30 czerwca 2010

Rozdział 45

Rano Selene była jeszcze trochę obrażona na Dracona, ale bez wątpienia okazywała mu więcej cieplejszego uczucia. Kiedy po ubraniu się, deportowali się, pozwoliła mu ten krótki moment wziąć się za rękę. Gdy dostrzegli gmach budynku szkoły, Selene znów miała stać się Elin Hate, dziewczyną Harry’ego Pottera, natomiast Draco znów miał być nieodpowiedzialnym, z pozoru niedojrzałym, wkurzającym przychlastem.

Kiedy w Wielkiej Sali Elin została dostrzeżona przez Pottera, ten od razu podbiegł się z nią przywitać. Draco zniknął przy stole Ślizgonów, ale Selene, uprzednio spławiwszy adoratora, szybko go odnalazła.
- Przepraszam cię, że musisz to znosić – powiedziała mu, wycierając usta wierzchem dłoni na wszelki wypadek, gdyby zostały na nich bakterie Wybrańca. – Najpierw się ze mną kochasz, a później obserwujesz, jak klei się do mnie ten zaśliniony brzydal…
- Nieważne – przerwał jej Draco, choć nie trzeba było być geniuszem, żeby odgadnąć, że jest niezadowolony. W środku kipiał z bezsilnej złości. – To tylko gra, wiem i rozumiem to. Gdy już to wszystko się skończy, z radością dam mu w mordę.
Nadeszła sowia poczta. Przed Selene wylądowała jedna ze szkolnych sów.
- To od ojca – powiedziała Malfoyowi, odwiązując ciasno zwinięty rulonik od nóżki ptaka. Wygładziła go ręką i przeczytała:

Po lekcjach w moim gabinecie. Bez gadania.

- Oj, niedobrze – mruknęła. – Chce mnie widzieć po lekcjach w swoim gabinecie. Nie brzmi wesoło.
Wymieniła z Draconem zaniepokojone spojrzenia.
- Może lepiej pójdę z tobą – zaproponował.
- To dobrze, że jesteś taki opiekuńczy, ale poradzę sobie – mruknęła Selene. – Przecież nie sprowadzi tu Charity.

*

Po lekcjach Selene udała się do gabinetu ojca. Ten siedział sztywno w fotelu, jakby na nią czekał. Kiedy weszła do środka, wyprostował się jeszcze bardziej i położył obie dłonie na biurku.
- Usiądź. Usiądź i wyjaśnij mi to – wyszeptał. – Co ty sobie myślisz, że zachodzisz sobie w ciążę… na dodatek z Malfoyem… nie skończywszy nawet szkoły…
Twarz mu pobladła, a on sam zacisnął na chwilę powieki. Elin ostrożnie osunęła się na krzesło, obserwując uważnie ojca.
- Tak wyszło – mruknęła. – Słuchaj, ja i Draco jesteśmy dorośli, poradzimy sobie. Od ciebie i jego starych nie potrzebujemy pomocy, błagać o nic nie będziemy.
- Selene, ja nie mówię, że wam nie pomożemy, bo ja na pewno nie wyrzucę cię na bruk, jeśli Malfoyowie przegnają syna, co z pewnością się nie zdarzy, możecie zamieszkać w moim domu. Ale mówię o czymś innym. Zachowaliście się oboje nieodpowiedzialnie, a tak się zarzekacie, że jesteście dorośli! Pełnoletniość oznacza też przejmowanie odpowiedzialności za swoje czyny!
Selene z trzaskiem położyła dłonie na biurku.
- No to trzeba było mnie wcześniej uświadomić, a nie uciekać od tematu – wysyczała, a jej oczy zmieniły się w szparki. – Trzeba było mi powiedzieć, że seks oznacza również dziecko. Więc czyja jest wina? Oczywiście twoja. Poza tym jesteśmy odpowiedzialni. Nie będziesz wychowywać naszego dziecka, o to już się nie martw.
Snape ukrył na chwilę twarz w dłoniach i westchnął ciężko. Nie tego się spodziewał. Wyprostował się.
- może i to trochę moja wina, ale to przecież była twoja decyzja – rzekł.
- Gadasz jak Charity – wtrąciła się Elin.
- Ona ma trochę racji – stwierdził Snape. – Jedyne, czego bym pragnął, to twojego i Charity rozejmu. Tak naprawdę ona nic tobie nie zrobiła, a ty jej również…
- Nie była bym tego taka pewna – przerwała mu Selene. – Ten środek przeczyszczający chyba ją wkurzył.
- Nie chodzi tu o środki przeczyszczające – oświadczył stanowczo Mistrz Eliksirów. – Tylko o to, że obie się zwalczacie, choć mieszkacie pod jednym dachem.
Ktoś zapukał do drzwi. Kiedy Snape udzielił pozwolenie na wejście, między drzwiami a framugą pojawiła się ruda głowa Rona.
- Wchodź, Weasley – warknął Severus. – Za chwilę omówimy twój szlaban – teraz zwrócił się do córki – A ty przemyśl to, co ci powiedziałem.
- Tak jest, panie profesorze – mruknęła Ślizgonka, patrząc spode łba na nauczyciela eliksirów.
Opuściła gabinet ojca i wróciła do pokoju wspólnego Slytherinu. Tam od razu napadł ją Draco.
- Czego od ciebie chciał? – zapytał.
- Wytykał nam nieodpowiedzialność, takie tam – wyjaśniła w największym skrócie. – Ale ogólnie nie było tak źle.

*

Na drugi dzień do uszu Harry’ego zaczęły dochodzić dziwne plotki. On jednak przyzwyczajony był do tego, ale bardzo bolesne były głupie docinki Ślizgonów.
- I co, Potter, będziesz się zajmował dzieckiem swojej dziewczyny? – zapytała go Pansy Parkinson, gdy ten z Ronem wychodził z łazienki chłopców. – Zrobisz z niego Gryfona?
Przyjaciele wymienili zaskoczone spojrzenia. Weasley stwierdził, że Pansy zdziwaczała jeszcze bardziej albo nawdychała się oparów ze swojego kociołka, ale Harry’ego jej słowa zaniepokoiły. Dlatego po obiedzie umówił się z Elin, żeby to wyjaśnić.

- Po co chciałeś się spotkać? – zapytała, gdy zobaczyła swojego chłopaka pod jedną ze szklanych szaf w Izbie Pamięci.
- Dotarły do mnie dziwne pogłoski – rzekł. – Że jesteś niby w ciąży z Malfoyem.
Selene zmroził fakt, że Harry o tym wie, ale natychmiast zrobiła rozbawioną minę.
- Tak, też o tym słyszałam – skłamała. – Głupoty. Brzydziłabym się go nawet dotknąć, obślizły gad.
Pottera najwyraźniej ucieszyła ta odpowiedź, bo uśmiechnął się.
- Czyli nie spałaś z nim?
- Nie. Z nikim. Czekam tylko na ciebie – odpowiedziała Elin.
Harry chwycił ją za rękę.
- Więc zróbmy to…
- Mówiłam ci, że nie jestem jeszcze gotowa – przerwała mu z nutką złości w głosie Selene. Harry trochę się zmieszał, bo na chwilę odwrócił wzrok.
- Chciałbym spędzić z tobą całe życie – powiedział. – Czy zostaniesz moją żoną? Kiedy już skończymy Hogwart.
Selene poczuła się tak, jakby ktoś ją chlasnął w twarz z otwartej dłoni. Spróbowała się uśmiechnąć, ale wyglądało to raczej jak grymas, jakby ją rozbolał brzuch.
- Tak… jak skończymy Hogwart… - udało się jej wybełkotać. Pozwoliła mu się przytulić i pocałować. Poczuła, że sprawy zaszły za daleko. Muszą jak najszybciej naprawić tę szafkę.

