaniem – zaśmiała się i powróciła do swoich zajęć. – Przecież go nie znosisz.
- Ciekawe, jakbyś ty zareagowała, gdybym to ja obraziła twojego ojca – prychnęła Selene, czym jeszcze bardziej rozbawiła przyjaciółkę.
- Możesz sobie o nim mówić, co zechcesz – zakpiła. – Wziął stronę Pottera, więc nic dla mnie nie znaczy.
- Ale on nie żyje – mruknęła Elin.
- Tym bardziej mnie to nie interesuje – oświadczyła Mary. – Zginął, bo wziął stronę Pottera i tego głupiego Zakonu. Gdyby trzymał się swojej rodzinnej tradycji, żyłby i byłby świetnym Śmierciożercą. A teraz… cóż, nie zmuszałam go, by pchał się do Dumbledore’a. Ja go nie zabiłam.
Selene nic na to nie odpowiedziała. Zaczęła się zastanawiać, co ona by zrobiła, gdyby jej ojciec został zabity. Czarny Pan nie pozwoliłby jej umrzeć z głodu. Zająłby się nią. Ale czy powiedziałaby tak samo o Severusie, jak Kareen mówiła o Syriuszu Blacku? Myślała, jakby się poczuła. Czułaby złość na tego, kto to zrobił, ale i smutek, bo w głębi serca wiedziała, że jakieś uczucia ma, ale są one zamrożone i czekają na to, żeby się obudzić.

Wiesz, inna jesteś. Nie przypominasz dawnej Seleny – odezwała się ponownie Kareen. – To pewnie przez tego Pottera.
- Nie – Selene pokręciła głową. – Zgwałcono mnie. Całkiem miły prezent na święta, nie ma co.
Kareen przyglądała się przez chwilę przyjaciółce, aż się roześmiała.
- Chyba nie zamierzasz się zabić – zakpiła. – No, chyba że już do reszty zgłupiałaś przez tego Pottera.
Serce Seleny zapłonęło gniewem tak silnym, jak nigdy dotąd. Miała nadzieję, że Mary pocieszy ją jakoś w tych trudnych chwilach. Jednak ta zadrwiła sobie z niej.
- A więc dla ciebie jestem głupia, tak? – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Nie obrażaj się od razu – zaśmiała się Kareen i wstała z podłogi. Zarzuciła sobie torbę na ramię i ruszyła w stronę drzwi. Selene chwyciła ją za ramię z tak zaskakującą gwałtownością, że Kareen zamarła na chwilę w przerażeniu. Po kilku sekundach jej twarz ponownie rozjaśnił uśmiech, tym razem jednak o wiele delikatniejszy, niż przedtem.
- Myślałam, że zrozumiesz mnie – warknęła Selene. – To ty się zmieniłaś, nie ja. Odkąd przyjechałaś, tylko drwisz sobie ze mnie i urywasz coś. Tak nie robią przyjaciółki.
Kareen parsknęła śmiechem. Wyglądała na mocno rozgoryczoną.
- A jak robią? – spytała. – Wściekają się i wyżywają na swoich „bratnich duszach”? Zawsze to ty rządziłaś, ciebie musiałam się słuchać i uważać, by cię nie zdenerwować. Dość tego. Moje życie, moja sprawa.
Teraz Selene się uśmiechnęła.
- Tak? – zapytała. – Tu cię jednak zawiodę. Twoje życie, ale władzę nad nim ma Czarny Pan. Chyba, że chcesz mu się postawić? To się da załatwić, pójdę do niego jeszcze przed śniadaniem i mu wyjaśnię…
- Nie mieszaj w to Czarnego Pana – przerwała jej ze złością Mary. – Myślisz, że jeśli polecisz do niego na skargę, to coś zmieni?
- Eryka Selwyna zmieniło – odparła Selene. – I wiedz, co ci powiem? Żałosna jesteś, udając taką wieśniarę, która gardzi swoim ojcem, mimo że ten był zdrajcą. Jest twoim ojcem, bez niego nie wiodłabyś tego swojego żałosnego żywota na ziemi.
Kareen poczerwieniała na twarzy.
- Możesz na mnie powiedzieć wszystko – wycedziła. – Wszystko. Ale nie to, że jestem żałosna.
Selene roześmiała się.
- A to, że jesteś puszczalską zdzirą też? – zapytała.
Mary ryknęła ze złością i rzuciła się na nią, wymachując wściekle rękami, ale Selene odepchnęła ją, że ta wpadła na szafkę. Korzystając z chwilowego zamroczenia awanturniczki, Elin chwyciła swoją torbę i wybiegła z sypialni, prawie płacząc ze śmiechu. Za nią, jak wściekły pies, rzuciła się Kareen. Selene wypadła z lochów, nadal chichocząc jak opętana, podczas gdy Mary wrzeszczała ze złości. Elin nie chciała się z nią bić tylko dla tego, że mugolskie walki uważała za niezwykle hańbiące.