~*~


Trochę krótko, nawet bardzo, ale cóż, tak wyszło. Raczej nie pociągnę dłużej tego wątku „zaręczyn” Selene i Harry’ego, bitwa im przeszkodzi w tym i bardzo dobrze. Wiecie, zmieniam tak często szablony, bo już wcześniej zrobiłam ich bardzo dużo i muszę je przez epilogiem wykorzystać. Ten zostawię jeszcze przez ten odcinek, bo rzeczywiście jest dość ładny. Dedykacja dla Pinnacle :* 

27 czerwca 2010

Rozdział 44

Punktualnie o dwudziestej drugiej Draco poczuł pieczenie na lewym przedramieniu. Razem z Kareen i Selene deportowali się z błoni do dworu Malfoyów. Śmierciożercy teleportowali się w holu i zaczęli zbierać się w salonie. Ślizgoni weszli tam i zajęli miejsca przy stole. Kiedy wszyscy już się zgromadzili, Voldemort przemówił:
- Bardzo dobrze, że wszyscy przybyliście na moje wezwanie. Teraz, kiedy jesteśmy już tak blisko bitwy…
- Panie mój – przerwała mu niepewnie Selene, ale kiedy Lord spojrzał jej prosto w oczy, zarumieniła się lekko. – Ja przepraszam, ale… ale nie będę mogła wziąć w niej udziału. Wiem, że obiecałam tobie, panie, i wszystkim twoim sługom, ale w najbliższym czasie po prostu nie będę w stanie…
Urwała, patrząc błagalnie na swojego pana. On nie wyglądał ani na oburzonego, ani na rozczarowanego. Tylko patrzył na nią ze stoickim spokojem.
- Oczywiście – rzekł w końcu. – A możesz nam wyjawić, dlaczego?
- Ja – teraz spojrzała z niepokojem na młodego Malfoya – jestem w ciąży, a Draco powiedział, że muszę na siebie uważać…
Reszta słów utonęła w szmerze i szeptach, który wybuchł wśród Śmierciożerców. Najgłośniej rozprawiała Charity, zaś Severus zaniemówił całkowicie. Patrzył na Selene tak, jakby ją pierwszy raz zobaczył.

- Dość już – odezwał się cicho Voldemort, a wszyscy natychmiast umilkli. – Czy to jest dziecko Pottera?
Selene zrobiła taką minę, jakby ją zemdliło, więc spróbowała to nadrobić niezbyt udanym uśmiechem.
- Ależ nie, nigdy bym nie pozwoliła mu się dotknąć – wyjaśniła możliwie jak najuprzejmiej, choć podejrzenia o sypianie z Harrym Potterem bardzo ją zabolały. – To jest dziecko… ehm… Dracona.
Jej policzki znów lekko poróżowiały. Voldemort, widząc, że ten temat jest dla Elin dość krępujący, zwrócił się znów do Śmierciożerców.
- Jeśli nie będziemy mieć czegoś, co pomogłoby dostać się do Hogwartu – podjął. – To z bitwy nic nie wyjdzie. I dlatego tutaj jest nam potrzebny Draco.
Spojrzał na niego znacząco, ale Malfoy odwrócił wzrok.
- Już wszystko jest prawie gotowe – wtrąciła Selene, widząc, że tleniony nic z siebie nie wydusi.
Na twarzy Voldemorta pojawił się szeroki „ojcowski” uśmiech.
- To prawda, Draco? – zapytał go.
Malfoy tylko wzruszył ramionami i mruknął pod nosem coś, co brzmiało jak „no, w miarę”.
- Przestań, Draco, zwykle nie jesteś taki skromny – dodał Czarny Pan, przekrzywiając lekko głowę. – Rozumiem, że to nagłe ojcostwo cię przeraziło, za młody jesteś na to. Ale musisz się nauczyć oddzielać sprawy osobiste od pracy. Nie oczekuję od swoich Śmierciożerców, że poświęcą się swojej służbie tak, że zaprzepaszczą wszystko. Gdyby choć jeden z nich podchodził emocjonalnie do tego, co robi, pozostałby przy zdrowych zmysłach? Albo robił by tak dalej?

Zamilkł, obserwując uważnie Dracona Malfoya, który nie śmiał spojrzeć swojemu panu w oczy. Jego matka również wyglądała groźnie, może nawet groźniej od swojego pana. W duszy poczuła się osobiście uważona, że jej syn będzie miał dziecko z tak nieprzyjazną osobą jak Selene. Bardzo szanowała Severusa, ale jego córki nie znosiła i nie kryła tego, zwłaszcza po ostatnim ich spotkaniu.
Severus za to wpatrywał się w córkę z niedowierzaniem. Gdyby Selene była w ciąży dwa lata później, ucieszyłby się. Ale teraz nie miał pojęcia, co myśleć. Ucieszył go w tym wszystkim rozsądek jako taki córki. Choć ona będzie bezpieczna podczas tej strasznej bitwy.

- Kiedy szafka będzie gotowa? – zapytał Voldemort, patrząc na Dracona. Ten drgnął.
- Och… sądzę, ż-że pod koniec czerwca – wyjąkał.
Czarny Pan zamyślił się. Pod koniec czerwca. Ale przecież to może się przeciągnąć. Nie, nie mógł na to pozwolić. Od tej szafki zbyt wiele zależało.
- W ostatni dzień czerwca szafka ma być naprawiona – rzekł. – Potraktuj to poważnie, Draco. Nie chcemy przecież, żeby twoje dziecko dorastało bez ojca.
Malfoy przełknął ślinę, ale nic już nie powiedział. Czarny Pan wstał i ogłosił koniec posiedzenia.
- Selene – zatrzymał ją na chwilę, kiedy Śmierciożercy już wyszli. – Sądzę, że zdobyłaś zaufanie Dumbledore’a na tyle, by go odzyskać.
Podwinął jej lewy rękaw, przyłożył różdżkę do skóry i wypowiedział jakieś zaklęcie. Elin poczuła pieczenie, a na jej lewym przedramieniu pojawił się na nowo Mroczny Znak. Selene uśmiechnęła się. Bardzo jej go brakowało.
- Dziękuję, panie – udało się jej wykrztusić.
Voldemort skinął głowa i pozwolił jej odejść.

Selene opuściła salon. W holu pozostało jeszcze wielu Śmierciożerców, by porozmawiać, jak po każdym posiedzeniu. Ledwo Elin się rozejrzała, ktoś chwycił ją za ramiona i potrząsnął nią z całej siły.
- Spadaj, ty niezrównoważona kobieto! – zawołała, odpychając od siebie Charity.
- Jak w ogóle śmiałaś sypiać z tym chłopakiem, twój ojciec mówił ci, żebyś tego nie robiła, a ty i tak to zrobiłaś! – warknęła blondynka.
Nadbiegł Draco i odepchnął ją od Selene.
- Nie szarp jej z łaski swojej, bo będziesz mieć ze mną do czynienia – oświadczył jej.
Pojawił się też Snape. Twarz miał nieprzeniknioną, choć nieco bardziej bladą, niż zwykle.
- Selene, jak to się właściwie stało, że będziesz miała dziecko? – spytał roztrzęsionym głosem.
- Chyba wiesz, jak się robi dzieci – odpowiedziała mu dla odmiany spokojnie Elin. – I wiesz, co? Chyba zostanę tu na noc.
Objęła Malfoya w pasie i wpiła się w jego usta. Charity obserwowała tę scenę z wyrazem bezgranicznego niesmaku.
- Twoja matka na pewno się na to nie zgodzi – zwróciła się do Dracona.
- Nie musi o niczym wiedzieć – stwierdził tleniony. – Zresztą już z nią rozmawiałem, pogodziła się ze wszystkim.
Snape i Charity wymienili zaniepokojone spojrzenia. Blondynka wyglądała tak, jakby wolała zjeść zgniłego gumochłona niż zaakceptować obecny stan córki narzeczonego. Selene, jakby czytała w jej myślach, udała zasmuconą i powiedziała:
- Tak mi przykro, nie będziesz już mogła mną pomiatać, bo ja też jestem w ciąży. Ciekawe, czyje dziecko będzie ładniejsze. Idę o zakład, że nasze. No, to życzę dobrej nocy. Moja z pewnością będzie udana.
Uśmiechnęła się do Charity złośliwie, Draco objął ją w talii i oboje poszli na najwyższe piętro.
Malfoy zamknął drzwi do swojego pokoju na zasuwę, a Selene usiadła na łóżku.
- Boże, ta kobieta jest niebezpieczna – stwierdził Draco i wrócił do łóżka. – Nic ci nie zrobiła?
- Jeszcze nie – odpowiedziała Selene i pozwoliła mu się położyć na plecach. Draco pochylił się i zaczął ją całować po szyi, później po dekolcie i piersiach. – Między nami trwa taka wojna. Ciekawe tylko, kto kogo wcześniej wykończy.
- Znając życie, ty ją – mruknął Malfoy, bardziej zajęty jej ciałem niż rozmową z nią. – Masz już Mroczny Znak.
- Tak, odzyskałam go, kiedy wszyscy wyszli – wyjaśniła Elin. – Bez niego zupełnie nie czułam się sobą.
Malfoy zdjął jej koszulę, po czym całkowicie się rozebrał. Selene obserwowała go w milczeniu. Chciała mu tyle powiedzieć, ale on narzucił na nich kołdrę i pocałował ją w usta.

*

Selene położyła się obok niego, dysząc ciężko. Czuła nienaturalne gorąco, mimo że w pokoju panowała umiarkowana temperatura. Draco przytulił ją, bo poczuł, że to właśnie powinien zrobić.
- Na początku pewna byłam, że kiedy tylko dowiesz się o dziecku, odetniesz się od wszystkiego, jak każdy facet – odezwała się Elin, obejmując Malfoya za szyję. – Ale bardzo pozytywnie mnie zaskoczyłeś, biorąc na siebie część odpowiedzialności… Kocham cię.
Malfoy pocałował ją w usta. Nigdy chyba nie okazał jej takiej czułości, jak teraz. Ale poczuł, że łączy ich chyba więcej, niż dawniej.
- Jestem na tyle dorosły, żeby wziąć na siebie to brzemię – odpowiedział.
Przez długą chwilę milczeli, wtuleni w siebie. Malfoy zamknął oczy, ogarnęła go już cudowna błoga senność. Z tego przyjemnego odrętwienia wyrwał go cichy szept Selene:
- Nie mogę ci obiecać, że nie wezmę udziału w bitwie.
Draco gwałtownie otworzył oczy.
- Wiedziałem, że to długo nie potrwa. Dlatego?
- No… słyszałeś Czarnego Pana – powiedziała już na głos Elin. – Musimy ukończyć naprawę szafki do końca czerwca. Mamy niewiele czasu, choć czuję, że się nam uda. Ale jesteś już dorosły, Czarny Pan wyśle cię na bitwę. Tak samo mojego ojca. Nie będę siedziała w domu z Charity i czekała, aż dowiem się najgorszego. Nie będę spokojnie siedzieć, podczas gdy dwójka mężczyzn, których najbardziej kocham narażają życie.
Ujęła jego twarz w dłonie i zaczęła całować najpierw jego usta, później policzki i powieki. Chciała mu jakoś to wynagrodzić, ale Draco nie dał się nabrać. Usiadł na łóżku z wyrazem poważnego zawodu na twarzy.
- Selene – rzekł. – A pomyślałaś też o mnie? Jeśli ja zginę, to będzie tylko jedna, nieważna śmierć. A jeśli zginiesz ty, umrze też nasze dziecko. Pomyśl o nim. Ma szansę przedłużyć linię Malfoyów, być może zostanie kimś wielkim, wynajdzie antidotum na ugryzienie wilkołaka czy coś…
- Ale skąd wiedz, że umrę? – przerwała mu Selene, również siadając. – Aż tak nisko mnie cenisz? Czarny Pan osobiście uczył mnie czarnej magii. Jestem mu tak oddana, że zrobię wszystko w jego imieniu.
- Nie ma takiej opcji – oświadczył surowo Malfoy. – Choćbym miał cię przywiązać do krzesła, zrobię to, jeśli miałoby to cię zatrzymać w bezpiecznym miejscu. Sam będę cię pilnował. Chodź, rano o tym porozmawiamy.
Popchnął ją z powrotem na łóżko i nakrył kołdrą. Selene, obrażona na Dracona odwróciła się do niego plecami. Malfoy ostrożnie przysunął się do niej, ale Elin nic nie zrobiła, więc objął ją w talii. Miał bardzo poważny problem, ale nie chciał go teraz roztrząsać. Był za bardzo zmęczony. Póki co jednak… poskromił, chociaż na chwilę, złośliwego byka.

~*~


Naprawdę nie wiem. Po tym rozdziale mam pewne wątpliwości co do zakończenia bloga. Prawdopodobnie zmienię je całkowicie, a opowiadanie jeszcze trochę się przeciągnie. Cóż, zaczęły się wakacje, więc będę mogła częściej dodawać rozdziały xD Dedykacja dla Eles. :* 

19 czerwca 2010

Rozdział 43

Nadszedł dzień meczu. Pogoda była idealna, wręcz wymarzona na ostatnie rozgrywki quidditcha. Może tylko słońce zbyt mocno przygrzewało. Harry Potter miał akurat szlaban u Snape’a, więc szukającym Gryfonów musiała być Ginny Weasley. Malfoy drwił sobie z tego.
- Zwalę ją z miotły, zanim dobrze wybijemy się w powietrze – mówił. – Jej stary Zmiatacz będzie wyglądał bardzo śmiesznie przy mojej miotle.
- Nie chwal się tak, bo się jeszcze możesz przeliczyć – powiedziała mu Selene, sypiąc sobie cukier do owsianki. Chciała mu coś powiedzieć, coś, co odkryła dopiero wczorajszego ranka, ale wolała poczekać do końca meczu. Nie chciała stresować Dracona. – Nie przyszło ci do głowy, że Potter mógł jej pożyczyć swoją Błyskawicę?
Malfoy prychnął pogardliwie.
- Nawet jeśli, to potrzeba dużo czasu, żeby przyzwyczaić się do tak szybkiej miotły. Zresztą liczy się talent, który mam ja, a ona nie…
- Dobra już, nie bulwersuj się, bo mecz przeze mnie przegrasz – przerwała mu Selene.
Właśnie do Wielkiej Sali wkroczyła drużyna Gryfonów. Przy stole Ślizgonów rozległy się szydercze gwizdy i oklaski. Selene również gwizdała, mimo oburzonych spojrzeń Hermiony Granger. Dla harry’ego Pottera i jego przyjaciół powinno być jasne, że nie porzuci swojego domu.
Jednak chyba nie było to dla nich do końca oczywiste, bo gdy Selene szła z Kareen na stadion, dogonił ją Potter i spółka.
- Nie wierzę, że kibicujesz Ślizgonom – wysyczał Harry.
- To, że jesteśmy razem nie zwalnia mnie z obowiązku wierności mojemu domowi – odpowiedziała wyniosłym tonem Elin. – W ten związek zaczynam poważnie wątpić.

Wymieniły z Kareen rozbawione spojrzenia, po czym podjęła na nowo:
- No wiesz. Najpierw ten incydent w Pokoju Życzeń, teraz ten szantaż… Och. A ty przypadkiem nie powinieneś być na szlabanie? U Snape’a.
Potter zatrzymał się z przerażoną miną.
- No widzisz? Co ty byś beze mnie zrobił – dodała. – Jaka szkoda, że przegracie mecz.
Zaśmiała się i razem z Kareen poszły zająć sobie miejsca na trybunach, pozostawiając zaskoczoną ekipę Pottera na błoniach.

Dwadzieścia minut później, kiedy wszyscy zgromadzili się już na trybunach, rozległ się ostry gwizdek pani Hooch, a czternastu graczy wzbiło się w powietrze.
- Bell przejmuje kafla, zbliża się niebezpiecznie do bramek Ślizgonów… leci, już prawie… oj, to musiało boleć, Flint zawadził łokciem o jej nos… kafel w posiadaniu Ślizgonów – komentował Zachariasz Smith – Flint nadlatuje ku bramkom Gryfonów, to ostatnia w tym roku próba dla niepewnego obrońcy, Ronalda Weasleya. Czy obroni? Nie, Flint zgrabnie zdobywa dziesięć punktów dla Slytherinu.
Wybuch oklasków wstrząsną szmaragdowymi trybunami, zagłuszając jęki zawodu Gryfonów.

Malfoy w ogóle nie słuchał Smitha. Krążył nad pętlami Gryfonów wypatrując znicza. Weasley, na swojej starej miotle trzymała się blisko niego. Ale nie stanowiła dla niego żadnego zagrożenia. Nawet gdyby pierwsza dostrzegła znicza, dogoniłby ją bez problemu. Selene obserwowała ciemny kształt, który zawisł nieruchomo w powietrzu niedaleko środkowej bramki Gryfonów.  
Ślizgoni zdobyli kolejne dwie bramki. Selene i Kareen wskoczyły na ławkę, krzycząc z radości ile sił w płucach. Drużyna Pottera nie radziła sobie najlepiej. Nagle ktoś pociągnął pannę Snape za skraj szaty. Ta spojrzała w dół i, ku swojemu oburzeniu, ujrzała Hermionę Granger.
- Czy ty nie dasz mi już spokoju? – zapytała poirytowana, zeskakując z powrotem na drewnianą podłogę.
- Harry bardzo się na robie zawiódł – powiedziała szlama, a jej oczy zmieniły się w szparki. – Uważa, że to zdrada.
- Posłuchaj mnie, szlamo – warknęła Selene, szturchając Pannę Wszystkowiedzącą w pierś. – Kiedy Harry chodził z Cho Chang, nie zmuszał jej do kibicowania Gryfonom. Dlatego mnie też do tego nie zmusi. A jeśli spróbuje… cóż, koniec z nami. Przekaż mu to…
Zamilkła, z otwartymi ustami  wpatrując się w Malfoya, który nagle wystrzelił w stronę boiska. Za nim pomknęła Ginny Weasley. Teraz lecieli już ramię w ramię, Gryfonka doprowadzając swoją miotłę do skrajnej prędkości, a Ślizgon z drwiącym uśmiechem wyciągnął rękę…
- Tak! – ryknął, kiedy jego palce zacisnęły się wokół maleńkiej, złotej piłeczki.
Wyhamował tuż nad ziemią. Ginny tak zszokowana zwycięstwem Ślizgonów i swoją klęską, nie zdążyła się zatrzymać i rąbnęła w ziemię.
- Tak! – krzyknęła Selene, znów szturchając Hermionę. – I co? Co teraz powiesz?
Razem z Kareen zbiegły z trybun na boisko, gdzie Urquhart odebrał już puchar od Dumbledore’a. Selene odnalazła wrzeszczącego z radości Malfoya, chwyciła go za ramię i rzuciła mu się w objęcia.
- Widziałaś? Teraz to ty się myliłaś, wygraliśmy, ha!
- Tak, cieszę się… Draco, jestem w ciąży – powiedziała mu z promiennym uśmiechem, jakiego jej twarz jeszcze nie zaznała. – Ale się ojciec wkurzy!
Malfoyowi nagle pociemniało w oczach, ta informacja tak go przytłoczyła, że zakręciło mu się w głowie, a on sam stracił przytomność.