Mary dogoniła ją niedaleko wejścia do Wielkiej Sali.
- Stań do walki, psycholko! – wrzasnęła. W tej samej chwili w drzwiach Wielkiej Sali pojawiła się McGonagall, więc Kareen musiała opuścić zaciśnięte pięści, przestać się wydzierać i wejść za nauczycielką do środka.
- A to bezczelna matrona! – zawołała za nią Selene.
Ktoś stanął obok niej.
- Mała kłótnia, tak?
- Tak, idiotce całkiem odbiło – mruknęła. – Jak święta?
- Dobrze – odpowiedział Harry. – O co poszło?
- A, taka tam drobnostka – Selene wzruszyła ramionami. – Myślałam, że hindusi są raczej spokojni… ale w sumie, to ona zawsze była jakaś pokręcona. Jej nazwisko powinno brzmieć: Mary Nienormalna Pierdoła.
Harry zaśmiał się.
- Obawiam się, że teraz nie ma już na to czasu – rzekł. – Ale po lekcjach chciałbym się z tobą spotkać, żeby porozmawiać.
- Dobrze, to do zobaczenia – odparła Selene i odeszła do swojego stołu.

*

Po lekcjach, Selene udała się do Pokoju Życzeń. Spotkała pod jego wejściem Harry’ego, przyglądającego się uważnie ścianie.
- Czemu nie wszedłeś do środka? – spytała.
- Bo nie da rady – odparł. – Ktoś tam już jest.
- Może któryś z nauczycieli? – zapytała Elin. – Dobrze wiedziała, że w Pokoju Życzeń siedzi Draco Malfoy.
- Nie, to nie nauczyciel – rzekł Potter. – Kilkakrotnie, kiedy tędy przechodziłem, wystraszyłem jakąś dziewczynkę. Ona wypuszczała za każdym razem coś z rąk.
Selene uśmiechnęła się drapieżnie i zarzuciła Harry’emu ręce na szyję.
- Dziwisz się? Jak zobaczyła takiego przystojniaka… - powiedziała. W duszy śmiałą się ze swoich słów, jednak gdy zorientowała się, że Potter połknął przynętę i odwrócił swoją uwagę od Pokoju Życzeń, musiała użyć całej swojej silnej woli, żeby się nie roześmiać w głos.
- Chodź, porozmawiamy w bibliotece, tam zawsze jest spokój – odpowiedział Harry. Objął ją ramieniem i udali się do obranego celu.

Selene wybrała najbardziej ustronny stolik i usiadła. Gdzieś w głębi biblioteki wypatrzyła burzę rozczochranych loków Hermiony Granger. Harry też je zauważył.
- Mało romantyczne miejsce jak na randkę – odezwała się Selene, gdy Harry usiadł naprzeciwko niej.
- Jak chcesz, później możemy iść na spacer – odpowiedział Potter. – Ale teraz chciałbym z tobą porozmawiać.
Selene pokiwała głową.
- Podczas tych świąt – zaczął Harry. – Hermiona i Ginny powiedziały mi coś, co wydaje mi się głupotą, ale mimo to… Hermiona powiedziała, że ty i Snape… możecie być spokrewnieni.

Serce Seleny zatrzymało się na kilka sekund, a żołądek wywinął salto. Ta jednak, jako dobra aktorka, jak to przystało na dobrą Śmierciożercę, musiała zachować twarz i zimną krew w krytycznych momentach. Zakryła usta dłońmi i parsknęła wymuszonym śmiechem.