*

Obudził się dopiero po kilkunastu minutach w skrzydle szpitalnym. Zmrużył oczy, bo światło trochę go raziło.
- Co się stało? – spytał niepewnie, rozglądając się dookoła.
- Ktoś musiał cię przypadkowo uderzyć w głowę, bo zasłabłeś – wyjaśniła zatroskanym głosem pani Pomfrey, kręcąc głową.
Draco wyczuł na potylicy guz. Zobaczył siedzącą tuż obok jego łóżka Selene. Wargi miała zaciśnięte z niepokoju.
- Coś ci się stało? – spytała, chwytając go za rękę. – Jak się czujesz?
- Dobrze – mruknął, wstając. – Mogę już iść?
- Jeśli się dobrze czujesz, to idź – powiedziała pani Pomfrey, ale obserwowała z niepokojem jak Malfoy wychodzi ze skrzydła szpitalnego.
Selene chwyciła go pod ramię na wszelki wypadek, gdyby znów miał zasłabnąć.
- Jesteś w ciąży – odezwał się pustym głosem Draco. – Boże. Jak to?
Elin wzruszyła ramionami.
- Normalnie – odpowiedziała. – Zrobiła test, bo się niepokoiłam. Wyszło pozytywnie.
- A Selwyn…
- Nie – przerwała mu, zanim rozwinął myśl. – To twoje dziecko.
Malfoy spojrzał na nią z niepokojem. Kiedy pierwszy szok minął, mógł z chłodną głową spojrzeć na to wszystko i ze spokojem przemyśleć. Do skończenia Hogwartu została im jeszcze jedna klasa. Jeden rok. Muszą skończyć szkołę, i jego matka, i jego ojciec. Selene nie pozwoliłaby im odejść przed napisaniem owutemów. No i został jeszcze problem Śmierciożerców.
- Nie pójdziesz na tę bitwę – oświadczył po krótkiej chwili milczenia. Selene otworzyła usta z oburzenia, ale żaden dźwięk się z nich nie wydobył.
- Co? Chyba sobie jaja robisz – warknęła, kiedy już odzyskała zdolność mówienia. – Jeśli będę chciała, to pójdę. A, wierz mi, będę chciała.
- Teraz czuję się za ciebie odpowiedzialny, jeśli coś ci się stanie?
- Nic mi nie będzie – stwierdziła Selene obrażonym głosem. – Rozumiesz, że zawiodę Czarnego Pana jeśli nie będę walczyć? A na jego zaufaniu najbardziej mi zależy.
- A na naszym dziecku ci zależy? – spytał, zatrzymując ją. – Więc pomyśl o nim, zanim zrobisz jakąś głupotę.
Elin spuściła wzrok. To będzie straszne powiedzieć Czarnemu Panu, że nie będzie mogła wziąć udziału w bitwie. I już nawet nie chodziło o samego Lorda Voldemorta. Co pomyślą sobie o niej Śmierciożercy? Takiego wstydu chyba nie zniesie. Już widziała oczami wyobraźni tę wykrzywioną w grymasie mściwej satysfakcji twarz Bellatriks Lestrange.
Malfoy objął ją i pocałował w policzek.
- Będą jeszcze inne walki – powiedział cicho. – Wątpię, by Zakon zniósł tak bez niczego zwycięstwo Czarnego Pana.
- Jeśli ty nie pójdziesz, to też zostanę, ale tylko wtedy – wyszeptała Selene, przyciskając policzek do jego piersi.
- Ja miałbym iść na bitwę? – zapytał i zaśmiał się cicho. – Poczucie humoru się ciebie trzyma.
Pocałował ją jeszcze raz w czoło i zaprowadził do dormitorium Ślizgonów. Nie wierzył w to, że Selene długo będzie taka posłuszna. Pewny był, że znów będzie musiał pewnego dnia ją przekonać. Ale póki co mógł nacieszyć się spokojem.

Ledwo posadził ją na kanapie i sam usiadł obok niej, Kareen przybiegła do nich lekko zadyszana.
- Selene, to przyszło do ciebie, kiedy byłaś z Draconem w skrzydle szpitalnym – powiedziała, ocierając ręką wilgotne czoło. – Od Czarnego Pana.
Selene porwała z rąk przyjaciółki kopertę, rozdarła ją i wydobyła na zewnątrz kawałek pergaminu. Przeczytała w milczeniu:

Selene
Nie masz Mrocznego Znaku, dlatego piszę do Ciebie list. Jutro o dwudziestej drugiej w dworze Malfoyów odbędzie się spotkanie, bardzo ważne. Musi też a nim być Draco, będzie ono dotyczyło postępu w zadaniu, które ode mnie otrzymał.

Selene schowała list do wewnętrznej kieszeni, po czym z pałającymi oczami zwróciła się do Malfoya:
- Jutro wszyscy Śmierciożercy mają się stawić w twoim domu na ważnym spotkaniu. Ty musisz tam koniecznie być, bo chodzi o tę misję, którą ci dał Czarny Pan.
Uśmiechnęła się, ale Draco pobladł. Wiedział, że wszystko szło świetnie, lecz mimo wszystko denerwował się. Nie mógł zrozumieć, jak Selene może tak co chwilę biegać do Voldemorta. Przebywanie w pokoju pełnym ludzi, w który jest i Czarny Pan napełniało go przerażeniem i odrętwieniem. A Selene spędzała z nim mnóstwo czasu sam na sam. Uwielbiała go, co napawało go jeszcze większym lękiem. Jak Czarny Pan zareaguje, że jego najbardziej oddana sługa nie będzie mogła poświęcać się dla niego tak jak dawniej? Jeszcze wszystko będzie mógł zrzucić na Dracona. Przecież Selene sama sobie dziecka nie zrobiła.

~*~


Tak się musiało skończyć, więc sądzę że nie jesteście zaskoczeni. Za to mecz quidditcha musieli wygrać Ślizgoni, choć raz. Koniec marysueizmu. Dziś mam komers, więc muszę się iść przygotować. Szablon nowy nie najlepszy, ale zdjęcie jest fajne. Dedykacja dla Tuli :* 

15 czerwca 2010

Rozdział 42

Kilka dni później Selene przestała się dąsać na ojca, ale nadal była śmiertelnie obrażona na Charity. Dużo czasu spędzała w Pokoju Życzeń, pracując z Draconem nad naprawą szafki. Już prawie przenosiła wszystko, co do niej wsadzili, kiedyś nawet udało się im to z kotem.

- Masz prezent – powiedziała na powitanie, rzucając Malfoyowi paczkę owiniętą w czerwony papier.
- Wiesz, że zadowoliłoby mnie coś innego – odpowiedział, przyciągając ją do siebie.
Nie zaprotestowała, kiedy zdjął jej przez głowę bluzkę. Draco zerknął na jej lewe przedramię, spodziewając się tam dostrzec znak Śmierciożerców, ale nie zobaczył nic.
- Gdzie masz Mroczny Znak? – spytał.
- Czarny Pan stwierdził, że teraz, kiedy należę do Zakonu Feniksa, bezpieczniej będzie go nie mieć, dopóki mi nie zaufają – wyjaśniła. – Ale po wczorajszym spotkaniu raczej już to się stało. Czekam na sowę od Czarnego Pana.
Malfoy zaśmiał się głośno.
- A może uważa, że nie zasługujesz na bycie jego Śmierciożercą?
Selene odepchnęła go od siebie z wyrazem oburzenia na twarzy.
- Phi – prychnęła. – Skoro tak, sam sobie teraz radź.
Ubrała z powrotem koszulę i ruszyła w stronę wyjścia, głucha na przeprosiny Dracona.
- Tylko żartowałem – mówił, biegnąc za nią. – Zasługujesz na to bardziej, niż ktoś inny. Selene, nie wygłupiaj się…
Ale Elin wyszła już z pomieszczenia i zatrzasnęła mu przed nosem drzwi.
Idąc na obiad, przez przypadek natknęła się po drodze na Pottera.
- O, cześć, Elin.
- Nie cześć – prychnęła, nawet się nie zatrzymując.
- Coś się stało? – spytał zbity z tropu Harry.
- Nie. Daj mi spokój, nie mam teraz czasu – warknęła i odeszła w stronę stołu Ślizgonów.

Draco przyszedł dziesięć minut później. Bez słowa usiadł obok Selene, ze skruszoną miną. Elin udała, że go w ogóle nie zauważa. Pokroiła sobie zapiekankę, starając się nie dotykać łokcia Malfoya.
- Proszę cię – odezwał się cicho. – Dzięki za prezent. Nie chciałem tak powiedzieć. Myliłem się.
Selene spojrzała na niego z ukosa.
- Powtórz to głośniej, nie dosłyszałam.
- Myliłem się – powiedział trochę głośniej.
- Co?
- Myliłem się!
Łypnął spode łba na chichoczących Ślizgonów z pierwszej klasy i kazał im się zamknąć.
- Skoro tak – mruknęła Elin. – To mogę zachować się miłosiernie i wybaczyć ci tej jedyny raz.
Uśmiechnęła się lekko.
- Cudownie – usłyszała po chwili zawiedziony głos Dracona. – Piękna pogoda w moje urodziny, nie ma co ukrywać.
Selene też spojrzała w sufit. Był teraz, tak jak niebo, pochmurny i ciemny. Gęste chmury szybko zbierały się nad Hogwartem. Były ciężkie i ołowiane, jakby w każdej chwili miał lunąć deszcz.
- Przejmujesz się pogodą – zadrwiła. – A lepiej być się przejął zadaniem, które ci zlecił nasz pan. Powinieneś obchodzić urodziny nie piątego, ale pierwszego czerwca, w Dzień Dziecka, bo czasami tak się właśnie zachowujesz. A teraz wybacz, w tę sobotę chciałam napisać wypracowanie dla McGonagall.
Odłożyła nóż, widelec i odeszła od stołu. Znalazła sobie w bibliotece odludne miejsce i zabrała się za pisanie.

*

Z upływem czasu pogoda coraz bardziej się pogarszała. Kiedy o osiemnastej Selene opuszczała bibliotekę, deszcz bębnił w szyby, a ciemne niebo raz po raz rozjaśniały błyskawice.
W salonie Ślizgonów niezadowolona młodzież nudziła się niemiłosiernie i gderała, kiedy tylko ktoś się do nich odezwał. W gorszych humorach była tylko drużyna quidditcha. Sześć osób (Draco Malfoy wymigał się od treningu utrzymując, że ostatnio nabawił się kontuzji kolana podczas opieki nad magicznymi stworzeniami) weszło do pokoju wspólnego z ponurymi minami, okropnie mokrymi, uwalanymi błotem szatami i przekleństwami na ustach.

- Uwielbiam patrzeć na taki obraz – powiedział Malfoy, rozciągając się wygodnie w swoim fotelu i przyglądając się Crabbe’owi i Goyle’owi. Wyglądali jak dwa ubrane w szaty do quidditcha góry błota. Głowy mieli mokre, a ogromne, serdelkowate łapska wsadzili do kieszeni.
Selene prychnęła pogardliwie.
- Jesteś podłym kłamcą i leniem – stwierdziła, pakując książkę do torby. – A ja się bardzo chętnie przejdę.
Wstała, przeciągnęła się, rzuciła ostatnie przelotne spojrzenie na Malfoya i opuściła dormitorium.


Ani w lochach, ani w sali wejściowej nikogo nie spotkała. Różdżką otworzyła sobie drzwi i wyszła na zewnątrz. Ledwo zrobiła krok, usłyszała czyjeś przyspieszone kroki.
- Idę z tobą – wydyszał Draco.
- Już myślałam, że to Potter – powiedziała.
Pomyślała, że Malfoy postanowił jej towarzyszyć tylko dla tego, żeby się zrehabilitować, ale powstrzymała się od komentarza. Wyszła spod zadaszenia. Deszcz nie był tak duży, ale krople był zimne i wielkie. Selene nie przejęła się tym bardzo. Lubiła taką pogodę. Za to Malfoy chyba nie bardzo. Zmrużył oczy i ubrał kaptur na głowę, co wzbudziło śmiech Elin.
- Głupi jesteś – powiedziała mu. – Deszcz zniszczy ci fryzurę, no i co z tego? Mnie zniszczył makijaż i jakoś nie umarłam.
Miała rację. Z jej rzęs spłynął cały tusz, a czarny cień do powiek i kredka do oczu płynęły teraz po jej policzkach i osadziły się pod oczami. Draco parsknął śmiechem.
- Jeszcze nigdy cię takiej nie widziałem – rzekł. – Ale możesz byś pewna, że wyglądasz bardzo zabawnie.
Przysunął się do niej i starł wodę pomieszaną z tuszem do rzęs z jej policzków. Ujął jej podbródek, żeby ją pocałować. Nie całował jej tak od dawna. Chciał jej pokazać, jak bardzo mu na niej zależy, jak bardzo się boi, że podczas bity, o której wspominał Lord Voldemort, coś jej się stanie. Z  drugiej strony jednak bał się jej to wyznać, gdyż ona mogłaby go wyśmiać. Była tak nieczuła, jak przystało na prawdziwego Śmierciożercę. Malfoy nigdy tego nie miał, podchodził do wszystkiego zbyt emocjonalnie i dobrze o tym wiedział.
Selene zdjęła mu z głowy kaptur i zanurzyła ręce w grzywie blond włosów. Przestała się martwić, że Potter mógł za nimi iść, a teraz przyglądać się tej zdradzie. Jeszcze nigdy nie czuła do wybrańca takiej niechęci, z drugiej strony czując z Draconem większa więź.
Odsunęła się od niego ze skromnym uśmiechem na twarzy. Taki wyraz jeszcze nigdy nie zagościł na jej twarzy.

Bez słowa zaczęli iść w kierunku jeziora, przemoczeni już do suchej nitki. Kiedy byli na jego brzegu, Selene nagle zdjęła buty i wskoczyła do wody. Praktycznie i tak była już morka, więc czy poszłaby do zamku, czy wskoczyła do jeziora, nie robiło żadnej różnicy.
- Dobrze się czujesz? – zawołał do niej Malfoy, przekrzykując grzmocące wciąż pioruny.
- Jak najbardziej! – odpowiedziała Elin i na chwilę zanurkowała. – A co, boisz się też wejść do wody? I tak jesteś mokry.
- Nie wiem, czy zauważyłaś te pioruny, które w każdej chwili mogą rąbnąć w wodę… Natychmiast wychodź!
Selene zaśmiała się i podpłynęła aż pod kamienny brzeg.
- Wyciągnij mnie – powiedziała mu, wyciągając w jego kierunku rękę.
Draco naiwnie pochylił się, chwycił ją za rękę, a Selene zamiast podciągnąć się, pociągnęła go za sobą do wody. Malfoy wpadł w głęboką, ciemną toń tuż obok Selene, plując i przeklinając.
- Cholera, co ty wyprawiasz?! – zawołał i podpłynął do brzegu, by wyjść z jeziora.
Elin wydostała się zaraz za nim, śmiejąc się cicho.
- Przestań marudzić – powiedziała mu, wyciskając włosy. – Było fajnie.
- Dla kogo – mruknął Malfoy.
Selene wzięła buty i ruszyła w stronę zamku. Draco, nadal cały zbulwersowany, podążył za nią.

Weszli do cudownie suchego i ciepłego holu. Drżąc z zimna, skierowali się w stronę dormitorium. Ich obecność nie wzbudził w Ślizgonach jakieś sensacji. Dlatego Selene natychmiast poszła do swojej sypialni, żeby się wysuszyć i przebrać.
Kiedy wyszła z powrotem do salonu, spotkała tam Dracona. Ręce miał skrzyżowane na piersi, minę niezbyt zachęcającą, a patrzył centralnie na Elin.
- Za cztery dni mamy mecz – stwierdził. – Ostatni, z Gryfonami. Jeśli przegramy, możemy się pożegnać z pucharem. Módl się, żebym nie zachorował i mógł zagrać.
- No, chyba, że będzie taka pogoda jak dziś – odpowiedziała Selene ze swoim zwykłym uśmiechem na twarzy. – Wtedy powiesz, że odezwała się twoja stara kontuzja. Wiesz, ta po hipogryfie.
Uśmiechnęła się szerzej i odeszła w stronę Kareen.