- Ja i Snape? – powtórzyła. – To niedorzeczne, przecież wiedziałabym o tym. Może Hermiona powiedziała jeszcze, że jestem jego nieletnią kochanką?
Spojrzała na tył głowy panny Granger i znów się roześmiała. 
- Tak, też uznałem, że to herezje – odparł Harry. – Mówiła też coś o tym, że jesteś Śmierciożercą, spotykasz się ze mną tylko dla własnej uciechy, dostajesz tajemnicze listy, znikasz na całe dnie…
- Nie wiem, skąd Hermiona wytrzasnęła te bzdury, albo gdzie je wyczytała – przerwała mu ze śmiechem na ustach Elin. – Ale to stek głupot. Nie lubi mnie, bo myśli, że jestem taka jak Malfoy. Nic nie poradzę, że myśli o mnie, jak o wszystkich Ślizgonach. A ja naprawdę chciałabym się z nią zaprzyjaźnić.
Spojrzała na Harry’ego tak niewinnymi oczami, na jakie ją było stać.
- Myślałem, że za nią nie przepadasz – zdziwił się Wybraniec.
- No coś ty, wydaje się całkiem miła, jeśli się tylko nie wymądrza – odpowiedziała Selene, patrząc ponownie na włosy Hermiony. – Dla mnie w życiu ważne są inne wartości, niż tylko czystość krwi. To, że Hermiona Granger jest, wybacz wyrażenie, szlamą, dla mnie nic nie znaczy. Równie dobrze ona mogłaby być mną, a ja nią.
Ta mowa Harry’ego chyba przekonała, za to Selene, gdyby tylko mogła, postukałaby się w czoło, tak ją zażenowały jej własne słowa.
- Ale nie mów tego nikomu, bo Ślizgoni mnie znienawidzą – dodała. Harry uśmiechną się, już z wyrazem ulgi na twarzy.
- To przejdziemy się? – spytał. Selene zrobiła smutną minę.
- Niestety, mam zaległości z eliksirów, muszę się pouczyć – odpowiedziała. – Ale jutro bardzo chętnie.
Wstała i opuściła bibliotekę. Postanowiła na razie nikomu nie mówić tego, co powiedział jej Harry. Za sobą usłyszała szybkie kroki.
- Zaczekaj, coś mi się przypomniało! – zawołał za nią Harry.
Elin zatrzymała się gwałtownie.
- O co chodzi? – spytała.
- Pod Pokojem Życzeń czekałem, bo chciałem się upewnić, czy ten, który z niego wychodzi, to ta osoba, którą podejrzewam – rzekł Potter. – Bo kiedy byłem na Pokątnej…
- HARRY!
To był krzyk Hermiony. Biegła w ich kierunku, wpychając po drodze jakąś książkę do torby.
- Harry, musisz mi pomóc – wydyszała, gdy już do nich dobiegła. – Nie ma czasu, chodź.
- Jutro się spotkamy, wszystko ci opowiem! – zawołał Potter, zanim Hermiona chwyciła go za ramię i wyprowadziła z korytarza. Selene patrzyła na tą scenę ze zdziwienie.
Ta Granger naprawdę musi być jakaś nienormalna, myślała.

Gdy upewniła się, że Hermiona i Potter dawno już zniknęli z horyzontu, ruszyła na siódme piętro, gdzie mieścił się Pokój Życzeń. Przy obrazie z tańczącymi trollami stała blond włosa, mała dziewczynka. To Crabbe albo Goyle ukrywali się w jej przebraniu, Selene już dawno o tym wiedziała. Przeszła trzykrotnie wzdłuż ściany, myśląc usilne.

Chcę zobaczyć miejsce, gdzie mogę coś ukryć.
Chcę zobaczyć miejsce, gdzie mogę coś ukryć.
Chcę zobaczyć miejsce, gdzie mogę coś ukryć.

Jej oczom ukazały się zwyczajne, szare drzwi, które Selene pchnęła i wskoczyła do środka Pokoju. Draco podskoczył i upuścił coś, co wyglądało jak puszka zielonego smaru.
- Chcesz, żebym dostał ataku astmy? – spytał z wyrzutem, zabierając się do ścierania z podłogi zielonej breji.
- Ty nie masz astmy – zauważyła Selene, siadając na podłodze niedaleko skrzyni.
- Ale dostanę jej, jeśli nadal będziesz mnie tak straszyć – odparł Malfoy. – I co, byłaś na randce z Potterem?
- Zazdrosny? – zadrwiła Elin. – To moja sprawa. Jak idą prace?
- Daj spokój, żałuję, że nie zostałem tu na święta – warknął Draco. Selene wstała z zakurzonej podłogi.
- To ci pomogę – oświadczyła i wzięła drugą szmatę, by zetrzeć resztkę rozchlastanego, zielonego gluta z drzwi szafki.

~*~


W poniedziałek idę na pielgrzymkę, więc nic nie pojawi się tu od 10 do 13 sierpnia. Mam nadzieję, że się podobało, zwłaszcza „przyjacielska” pogawędka Seleny i Kareen i romantyczne zajęcie Elin i Malfoya, bo długo to pisałam, by Was zadowolić. Dedykacja dla Elizabeth :*