~*~


Znów niezbyt długo, ale pisałam ten rozdział w dzień bierzmowania w szkole, więc dużo czasu nie miałam. Ha, dzisiaj zdałam z angielskiego i polskiego, jeszcze geografia, matma i jutro niemiecki. I spokój. Dedykacja dla Lady Malfoyki :* 

11 czerwca 2010

Rozdział 41

Wieczorem Selene trochę się spóźniła na spotkanie Śmierciożerców. Musiała porozmawiać z Potterem, który6 zachowywał się wyjątkowo namolnie.
- Bardzo cię przepraszam – powtarzał któryś raz z kolei. – Głupio się zachowałem.
- Tak, wiem – odpowiedziała mu już nieco zniecierpliwiona Elin. – Ale przeprosiłeś, nie mam do ciebie urazy. Jest już po dziesiątej, nie jestem prefektem ani kapitanem drużyny quidditcha, nie chcę wpaść w kłopoty.
Pożegnała go i zbiegła schodami do samego holu. Wyszła z zamku, żeby teleportować się prosto do samego dworu Malfoyów. Szybko przeszła przez salę wejściową i przekręciła mosiężną gałkę. W pokoju byli już wszyscy. Patrzyli teraz, jak Elin niepewnie zamyka za sobą drzwi.

- Selene Snape – rozległ się głos od szczytu stołu. – Dzisiejsza gwiazda wieczoru.
- Ja przepraszam, że się spóźniłam – odezwała się Elin jak najpokorniejszym tonem. – To nie jest sprawa, która nie jest dla mnie ważna…
- Cieszę się, że to powiedziałaś – rzekł cicho Lord Voldemort. – Usiądź.
Wskazał jej miejsce po swojej lewej stronie z zapytaniem:
- Co cię zatrzymało?
- Harry Potter, panie – odpowiedziała, osuwając się na krzesło. Kątem oka zobaczyła Charity, siedzącą w głębi pomieszczenia przy stole obok Snape’a i Kareen. – Starałam się go utrzymać w przekonaniu, że jestem oddana tylko Zakonowi.
Voldemort odwrócił wzrok od Selene i utkwił spojrzenie w swoich sługach, po czym zwrócił się do nich:
- Nie wiem, czy doszła już do was informacja, że Selene dostała się wczoraj do Zakonu Feniksa. Dobrze odegrała swoją rolę, tak dobrze jak ty, Severusie.
W pokoju rozległy się szmery i poszeptywania. Na Śmierciożercach ta wiadomość zrobiła niemałe wrażenie.
Kiedy szepty ucichły, odezwał się Snape:
- Dziękuję, panie. Jestem wdzięczny, że tak wywyższasz moją córkę.
- Potrafię podziękować sama – syknęła do niego Selene swoim zwyczajnym, pogardliwym tonem.
Voldemort milczał, oczekując, aż Snape jej odpowie, ale ten nie odezwał się już ani słowem. Rzeczywiście, otworzył usta, ale spostrzegł wzrok Charity, więc je zamknął. Czarny Pan uśmiechnął się.
- Cóż to zrobiła z twoim charakterem zwykła kobieta – przemówił tak cicho, że jego słowa mogły utonąć w trzaskaniu ognia w kominku. – Ale przejdźmy do meritum. No więc?
Spojrzał oczekująco na Elin.
- Wiem, że nie byłeś pewien tego, kto na pewno należy do Zakonu Feniksa – rzekła. – Ale możesz mi wyjaśnić, panie, dlaczego nie powiedział ci tego mój ojciec? On jest w Zakonie już od dawna.
- Z dwóch powodów – odpowiedział Czarny Pan. – Po pierwsze zależy mi, żebyś to ty przejęła część jego obowiązków. Jesteś młoda i zapowiadasz się na świetną Śmierciożercę. Już teraz musisz się uczyć i nabywać doświadczenie. A po drugie – tu spojrzał niewinnie na Snape’a. – Dumbledore wie, że Severus był Śmierciożercą. Mimo że zaufał mu już na tyle, by wierzyć, ze twój ojciec służy mi na jego rozkaz, nie zdjął z niego zaklęcia, by mógł spokojnie mówić, co dzieje się między członkami Zakonu. Ciebie nie podejrzewa. Dlatego powiedz, czego się dowiedziałaś.
Selene otworzyła usta, pewna, że język zwiąże się jej w supeł, kiedy tylko się odezwie, ale nic takiego się nie stało. Zaskoczona, ale i z lekkim sercem, podjęła:
- No więc… Była stara charłaczka Arabella Figg, Remus Lupin, uczył mnie w trzeciej klasie obrony przed czarną magią. Jakiś plugawy złodziej Mundungus Fletcher, Nimfadora Tonks, córka Andromedy Black. Ona i jej mąż, Minerwa McGonagall. Slughorn pewnie też, zawsze był po stronie Dumbledore’a. Jakiś czarodziej o imieniu Kingsley…
- Przecież to ten człowiek, który chroni premiera mugoli – wpadł jej w słowo Voldemort, przyglądając się jej z nie mniejszą uwagą co jego słudzy.
- Tak, ponoć nie odstępuje go na krok, więc chyba trudno go będzie wykończyć – zgodziła się Selene, myśląc gorączkowo, żeby przypomnieć sobie twarze i nazwiska z listy. – Eee… wszyscy Weasleyowie, nie wiem tylko, czy ten prefekt… jak mu tam było… Perkins… nie, Percy Weasley, tak. Czy on też jest po ich stronie, dowiedziałam się, że jest oddany ministerstwu i całemu Ministerstwu Magii, niedawno skłócił się z całą rodziną. Zapomniałam jeszcze o Fleur Delacour, tej Francuzce, która brała udział w Turnieju Trójmagicznym. Ona pracuje w Banku Gringotta z Billem Weasleyem, więc łatwo może werbować czarodziejów. Poza tym w swoim kraju też może mieć kilku chętnych do Zakonu.
Umilkła, przyglądając się swojemu panu i zastanawiając się, czy tyle informacji mu wystarczy na początek.
Ale on również się nie odzywał, pogrążony we własnych myślach.

W końcu przemówił:
- Yaxley, zrobisz mi listę, na której umieścisz nazwiska członków Zakonu Feniksa, które Selene wymieniła. Nie zapomnij uwzględnić informacji o nich.
Yaxley wstał, ukłonił się, zapewnił swego pana, że jest jego największym i najbardziej oddanym sługą, po czym wycofał się z pokoju.
- W takim razie – odezwała się Bellatriks, korzystając z małego zamieszania. – Skoro Selene może wyjawić wszystko, dlaczego nie powie, gdzie jest Kwatera Główna?
Selene chciała jej odpowiedzieć coś złośliwego, ale Czarny Pan ją uprzedził.
- Miejsce zakwaterowania może zdradzić jedynie Strażnik Tajemnicy – zwrócił się do Belli, która zarumieniła się.
Selene zauważyła, że zwykle, kiedy Lord Voldemort na nią patrzył lub do niej mówił, jej twarz przybierała ciemniejszej barwy.

Po chwili ciszy Voldemort podjął temat:
- Jak wiecie, planuję napaść na Hogwart.
Selene wymieniła zaskoczone spojrzenie z Malfoyem i Kareen. Nic nie wiedzieli o planach Czarnego Pana dotyczące Hogwartu. Voldemort spostrzegł ich zaniepokojone spojrzenia.
- Nie wiedzieliście o tym – rzekł, patrząc na Selene. – To dla waszych młodych organizmów zbyt wiele, dlatego nie weźmiecie udziału w bitwie.
- Ośmielę się nie zgodzić – odezwała się bardzo cichym, ale stanowczym głosem Selene. – Skończyłam siedemnaście lat i mogę walczyć. Bardzo tego pragnę. Pozostaję w związku z Potterem na twój rozkaz, ta bitwa to jedyna okazja, żebym mogła zabić tylu członków Zakonu, ilu dam radę. Potter przed swoją śmiercią musi się dowiedzieć, że szczerze go nienawidzę.
Voldemort przyglądał się jej z przekrzywioną głową. Wcale nie zamierzał zabraniać Selene udziału w bitwie. Umiała dobrze rzucać Zaklęcia Niewybaczalne, była wierną Śmierciożercą. Ale ucieszyło go, że tak się rwie do walki.
- Nie będę ci tego zabraniał – oświadczył. – Jednak datę bitwy będę musiał przesunąć na późniejszy termin. Moi zaufani Śmierciożercy nie wrócili jeszcze z wyprawy. Potrzebujemy więcej smoków. Dumbledore ma bardzo wiele magicznych stworzeń po swojej stronie, dlatego my musimy mieć więcej.
Zamilkł, przesuwając wzrok po każdej pełnej napięcia twarzy. Oznajmił, że ma teraz dużo pracy i spotkanie uważa za zakończone. Śmierciożercy zaczęli opuszczać pokój, wymieniając jakieś uwagi.

Draco Malfoy zatrzymał na chwilę Selene. Widząc podejrzliwy wzrok matki, nie ośmielił się na jakiś czulszy gest.
- Jesteś w Zakonie – powiedział. – Nikomu z nas nie udało się aż tak opętać Dumbledore’a.
Selene wzruszyła tylko ramionami. Też zobaczyła zerkającą na nich co chwilę Narcyzę.
- E tam, wystarczy, żeby Potter się w tobie zakochał i też będziesz w Zakonie – odparła. – On mi to załatwił, pewnie żeby mi wynagrodzić, że chciał się do mnie dobrać.
Draco zamrugał szybko. Na jego twarzy pojawiło się bezbrzeżne oburzenie.
- Co? Jak to? Jak go spotkam, to zęby pogubi – oświadczył.
- Nie warto, dostaniesz szlaban, a on i tak już ode mnie dostał za swoje – powiedziała szybko Elin. – Przecież nigdy bym mu się nie pozwoliła dotknąć.
- Draco!
To Narcyza zawołała syna, żeby do niej podszedł.
- Widzimy się w Hogwarcie – dodał o wiele ciszej i odszedł trochę na bok, żeby mógł się teleportować.
- Zaraz, Selene!
To jej ociec ją zatrzymał. Podszedł do niej i powiedział:
- Po tym spotkaniu członków Zakonu… dobrze się spisałaś.
Selene spojrzała na Snape’a ze zdziwieniem. Rzadko kiedy słyszała komplement od swojego ojca. Dlatego to było dla niej niemal nowością.
- Tak, też tak sądzę – odpowiedziała.
Widząc zbliżającą się Charity, pospiesznie chciała się oddalić, ale blondynka dopadła ją, zanim zdążyła się teleportować.
- Nie pójdziesz na żadną bitwę – oświadczyła jej władczym tonem. – Czarny Pan może i wyraził zgodę, ale przecież możesz zginąć.
Elin wyszarpnęła rękę z jej uścisku, wściekła do granic możliwości. Nie mogła uwierzyć, że ktoś może być tak wścibski i namolny. A już wstrząsnęło ją to, że Charity śmiałą podważyć słowa Czarnego Pana.
- A kim ty jesteś, żeby mi czegokolwiek zabraniać – wycedziła, szturchając ją palcem w pierś. – Kim jesteś, żeby podważać słowa Czarnego Pana.
- On sam powiedział, że jesteś za młoda.
- Ale później się zgodził. Jestem dorosła.
- Mimo wszystko i tak nigdzie nie pójdziesz.
- Nie będziesz mną rządzić. Będę walczyć. A jeśli staniesz na mojej drodze, zabiję cię.
Zanim Charity coś jeszcze powiedziała, Selene już się deportowała. Złość w niej kipiała. Miała ochotę chwycić głowę blondynki i tłuc nią o ścianę, aż zostanie z niej tylko krwawa plama.

Dopadła drzwi do sypialni Ślizgonek, wparowała do środka i rzuciła się na swoje łóżko w ubraniach. Kiedy Kareen wróciła, Elin już spała albo udawała, że śpi. Na wszelki wypadek nakryła przyjaciółkę kocem.

~*~

Sądzę, że rozdziałów będzie gdzieś do pięćdziesiątki, może coś ponad. Dlatego nie będą bardzo długie, raczej przeciętne, jak ten.
Bardzo, bardzo chciałam podziękować za to, że zostałam przez Onet polecona. Co prawda, to opowiadanie istnieje w ramce „Warto przeczytać”, jest mój nick, adres, tytuł rozdziału i jego fragment, to obrazek jest nie mój, raczej to zdjęcie z nagłówka Halloween-Town, więc żeby nie było, że skopiowałam jej szablon, czy coś, bo nigdy tego szablonu u mnie nie było. Pewnie zaszły jakieś błędy w Onecie, już do nich napisałam. Dedykacja dla osoby, która mnie poleciła. Już wiem, o kogo chodzi xD

PS: Jeszcze się tak nie zdarzyło, żeby moje dwa blogi zostały polecone w prawie tym samym czasie, żeby były na jednej stronie w ramce, to taki jakby… jubileusz? xD 

3 czerwca 2010

Rozdział 40

Pojawiła się przed wysoką żelazną bramą. Podeszła do niej i pchnęła ją. Nic się nie stało. Kopnęła w nią, ale dalej nic. Zdenerwowana, zaczęła uderzać w nią rękami. Gdy tylko uniosła lewą rękę, brama zmieniła się w ciemny dym. Zaskoczona, przeszła przez niego i załomotała w zamknięte drzwi. Otworzyła jej Narcyza Malfoy.
- O co chodzi? – zapytała.
- Zejdź mi z drogi, kobieto, mam takie informacje dla Czarnego Pana, że byś się osrała, gdybyś usłyszała – warknęła, spychając ją na bok.
Przemaszerowała przez salę wejściową i zapukała do drzwi salonu. Nacisnęła klamkę i weszła do środka.
- O co chodzi? – spytał Lord Voldemort.
- Mam dla ciebie bardzo istotne informacje, mój panie – odpowiedziała Selene, kłaniając się.
Czarny Pan usiadł na krześle i wskazał jej drugie.
- Tak? Dobrze, że przyszłaś teraz – rzekł. – Minutę później byś mnie już nie zastała. A więc. Co chciałaś mi przekazać?
Selene usiadła.
- Nimfadora Tonks jest członkiem Zakonu – powiedziała cicho. – To pewnie. Jest córką Andromedy, siostry Bellatriks.
Zrobiło to duże wrażenie na Voldemorcie.
- Cóż, już wiemy, kogo możemy spokojnie zlikwidować – oznajmił. – Wyciągniemy z niej tyle, ile się da. Dobrze się spisałaś, Selene.
Wstał, a policzki Elin pokrył skromny rumieniec wdzięczności.
- Eee… panie, to nie wszystko – odezwała się jeszcze. – Ja… rozmawiałam dziś z Dumbledore’em. Chce mnie wprowadzić do Zakonu Feniksa.
Voldemort zatrzymał się w połowie drogi do drzwi. Był pewny, że Selene sobie z niego żartuje. Nie mógł zajrzeć jej w umysł, bo zbyt mocno stosowała oklumencję. Zmarszczył czoło z groźną miną.
- Co powiedziałaś? – spytał.
- Powiedziałam, że Dumbledore chce wprowadzić mnie do Zakonu – powtórzyła. – Jutro poznam członków, podpiszę jakiś regulamin i złożę przysięgę. Będą mnie chyba pytać, co mogę dla nich zrobić, więc…
Voldemort wyciągnął różdżkę z kieszeni i chwycił ją za lewy nadgarstek. Podkasał rękaw jej szaty, ukazując Mroczny Znak, do którego przyłożył czubek różdżki. Selene poczuła znajome pieczenie. Kiedy ustało, z przerażeniem odkryła, że na jej lewym przedramieniu nie ma śladu po znaku Śmierciożerców.
- Panie…!
- Spokojnie, odzyskasz go, gdy zdobędziesz już ich zaufanie – uprzedził ją Voldemort. – Nie zdziwiłbym się, gdyby zrobili inspekcję. Z pewnością będą chcieli też poznać twoje myśli, więc miej umysł zamknięty. Cały czas. Bądź tak dobra i przybądź tutaj za dwa dni o dwudziestej drugiej. Teleportuj się prosto do domu, bo brama nie wpuści nikogo, kto nie ma Mrocznego Znaku. Dobrze też by było, gdybyś wiedziała coś o naszych planach, szybciej ich do siebie przekonasz. Wydaj im Dawlish’a, powiedz, że go przekabaciliśmy.
Selene pokiwała rozumnie głową. Wstała, żeby się deportować, ale Voldemort jeszcze ją zatrzymał.
- Selene, to już nie jest zabawa – dodał. Minę miał śmiertelnie poważną. – Nie możesz się wydać. Doprowadź to do końca, a nie zapomnę ci tego. Wynagrodzę cię tak, jak żadnego z moich sług.
Selene ukłoniła się.
- Nagrodą jest, że mogę ci służyć, panie – powiedziała. – To dla mnie zaszczyt.
Voldemort przekrzywił lekko głowę, przyglądając się jej uważnie.
- Bardzo dobrze – rzekł. – Zapamiętaj jak najwięcej. To zrozumiałe, że nie będziesz mogła wyjawić, gdzie się znajduje Kwatera Główna. Nie jesteś Strażnikiem Tajemnicy.
- Tak jest – odpowiedziała i teleportowała się.

*

Następnego dnia kilka minut przed dziewiętnastą poszła do gabinetu Dumbledore’a. Ten czekał już na nią, więc kiedy weszła, podszedł do niej.
- Gotowa? – spytał. – No to idziemy. Musimy pójść do Hogsmeade, bo tu, w Hogwarcie, oczywiście nie można się teleportować.
Opuścił razem z nią Hogwart. Selene nie bardzo chciała iść aż do pobliskiej wioski. Ale nie mogła mu zaoferować deportacji na błoniach, aby nie zwrócić na siebie podejrzeń. Oficjalnie jeszcze nie miała wprawy w tej dziedzinie magii.

Poszła z Dumbledore’em do Hogsmeade.
- Umiesz się teleportować, tak? – zapytał ją.
- Noo… - zaczęła, myśląc gorączkowo, co mu odpowiedzieć. – Nie mam jeszcze doświadczenia.
- Chwyć mnie za ramię, poprowadzę cię.
Zrobiła, co kazał, a on deportował się.

Pojawili się po środku jakiegoś podwórka. Elin zobaczyła rozklekotany dom.
- To Nora – wyjaśnił. – Dom Weasleyów.
Selene musiała się wysilić, aby się nie skrzywić. Dom Rona Weasleya. Gorszego miejsca na Kwaterę Główną nie mogli wybrać.
Dyrektor Hogwartu zapukał do drzwi kuchennych.
- Kto tam?
- Albus Dumbledore, prowadzę Elin Hate, żeby wprowadzić ją do Zakonu Feniksa – wyrecytował profesor.
Molly Weasley otworzyła mu drzwi. Była to niska, gruba kobieta o dużych, zaniepokojonych brązowych oczach. Ubrana była w znoszoną, granatową szatę czarodzieja. Nawet Selene, która przywykła do skromnego odzienia przez ich ciężką sytuację materialną, uśmiechnęła się z politowaniem na widok wyblakłej i połatanej szaty pani Weasley.
Odsunęła się, żeby wpuścić gości do środka.
Mały salonik był pełen ludzi. Elin, przywykłą do widoku dostojnie ubranych i siedzących sztywno, w ładzie Śmierciożerców, zdziwiła się, widząc członków Zakonu zajmujących fotele, pufy, a nawet samą podłogę. Większość z nich miała na sobie szaty czarodziejów, ale niektórzy, na przykład Remus Lupin czy Artur Weasley ubrani byli na pewno w mugolskie ciuchy.

- Jak już wiecie – przemówił Dumbledore. – Zwołałem to spotkanie, aby przyjąć w nasze szeregi Elin Hate. Jestem pewien, że Tonks postarała się, aby poinformować o tym wszystkich.
Zawiesił głos, a Nimfadora spłonęła rumieńcem. Dumbledore podjął temat:
- Elin jest Ślizgonką – tu spojrzał na jakąś osobę, siedzącą w cieniu. Selene również na nią zerknęła. Na początku pomyślała, że ma przywidzenia. Zobaczyła stojącego pod ścianą Severusa Snape’a. Dumbledore mówił dalej, ale ona już go nie słuchała. A więc jej ojciec też jest podwójnym agentem. Jak to możliwe, że Voldemort się tym z nią nie podzielił? Przecież to jej ojciec, chyba powinna o tym wiedzieć…

- Czy przyrzekasz być uczciwa wobec Zakonu Feniksa i jego członków? – zwrócił się do niej Dumbledore.
- Przyrzekam – odpowiedziała cicho Selene.
- Czy przyrzekasz robić wszystko, żeby pokonać Lorda Voldemorta i ocalić społeczeństwo ludzkie przed śmiercią?
- Przyrzekam.
- Czy przyrzekasz chronić mugoli, charłaków i czarodziejów z mugolskich rodzin?
- Przyrzekam.
Dumbledore wyciągnął z kieszeni długi pergamin i pióro, po czym kazał jej wpisać się na listę członków. Na jej szczycie dostrzegła nazwisko dyrektora Hogwartu. Starała się zapamiętać jak najwięcej członków, zanim złożyła swój podpis. Kiedy to zrobiła, buchnęło niebieskie światło.
- Zostałaś zaprzysiężona – powiedział cicho Dumbledore.
Nagle Remus Lupin wstał, podszedł do niej i chwycił ją za lewy nadgarstek, jak uprzednio Czarny Pan. Poderwał w górę jej rękaw, ale jego oczom nie ukazało się nic oprócz jasnej skóry dziewczyny. Z nieco zawiedzioną miną puścił jej rękę i wrócił na miejsce.

Elin zaczęła wodzić wzrokiem po twarzach członków Zakonu. Rozpoznała czarnoskórego Kingsleya, ochroniarza premiera mugoli, dwóch rudych bliźniaków od Weasleyów, Szalonookiego Moody’ego, jakąś starą kobietę w podomce i starych kapciach bez pięt oraz Mundungusa Fletchera. Więcej osób nie znała. Będzie musiała dowiedzieć się, kogo bezpiecznie może wydać.
Na korytarzu rozległy się jakieś odgłosy i kroki.
- Czy my spóźnili się?
Do salonu weszła smukła, przypominająca wilę dziewczyna, a za nią rudowłosy  chłopak. Selene rozpoznała w nim jednego z Weasleyów.
- A, to ta Elin Hate – dodała dziewczyna, pokazując na czarnowłosą palcem.
- Ja ciebie znam – powiedziała cicho. – Jesteś Fleur Delacour, wzięłaś udział w Turnieju Trójmagicznym. I się poddałaś – spojrzała na rudego – Ale ciebie nie znam.
- Jestem Bill Weasley – przedstawił się. – A ty pewnie dziewczyna Harry’ego. Dobrze wybrał.
Selene uśmiechnęła się, ale w duchu rozmyślała, co by powiedział, gdyby mu wyjawiła, kim jest. Na pewno by nie pochwalił Harry’ego za dobry wybór.


Selene poznała wielu członków Zakonu. Okazało się, że owa staruszka w mugolskie podomce to charłaczka Arabella Figg, dlatego Elin stwierdziła, że nie będzie z nią się zbytnio spoufalać, brzydziło ją spotkanie z charłakami. Wielu członków Zakonu widziała czasem w grupie strażników, ochraniających Hogwart. Miała już tyle informacji, że mogłaby już spokojnie wrócić do Hogwartu. Ale miała zrobić jeszcze jedną rzec.

- Wczoraj, kiedy Harry przekazał mi informację, że profesor Dumbledore chce mnie widzieć – podjęła, a oczy wszystkich członków Zakonu zwróciły się na nią. – Musiałam na chwilę wymknąć się z Hogwartu, aby coś sprawdzić. Tak na wszelki wypadek, gdybyście chcieli od razu jakiejś wiadomości.
Zamilkłą, obserwując pełne napięcia twarze zgromadzonych.
- Dlatego udało mi się odkryć… - zawiesiła na chwilę głos. – Ufacie Dawlish’owi, prawda?
Wielu członków pokiwało głowami, rozległ się cichy pomruk wymienianych uwag. Dumbledore przyglądał się Ślizgonce, milcząc.
- Ja bym z taką pewnością nie powierzała mu wszystkich ważnych informacji – powiedziała Selene. – Wiem, że jest on podwójnym agentem. To chyba za dużo powiedziane, jest konfidentem, boi się o własną skórę, dlatego daje się zastraszyć Sami-Wiecie-Komu. To nie jego wina, nie musicie go zabijać. Wystarczy zaklęcie Confundus.
Lupin przyglądał się jej uważnie, jakby chciał wyczuć przekręt, ale nie dostrzegł go, więc zapytał:
- A skąd pochodzi ta informacja?
- Jeśli pan już musi wiedzieć – odparła Selene, stawiając nacisk na przedostatnie słowo. – To pochodzi ona od pewnego Śmierciożercy, oczywiście pod działaniem Imperiusa. Niestety, nie mogę wypowiedzieć jego nazwiska, to efekt zaklęcia.
Lupin wyglądał na takiego człowieka, który nie do końca potrafił się z czymś pogodzić, ale w końcu rzekł:
- Nie doceniałem cię, Elin, ale wygląda na to, że myliłem się co do ciebie.
- Dziękuję.
Dumbledore wyprostował się.
- Wydaje mi się, że Elin musi wracać już do Hogwartu – odezwał się. Selene natychmiast wstała. Pożegnali się ze wszystkimi, wyszli z Nory i teleportowali się z powrotem do szkoły.

~*~


No, sprawy zabrnęły już tak daleko, że będę musiała przełożyć epilog. Planowałam go na środek czerwca, ale teraz nie wiem już, kiedy go dam. Czytał ktoś „Przepowiednie Nostradamusa”? Muszę sobie pożyczyć tą książkę, a nie wiem, czy warto xD Dedykacja dla Caitlin :*